Miasto Gilgasz.
-
Szeth “Kotal” Aogad
-To wszystko, dziękuję ci Mincanty. -
Marynarzy można by ładnie ograć, szczególnie jeżeli zaczną wszyscy starać się o wygraną, by zaimponować kolegom z pokładu.
— Tylko musicie mi pokazać, gdzie ta wasza krypa. — -
//Tym razem zaczekam na resztę.//
-
– Zobaczy się. – podziękował i wszedł do najbliższego pokoju.
-
//Tego odpisu od Hadesa to się najwidoczniej nie doczekam.//
Vader:
Skinął głową i oddalił się.
- Gdybyś jeszcze czegoś potrzebował, to daj znać, znajdziesz mnie przy stanowisku balisty. - dodał na odchodnym i odszedł.
Radio:
- Jeszcze raz nazwij nasz okręt krypą, a nawet się nie obejrzysz, jak wrzucimy Cię do morza w płóciennym worku. - odparł jeden z marynarzy, a jego ton głosu i wyraz twarzy mówiły Ci, że mówił jak najbardziej serio, a przynajmniej był zdenerwowany Twoimi słowami. Niemniej, cała trójka poprowadziła Cię do jednego z doków, gdzie zauważyłaś sporą galerę, o czarnych żaglach i kadłubie, a na jej pokładzie i nadbrzeżu obok - marynarzy zajętych swoją pracą, jak sprawdzenie olinowania czy ożaglowania lub załadowanie zapasów na pokład.
Zohan:
Mały pokoi, a w nim sześć koi i okrągły bulaj, czyli okno, wychodzące na zewnątrz, i to by było na tyle. Był też duży, zapewne wspólny, kufer, przymocowany do podłogi, aby w razie sztormu czy gwałtownych manewrów nie pozabijał nikogo, ale to koniec, jeśli chodzi o dodatkowe udogodnienia. -
Szeth “Kotal” Aogad
Teraz miał trochę rzeczy do wykonania, ale najpierw udał się do miejsca, gdzie przypadło mu spać. Po drodze zostawił swój prowiant u okrętowego kucharza, nie będzie przecież targał kilkudniowych zapasów na plecach. -
//Tutaj akurat czekam na resztę.//
-
Dreszcz ją obleciał, gdy marynarz wspomniał worek. Taka kara za tak niewinny żart? Bez przesady.
Za to galera wzbudziła w niej podziw. Podobały jej się kolory, jakie dobrano dla kadłuba i żagli. Miała grać na pokładzie, to też rozejrzała się za kładką, by na ten pokład wejść. -
Jeszcze nie wyruszają, a spać mu się nie chcę, więc poszedł na pokład i przysiadł gdzieś, gdzie nie przeszkadzałby marynarzom w ich pracy.
-
//Wieloświat strony mi pomieszał i nie widziałem nowych wiadomości//
- Jasne, że chcę. -
//zacznij obserwować temat.//
-
Vader:
I słusznie. Kwatery najemników były małe, z zaledwie jednym kufrem przytwierdzonym mocno do podłogi, z okrągłym bulajem i sześcioma kojami. Niezależnie, którą wybierzesz, a chyba wszystkie są wolne, i tak ciężko będzie Ci się zmieścić i wygodnie się wyspać.
Radio:
Bez trudu wkroczyliście na pokład po jednej z ramp, a tam marynarze skierowali się pod pokład, zapewne aby znaleźć ustronne miejsce do gry w karty, kości czy co tam oferujesz.
Zohan:
Zająłeś miejsce przy jednej barierce na burcie, która miała chronić załogę na pokładzie przed wypadnięciem za burtę, na przykład podczas sztormu, a także utrudniała ewentualny abordaż. Jak zauważyłeś, nie wszyscy pracowali, trzech marynarzy wracało właśnie z miasta z Goblinką, niewielką nawet jak na standardy swojej rasy.
Hades:
- W każdej chwili będziesz mógł dołączyć do mojej załogi, co liczy się z pewnym rygorem, ale da Ci miejsce na okręcie po tej jednej misji. Poza tym zostaniesz wynagrodzony setkami złotników, dam ich minimum pięćset, o ile przeżyjesz. No i zobaczysz miejsca, ludzi, stworzenia i rzeczy, o których Ci się nawet nie śniło. -
//obserwowałem ten temat. Po kliknięciu w powiadomienie Wieloświat przekierowywał mnie na poprzednią stronę, zamiast na tą, gdzie pojawiła się nowa wiadomość//
- Brzmi jak świetna oferta. Zgadzam się na wyprawę. Gdzie mógłbym odłożyć moje rzeczy?
-
Szeth “Kotal” Aogad
W skrzyni pozostawił większość sprzętu, pozostawił na sobie jedynie pancerz i broń. Sakiewkę natomiast schował pod poduszką na wybranej przez siebie koi, na której uznał, że będzie spał. Wybrał jedną najbliżej podłogi, żeby nie było. Następnie zajął się czyszczeniem swojego sprzętu. Jeżeli nawet siedzenie było niewygodne na koi, to usiadł na podłodze, by to zrobić. -
Trzymała się ich, cały czas obracając kośćmi w dłoni. Jeszcze moment i świeża porcja zarobku wpadnie do jej kiesy, wystarczy tylko ograć kilku marynarzyków, co przy jej umiejętnościach nie będzie trudne.
-
//Halo, halo, Zohan.//
-
//ah, miałem zrobić odpis i mialem nawet przygotowany, ale zapomniałem odpowiedzieć. //
Gobliny mu się nigdy dobrze nie kojarzyły i wiele się o nich naczytał w książkach, więc będzie uważać na swój mieszek oraz na swoje plecy.
-
Zohan:
Nawet się do Ciebie nie zbliżyła. Zresztą, co ten kurdupel mógłby Ci zrobić? Tak czy siak, kimkolwiek była, bo wątpliwe, żeby najemnikiem takim jak Ty, ruszyła z tamtymi marynarzami pod pokład i szybko zniknęła Ci z oczu.
Radio:
Zaprowadzili Cię do obszernego pomieszczenia, gdzie było już kilku marynarzy. Znalazłaś tu głównie krzesła, stoły i wygodniejsze fotele, była nawet biblioteczka z jakimiś książkami. To było pewnie coś na kształt świetlicy, gdzie marynarze oddawali się odpoczynkowi i rozrywce, choćby właśnie hazardowi.
Vader:
Po kilku chwilach Twój oręż i reszta ekwipunku, wystawiony na pył i wiele innych efektów naturalnych, które miały na niego wpływ podczas podróży, lśnił tak, jak zresztą powinien. W końcu nie liczy się wielkość miecza, topora czy buławy, ale to, w jakim stopniu jest zadbana i co można takim orężem zdziałać.
Hades:
- A chcesz dołączyć do załogi czy wciąż pozostajesz zwykłym najemnikiem?
Max:
W końcu trafiłeś do Gilgasz, gdzie, jak w każdym innym mieście, przyszło Ci stanąć twarzą w twarz z miejską strażą przy głównej bramie i ich zestawem pytań:
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta? -
— To co? Zaczynamy? — Zapytała z nutką zaczepki w głosie, podchodząc do jednego z stołów. Pokazała kości w otwartej dłoni.
-
Przypomniał sobie, że nawet nie zapytał kapitana, gdzie płyną, co powinien zrobić nim zawarł z nim umowę. Poszukał go i zapytał:
– Gdzie tak w ogóle płyniemy?