Gospodarstwo na Równinie
-
- Wątpię, żeby byli podporządkowani komukolwiek, kto nie jest z Krwawej Dłoni.
-
- Więc jak to będzie podczas akcji? Nie będzie zagrania między nami, a nimi?
Co prawda sama rzadko kiedy rusza z resztą, ale w obecnej sytuacji wolała podkreślić swoją przynależność. -
- Potraktuję ich tak, jak oni mnie. Jeśli oni będą mili, nie będę wszczynać z nimi awantur. - Odparła na pytanie Liwiusza, kierując swój wzrok ku tej bandzie, by sprawdzić kto zostanie. W końcu te zbiry chyba nie wyglądają tak samo, prawda? Przysłuchiwała się też rozmowie tej służki z Liwiuszem, samej będąc ciekaw jak ta sprawa się dalej potoczy.
-
Max:
- Będziemy współpracować, ale nie będą słuchać moich rozkazów. Ani niczyich innych. Teraz rozumiesz?
Wiewiur:
Trzech z bandytów, w tym ich herszt, odjechało, zostali tylko dwaj. Jeden od razu Ci się nie spodobał, nie tylko dlatego, że wyglądał na dwumetrowego, tępego mięśniaka, ale przez jego twarz, pooraną bliznami, z krzywym, złamanym nosem, żółtymi zębami i oczami, z których definitywnie źle patrzyło. Uzbrojony był w dwa obrzyny, strzelbę i dwuręczną broń białą, która miała dość specyficzną głowicę na długim stylisku: Z jednej strony było to ostrze topora, a z drugiej typowa głowica młota bojowego. Musiał zdobyć tą broń na martwym tubylcu, pewnie Amaksjaninie, bo ludzie takich nie produkują. Drugi przypominał Ci bardziej trapera, człowieka puszcz i pogranicza, dzikich terenów północnego Oskad, krainy wielkich rzek, jezior i lasów, ponieważ ubrany był nawet w charakterystyczną futrzaną kurtkę i czapkę z bobra. Przez plecy miał przewieszony karabin, przy pasku dwa rewolwery i parę toporków, nóż myśliwski w cholewie buta i bandolier ukośnie przerzucony przez pierś, gdzie doliczyłaś się około ośmiu kolejnych noży, mniejszych, pewnie przeznaczonych do rzucania. Po odprowadzeniu koni na miejsce, obaj ruszyli w kierunku Was i domu. -
Kiwnęła mu głową, a po przyjrzeniu się i zorientowaniu, że tu idą, uciekła tylnym wyjściem na dwór. Nie chce mieć z nimi bliższej styczności tak długo, jak się da.
-
Udało się, a oni chyba bardziej zapatrzyli się w Rose i Ciebie mogli nawet nie zauważyć. Ale wiecznie przed nimi uciekać nie możesz, chować się też nie za bardzo.
-
Rose natychmiast przestała wpatrywać się w tego pierwszego bandytę. Tak, ewidentnie jej się nie spodobał i stawiała, że to on będzie mógł sprawiać najwięcej problemów, nie tylko jej, ale całej reszcie ekipy… Ciekawe co zrobi jak dorwie się do ich służącej, zgwałci, zastraszy czy zabije? Zupełnie inne myśli miała wobec drugiego bandyty, który wydał jej się bardziej interesujący. W sumie to patrząc na jego wygląd, jego styl działania może się kłócić z działaniami w grupie, ale po za tym, do niego mogłaby już pałać nieco większą sympatią niż do tej olbrzymiej, bezmózgiej kupy mięsa… Czekała aż się zbliżą i powiedzą cokolwiek, ona na pewno nie ma zamiaru zaczynać tej rozmowy.
-
Jak się okazało, traper również, mimo Twojego odczucia co do niego, nawet się nie przedstawił ani na Ciebie nie spojrzał, ruszył wprost do domu, a jego umięśniony kompan zrobił po chwili to samo, choć na Tobie zawiesił wzrok o wiele dłużej, niż jego poprzednik.
-
Cóż, w sumie Rose bardziej spodziewała się, że bandyci będą chcieli zamienić kilka słówek z Liwiuszem. Blondynka położyła dłoń na kaburze i ruszyła za nimi do domu, chcąc sprawdzić, czy nie narobią tam jakichś poważnych szkód.
-
Jak na razie tylko rozglądali się i chodzili po całym domu, było to dla nich nowe miejsce, w którym mieli spędzić trochę najbliższego czasu, nic dziwnego, że chcieli je lepiej poznać.
-
Rose doskonale wiedziała w jakim celu to robią, bardziej obawiała się jednak, że będą chcieli wprowadzić tu przemeblowanie, w dosyć… Niecodzienny sposób.
-
Nie wyglądali na takich, pewnie wystarczy im tylko pokazać miejsce, gdzie będą spać, i na tym skończy się ich obecność w domu.
-
//Ty, w sumie dobre pytanie, gdzie będą spać? Jannet z Patricią miały pokój?//
- Jak coś, to akurat zwolniły nam się dwa miejsca do spania - powiedziała do zbirów, licząc że może im chodzić o miejsce do spania, po czym dodała. - Tylko nie wiem na jak długo… Zaprowadzić Was, czy wkrótce sami tam traficie? -
Ten post został usunięty!
-
//Coś tam miały i chyba żadna się nie obrazi, że zmienił on właściciela na jakiś czas.//
- Im szybciej, tym lepiej, chcemy chwilę odpocząć po siedzeniu w siodle tyle czasu. - odrzekł traper, odzywając się chyba po raz pierwszy, a przynajmniej bezpośrednio do Ciebie, odkąd tu przyszedł. -
Wzruszyła ramionami i ruszyła do pokoju Patrici i Jannet, nie dbając czy bandyci ruszą za nią czy nie.
-
Ruszyli, niewielu takich jak oni odmówiłoby sobie przyjemności pójścia gdziekolwiek z Tobą, a tym bardziej za Tobą. Na szczęście ograniczyli się tylko do patrzenia, więc po krótkiej chwili trafiliście na miejsce.
- Co się stało z poprzednimi właścicielami? - zagadnął traper, rozglądając się po pomieszczeniu. -
Nie szli za nią, czyli jest dobrze. Wychodzi też, że tak zostanie, więc postanowiła wrócić do szycia obrusu, które zostało jej przerwane, aby się jakoś uspokoić. Gdzie go zostawiła?
-
Zignorowała to, a zresztą próbowała. Dopóki oni nic nie zrobią jej, ona nic nie zrobi im.
- Jedna została porwana, czy tam sama uciekła, więc druga ruszyła jej szukać. Jedna była zdrowo walnięta w łeb, więc nie wiem czy rzeczywiście została porwana, a druga… Wielkością i urodzie dorównywała kilku zdrowym świniom. -
Max:
Zapewne w swoim pokoju.
Wiewiur:
Obaj parsknęli śmiechem.
- Wiesz, że za tę, o której tak ładnie się wyrażasz, wystawili podobno słono opłacony list gończy?