Miasto Gilgasz.
-
– Psia jucha. – liczył na to, że sobie coś golnie i umili czas nim wyruszą. – Czy wyruszenie z portu nie jest specjalną okazją?
-
- To chyba nie robota dla mnie. Pewnie bym zasnął po kilku minutach warty.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Ale możesz poćwiczyć swoją grę, przy okazji obserwować ją. -
- Dobra, wyręczę cię.
Wyciągnąłem lutnię i usiadłem w pierwszym lepszym miejscu na statku, tak aby dobrze widzieć goblinkę. Grałem urywane kawałki, ćwiczyłem.
-
A kotwica? Czy dałaby radę przecisnąć się między łańcuchem, a lukiem na jego wciągnie?
-
Szeth “Kotal” Aogad
Z kolei Kotal ruszył dalej, w końcu tu swoje zrobił. -
Vader:
Jakiś nowy najemnik zawitał na pokład, ale ktoś szybko mu pomógł, wyręczając Cię z roli niańki dla kolejnego straceńca, który się zaciągnął. Poza tym nie działo się nic ciekawego.
Zohan:
- Oczywiście, że jest, zawsze to opijamy. Ale dopiero na pełnym morzu.
Max:
//Szczerze się zaśmiałem, czytając ten post.//
Trafiłeś do dużej kajuty, choć większość miejsca zajmowały tu koje, przeważnie wolne, na niektórych leżały już rzeczy innych najemników. Poza tym było tu niewiele mebli, to pomieszczenie przeznaczono chyba tylko do snu, jeść, odpoczywać czy zabijać czas podczas podróży mogliście gdzieś indziej.
Hades:
Brzdąkałeś sobie. Goblinka wciąż kręciła się po porcie, przyglądając się okrętowi (lub marynarzom i najemnikom na jego pokładzie, ciężko dokładnie określić).
- Znasz jakieś szanty? - zapytał Cię jeden z marynarzy, chyba w podobnym wieku do Twojego. Umilenie zabawy pracującym wilkom morskim może zawsze zapunktować w ich oczach, a lepiej, żeby Cię lubili, niż mieli ochotę wyrzucić za burtę.
Radio:
Prawdopodobnie tak, ale to spore ryzyko, nie widziałaś luku z bliska, więc równie dobrze mógłby się okazać za mały lub utknęłabyś w połowie. Ale to chyba jedyna droga. -
Ten post został usunięty!
-
Więc usunęła się z widoku, jednak wciąż czujnie obserwowała łajbę, czekając na moment w którym żadne z oczu marynarzy nie będą zwrócone w jej stronę. Wtedy szybko przebiegła do brzegu doku i zsunęła się do wody. Podpłynęła do kotwicy znajdującej się po stronie morza/ zasłoniętej przed ewentualnymi gapiami.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Chodził więc sobie po okręcie, zapoznając się dokładniej raz jeszcze z całym miejscem. Oczywiście tam, gdzie chodzić mu było wolno. -
Wciąż obserwując goblinkę odpowiedziałem marynarzowi:
- Ano, znam kilka. Rzadko kiedy je grałem, ale szybko nauczę się ich lepiej.Zacząłem grać
-
Westchnął głęboko i zanosi się na to, że sobie poczeka nim sobie golnie.
– Co można robić przed wyruszeniem, oprócz szykowania się do wyprawy? -
Wybrał sobie jakieś wolne łóżko i zrobił na nim odrąbaną głowę jakiegoś człowieka, z karteczką “zajęte”. Chciał też, aby czar ten utrzymał się jak najdłużej.
-No, a gdzie można coś zjeść? -
//Nudzi mnie to już, przyśpieszam wszystkim do wieczora, żeby odbijać jak najszybciej.//
Radio:
Na ukrywaniu się przed wszechobecnymi marynarzami i tym wielkim najemnikiem spędziłaś wiele godzin, często w bezruchu, z rzadka tylko przemykając od kryjówki do kryjówki. Ale udało się. Gdy złapałaś za kotwicę, ta zaczęła się powoli podnosić, ułatwiając Ci zadanie. Ostatecznie byłaś już niemalże pod pokładem, bo tam wciągano łańcuch, na którym zawieszona była kotwica.
Vader:
Poznałeś dzięki temu cały okręt, chyba najlepiej ze wszystkich najemników, o ile nie ma tu takich, którzy pływali też wcześniej na “Czarnym Jastrzębiu”. Przegoniłeś też kilku pospolitych rzezimieszków, aby z ostatnimi marynarzami wejść na pokład, gdy okręt odpływał.
