Begin
-
Znalazła zapalniczkę, papierosy z dość dużym napisem “jeśli nie masz serca to papierosy ci nue szkodzą” oraz, co bardzo dziwne, kartę do gry z własną podobizną.
-
Otrząsnął się i odsunął łeb zwierzęcia od siebie. Wstał i pokręcił głową, skonfundowany. Otrzepał się z siana i rozejrzał się po miejscu, w którym nagle się znalazł.
-
Priorytety. Zapaliła jednego papierosa, włożyła go do ust, policzyła, ile z nich zostało w paczce i schowała resztę fajek wraz z zapalniczką do kieszeni. Teraz może zająć się kartą. Natasha obróciła ją kilkukrotnie w dłoni doszukując się jakichkolwiek detali, które mogłyby jej pomóc oraz podziwiając, jak zajebiście wygląda na karcie do gry. Gdy już skończyła, wpadła na pomysł, że dość dużą pomocą byłoby także rozgryzienie, gdzie właściwie się znajduje, więc zaczęła w tym celu szukać wzrokiem jakichś znaków z nazwami ulic lub znajdujących się w pobliżu przechodniów, których mogłaby o to zapytać.
-
Gula
Znajdował się na jakimś totalnym zadupiu, którego nie znał. Zabudowa wyglądała mu trochę na niemiecką, ale nie był jakoś szczególnie przekonany. Widział w pobliżu morski brzeg, lecz nawet barwa wody odbiegała od tej, jaką zazwyczaj widywał. Ludzie wokół jakoś nie byli zainteresowani jego obecnością.Kwiatuszek
Co dziwne, ulice nie miały nazw. Przechodniów za to kręciło się sporo. Nic tylko zapytać, skoro żaden z nich sam nie pchał się do rozmowy. -
Nie mogłem sobie pozwolić na słabość w nieznanym miejscu. Wstałem chwiejnie na równe nogi i ruszyłem w kierunku przeciwnym do wycia psa, szukając ręką ściany czy innego oparcia. Gdy je już znalazłem, rozejrzałem się wokół, chcąc dowiedzieć się, gdzie jestem. To nie wygląda na szpital.
-
Szedł ulicą rozglądając się, całkowicie zdezorientowany. Jak i czemu się tu znalazł? I gdzie jest tu? Odetchnął próbując się uspokoić. “Jeśli znajdziesz się w jakimś nieznanym miejscu, rozejrzyj się za jakimś barem,” mówił ojciec. Tak właśnie zrobił
-
Wypuściła z ust nieco dymu papierosowego, złapała fajkę w rękę i podeszła do pierwszej lepszej przechodzącej niedaleko osoby.
-Hej, mógłbyś mi powiedzieć, w jakim mieście teraz jesteśmy? - spytała po rosyjsku. Miała nadzieję, że osoba ta zna rosyjski. Natasha niby znała angielski, ale kłopot polegał na tym, że jeśli jest tak daleko od domu, że ludzie nie znają rosyjskiego, to może mieć niemały problem z powrotem do Vsevny. Jak w ogóle znalazłaby się w tak odległym miejscu po zwykłym spacerze w parku? -
bulba
Nie, miejsce absolutnie nie przypomniało szpitala. Wyglądało raczej na prowincjonalne miasteczko. Słowem, zadupie. Ciekawa sprawa.gula
Po dłuższej chwili spaceru znalazł jakiś bar. Miał wyblakłą nazwę, ale za to był otwarty. Ze środka dochodziła muzyka. Brzmiało na Pink Floyd.Kwiatuszek
Mężczyzna, który się przy niej zatrzymał, zamyślił się na moment i w końcu zaczął mówić. Miał dziwny akcent, ale nie mówił jakoś specjalnie źle.
— Jesteś w Beginie, dziewczyno. Wnioskuję, że pierwszy raz, tak? -
Otworzył drzwi i wszedł do środka wolnym krokiem
-
Begin? Nigdy nie słyszała o takim miejscu, ale nie była specjalnie zdziwiona. Ominęły ją przecież dosłowne lata lekcji geografii. Możliwe, że to całkiem niedaleko Vsevny, prawda? Poza tym, facet ją zrozumiał, co oznacza, że na pewno są w Rosji. Sytuacja od razu stała się odrobinkę lepsza.
-Aż tak bardzo wyglądam jak turystka? - spytała z lekkim uśmiechem - Ale ta, to mój pierwszy raz. Nie mam pojęcia, skąd się tutaj wzięłam, ani jak wrócić do domu. Macie tutaj jakiś przystanek autobusowy? Budkę telefoniczną? - spytała i zaciągnęła się ponownie swym papierosem. -
gulasz
Widział trochę ludzi rozmawiających głośno przy jednym stole. Przy kontuarze stał barman i robił drinka jakiejś wyjątkowo drobnej dziewczynie o białych włosach.Kwiatuszku
— Nie, przykro mi. Nic takiego nie ma.
