Dallas
-
Psia krew, co ma on teraz zrobić? Nie został poinstruowany co robić, gdy ktoś przyjdzie. Potraktowałby ich tak samo, tak jak on został, ale on nie miał ze sobą kilkuletniego dzieciaka ze sobą. Rozejrzał się dookoła czy nie ma gdzieś w pobliżu kogoś z rancza i wtedy zagwizdał lub zawołał.
-
Nie było, więc ich los spoczywał w Twoich rękach: Mogłeś kazać im się wynosić, wpuścić ich na własną odpowiedzialność lub wytłumaczyć sprawę komuś, kto stoi tu wyżej w hierarchii.
-
//Czemu stawiasz mnie przed tak trudnym wyborem? Jest to chyba najtrudniejszy z jakim miałem dotychczas do czynienia w PBFach.//
//Jest jakaś furtka, brama lub coś, co umożliwiałoby przejście na drugą stronę czy jest tylko ta jedna główna brama?//– Kim jesteście i czego chcecie? – zapytał głośno.
-
//Bo lubię tworzyć rozbudowane fabuły, z wieloma odgałęzieniami fabularnymi, które pozwalają jeden wątek skończyć na kilka sposobów, tak jak w tym przypadku.//
- Zlituj się nad nami, błagam! - odparł w odpowiedzi mężczyzna, podchodząc o krok bliżej. - Za nami długa droga, woda i jedzenie skończyły się dwa dni temu, a nasze najmłodsze dziecko jest chore. W okolicy pełno bandytów i potworów, nie zostawiaj nas tu na pewną śmierć! -
//Nie powiedziałeś czy jest jakaś brama czy coś.//
– To nie ode mnie zależy czy zostaniecie tutaj przyjęci, czy nie. – powiedział to z żalem w głosie, aby się im wydawało, że im współczuję.
-
//Tylko ta główna.//
Ci jednak wciąż błagali, co zaczęło zwracać na Was uwagę innych ludzi z rancha. -
- Zrozumiałem, sir. Co miałbym zrobić w sytuacji, gdyby karabin się zaciął?
-
– Plecaki, broń oraz wszystkie inne rzeczy na ziemię. – rozkazał. – Kierujcie się do bramy.
-
Antek:
- Otworzyć zamek, wyjąć zaciętą łuskę i kontynuować. A jeśli nie, to modlić się o to, żeby tamci kiepsko strzelali.
Zohan:
Na przemian dziękując i wciąż błagając o łaskę, ludzie odeszli w żądanym przez Ciebie kierunku, rzecz jasna pozostawiając bagaże, tak jak im poleciłeś. -
- Dobra, dzięki za informacje. - odparł i wyciągnął z plecaka butelkę wody, aby się napić.
-
- Coś jeszcze zanim wyruszymy? - zagadnął, a Ty przeczuwałeś, że bardziej chodzi mu o to, żebyś trochę pożył i strzelał ze swojej wielkiej spluwy, a nie żeby się o Ciebie troszczył.
-
- Wszystko powinno być już załatwione. Mogę wyruszyć.
-
Ruszył do bramy, a gdy tam dotarł - nie wpuścił ich od razu. Najpierw pytania.
– Skąd jesteście, jak długo wędrujecie i czemu miałbym was wpuścić? No poza tym, że macie dzieciaka i nie macie wody oraz jedzenia. -
Antek:
Jeszcze kilka godzin załoga wykonywała jakieś drobne naprawy, tankowała bak, ładowała amunicję, zapasy prowiantu i wody, a gdy wszystko było gotowe, każdy zajął swoje miejsce w czołgu i kierowca popędził stalową bestię. Choć miałeś świadomość, że teraz niebezpieczeństwo będzie czaić się na każdym kroku, nie byłeś w stanie wyobrazić sobie kolejnych walk w mieście, czułeś się dziwnie wolny i szczęśliwy teraz, na kadłubie czołgu, uzbrojony w działko kaliber dwadzieścia milimetrów, gdy pustynię wokół ryły gąsienice sunącej w swoim tempie maszyny.
//Zmieniamy temat na Pustynię Śmierci. Zacznę.//
Zohan:
- Jesteśmy z Dallas, wędrujemy chyba od kilku miesięcy, straciliśmy rachubę. Kiedyś było nas więcej, ale na naszą grupę napadli Bandyci, nam cudem udało się uciec. - wyjaśnił Ci mężczyzna, przywódca grupy i głowa rodzina. - Jeśli nas nie wpuścisz, to umrzemy, miej litość! -
– Na czym się znacie i co potraficie robić? Skąd mam wiedzieć czy nie jesteście jakąś podpuchą i nie chcecie nas wybić po cichu?
-
- Możecie nas przeszukać, nie mamy broni, a nawet gdyby, to nie potrafimy się żadną posługiwać. Ja jestem cieślą i stolarzem, a taki ktoś na pewno się Wam przyda, reszta może pomagać w gospodarstwie czy domu, nie potrafią wiele, ale szybko się nauczą, jeśli będzie trzeba.
-
– Co dolega dzieciakowi? – spojrzał się na dziecko, a potem na faceta.
-
- Nie wiem, naprawdę. Jest osłabiony, ma gorączkę i poci się, niedawno też wymiotował i miał biegunkę. Nic dobrego z tego nie wyniknie, już teraz jest bardzo słaby.
-
– Został zadrapany albo ugryziony?
-
Ten post został usunięty!