Hrabstwo Nagren
-
Yama
Idąc ze świtą drzewcöw zauważyła kolumnę chłopów pośpiesznie uciekających.
Ciekawe co ich dopadło.
Wyciągnęła łuk i wystrzeliła trzy strzały w nogi chłopskie.
- Mroczne drzewce, przynieście mi ich żywych.
Nakazała schwytanie i czekała aż drzewce przyniosą jej któregoś z ludzi. Nigdy nie lubiła tej rasy, od człowieka doznała wyłącznie bólu. -
Gdy tylko świsnęła pierwsza strzała, przerażeni już wcześniej chłopi rozbiegli się. Przez to, oraz wyraźny rozkaz, żeby brać ich żywcem, twoi podwładni przynieśli przed twoje oblicze tylko postrzeloną przez ciebie dwójkę ludzi (jeden pechowo został trafiony dwiema strzałami) oraz chłopkę, którą udało się schwytać poza tym. Cała trójka, jednakowo przerażona, wpatrywała się w ciebie w milczeniu, z wyrazem strachu, niepewności i trwogi na twarzach, a na twarzach tych pierwszych, z racji ran, malowało się też cierpienie.
//Można wiedzieć, gdzie się znajduje z tym swoim orszakiem? Mam na myśli, czy w na skraju lasu, gdzieś głębiej, na drodze i tak dalej.// -
//zapomniałem o tym wspomnieć//
Yama
Chłopi zostali zaciagnieci na skraj ciemnego lasku. Nie tak ciemnego jak mroczna puszcza, ale korony drzew skutecznie odpierały promienie słoneczne.
- To nie wygląda dobrze.
Skomentowała na temat rany.
Zacisnęła pięść i magią wystrzeliła spod ziemi pnącza z pobliskich roślin, ktöre spętały dłonie jeńcöw za plecami.
- Skąd jesteście i przed kim uciekała wasza garstka?
Zapytała driada stanowczo. -
- M-my… - zaczął jeden z chłopów, jąkając się ze strachu. - My tutejsi. Przyjechał goniec od naszego pana, mówił, że trza nam brać dobytek i uciekać. No to zapakowalim, co się dało na wozy, zwierzęta zabraliśmy albo do lasu puściliśmy. Przyszli żołnierze i mylicja, oni nam to na zamek mieli odprowadzić, my potem poszlim…
- My proste chłopy, niewinowate, wielka pani. - dodał drugi, chcąc się jakoś ugłaskać. -
Yama
- Goniec mówił przed kim lub przed czym uciekacie? Słyszeliście plotki? Cokolwiek, co może wam teraz uratować życie.
Zapytała.
- Gdzie leży wasza wioska? -
- Mówili, że uciekać, to trza nam było uciekać, nie pytalim, bo bez powodu by nie kazali.
- W tamtą stronę, traktem, niedaleko wzgórza. - odpowiedziała ci milcząca dotąd chłopka, wskazując palcem odpowiedni kierunek. -
Yama
- Zaprowadzisz mnie tam.
Powiedziała driada do chłopki.
- Co się tyczy waszego losu…
Wyciągnęła ostrze.
- Nie mogę was puścić wolno i tak się wygadacie. Z resztą jesteście ludźmi i nienawiść do wszystkiego co inne macie we krwi, w tym do mnie. Gdyby nie to, że mam nad wami przewagę już dawno chwycilibyście po widly i pochodnie.
Spróbowała wytłumaczyć swoją pozycję.
- Ale niech będzie. Znajcie moją łaskę, której wy byście mi nie okazali.
Zacisnęła pięść i obwiązała warstwy pnączy z pobliskich roślin wokół szyi całej trójki, a potem wszystkie połączyła jednym splecionym korzeniem tworząc obroże ze wspólną smyczą.
- Prowadź, jeśli to jest jakaś sztuczka to zacisnę pnącza.
Powiedziała kiwając głową na chłopkę, driada chwyciła smycz i przygotowała się ze świtą drzewców do wymarszu. -
//To tak dla sprecyzowania: Masz zamiast iść z całą swoją wesołą gromadką drogą, skrajem lasu czy jak?//
-
@kubeł1001 napisał w Hrabstwo Nagren:
- My próbowalim, ale ona gadać nie chce. - Ogrund podrapał się po nosie. - Ale może jakby jom co nastraszyć albo trochem ukrzywdzić to by siem chentniej odzywała, co?
- Albo w ogóle, a wtedy to se możemy pogadać z ludzikami tyle, czy nas zetno, jak nas złapio, czy na pala nabijo.
– A daliście jej żreć? Niby babsko i człowiek, ale żreć też musi, bo to z głodu inaczej zdechnie. Tylko mi tu nie mówta, że jej surowego mięcha daliśta, bo te chuje człowieczki to wybrzydzają i wszyściuśko musi być ugotowane, posmażone czy inny chuj.