Mężczyzna przykucnął, by poprawić węzeł na bucie.
— Nie wydaje mi się, by powrót był tak prosty. -
Vapen
Eva obudziła się na chodniku. Pustym. Leżała sama, może tylko z kotem wygrzewającym się w pobliżu na słońcu. Uderzył ją zapach morza. Gdzie się podziała? Czy to życie po życiu? -
Usiadł na jednym z wolnych miejsc przy barze, najlepiej gdzieś z boku.
- Dobry. - powiedział i odchrząknął cicho - Burbon na lodzie, jeśli mógłby pan być tak miły.
Wtedy go coś ruszyło. Czy miał przy sobie swój portfel? Przeszukał swoje kieszenie, w poszukiwaniu go -
Kobieta podniosła się do pozycji siedzącej, z pewnym niedowierzaniem na twarzy.
-Co do…*- Mruknęła do siebie, wpatrując się w swoje ręce. Czuła pulsującą krew w skroniach, zapewne od napływającej adrenaliny, ale to było niemożliwe. Zabiła się przecież. Pamiętała to doskonale.
Chyba.
W końcu wstała i otrzepała spodnie. Nie była wierząca, ale może to było niebo? A może niepoznana nikomu kraina, do której udają się dusze tuż po śmierci? Spojrzała na kota, uśmiechając się gorzko pod nosem.
-Ty też tu utknąłeś, huh?- Westchnęła cicho i ruszyła przed siebie, chcąc wyjść z uliczki. -
Gula
Barman przyglądał mu się ukradkiem, ale bez słowa nalał burbona. Wszystko toczyło się niezmienionym tempem, najwyraźniej LJ nikogo nie zainteresował na tyle by wytrącić z codziennej rutyny.Vappen
Dotarła do ruchliwszej części miasteczka. Widziała kilka wozów i konie tłoczące się przy kupie siana. Poza tym wypatrzyła kawiarnię, bar i jakiś hotelik. Nikt nie zwracał uwagi na nią ani jej przemyślenia. -
Huh? Nawet przez Vsevny przejeżdżała jakaś linia autobusowa. A to miasto wyglądało na nieco większe od jej małej żałosnej rosyjskiej wioski.
-Czemu niby powrót nie miałby być prosty? Nie macie na tym zadupiu zasięgu czy coś? Żadnych taksówek? Niczego? -
-Dzięki. - napił się trochę i odłożył szklankę.
- Mam niecodzienne pytanie. - zagadał do barmana - Gdzie ja właściwie jestem? Nie wygląda mi to na Miami… -
Jeszcze tego by brakowało, gdyby ktoś zwracał. Stanęła na uboczu, bijąc się z myślami.
Wzięła głębszy wdech. Czy zapytanie się kogokolwiek o to miejsce byłoby czymś dziwnym? Nagle, zaskakując nawet siebie, ruszyła w stronę baru. Może tam czegoś się dowie. A jak nie to… Postara się o to by ktoś postawił jej kolejkę.
Alkohol najlepszym sposobem rozwiązywania problemów. -
//Jebać, prowadzenie narracji pierwszoosobowej jest ciężkie.
Dokja czytał o podobnych przypadkach w wielu książkach jako młokos. W Korei ten rodzaj literatury był bardzo popularny. Typ umiera i w nagrodę za to, że zdechł chujową śmiercią trafia do świata fantasy. - Żegnaj Dokja, witaj… Nykran! - Po szybkim przemianowaniu się, jako, że wciąż był skołowany, poszukał jakiegoś murku i ławeczki, by tam odpocząć. Przeszperał kieszenie kurtki i spodni, szukając rzeczy jakie zabrał tu ze sobą. W takim świecie, smartfon to dzieło bogów i cholernie duża zaleta. -
Kwiatuszek
Mężczyzna znów zamilkł. Uniósł na moment brwi i westchnął ciężko.
— Rosyjski to taki piękny język. Przepraszam, dziewczyno, ale w takim magicznym zadupiu nie ma prądu, a co dopiero jakiegoś samochodu.Gulasz
— Miami? To jest to miasto, gdzie działa Słoneczny patrol?
Barman zaśmiał się. Dolał komuś piwa i podszedł bliżej.
— Jesteś w Beginie. Można powiedzieć, że to dosyć daleko od Miami. Powrót trochę potrwa.pineapple apple vappen
Dotarła do baru. Wewnątrz była grupka ludzi przy stole, jakaś białowłosa dziewczyna z drinkiem przy kontuarze i siedzący na uboczu, trochę zagubiony facet o wyglądzie szarmanckiego bohatera powieści romatycznej.bulba
Niestety, nie miał przy sobie telefonu. A nie! Jednak miał, ale miał dość słabą baterię. No i nie było zasięgu. Ani wifi.