Leśny Trakt
-
- To zależy od tego, jak dobrze znasz ziemie poza lasami, okolicznych chłopów i włodarzy miasteczek, bowiem oni wszyscy poparli Gideona, a jak długo będą to robić, tym trudniej będzie go nam pokonać.
-
// Chodzi o ziemie i ich władców poza obecnymi włościami Gideona, tak? //
-
//O chłopów na jego ziemiach i władcach okolicznych miasteczek i miast, tak w okolicy, jak i w bezpośrednich granicach ziem Gideona.//
-
//Ekhem.//
-
Zwiesiła smutno głowę i pokręciła nią z rezygnacją.
— Nie znam, nie znam prawie w żadnym stopniu… — -
- A czy bywałaś tam kiedyś? Choćby jako dziecko, towarzysząc ojcu? Lub ten jeździł tam sam i opowiadał o Tobie? Nawet to moglibyśmy jakoś wykorzystać.
-
Ten post został usunięty!
-
Densissma sięgnęła głęboko do swojej pamięci. Z ojcem nie miała praktycznie żadnego kontaktu od czasu, gdy umarła jej matka, to jest od jej narodzin… Ale jak przez mgłę pamiętała, że kilka razy, poprzez swoje natręctwo, udało jej się pojechać razem z nim w odwiedziny do kilku pomniejszych włodyków. Dokładniej potrafiła przypomnieć sobie jedynie jedną z tych wizyt, u małego zagrodowca, który władzę nad lichą, kilku-domową wioseczką sprawował tylko dlatego, że jej ojciec ulitował się nad pijaczyną, gubiącym się w butelce i dumnej przeszłości swojego rodu. Densi zapamiętała tą wizytę ze względu na…zapach. Włodyka, na imię było mu chyba Bemiasz, Bemiasz Pręgownik, mieszkał w strasznym barłogu. Od jego chaty bił okropny smród moczu, alkoholu i zapuszczonych zwierząt…
— Pamiętam wizytę u jednego włodarza, Bemiasza Pręgownika, ale nawet nie wiem czy dzisiaj jeszcze żyje…— Przyznała. -
- Powiedz mi, gdzie mogę go znaleźć, a raczej gdzie bym mógł, gdyby wciąż żył. Potem opowiedz mi o nim jak najwięcej. Potrzebna nam każda pomoc, choćby najbardziej licha.
-
— To było w małej wiosce, na obrzeżynach dawnych włości mego ojca. Kilka chat na wskroś, nic poza tym, chyba leży na wschód od posiadłości mojego ojca. A Bemiasz… Nie wiem o nim wiele. Ojciec pozwalał mu na zatrzymanie tej wioski jedynie z litości do niego. Bemiasz prowadził się gorzej niż zwykli parobkowie. Pił tak dużo i jeszcze trochę, ale kiedy był na tyle trzeźwy by stać i gadać, próbował okładać swoich poddanych czymkolwiek popadnie. Pamiętam, że swojej gospody też nie utrzymywał w żadnym porządku, wszędzie było tam czuć fetor zwierząt, łajna i…jego samego. Tak, on strasznie śmierdział. Kiedy przybyliśmy do niego, przyboczni mojego ojca musieli go przytrzymywać by nie spadł z krzesła. Opowiadał nam wtedy o tym, jak wielki był dawniej jego ród, jak jeszcze on wszystkim pokaże potęgę Pręgowników… Siedziałam wtedy po drugiej stronie stołu, ale wyszłam po kilku minutach, nie byłam w stanie znieść tego smrodu… —
-
- Z tego, co mówisz, wiele wskazuje na to, że mógłby nam sprzyjać, choćby z wierności i wdzięczności wobec Twojego ojca, a obecnie Ciebie. Wyślę kilku swoich ludzi, aby sprawdzili, czy wciąż żyje oraz pełni swoją funkcję. Jeśli tak, wybierzemy się do niego, aby przekonać go do naszej sprawy.
-
Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.
— …Dobrze. — Odpowiedziała, znacznie niepewnej niż sobie to wyobrażała. Nie widziała dalszego sensu marnowania czasu Gelu, a skoro nie miał zamiaru dać jej żadnego zadania na “tu i teraz”, to Densissma sama będzie musiała znaleźć sobie zajęcie. Tak też jest dobrze, może poćwiczyć magię. -
Półelf oddalił się, aby zająć się swoimi sprawami, Ty zaś zostałaś sama, wahając się, czy praktykowanie Magii Ognia w obozie pełnym łatwopalnych namiotów, drewnianych wież, palisad i drzew wokół to na pewno taki dobry pomysł…
-
Cóż, z tej perspektywy rzeczywiście nie brzmiało to tak dobrze… Zmieniła plany. Dla zabicia czasu zaczęła przechadzać się po obozie i przyglądać jego co ciekawszym elementom i rezydentom, oczywiście bez nachalności.
