Miasto Kasuss
-
//Popsułaś całą zabawę, ale tak, zgadłaś. Nie ma innego sposobu, żeby żył tyle czasu bez opuszczania miasta i wymykał się ciągle nasłanym zabójcom.//
Niedługo się okaże, ale póki co wszystko zdaje się układać po twojej myśli, bo przyszedł sam, na jego twarzy nie widziałaś nawet cienia niepokoju, ręce także trzymał na widoku i nie mógł ukryć w nich broni.
- Rozbierzesz się sama czy ja mam to zrobić? - zapytał, przechodząc do rzeczy od razu po zamknięciu za sobą drzwi do pokoju. -
//a tam popsułam, raz na całą rozgrywkę czegoś się domyśliłam//
Sylvia zawahała się. Powstrzymała się przed nerwowym przełknięciem śliny. Nie pomyślała o tym wcześniej, zaklęła w myślach.
— Ja sama, sama. — Zachichotała.
Postarała się zdjąć swój płaszcz i równocześnie przełożyć swój nóż do bielizny. -
Poszło to o dziwo całkiem sprawnie, bo samym płaszczem zasłoniłaś całą operację, a i mężczyzna nie zwracał na ciebie większej uwagi, przynajmniej póki miałaś na sobie zbyt dużo ubrań, zamiast tego nalewając do kubka nieco wina z dzbanka. Dopiero teraz zauważyłaś, że wniósł ze sobą tacę, a na niej dwa kubki i dzbanek, a może były tu już wcześniej, schowane, i ich zwyczajnie nie zauważyłaś, ale to raczej bez znaczenia. Zimna stal była dość nieprzyjemna w dotyku, ale to był twój najmniejszy problem, o wiele gorsze było to, że musiałby być naprawdę ślepy, aby nie zauważyć noża, gdy staniesz przed nim w samej bieliźnie, musisz więc jakoś odwrócić jego uwagę lub działać bardzo szybko.
-
Pić się jej nie chciało, ale udała, że chce i podeszła bliżej.
— Jeśli kochasz się tak dobrze jak wyglądasz, to może nawet bym przewidziała jakiś rabat — rzuciła ze śmiechem, zbliżając się do niego.
Oparła jedną dłoń o biodro, by mieć właściwie palce na rękojeści. -
- Nie martw się o to, gdybym był tak dobry, to oddałabyś mi się za darmo. - odparł i upił łyk wina. Wydawał się spokojny, więc dlatego nie spodziewałaś się, gdy tak gwałtownie zareagował. Na szczęście wciąż nic nie podejrzewał, bo choć był blisko znalezienia broni, to zamiast za nóż, złapał cię za pośladki jedną dłonią, a drugą zanurzył w twoich włosach, jednocześnie całując cię prosto w usta, co robił wcale nieźle, ale bardziej czułaś tanie wino, które właśnie wypił, niż jego pocałunek. Po tym równie szybko, jak cię złapał, tak szybko odepchnął lekko w kierunku łóżka.
- Mamy sporo czasu, a mi nie brakuje też gotówki, ale to nie znaczy, że musimy tracić czas, prawda? No, rozbieraj się. - ponaglił cię, dopijając swoje wino, po czym ponownie napełnił swój kubek i nalał też do drugiego, dla ciebie. -
Miała ochotę splunąć, no ale trochę sytuacja na to nie pozwalała. Przysiadła więc na łóżku, a co za tym idzie na nożu i kontynowała rozbieranie. A tych sików nie zamierzała smakować więcej, niż przez jego pocałunki byłaby zmuszona.
-
//Nie odpisywałaś na PW, ale specjalnie poszukałem karty tej postaci, żeby móc odpisać, bo wszędzie indziej już odpisałem.//
Skończyłaś akurat w tej samej chwili, gdy on postawił na szafce obok łóżka tacę z kubkami i dzbankiem. Byłaś niemalże naga, w samej bieliźnie, ale usiadłaś tak, że zasłoniłaś ukryty nóż. Mężczyzna otaksował cię wzrokiem, widocznie zadowolony, po czym sam zaczął zrzucać z siebie ubrania, ciskając je na kufer.
- Mam nadzieję, że obje wyjdziemy stąd zadowoleni. - powiedział, gdy pozbył się już butów oraz większości ubrań, stając przed tobą nago od pasa w górę, po czym usiadł na łóżku obok ciebie. - A jeśli będę bardziej niż zadowolony, to dorzucę ci coś ekstra… I może dam kilka okazji na zarobek więcej, hm? -
Wydęła usta i podążyła za nim wzrokiem. Położyła lewą dłoń na jego policzku i spojrzała mu w oczy.
— Oczywiście. Jasne jak słońce, kochanie.
