Popielna Grań
-
- Jesteś zbyt łaskawa dla tak niskiej istoty jak ja. - Pokłonił się jeszcze mocniej, przyciskając czołem do posadzki, po czym wstał i ruszył do zbrojowni, by wybrać coś.
-
Do porachunków z sąsiednimi Demonami, obrony włości przed ewentualnym wypadem Leśnej Straży czy wreszcie w wypadku podjęcia wyprawy przeciwko ludziom, Wampirom, Elfom czy Krasnoludom - Popielna Grań posiadała okazałą zbrojownię, gdzie kowale, tak ludzie, jak i Demony, składali swoje wyroby. Zakon Gryfa miał lepsze, dobrze o tym pamiętałeś, Krasnoludy i część Wampirów również, ale i tak był to porządny oręż, w którym mogłeś do woli przebierać, były tam rozmaite zbroje, elementy pancerzy, hełmy, kolczugi oraz broń biała wszelkiej maści.
-
Wziął krótki miecz, krótką włócznię i jakiś puklerz, najlepiej stalowy. Sztylet też przyda się.
-
Odnalazłeś to wszystko bez trudu, ponownie wyekwipowany, jak na najlepszego wojownika w Popielnej Grani przystało. Jesteś już gotowy do drogi, o tak nieistotne rzeczy jak prowiant czy wierzchowiec zadbają inni, od Ciebie zależy, czy udasz się od razu do swej Pani po nagrodę, porozmawiasz jeszcze z innymi Nadludźmi czy zrobisz cokolwiek innego.
-
Poszedł do swoich przydupasów łamane na podwładnych. - Wyruszam na misję, nie będzie mnie kilka miesięcy. Dbajcie o Popielną Grań i dawajcie z siebie wszystko. - Wyrzekł do całej czwórki.
-
- Co za misja? - zapytał Melechis. - I czemu tylko Ty?
-
- Dużo mrocznych elfów, Stalowych i wody. Do tego wrócę z kimś. Tyle mogę ci powiedzieć, by nie zdradzić tajemnicy służbowej. A wyruszam tylko ja, bo to cholernie niebezpieczne, Pani najpewniej nie chce was narażać, jako nowicjuszy. - Wyrzekł kolorując rzeczywistość, po czym uznając, że wypełnił swój obowiązek informacyjny wobec podwładnych i ruszył do swej Pani. by odebrać nagrodę.
-
Ten jedynie prychnął, a reszta nie miała zamiaru Cię zatrzymać. Ty zaś otrzymałeś dokładnie to, czego pragnąłeś, słowo w słowo. Moce Twej Pani, jak i innych Demonów, były naprawdę niezmierzone. Czasu na podziękowania jednak nie było, bo kazała Ci się spieszyć.
-
Skinął tylko głową przyjmując prezent. - Przyniosę ci chwałę. - Wyrzekł tylko i ruszył razem z elfami. Uznał, że w sumie dobrze zagaić rozmowę. - Te, tak w teorii, Upadły mógłby się nauczyć Waszej Magii? Były jakieś próby? - Zapytał Admirała.
-
//Ile masz do niego pytań? Tak mniej więcej? Bo miałem w planie od razu robić zmianę tematu.//
-
// Tylko te dwa i możesz zmieniac od razu po odpowiedzi.
-
- Nie jestem Magiem. - odparł Drow, wzruszając ramionami. Wyniosła kreatura, nawet w tym pozornie nieznacznym ruchu widziałeś coś jakby pogardę, którą do Ciebie czuł. Albo tylko to sobie wyobrażałeś, bo nie lubiłeś Mrocznych Elfów. Nikt nie lubił. - Ale słyszałem o jednym takim. Było to dawno temu, ja przebywałem wówczas na morzu i słyszałem historię od kogoś, kto ponoć przy tym był, ale nie mam powodów mu nie wierzyć. Ponoć próba była bardzo… hm, efektowna, ale i krótka, ostatecznie nieudana i przy okazji śmiertelna.
//Zmiana tematu. Stworzę go i zacznę, gdy będziesz na miejscu, czyli pewnie jutro, bo dziś nie mam tyle czasu.// -
Bulwa:
Trzeba ze smutkiem przyznać, że nie było to największe zwycięstwo w Twoim życiu, mogło być większe, nad czym często myślałeś podczas drogi powrotnej na pokładzie Czarnej Arki, ale zdobyłeś łupy, świtę i… jego. Wciąż nie wiedziałeś o nim wiele więcej, niż gdy opuszczaliście Światło Świtu, nie dał Ci też zbytnio okazji, bo otrzymał osobną kajutę, w której zamknął się na całą podróż. Nie żeby mu to nie służyło, gdy opuściliście pokład wyglądał równie dobrze, jak po wyssaniu życia z bandy Mrocznych Elfów i ludzi. Teraz jednak wróciliście do Grani, witani jako zdobywcy, bo choć sam Zakon otrząśnie się po porażce najpóźniej za kilka tygodni lub miesięcy, to trzeba przyznać, że wcześniej nikt z Popielnej Grani nie odniósł takiego sukcesu. Przypatrywano się głównie Tobie, a także nowym Demonom, zwłaszcza temu, który świat widział niczym wielką partię szachów. -
Przed opuszczeniem statku, pożegnał się z magiem Mroku i spytał się o dane do wysłania gońca w razie czego. Chciał parsknąć i odwrócić głowę, ale przypomniał sobie o swojej aktualnej pozycji. Jesteś Hetmanem. Zachowuj się z honorem generała. Uniósł lekko głowę, tak by jego wzrok był skierowany powyżej horyzontu, naprężył się i wyprostował. Wydał ręką kilka komend ustawiając demony w szyk, tak by eksponowały łupy. Zaprowadził… Jego do pałacu, po części ze strachu przed bestią, po części z tęsknoty za ?właścicielką?, ale największy udział miała w tym ciekawość, co się tam odpierdoli.
