Begin
-
Przegryzłem wargę, by otrzeźwić umysł. Podniosłem się całą swoją pozostałą siłą do kucek, rozglądając się na boki. Przypomnij sobie, co pamiętasz. Pojazd, opancerzony pojazd, jeden z wielu należących do Oddziałów Ochotniczych Korei Południowej w Iraku. Pakowałem się do niego, miałem wracać na pogrzeb przyjaciela. Nagle hałas, schował się za wozem. Dowódca dostał kulkę w szyję, a potem poczułem odrzut, przywaliłem głową w pojazd i… Dotknąłem swojego czoła, szukając dziury po kuli. Czy ja… Umarłem?
-
Ciężko to określić, niby czuł się jakby nie żył, a jednak chyba żył. Czuł ślad pod kuli pod palcami. Gdzieś zawarczał pies, słyszał nieco przytłumione rozmowy ludzi. Kręciło mu się lekko w głowie.
-
Gula 2.0
LJ obudził się nagle i szybko z dość sporą konsternacją zauważył, że nie tylko nie znajduje się już w galerii, ale że leży w kupie siana skubanej przez osła. Którego pysk znalazł się wyjątkowo blisko głowy chłopaka. Co to mogło być za miejsce? -
Początkowo po otworzeniu oczu, będąc w stanie półprzytomności, chciała po prostu wrócić do snu, nie do końca zdając sobie sprawę z swojej sytuacji. Po chwili dotarło jednak do niej, że chodnik nie jest raczej najlepszym miejscem do spania, więc podniosła się powoli do pozycji siedzącej i rozejrzała się po okolicy przecierając oczy.
-
Wyglądało na to, że była w jakimś porcie. I to takim kompletnie starym. Wokół widziała konie i ludzi zajętych swoimi sprawami. Nie kojarzyła tego miejsca. Było dość ciepło i gwarno.
-
Huh, to dosyć dziwne. Natasha była na jakieś 90% pewna, że w jej wsi nie było portu. Ani dostępu do morza. Ani budynków innych niż kilka niemal identycznych szarych bloków. Po chwili rozglądania się wstała, otrzepała ubrania z ziemi i zabrała się za przeszukiwanie swoich kieszeni. Kto wie, może znajdzie tam jakieś wskazówki na temat swojej lokacji, jak w wielu filmach, w których główny bohater traci tymczasowo pamięć i musi rozgryźć, co się stało. Natasha liczyła jednak nieco bardziej na odnalezienie paczki fajek i zapalniczki. Zrozumienie, gdzie się znajduje, jest dość ważne, ale trzeba mieć jakieś priorytety.
-
Znalazła zapalniczkę, papierosy z dość dużym napisem “jeśli nie masz serca to papierosy ci nue szkodzą” oraz, co bardzo dziwne, kartę do gry z własną podobizną.
-
Otrząsnął się i odsunął łeb zwierzęcia od siebie. Wstał i pokręcił głową, skonfundowany. Otrzepał się z siana i rozejrzał się po miejscu, w którym nagle się znalazł.
-
Priorytety. Zapaliła jednego papierosa, włożyła go do ust, policzyła, ile z nich zostało w paczce i schowała resztę fajek wraz z zapalniczką do kieszeni. Teraz może zająć się kartą. Natasha obróciła ją kilkukrotnie w dłoni doszukując się jakichkolwiek detali, które mogłyby jej pomóc oraz podziwiając, jak zajebiście wygląda na karcie do gry. Gdy już skończyła, wpadła na pomysł, że dość dużą pomocą byłoby także rozgryzienie, gdzie właściwie się znajduje, więc zaczęła w tym celu szukać wzrokiem jakichś znaków z nazwami ulic lub znajdujących się w pobliżu przechodniów, których mogłaby o to zapytać.
-
Gula
Znajdował się na jakimś totalnym zadupiu, którego nie znał. Zabudowa wyglądała mu trochę na niemiecką, ale nie był jakoś szczególnie przekonany. Widział w pobliżu morski brzeg, lecz nawet barwa wody odbiegała od tej, jaką zazwyczaj widywał. Ludzie wokół jakoś nie byli zainteresowani jego obecnością.Kwiatuszek
Co dziwne, ulice nie miały nazw. Przechodniów za to kręciło się sporo. Nic tylko zapytać, skoro żaden z nich sam nie pchał się do rozmowy. -
Nie mogłem sobie pozwolić na słabość w nieznanym miejscu. Wstałem chwiejnie na równe nogi i ruszyłem w kierunku przeciwnym do wycia psa, szukając ręką ściany czy innego oparcia. Gdy je już znalazłem, rozejrzałem się wokół, chcąc dowiedzieć się, gdzie jestem. To nie wygląda na szpital.