Postarała się, by nie oderwał wzroku i prawą ręką sięgnęła po nóż, by szybko wbić go w jego bok.//ogółem najlepiej to mi wychodzi, gdyby usiadł po mojej prawej, ale to nie jest w sumie tak ważne
-
//Mi to bez różnicy, więc żaden problem.//
Przyszło ci to aż za łatwo, bo w ogóle nie zwracał uwagi na to, co robisz, obiema dłońmi obmacując twój biust i usiłując pozbyć się stanika, a ustami przywierając do twoich ust. Gdy wbiłaś w jego bok ostrze noża, ten pocałował cię jeszcze mocniej i odsunął się, patrząc na ciebie ze smutnym uśmiechem.
- Goblin mówił, że to pułapka… Ale ja… nie mogłem sobie… odpuścić. - powiedział i jedną ręką sięgnął do noża, aby go z siebie wyjąć, a drugą chwycił cię za gardło i ścisnął, usiłując albo poprzez to zmusić do puszczenia noża, albo zwyczajnie udusić, nie byłaś pewna, ale nie miało to teraz większego znaczenia. -
Normalnie by pewnie rzuciła, że praca to praca, a on się specjalnie nie upewnił, jaką profesję miała na myśli. Ale teraz miała dosyć jego spoconych łap i taniego wina, a poza tym podduszana i tak nie mogła mówić. Jego pierdolona strata. Wolną ręką ścisnęła go za jaja, a nożem postarała się jeszcze nieco zakręcić, zanim koleś zdoła go wyjąć.
-
Zadziałało i na pewno w ten sposób zadałaś mu jeszcze większe rany, a przez atak w czułe miejsce, puścił twoje gardło, aby zabrać twoją dłoń. Udało mu się w końcu wyrwać nóż, który odrzucił daleko od ciebie i siebie, zamiast spróbować go użyć przeciwko tobie. Zamiast tego jedną ręką zaczął tamować krwawienie z rany, a drugą usiłował otworzyć okno, szukając ratunku w wyskoczeniu na podwórze za karczmą, choć nie wiedziałaś czemu nie zdecydował się na zwyczajną ucieczkę drzwiami.
-
Odkaszlnęła i zaklęła.
— Może jakbym była wolna, bym ci odpuściła — wysyczała.
Postarała się złapać oddech i łupnąć idiotę pięścią w okolice rany. -
Tamten zdążył już otworzyć okno i lekko się wychylić, jakby sprawdzając, czy nie upadnie na coś ostrego czy twardego, gdy skoczy. Właśnie wtedy go trafiłaś i chyba bardziej ból wywołany trafieniem prosto w ranę, niż impet ciosu sprawiły, że ten wypadł na zewnątrz.
-
Zaklęła i zarzuciła na siebie ciuchy. Wychyliła głowę przez okno. Miała nadzieję, że może pieprznął o ziemię trochę mocniej i choć trochę go to spowolniło.
-
Ruszał się, ale nie pełzł czy czołgał się do jakiejś kryjówki albo nawet karczmy, bardziej wyglądało to jak ostatnie przedśmiertne drgawki. Może rana była groźniejsza, niż myślałaś, może upadł na coś podczas skoku. Ciężko powiedzieć, ale raczej już ci nie ucieknie.
-
Westchnęła, podniosła swój nóż i przygotowała się do skoku.
-
Byłaś już ubrana, w dłoni miałaś nóż, nic nie stało na przeszkodzie, aby skoczyć, chyba że chcesz poświęcić jeszcze chwilę na przeszperanie jego rzeczy, zawsze mogła to być okazja na dodatkowy zarobek. Poza tym wypadałoby choć zamknąć pokój od środka, Goblin, który był tu chyba właścicielem, miał złodzieja za przyjaciela, pewnie może zacząć coś podejrzewać i lepiej odłożyć to w czasie, nim zdołasz zmyć się stąd z truchłem czy samą głową i odebrać nagrodę.
-
Odetchnęła, uspokoiła myśli i poszła zamknąć drzwi. Przetrząsnęła pobieżnie jego rzeczy, co chwila sprawdzając, czy nie uciekł zbyt daleko.
-
Mówił, że ma sporo złota i nie kłamał, w kufrze, sakiewce noszonej przy pasku czy innych miejscach ukrył łącznie trzysta sztuk złota. Z wartościowych rzeczy znalazłaś jeszcze broń, solidny miecz jednoręczny i dwa sztylety, za które też możesz dostać nawet kolejne sto złotników. Częste wyglądanie przez okno przydało się, bo zauważyłaś niemalże od razu, gdy ciało zniknęło. No, może nie do końca, smuga krwi prowadziła do stosu skrzyń i beczek, gdzie pewnie biedak chciał się przed tobą ukryć.
-
//to brzmi na gruby hajs, ile to mniej więcej waży?