-
//Rozumiem, że nie masz żadnych konkretnych planów, więc mogę przyspieszyć akcję, tak?//
-
//Tak.//
-
Elfy, ludzie, krzyżówki tych ras… Nic ciekawego, grzybopodobne stwory, Jednorożce i Wargi wybyły, Agroksa również brakowało. Dlatego z ulgą powitałaś Gelu oraz kilka towarzyszących mu Elfów, najpewniej zwiadowców czy innych szpiegów. Jeden z nich miał ponadto znajomy zestaw szmat i lin, co sugerowało, że niedługo wyruszycie.
- To, co mówiłaś nam o tym chłopie, było prawdą, ale nie z obecnego punktu widzenia. Wszystko wskazuje na to, że nie zaprzepaścił danej mu szansy, wyszedł z nałogu, zaczął wyglądać i pachnieć jak człowiek, a na dodatek wioska pod jego rządami kwitnie. Nie wiemy tylko, czy jest nadal wierny Twemu ojcu, nawet po jego śmierci, i czy zdecyduje się nas poprzeć. Dlatego musimy się tego dowiedzieć i wyruszyć tam czym prędzej, zwłaszcza, że jest nadzieja, iż zdołamy ubiec Gideona i zyskamy kolejnego sojusznika w naszej walce. - wyjaśnił Ci pospiesznie Gelu, zapewne czekając jeszcze na jakieś krótkie pytania z Twojej strony, nim wyruszycie. Widać, że rzeczywiście się mu spieszyło. -
Ale Densissma żadnych pytań nie miała i tak samo nie chciała tracić czasu.
— Chodźmy więc. — Odpowiedziała, podchodząc do osoby trzymającej liny. -
Nie trzeba im było dwa razy powtarzać, więc wyruszyliście niemalże od razu, Ty rzecz jasna ze skrępowanymi rękoma, zawiązanymi oczyma i zakneblowanymi ustami, tak jak zawsze, gdy musiałaś opuścić obóz Gelu i jego Leśnej Straży. Obrócono Cię także w miejscu kilka razy, abyś nie mogła samodzielnie ustalić, gdzie znajduje się obozowisko, co nieco utrudniało sprawę, gdybyś musiała uciekać sama, ale z drugiej strony utrudniało wydanie Elfów Gideonowi.
Tym razem podróż była o wiele dłuższa, ale nie ma co się dziwić, pamiętałaś, że wioska Bemiasza Pręgownika znajdowała się na samym skraju Waszych włości, a przedstawiała sobą identyczny obraz, jak jej zarządca: Nędzy i rozpaczy. Daleko od dworku, wieści docierały długo, więc była łakomym kąskiem dla ataków pomniejszych grup bandytów czy dzikich zwierząt, bowiem pomoc żołnierzy Twojego ojca nigdy nie mogła dotrzeć tam na czas, a on cenił ich życie bardziej, niż dobro wioski i jej mieszkańców, zwłaszcza że ta nie przynosiła szczególnie wielkich zysków. Tak ją zapamiętałaś, więc gdy znaleźliście się na skraju lasu w jej pobliżu, a Tobie zdjęto z oczu opaskę, ledwo co mogłaś poznać to zaniedbane sioło. Obecnie wieś była dużo większa, niż wcześniej, wzbogacona o kolejne chaty, spichlerz, kilka obór, chlewów i zagród dla różnego rodzaju bydła i trzody, wykopano także kilka stawów rybnych, a w centrum wioski znajdowała się kuźnia i niewielka karczma. Pamiętając o doświadczeniach poprzednich lat, wioskę otoczono wałem ziemnym i palisadą, dodano też zamykaną na noc lub w czasie zagrożenia bramę, a po okolicy kręcili się uzbrojeni we włócznie i tarcze chłopi, najwidoczniej jakaś lokalna milicja. Z jednej strony taki rozwój osady Cię cieszył, ale z drugiej miałaś świadomość, że utrudni to skryte wejście do środka i porozmawianie z sołtysem. Gelu i jego Elfy nic na razie nie mówiły, jedynie przypatrywały się strażnikom i zabudowie, jakby układając plan czy szlifując jego szczegóły. -
W tym momencie Densissma zaczęła się zastanawiać czy Gideon brał pod uwagę możliwość tego, że ona ucieknie jego orkom. Był człowiekiem pewnym siebie, ale także przebiegłym, być może rzeczywiście wydał jakiś weksel na jej głowę. Jeśli tak, czy wieść o nim dotarła aż tutaj? To znacznie skomplikowało by sprawę…