Hades:
A więc grałeś, a robiłeś to na tyle wprawnie, aby marynarzom tym lepiej się pracowało. Nawet nie obejrzałeś się, a słońce powoli zaczęło znikać na zachodzie, a ostatnie beczki i skrzynie - pod pokładem. Wtedy wszyscy marynarze weszli na pokład galery, odwiązując cumy i wciągając trapy, aby po chwili zająć miejsca przy hurtach i rufie i obserwować, jak okręt powoli wychodzi z portu na pełne morze.
Zohan:
- Pomożesz w targaniu zapasów. - odparł mężczyzna, a był to niemalże ton rozkazu, więc zabrałeś się do roboty. Zawsze jakieś zajęcie. Dzięki temu czas do wieczoru minął o wiele szybciej, niż na bezczynnym czekaniu i dopiero po chwili zdałeś sobie sprawę, że galera ruszyła z miejsca.
Max:
Jeśli będziesz na nim skupiony, cały czas pamiętając o tej iluzji, to powinno utrzymywać się przez godziny.
- Na stołówce. - odparł tamten. - Zresztą, pora już na kolację, chyba wypłynęliśmy z portu.
//Nie miałem bladego pojęcia, jak w sensowny sposób wyciąć Ci kilka godzin z życiorysu, tak jak zrobiłem to innym. Wybacz.// -
- O, tak szybko? Byłem pewien, że niedawno słońce świeciło… A gdzie ta stołówka?
Pamięta o iluzji. -
Szeth “Kotal” Aogad
Jak na razie był spokój, to dobrze. Pilnował porządku wśród najemników na okręcie wiedząc, że załogi pouczać nie będzie musiał. -
Coś tam przeklął pod nosem, ale jeżeli trzeba, to się wziął za dźwiganie zapasów.
-
Gdy ruch kotwicy zatrzymał się, Tissaen odczekała moment. Nie miała zamiaru tak głupio wpaść. Dopiero po chwili, gdy na pewno nikogo nie słyszała po drugiej stronie desek, odważyła się zajrzeć przez luk. Jeżeli w pobliżu było czysto (w wiadomym tego słowa znaczeniu), podciągnęła się i wspięła do wnętrza.
-
//Zmiana tematu. Wszystkim zacznę na galerze.//
-
@Kubeł1001 napisał w Miasto Gilgasz.:
Kuba1001
Mozimo:
Skrytobójstwo ma to do siebie, że jest z natury skryte, a Ty musiałeś dokonać morderstwa jawnie, najlepiej przy gapiach, aby nikt nie miał wątpliwości co do tego, że to nie Ponury Opój zabił. Jeśli zaś chodzi o nocleg, możesz zawitać do dowolnej karczmy, pomijając tą, w której byłeś wcześniej, tam nie dość, że warunki byłyby pewnie okropne, to jeszcze ktoś mógłby poderżnąć Ci gardło we śnie.
Hades:
Miałeś do dyspozycji okno wychodzące na miejski rynek, zwyczajne łóżko z kompletem pościeli, kufer i niewielką szafkę nocną. Nie mogłeś liczyć na więcej, skoro zapłaciłeś dziesięć sztuk złota.
Ray:
‐ Świeże mięso? ‐ zapytał, nie odpowiadając w żaden sposób na Twój gest i przywitanie. Głos miał zimny jak lód, bezduszny i wyprany ze wszelkich emocji.
Radio:
‐ No normalnie dziesięć złota, ale takiemu konusowi mógłbym nawet za pięć dać kluczyki, i tak nie zajmiesz całego, co nie? ‐ zapytał i znowu się zaśmiał, w ten sposób odbijając piłeczkę, gdy nazwałaś jego karczmę “szopą”.
Vader:
‐ Nie potrzebuję tępych mięśniaków, takich mam nawet za wielu. Wykażesz się czymś czy mam kazać Ci się wynosić?
Zohan:
Okolice południa, plus minus godzina. Słowem, masz przed sobą prawie cały dzień.
Jurek:
Okien było kilka, a Twoje gabaryty umożliwiały ucieczkę przez nie, mimo że były dość ciasne, nawet jak na standardy dla takich konstrukcji.Bez słowa zgarnął monety i wzruszył ramionami.
‐ Podobno szykuje się jakaś większa robota dla całej zgrai takich psów wojny jak Ty. ‐ odparł, a jego wymijająca odpowiedź dała Ci do zrozumienia, że bez kolejnych złotników lub odrobiny perswazji nie zdołasz wyciągnąć z niego więcej.Wyjżał przez nie spróbował ocenić, czy za pomocną liny i kleju uda mu się dostać na wyższe piętro omijając strażników
-Widziałeś kiedyś, co potrafi zrobić głodny krokodyl? Ja w tym momencie jestem bardzo głodna, a ty starasz się mnie oddzielić od źródła dochodów, a więc i pożywienia. Znamy się już chwilkę, zastanów się, czy naprawdę tego chcesz- wysyczała mu w twarz, łapiąc za klapy