Gospodarstwo na Równinie
-
-
Kuba1001
Do ponownego przybycia członków gangu Krwawej Dłoni pozostało tylko kilka godzin, więc Liwiusz zebrał Was przed swoim lokum, aby ostatecznie obgadać tę kwestię, bo raczej nie ma co czekać na rychły powrót Jannet.
‐ Ja się namyśliłem, liczę na to, że Wy również, więc pora przedyskutować to wszystko na spokojnie. Jaka jest Wasza decyzja? Dołączyć czy uciec? -
-
wiewiur500kuba
Rose w sumie było wszystko jedno co zrobią, zależało jej głównie nad tym, by nie zlecieć do pozycji nędznej niewolnicy jaką można posłać do boju w orli mięsa armatniego.
‐ To zależy czy jak do nich dołączymy, to czy pozwolą nam działać tak jak teraz, z tym tylko że dzielimy się z nimi łupem, czy jednak kompletnie tracimy swoją niezależność ‐ odparła Rose. -
Kuba1001
‐ O tym mi nie wspominali, ale jestem pewien, że gdy się wykażemy, uznają, że lepiej nie ingerować w dobrze działający gang. I nie wiem, co zrobią z Tobą, ale licz na to, że nie wpadniesz w ich ręce. Będę ich do tego przekonywać, twierdząc, że jesteś ważnym członkiem naszej drużyny. Coś jeszcze?
-
-
-
Kuba1001
‐ Prawdopodobnie tak, ale jedna osoba to wciąż niewiele, kimkolwiek będzie, nie będzie mogła narzucać nam swojej woli… I cieszę się, że jesteś za współpracą, Rose. Ja podobnie, bo już od jakiegoś czasu przeczuwałem, że zjawią się tu z taką ofertą, obecnie ciężko jest być niezależnym bandytą.
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Nie obchodzą mnie Wasze animozje, a choć ja też wolałbym na nią poczekać, to raczej nie mamy na to czasu. Szuka Patricii i choć wątpię, żeby zginęła, to wiem, że nie wróci, dopóki jej nie odnajdzie lub zemści się na tych, którzy ją skrzywdzili. Dlatego na razie musimy działać w tak okrojonym składzie.
-
- I tak chcemy z nimi współpracować, więc nie ma co się martwić o to ilu nas jest.
-
- Im nas więcej, tym łatwiej negocjować jakieś warunki, a jeśli dokooptują nam jakichś swoich bandziorów, to zawsze lepiej być w większości. - wyjaśnił, a później wpatrzył się w horyzont, gdzie wskazał palcem zbliżające się do Was punkty i chmurę pyłu. - Nadjeżdżają.
-
Rose namyśliła się chwilę, spoglądając tylko w punkt, który wskazał Liwiusz.
- W sumie - zaczęła łapiąc się za brodę - to ona w negocjacjach i członkach robiłaby za trzech, to pewnie by nam nikogo dodać nie chcieli… Tak, patrząc na to jak Ty to ująłeś, to faktycznie szkoda że jej nie ma. -
Liwiusz parsknął tylko, nie wiedziałaś jednak, czy był to efekt rozbawienia, czy zirytowania tymi wzajemnymi utarczkami, nawet, gdy Jannet tu nie było.
Tymczasem jeźdźcy znaleźli się coraz bliżej i w końcu wjechali na teren gospodarstwa. Było ich pięciu, wszyscy byli uzbrojonymi po zęby bandziorami z gangu Krwawych Dłoni, takie też emblematy widniały na ich kurtach czy kamizelkach, choć były zbędne, każdy, co do jednego, miał zakazaną mordę i nie należał raczej do przyjemniaczków. Jeden z nich zsiadł z konia, pozostali wciąż siedzieli w siodłach, z rękoma na tyle blisko kabur z rewolwerami bądź zawieszonymi na plecach strzelbami, karabinami i obrzynami przy pasku, żeby wystrzelać Was jak te dzikie kaczki, gdybyście coś kombinowali. Tymczasem ten, który zszedł z konia, podszedł do Liwiusza i po niechętnych uściskach dłoni, obaj oddalili się na kilkanaście kroków, aby tam coś w spokoju przedyskutować. -
Rose w odpowiedzi na niezbyt przychylne pozy ewentualnych przeciwników, bądź sojuszników, również skierowała swą dłoń ku kaburze z bronią, samej będąc gotowej na ewentualny uskok w bok.
-
//To ja zaczekam w końcu na Maksa czy coś. O ile ma zamiar jeszcze tu pisać.//
-
//Będę rzadziej pisał. Z na lapku się psuje, a na telefonie niezbyt mam ochotę odpisywać… To się tyczy całości, nie tylko tego tematu jakby co.//
Widząc zbliżających się ludzi, szybko schowała się w domu. Może nie było to jakoś mądre posunięcie, ale typowe dla niej…