Dzikie Pogranicze
-
Jego stan zdawał się nie pogarszać ani nie poprawiać od chwili, kiedy został zraniony, ale powiedzieć to na pewno mógłby jedynie jakiś medyk o odpowiednich kwalifikacjach.
-
Usiadł na podłodze i czekał, aż przybędzie ktoś, kto się nim zajmie. Nie wini siebie za jego stan i teraz zbytnio go wiele nie obchodzi. Gdyby nie zaczęli walczyć, to jeden by żył, a drugi nie miałby uszkodzonej ręki.
-
Leif usiadł na jednym z łóżek, a Krasnolud naprzeciwko Was, opierając głowę na toporze, choć wciąż patrzył na Was nieufnie. Nie zmieniło się to nawet w chwili, gdy dwaj żołnierze zabrali stąd rannego, aby się nim zaopiekować.
-
– Leif, idź spać. Zasługujesz na sen.
-
Nie miał zamiaru kwestionować Twojej decyzji, więc od razu położył się na plecach i zamknął oczy, choć wątpiłeś, żeby rzeczywiście spał, prędzej udawał lub lekko drzemał, gotów w każdej chwili zareagować, gdyby Krasnolud postanowił jednak Was zaatakować, w końcu był dość nieprzewidywalny, a Wy nawet nie wiedzieliście, o co chodziło w całej tej aferze.
-
– Może nie powinienem pytać, bo to nie moja sprawa, ale o czym tak dyskutowaliście i wyrwaliście się w trójkę, gdy zrobiło się gorąco? – zapytał Krasnoluda dopiero po jakimś czasie, gdy Leif się położył.
-
- Karawana to był tylko środek transportu, mieliśmy gdzieś, co się z nią stanie. Tu i tak mieliśmy się odłączyć, a ten atak Zielonoskórych był nam tylko na rękę. - wyjaśnił, choć dość mętnie, brodacz.
-
– Sprytnie. I po co się pchaliście w tą dzicz? – drąży dalej. Może dowie się czegoś ciekawego o nich?
-
- Mieliśmy zabrać coś z jednej jaskini, cholera wie co. Grunt, że płacili z góry. I to dużo. Ale nie licz, że powiem Ci coś więcej, bo ja jestem słowny Krasnolud, jak tylko mojego kompana podleczą, od razu tam pójdę i zabiorę przesyłkę. A jak będziecie próbowali mnie śledzić, to tym razem nie dam się ugłaskać i obetnę obu łby.
-
– Skoro zapłacili dużo, to musi być to coś cennego lub to zadanie jest niebezpieczne. Albo zwykła podpucha i ktoś chce was wykorzystać i to w niekoniecznie przyjemny sposób. Czemu ktoś miałby ukryć przesyłkę w jaskini, a nie po prostu zakopać pod jakimś drzewem lub pod głazem? Tyle opowieści słyszało się o magach, wampirach, nekromantach, że mnie by nie zdziwiło gdybym wpadł w szpony jakiegoś szaleńca, który ukrył się w jaskini.
-
- Mów co chcesz, ja i tak tam pójdę, a Ty nawet nie próbuj mnie śledzić.
-
– Najwyżej skończysz z rozgrzanym pogrzebaczem między pośladkami, czego nikomu nie życzę.
-
Krasnolud prychnął, a potem zaśmiał się serdecznie, bo najwidoczniej Twój żart trafił prosto do jego poczucia humoru.
//Przyśpieszamy ździebko akcję?// -
//Możnaaa.//
-
//To odpisz coś i przyśpieszę.//
-
Wstał z podłogi i położył się na jednym z łóżek.
– Masz jakiś alkohol, krasnoludzie? – zapytał go. – Taka długa wędrówka może zmęczyć, a po alkoholu lepiej się śpi. -
- To Cię zaboli. - odparł, ale podał Ci manierkę. I rzeczywiście, zabolało, była to najpewniej Kosa Śmierci, osławiony alkohol produkcji Krasnoludów, Orków i Drakonidów, a tylko te rasy znosiły go w większej ilości, Ty po jednym łyku czułeś ogromne pieczenie, wręcz żar, w gardle, przełyku i ustach, który stopniowo docierał do żołądka, oczy zaczęły Ci łzawić, a czoło zrosił gęsty pot. Na szczęście koszmar trwał tylko kilka minut, a widząc Twoją reakcję, Krasnolud znowu się zaśmiał, tym razem budząc Leifa.
Ale może dobrze, że tak wyszło, bo po chwili usłyszałeś jakieś okrzyki, a po schodach wieży zaczęli biegać żołnierze,których buty tupały na kamiennych stopniach. -
No pewnie! Krasnoludy, Orkowie i inni tacy nie potrafią pić normalnego wina albo wódeczki, tylko muszą walić w siebie taką truciznę.
Zerwał się z łóżka i uchylił lekko drzwi od pomieszczenia. -
Z daleka dochodziły do Ciebie wypowiedziane przez kogoś komendy, ale nie słyszałeś ich wyraźnie. Natomiast zauważyłeś kilku żołnierzy, w biegu kompletujących broń i ekwipunek, którzy gnali w kierunku źródła głosu i rozkazów, zapewne swego dowódcy.
-
– Coś się szykuje. Pewnie jakaś walka, bo biegają z bronią. – poinformował krasnoluda i Leifa, po czym zamknął drzwi. – Ja i Leif zaczniemy walczyć, jeżeli sytuacja nas do tego zmusi. Na razie będziemy tutaj siedzieć i czekać.