-
Nie było potrzeby, aby do pałacu wchodziła cała zgraja, więc poza Demonem i Tobą reszta odeszła, aby odnieść łupy czy odpocząć w swoich nowych kwaterach. W środku czekała już Twoja pani, a wraz z nią wszyscy pozostali Upadli na jej usługach.
- Cieszę się, że Ci się udało, Sendemirze. - powiedziała, podnosząc się z tronu, a Ty miałeś wrażenie, że były to naprawdę szczere słowa. - Nagroda Cię nie minie. - dodała jeszcze i zwróciła oczy na Twojego kompana. - Cieszę się, że mogę gościć Cię w moich skromnych progach, Lordzie Catur. Witaj w Popielnej Grani.
- Dobrze się spisałaś. - odparł krótko tamten. - Straciłem w tych lochach wiele czasu, ale dzięki temu zyskałem wiele nowych pionków. I mojego nowego Hetmana. -
Skrzywił się niezręcznie i rozłożył ręce. - Normalnie bym uklęknął i odpowiedział na gratulacje, ale teraz, ktoś kto widocznie stoi nad moją aktualną Panią i tym samym demonem z którym podpisałem Pakt uznał mnie za swojego Hetmana, gdyż odmówiłem pozycji Króla i nie wiem czy mogę chociaż uklęknąć. Wyjaśni mi ktoś jaka jest teraz moja pozycja, w co zostałem wplątany, kto jest moim zwierzchnikiem i jakie są moje obowiązki? Przepraszam, że tak nagle, ale lubię wiedzieć na czym stoję. Oczywiście jest to tylko prośba niższej istoty, moja słowa nie mają żadnej mocy, są tylko prośbą uniżonego sługi… Jeszcze nie wiem kogo aktualnie, ale na pewno kogoś tu obecnego. - Wyłożył na ławę wszystko co leżało mu na sercu. Gówno uderzyło w wiatrak i zasmrodziło mu jego prosty świat, gdzie musiał tylko wykonywać rozkazy i niańczyć kliku słabeuszy. Musiał wiedzieć w jakich ramach teraz musi pracować, żeby być efektywnym. Najbardziej na świecie nienawidził nie dopowiedzeń.
-
- Możesz mieć tylko jednego pana. - syknął cicho Demon, a głośniej dodał: - Wszyscy możecie mieć tylko jednego pana. I to od Was zależy, czy postawicie na tego właściwego.
-
Sendemir długo milczał. W jego głowie zderzały się niezliczone zbiory planów, hipotez i możliwych opcji wraz z ich skutkami. W końcu się odezwał. - Panienko, Panienka wie, że jest moim całym światem i kocham ją bezgranicznie. Jednak dalej idąc drogą twojego niewolnika, nigdy nie stanę się ciebie godny, świat nigdy nie pozwoli nam być razem, ty nigdy mnie do siebie nie dopuścisz. Dlatego… Wybieram Demonicznego Lorda Catura na swojego Pana. Jest Lordem i posiada wielką moc, wie jak taką pozyskać. Podążając za nim, mogę zebrać jej chociaż trochę. Będę wykonywał rozkazy, będę się rozwijał i kształcił, wszystko po to, by pewnego dnia stać się na tyle potężnym, by móc pojąć się za żonę, Panienko Azer’Khalit! Wybacz mi! - Wygłosił swój monolog z rzeczywistym bólem w sercu. Musiał ją zranić, musiał być samolubny, by pewnego dnia móc ją uszczęśliwić. Złożył pokłon na jedno kolano przed Demonicznym Lordem. - Proszę, zostań Panem swojego Hetmana. - Wygłosił odczuwając coraz większą skruchę. Nie wiedział, czy to wina Paktu, demonicznej magii czy resztek jego sumienia, ale odczuwa wyrzuty. Jednak nie może się wycofać. Nie teraz, kiedy jego marzenia stały na wyciągnięcie ręki.
