Hrabstwo Nagren
-
Jak udało ci się zauważyć, kolejne wsie również były opuszczone, nigdzie nie widziałaś zwierząt gospodarskich ani chłopów. W miastach zaś było ich pełno, tam ciągnęli wszyscy z okolicy, eskortowani przez milicję i cesarskich żołnierzy. Latając tak, zauważyłaś jednak coś ciekawego, a przynajmniej coś, czego nie było nigdzie indziej, a więc duże ilości wilków, ptaków i rozmaitych padlinożerców, którzy otaczali pobojowisko nieopodal lasu, jakieś pół kilometra od kolejnej wioski. Z tej wysokości ciężko było ci jednak stwierdzić, czyje trupy padły łupem ścierwojadów.
-
— Nie to nie, ale pewnie któryś z moich pobratymców będzie musiał cię siłą napoić i nażreć. Ale jak ty tam se, kurwa, chcesz. — wziął głęboki wdech, a następnie wypuścił powietrze nosem. — Coś ty za jedna? Nie wyglądasz jak te chłopki z wiochy.
-
- Bo nią nie jestem, ty… Ty… - mruknęła w końcu ze złością, na chwilę wstrzymując oddech i słowa w daremnej próbie uspokojenia się. A potem wybuchła: - Jestem Kina Wim, córka barona Sumeina Wima i masz mnie natychmiast wypuścić ty głupi, zielony, prymitywny i brudny stworze!
-
— Wypuszczę i co? Co zrobisz? Spierdolisz sobie gdzieś hen daleko, a potem twój tatko przyjdzie tu z całym wojem?
-
- Zagwarantuję wam, że nie zginiecie z rąk mojego ojca lub jego ludzi, jeśli mnie wypuścicie. - odparła wyniośle. - Ręczę za to honorem moim i mojego rodu.
-
— Najpierw zeżresz coś i wypijesz wody, a potem pogadamy o wypuszczeniu ciebie, dobra?
-
Zawahała się na dobrą chwilę, ale w końcu kiwnęła głową.
- Zgoda. -
Założył jej znowu knebel na mordę i samemu wybrał się po jedzenie i wodę dla niej. Wie, że ludzie wybrzydzają i surowego mięsa nie wpierdolą, ale poszukał czegoś bardziej ludzkiego, czyli jakiś chleb albo owoce i do tego kufel czystej wody.
-
Mruknęła coś w odpowiedzi, oczywiście nie zrozumiałeś co, ale to i tak bez znaczenia. Kwestia zaprowiantowania się byłaby kłopotliwa, gdyby nie to, że w wiosce znaleźliście jedzenie, którego żaden szanujący się Zielonoskóry by nie tknął, chyba że będą na skraju śmierci głodowej. Do takich produktów należały między innymi owoce i warzywa, chleba niestety nie znalazłeś. Wody zaś możesz nabrać z wioskowej studni, licząc na to, że żaden z twoich skretyniałych kompanów nie wpadł przy tym na to, żeby wysrać się do środka.
-
Nasrał czy nie nasrał, lata mu to koło chuja jak muchy koło gówna. Ważne jest, aby coś zjadła i się napiła, a jeżeli się pochoruje to już nie jego sprawa. Wziął w swe zielone łapy jakiś worek czy coś i włożył do niego parę sztuk owoców i warzyw. Wody zaś nabrał do dzbana lub kufla. Następnie zaniósł tej babie te wszystkie fanty i zaczekał, aż je zje.
-
- Więc? - zapytała od razu, gdy tylko zaspokoiła głód i pragnienie, nawiązując do twoich słów: po posiłku mieliście porozmawiać o wypuszczeniu jej.
-
— No? Wiesz, że honorki rodzinki i inne takie bzdety można sobie w dupę wsadzić?
-
- To co zadowoliłoby ciebie i resztę twoich współplemieńców?
-
— Bratki chcą niewolników i złota. Ja też chcę tego chcę, ale ja chcę jeszcze jednej rzeczy.
-
Uniosła lekko brew, wpatrując się w ciebie.
- Czego niby?