Dzikie Pogranicze
-
Nie znali odpowiedzi na to pytanie lub nie chcieli jej udzielić. Cała trójka rzuciła się na Was w tym samym czasie, ale pierwszy upadł po kilku krokach, gdy jeden z noży Leifa wbił się w jego gardło, a kolejny w okolice serca. Broń, którą cisnął w Krasnoluda, nie dosięgnęła celu, brodacz jakimś cudem, mając niesamowity refleks lub, prędzej, szczęście, odbił ostrze swoim toporem i gnał dalej na Twojego kompana, na Ciebie zaś rzucił się ten z włócznią, wymierzając od razu szybki pchnięcie.
-
Odskoczył w bok, aby uniknąć pchnięcia, i w tym samym czasie zamachnął się w ramię atakującego.
-
//W gwoli ścisłości i dla przypomnienia: Jakiej broni używasz?//
-
//toooporek//
-
Nie odciąłeś mu co prawda kończyny, ale ostrze broni wbiło się głęboko. Za głęboko, bo nie mogłeś jej wyjąć, a Twój oponent szykował się jeszcze do jednego ataku, napędzanego wściekłością zrodzoną z bólu, pchając włócznią jedną ręką w Twój brzuch.
-
Spróbował wolną dłonią złapać za trzon włóczni i ją odepchnąć, aby go nie trafił w brzuch.
-
Przez ranę mężczyzna opadał z sił coraz bardziej, więc udało Ci się to zrobić, a on upadł na kolana, ledwo przytomny przez ból promieniujący z głębokiej rany w ramieniu.
-
Złapał oburącz rękojeść swojej broni i kopnął go w klatkę piersiową, aby wyciągnąć topór. Gdy to zrobił, to ruszył na krasnoluda.
-
Udało Ci się. Leif przyjął Twoją pomoc z otwartymi ramionami, sam nie mógł zbliżyć się do Krasnoluda, bo ten wymachiwał swoim toporem, nie było po nim widać żadnego zmęczenia. Gdy dostrzegł, że się do niego zbliżasz, odsunął się tak, aby mieć Was obu przed sobą, dobrze wiedział, że gdyby któryś z Was zaszedł go od tyłu, to byłby koniec walki.
-
– Dalej chce ci się walczyć? – zapytał krasnoluda i spróbował go jakoś okrążyć.
-
- Żywego mnie nie weźmiecie. - mruknął i widząc Twoje próby, zaatakował szerokim cięciem, którym chciał odrąbać Ci nogę nieco poniżej kolana.
-
Wykonał odskok w tył, aby uniknąć odcięcia nogi.
– A kto powiedział, że chcemy coś z tobą zrobić? Uciekaliśmy, a wy zaatakowaliście. – rzekł po tym, jeżeli udało mu się uniknąć cięcia. -
- Tamtych dwóch zabiliście, czemu mnie mielibyście oszczędzić? - odbił piłeczkę brodacz i tym razem rzucił się na Leifa, a jego potężny zamach o mało nie przeciął Twojego kompana na pół.
-
– Samoobrona. – odpowiedział krótko i zamachnął się lekko, aby za bardzo nie uszkodzić krasnoluda przy ewentualnym trafieniu. – W trójkę mamy większą szansę przeżyć w tej trawie.
-
Z łatwością sparował Twój cios, ale nie zaatakował po raz kolejny, chociaż broń miał wciąż uniesioną, gotową tak do ataku, jak i obrony.
- No, teraz gadasz z jajem, człowieczku. Masz jakąś ofertę? -
– Ofertę? Ja chcę się dostać do jakieś wioski lub miasta, a potem do innego miasta i tak dalej. Jeżeli nas zabijesz, to nie przeżyjesz tutaj, bo coś cię prędzej zeżre.
-
- Zdziwiłbyś się jeszcze… Jaką mam gwarancję, że jak rozstaniemy się w jakiejś cywilizacji, to nie pójdzie za mną? Albo nie odwalicie innej chujni?
-
– Po co mielibyśmy za tobą iść? Będziemy tutaj dalej walczyć, aż w końcu tutaj coś przyjdzie i będzie nowy problem czy zaprzestaniemy tego i ruszymy?
-
- Ruszymy. A jak jesteście tacy przyzwoici, to tamtego też zabierzecie czy pozwolicie mu tu zdechnąć? - zapytał, wskazując na człowieka, którego niedawno solidnie zdzieliłeś swoim toporem. Nie wyglądał na żywego, ale nie Tobie to oceniać, równie dobrze mógł stracić przytomność i jeszcze dałoby się mu pomóc, gdyby opatrzył go jakiś medyk z miasta albo innej strażnicy.
-
– Najwyżej rzucimy go na pożarcie. Leif, bierz go na plecy i idziesz po środku, a ja zaraz za tobą.