-
Szedł ulicą rozglądając się, całkowicie zdezorientowany. Jak i czemu się tu znalazł? I gdzie jest tu? Odetchnął próbując się uspokoić. “Jeśli znajdziesz się w jakimś nieznanym miejscu, rozejrzyj się za jakimś barem,” mówił ojciec. Tak właśnie zrobił
-
Wypuściła z ust nieco dymu papierosowego, złapała fajkę w rękę i podeszła do pierwszej lepszej przechodzącej niedaleko osoby.
-Hej, mógłbyś mi powiedzieć, w jakim mieście teraz jesteśmy? - spytała po rosyjsku. Miała nadzieję, że osoba ta zna rosyjski. Natasha niby znała angielski, ale kłopot polegał na tym, że jeśli jest tak daleko od domu, że ludzie nie znają rosyjskiego, to może mieć niemały problem z powrotem do Vsevny. Jak w ogóle znalazłaby się w tak odległym miejscu po zwykłym spacerze w parku? -
bulba
Nie, miejsce absolutnie nie przypomniało szpitala. Wyglądało raczej na prowincjonalne miasteczko. Słowem, zadupie. Ciekawa sprawa.gula
Po dłuższej chwili spaceru znalazł jakiś bar. Miał wyblakłą nazwę, ale za to był otwarty. Ze środka dochodziła muzyka. Brzmiało na Pink Floyd.Kwiatuszek
Mężczyzna, który się przy niej zatrzymał, zamyślił się na moment i w końcu zaczął mówić. Miał dziwny akcent, ale nie mówił jakoś specjalnie źle.
— Jesteś w Beginie, dziewczyno. Wnioskuję, że pierwszy raz, tak? -
Otworzył drzwi i wszedł do środka wolnym krokiem
-
Begin? Nigdy nie słyszała o takim miejscu, ale nie była specjalnie zdziwiona. Ominęły ją przecież dosłowne lata lekcji geografii. Możliwe, że to całkiem niedaleko Vsevny, prawda? Poza tym, facet ją zrozumiał, co oznacza, że na pewno są w Rosji. Sytuacja od razu stała się odrobinkę lepsza.
-Aż tak bardzo wyglądam jak turystka? - spytała z lekkim uśmiechem - Ale ta, to mój pierwszy raz. Nie mam pojęcia, skąd się tutaj wzięłam, ani jak wrócić do domu. Macie tutaj jakiś przystanek autobusowy? Budkę telefoniczną? - spytała i zaciągnęła się ponownie swym papierosem. -
gulasz
Widział trochę ludzi rozmawiających głośno przy jednym stole. Przy kontuarze stał barman i robił drinka jakiejś wyjątkowo drobnej dziewczynie o białych włosach.Kwiatuszku
— Nie, przykro mi. Nic takiego nie ma.
Mężczyzna przykucnął, by poprawić węzeł na bucie.
— Nie wydaje mi się, by powrót był tak prosty. -
Vapen
Eva obudziła się na chodniku. Pustym. Leżała sama, może tylko z kotem wygrzewającym się w pobliżu na słońcu. Uderzył ją zapach morza. Gdzie się podziała? Czy to życie po życiu? -
Usiadł na jednym z wolnych miejsc przy barze, najlepiej gdzieś z boku.
- Dobry. - powiedział i odchrząknął cicho - Burbon na lodzie, jeśli mógłby pan być tak miły.
Wtedy go coś ruszyło. Czy miał przy sobie swój portfel? Przeszukał swoje kieszenie, w poszukiwaniu go -
Kobieta podniosła się do pozycji siedzącej, z pewnym niedowierzaniem na twarzy.
-Co do…*- Mruknęła do siebie, wpatrując się w swoje ręce. Czuła pulsującą krew w skroniach, zapewne od napływającej adrenaliny, ale to było niemożliwe. Zabiła się przecież. Pamiętała to doskonale.
Chyba.
W końcu wstała i otrzepała spodnie. Nie była wierząca, ale może to było niebo? A może niepoznana nikomu kraina, do której udają się dusze tuż po śmierci? Spojrzała na kota, uśmiechając się gorzko pod nosem.
-Ty też tu utknąłeś, huh?- Westchnęła cicho i ruszyła przed siebie, chcąc wyjść z uliczki.