-
Ta skinęła krótko głową, jakby godząc się z tym, co powiedziałeś, ale jej twarz tylko z pozoru była spokojna, bo z czasem pojawił się na niej paskudny grymas… gniewu? Nienawiści? Strachu?
- Dobrze wybrałeś, mój Hetmanie. - odparł Demon i zacisnął dłoń w pięść, wbijając ostre pazury w dłoń. Gdy krew zaczęła kapać z niej na posadzkę, otworzył ją i położył na Twojej głowie. Nie czułeś nic szczególnego, rzecz jasna poza ciężarem ręki Demona i jego lepką krwią na głowie, ale po chwili coś zaczęło się dziać. Czułeś się słaby. Jakby z każdą sekundą życia przybywało Ci ponad dziesięć lat. I to nie było tylko wrażenie, ale coś rzeczywistego, bowiem gdy spojrzałeś na swoje ręce, te stawały się suche i pomarszczone. Mięśnie zanikały, kości stawały się kruche, włosy siwiały, a zmysły tępiły. Umierałeś. Przed oczyma przeleciał Ci cały żywot, mogłeś w pełni przypomnieć sobie nie tylko całe to nowe życie, ale i poprzednie. A gdy doszedłeś ze wspomnieniami do momentu, w którym poddałeś się nowemu władcy, zobaczyłeś ciemność. Ciemność, która Cię otoczyła. Upadłeś na twardą posadzkę, ale już tego nie czułeś. Miałeś wrażenie, że pływasz, a dokładniej unosisz się na wodzie.
Czego pragniesz, Sendemirze? - rozległo się wołanie głosu, który słyszałeś po raz pierwszy w życiu, ale jednocześnie wydawał Ci się tak znajomy, jakby słyszany na co dzień. - Władzy? Potęgi? Niewyobrażalnej mocy? Ekwipunku godnego zabójcy Smoków? Armii pionków na swe zawołanie? Własnego królestwa? Tabunu ukochanych? Czego pragniesz, Sendemirze? -
- Ja… To trudne. - Odrzekł, a raczej pomyślał czy urzeczywistnił Upadły. - Byłem kiedyś wysoko w hierarchii, z władzą jest często więcej problemów niż korzyści, z moim charakterem nie przychodzi z tym radość i siła, a odpowiedzialność. Widziałem potęgę. Widziałem potęgę Lorda Catura, widziałem po potrafi zrobić panienka Azer’Khalit. I wiem, że istnieją byty od nich potężniejsze, zawsze to tak działa. Moc? Czym byłaby dla mnie moc, jeśli nie potrafiłbym jej wykorzystać? Broń? Co mi z niej jeśli nie potrafiłbym jej unieść? Na co mi pionki, skoro nie potrafię ich rozstawić? Na co mi królestwo, skoro nie jestem królem? Po co mi ukochani, skoro nie umiem kochać? Ja… Skoro nie ma już żadnych łańcuchów… - Jego oczy, a raczej zwierciadła jego duszy zrobiły się zimne, ciemne i puste. - Chcę nadać temu co zrobiłem przed chwilą znacznie. Chcę móc negować. Negować władzę, potęgę, moc. Usuwać nierówności związane z wyposażeniem i inwentarzem. Chcę negować znaczenie przewagi liczebnej. Chcę, by nie było żadnego królestwa. Chcę, by to mnie kochano, jednak ja odrzucał każde z tych uczuć. Ja chcę… móc negować. Albo nie? Może chcę zrozumieć? Zrozumieć jak czerpać z władzy? Jak zdobyć niewyobrażalną moc? Jak stworzyć taki ekwipunek? Jak zebrać tak wiele potężnych pionków? Jak zostać królem? Jak rozkochać w sobie tyle kobiet? Ja… Nie wiem. Czemu miałbym wiedzieć? Nie jestem nawet pewien czym teraz jestem i co mnie spotkało, więc jak miałbym wiedzieć, czego pragnę, skoro nawet nie wiem kim jestem? Jak miałbym wybrać cel, skoro nie wiem gdzie jestem? Skoro nie wiem, jest tylko jedna odpowiedź. Chcę iść do przodu. Chcę się rozwijać i zdobywać powoli każdy z tych atrybutów. Mogę na razie być nędznym sierżantem, mogę być słaby i nie mieć talentu magicznego. Mogę mieć ledwie jeden artefakt i dwa pionki nędznej jakości. Mogę być tylko paziem na dworze cesarza. Mogę mieć jedno nieodwzajemnione uczucie… Ale chcę tego wszystkiego na raz. Nawet jeśli musiałbym ciężko pracować, nawet jeśli oddawałbym za to i oddawał wszystko, chcę mieć możliwość rozwoju. Nie chcę mieć nad sobą ograniczeń związanych z rozwojem. Chcę mieć większe predyspozycję do rozwoju niż ktokolwiek. Może kiedy się rozwinę, dowiem się kim jestem i co powinienem wybrać. - Podjął ostateczną decyzję, szukając źródła głosu, jeśli to w ogóle istniało.