-
- Dalim. To, że nie chce żreć, to jej problem, my jej karmić na siłe nie bendziem. Trza czekać, aż przyjdo znowu gadać, bo pewnie przyjdo. Jak nie przyjdo, to przejebane.
-
Yama
Podróżowała skrajem lasu.
-
//Jeśli piszę coś w ukośnikach, to możesz odpowiadać również w ten sam sposób, to mi wystarczy.//
Twoja świta, przynajmniej w większości, dość sprawnie maskowała się wśród drzew, a poza tym nikt nie jechał ani nie szedł traktem, który biegł obok was. W końcu dotarliście na miejsce, czyli do prostego, wiejskiego sioła, z drewnianymi chatami krytymi strzechą, przydomowymi ogródkami, małą karczmą i kilkoma większymi budynkami, pełniącymi zapewne rolę spichlerzy. Poza tym kurniki, obory i tym podobne. Chłopom trzeba przyznać, że nie kłamali, wioska była pusta, nie było tam żadnego człowieka, ani nawet zwierzęcia, które żołnierze ewakuowali zapewne z wraz z majątkiem, jeszcze nim chłopi opuścili swoje domostwa. -
– Pójdem z nią pogadać. Będzieta czegoś potrzebować, to mnie wołajta.
Poprawił pas u spodni i poszedł odwiedzić tę rudą szmatę, którą to niedawno złapał.
-
Yama
- Mówiliście prawdę.
Zdziwiła się licząc na pułapkę w postaci zbrojnych żołnierzy.
- Nie mogę was puścić wolno i tak powiecie o mnie w pobliskim mieście, a na to nie mogę pozwolić.
Przerwała dramatycznie i pociągnęła korzenną uprząż.
- Od teraz należycie do mnie.
Spojrzała na drzewce i podała jednemu z nich smycz.
- Zostańcie tu i pilnujcie ich, a ja poszukam śladów z powietrza. W razie próby ucieczki zakończcie te bluźniercze żywoty.
Powiedziała i pogłaskała Abbe, wsiadła na latającego bizona i wzniosła się w przestworza w poszukiwaniu śladów, obozowisk oraz tym podobne. -
Zohan:
Była pilnowana, tak jak wtedy, gdy ją tu zostawiłeś. Zastałeś ją w środku, związaną i zakneblowaną, tak jak do tej pory, choć była przytomna, a patrzyła na ciebie z mieszaniną strachu, odrazy i nienawiści w oczach.
Jhinhaza:
Chłopi ani myśleli uciekać, przynajmniej nie teraz, gdy byli tak czujnie pilnowani. Wzlatując w niebo na bizonie co prawda miałaś szansę zobaczyć dużo więcej, ale i ciebie było łatwiej zauważyć, więc powinnaś liczyć się z tym, że ściągniesz na siebie uwagę. Niemniej, z tego miejsca na niebie nie widziałaś nic interesującego, głównie lasy, pola uprawne i drogi. Nieco dalej był zabudowania kolejnych wsi, a w oddali - miast. -
Te ludziki to zawsze takie pizdy, co się wszystkiego boją. Eh, czas pogadać z nią, ale na spokojnie, żeby tej pizdy nie przestraszyć. Zdjął jej szmatę z pyska i posadził ją na dupie.
– Chcesz wody albo coś do żarcia? – zapytał najłagodniej i najspokojniej jak tylko potrafi, ale jest Orkiem, więc i tak ta pizda jeszcze bardziej przestraszona będzie. -
Zawahała się na chwilę, ale po namyśle pokręciła głową. Była to cała jej odpowiedź, choć mogła teraz mówić, to widocznie nie miała takiego zamiaru.
-
Yama
Polatała po okolicy w promieniu kilku kilometrów, aby zobaczyć więcej.
-
Jak udało ci się zauważyć, kolejne wsie również były opuszczone, nigdzie nie widziałaś zwierząt gospodarskich ani chłopów. W miastach zaś było ich pełno, tam ciągnęli wszyscy z okolicy, eskortowani przez milicję i cesarskich żołnierzy. Latając tak, zauważyłaś jednak coś ciekawego, a przynajmniej coś, czego nie było nigdzie indziej, a więc duże ilości wilków, ptaków i rozmaitych padlinożerców, którzy otaczali pobojowisko nieopodal lasu, jakieś pół kilometra od kolejnej wioski. Z tej wysokości ciężko było ci jednak stwierdzić, czyje trupy padły łupem ścierwojadów.
-
— Nie to nie, ale pewnie któryś z moich pobratymców będzie musiał cię siłą napoić i nażreć. Ale jak ty tam se, kurwa, chcesz. — wziął głęboki wdech, a następnie wypuścił powietrze nosem. — Coś ty za jedna? Nie wyglądasz jak te chłopki z wiochy.