Galera "Czarny Jastrząb"
-
//Odpisuję, gdy wszyscy odpiszą, tak dla jasności.//
-
Tak coś czuł, że tej Goblince nie można ufać. Tak coś czuł… Ale to nie jego sprawa, póki siedzi zamknięta i nie ma z nią do czynienia. Wyszedł na pokład i właściwie to czekał na jakieś rozkazy albo coś w ten deseń.
-
Trochę żałował, że nie mógł się spotkać z goblinką. Zabawa z piratami jednak może być niezłą zabawą! Stanął koło kolegi (Zohan).
- Wiadomo coś więcej o tym statku? -
– Jest z drewna, ma żagle i płynie sobie. – zażartował sobie. – Ja nic nie wiem. Może są to piraci, może jacyś kupcy, może jacyś najemnicy.
-
- Wszystko przyniesie zysk, więc mi pasuje. No, metody mogą być inne, ale to szczegół.
-
– Nie da się mówić o zysku, kiedy jest się martwym.
-
Vader, Zohan, Max:
Im bliżej okręt się zbliżał, tym większy ruch panował na pokładzie, marynarze otrzymywali wydawaną ze zbrojowni przez kwatermistrza broń, szykując do walki dwuręczne kusze, łuki, oszczepy, piki, jednoręczne miecze i toporki, tarcze, sztylety i tym podobne wyposażenie. Mogło to być tylko przygotowanie lub prężenie muskułów, aby odstraszyć napastnika, ale jeśli tak, to zdało się na niewiele, bo po chwili okręt zwiększył jeszcze prędkość, wystawiając po dwa rzędy wioseł z każdej burty i zaczął gnać ku Wam. Dopiero wtedy dostrzegliście detale w budowie jednostki, jak choćby murowana wieża na rufie pełna łuczników, kuszników i oszczepników, dwie platformy dla niewielkich katapult i rząd skorpionów na każdej z burt. To właśnie z katapult spadły pierwsze pociski, jeszcze niecelne, choć niewiele brakowało. Okręt tymczasem wciąż przyspieszał, a Wy nie mieliście wątpliwości, że kimkolwiek są, to nie mają pokojowych zamiarów. Po jakimś czasie zbliżyli się na tyle, że widzieliście nawet poszczególnych członków załogi, głównie ludzi, ale też i Mroczne Elfy, Orków oraz Gobliny.
Radio:
Monotonię Twojego więzienia i gry pilnujących Cię marynarzy przerwało uderzenie czegoś w taflę wody niedaleko okrętu, a później kolejne. Cokolwiek to było, wzbudziło niepokój marynarzy, którzy od razu sięgnęli po miecze, zostawiając karty.
- Zostań z nią, ja to sprawdzę. - polecił jeden z nich drugiemu i ruszył na górny pokład. -
Szeth “Kotal” Aogad
- Chronić i służyć, do cholery… - rzucił Aogad, po czym zaczął wytwarzać kule ognia, które natychmiast wystrzeliwał w kierunku wrogiego okrętu. Celował głównie w górny pokład, jednakże nie omieszkał spróbować swoich umiejętności i trafić w łuczników. Mógł jeszcze na chwilę obecną użyć swojej magii, jednakże zorientował się, że samą walkę będzie musiał odbyć na broń białą. Ryzyko pożaru byłoby zbyt duże. -
Oooo, jednak wróg. Jak fajnie!
Czym prędzej podszedł do kapitana, wpierw go znajdując, a przynajmniej próbując. Licząc że nie robił nic ważnego, zagadał:
- Spróbować ich przepędzić? -
Położył delikatnie dłoń na rękojeści miecza i zaczął głaskać palcem rubin w głowicy. Musi się przygotować na walkę, ale również uważać na to, aby żadna strzała czy bełt go nie trafiły.
-
//To nie tak, że specjalnie daję odpisy do Elarid rzadziej, tylko cierpię na chroniczny niedobór czasu i muszę podejmować decyzje gdzie odpisać, a gdzie nie. //
“Potwory morskie? Piraci? Ten cały Ponury Napój?” pomyślała goblinka, słysząc całe zamieszanie.
Korzystając z tego, spróbowała za pomocą magii poluźnić więzy na swoich nadgarstkach. -
Max:
- Teraz to nie ma już sensu, ale dasz radę swoimi zdolnościami wspomóc innych w walce? - zapytał kapitan, sam również chwytając za broń. - Albo utrudnić ją tamtym?
Vader:
Pospolici piraci, korsarze, najemnicy czy kimkolwiek oni byli nie spodziewali się, że “Jastrząb” będzie miał na pokładzie Maga, do tego Maga Ognia, więc udało się zniszczyć jedną z katapult, jednak sam okręt przyspieszył jeszcze bardziej, również mają świadomość co do tego, że im bliżej, tym trudniej będzie Ci powtórzyć taki atak.
Zohan, Vader, Max:
Po chwili drugi okręt zbliżył się na tyle, aby zaczęła się bitwa. Załogi obu jednostek zaczęły ostrzeliwać się strzałami, bełtami i oszczepami, a także pociskami ze skorpionów, a tamci przygotowali się do abordażu. Jeszcze nie zrównaliście się na tyle, aby mogli uderzyć wszystkimi wojownikami, ale pierwsi już zaczęli atak, korzystając ze zwykłych lin lub takich wyposażonych w haki. Kilku śmiałków zginęło, nim dostali się na pokład galery, trafieni z broni dystansowej lub w porę przebici długimi pikami, ale kilku się poszczęściło i zaczęli walkę. Było ich łącznie pięciu, trzech ludzi, Drow i Ork, z czego ci ostatni dwaj stanowili największe zagrożenie.
Radio:
Udało się, ale to za mało, żeby się rozwiązać, a lepiej jeszcze nie próbować, bo do celi wrócił tamten strażnik.
- Nic poważnego. Abordaż, ale nie pierwszy, ani nie ostatni. Nasi poradzą sobie z nimi bez problemu, kimkolwiek są. -
“Czyli piraci, jakaś inna łódź!” Ucieszyła się w duchu Tissaen. Może będzie w stanie, gdy cały okręt będzie w rozgardiaszu walki, ukraść jedną z szalup i odpłynąć z dala od tej bandy szajbusów. Teraz jednak musiała czekać i mieć nadzieję, że wrogom natręta od Ponurego Napoju poszczęści się walka.
-
//Przypominam tylko, że z odpisem tutaj czekam na wszystkich.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Biorę orka na siebie!
Mocniej chwycił swój młot, a następnie ruszył się zmierzyć ze swoim przeciwnikiem. Kiedy znalazł się odpowiednio blisko zaatakował z boku młotem, oczekując sparowania ciosu, by tuż po tym zadać kolejny, silniejszy cios już z przodu. -
Wyjął miecz z pochwy i ruszył do ataku na jakiegoś człowieka. Nie zamierza bić się z Drowem, a tym bardziej z Orkiem, który został zaklepany. Nie chciał walczyć uczciwie, woli zaatakować od tyłu, aby ten nie miał okazji się bronić, a jeżeli tak się nie da - zaatakował normalnie.
-
- Noooo… Może… Nie wiem, się zobaczy.
-
Max:
- Działaj, walka się zaczęła, a ja płacę Ci za ochronę załogi tego okrętu i jego samego.
Zohan:
I dało się, zajęty walką z marynarzem nawet nie usłyszał, jak zachodzi go od tyłu, a gdy przyszło co do czego, zginął, a Ty tylko domyślałeś się, jak głupią i zaskoczoną minę miał, gdy umierał. Zostali jeszcze dwaj ludzie, Ork wciąż walczył, a Drow… Mroczny Elf gdzieś zniknął, cholera wie gdzie dokładnie, ale jego rasa jest w tym przecież dobra.
Vader:
Oba ciosy zdołał sparować, choć przyszło mu to z niemałym trudem. Zapewne zdziwił się, że kiedyś trafił na kogoś, kto jest niemalże tak silny, jak on, ale przyjął walkę z typowym dla swojej rasy entuzjazmem, w końcu znalazł sobie przeciwnika, który był wyzwaniem, dlatego od razu po sparowaniu Twoich ciosów wyprowadził własny, siekąc toporem znad głowy.
Radio:
Nic się nie działo, najwidoczniej walka tym na dole szła w miarę dobrze. Jednak po chwili usłyszałaś szczęk oręża na nieopodal wejścia pod pokład, gdzie mieściła się Twoja cela. Jeden z marynarzy ruszył to sprawdzić, ale niemalże od razu się cofnął, ręką próbując zatamować krwawienie z rany w gardle, z której wystawiał nóż. Po chwili do pomieszczenia wszedł uzbrojony w dwa jatagany Mroczny Elf, odziany w prosty ubiór składający się z wysokich butów, spodni, pasa ze srebrną klamrą, pochew na broń, koszuli, skórzni i jakiegoś płaszcza z naszytymi łuskami. Pilnujący Cię marynarz od razu rzucił się do ataku ze swoim jednoręcznym mieczem i wyciągniętym zza paska sztyletem, chcąc pomścić śmierć kompana. -
Szeth “Kotal” Aogad
Chwycił swój młot oburącz, a następnie uniósł go nad siebie, by sparować cios orka, po czym doskoczył do niego, starając się uderzyć go barkiem, po czym, jeżeli to się udało, uderzył go lewym sierpowym w twarz. -
Kiwnęła głową, by magią trącić rękę marynarza, w której trzymał sztylet, by w najlepszym razie wytrącić go z niej. “W podziękowaniu za zostawienie związaną!”