Gospodarstwo na Równinie
-
-
Kuba1001
‐ Prawdopodobnie tak, ale jedna osoba to wciąż niewiele, kimkolwiek będzie, nie będzie mogła narzucać nam swojej woli… I cieszę się, że jesteś za współpracą, Rose. Ja podobnie, bo już od jakiegoś czasu przeczuwałem, że zjawią się tu z taką ofertą, obecnie ciężko jest być niezależnym bandytą.
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Nie obchodzą mnie Wasze animozje, a choć ja też wolałbym na nią poczekać, to raczej nie mamy na to czasu. Szuka Patricii i choć wątpię, żeby zginęła, to wiem, że nie wróci, dopóki jej nie odnajdzie lub zemści się na tych, którzy ją skrzywdzili. Dlatego na razie musimy działać w tak okrojonym składzie.
-
- I tak chcemy z nimi współpracować, więc nie ma co się martwić o to ilu nas jest.
-
- Im nas więcej, tym łatwiej negocjować jakieś warunki, a jeśli dokooptują nam jakichś swoich bandziorów, to zawsze lepiej być w większości. - wyjaśnił, a później wpatrzył się w horyzont, gdzie wskazał palcem zbliżające się do Was punkty i chmurę pyłu. - Nadjeżdżają.
-
Rose namyśliła się chwilę, spoglądając tylko w punkt, który wskazał Liwiusz.
- W sumie - zaczęła łapiąc się za brodę - to ona w negocjacjach i członkach robiłaby za trzech, to pewnie by nam nikogo dodać nie chcieli… Tak, patrząc na to jak Ty to ująłeś, to faktycznie szkoda że jej nie ma. -
Liwiusz parsknął tylko, nie wiedziałaś jednak, czy był to efekt rozbawienia, czy zirytowania tymi wzajemnymi utarczkami, nawet, gdy Jannet tu nie było.
Tymczasem jeźdźcy znaleźli się coraz bliżej i w końcu wjechali na teren gospodarstwa. Było ich pięciu, wszyscy byli uzbrojonymi po zęby bandziorami z gangu Krwawych Dłoni, takie też emblematy widniały na ich kurtach czy kamizelkach, choć były zbędne, każdy, co do jednego, miał zakazaną mordę i nie należał raczej do przyjemniaczków. Jeden z nich zsiadł z konia, pozostali wciąż siedzieli w siodłach, z rękoma na tyle blisko kabur z rewolwerami bądź zawieszonymi na plecach strzelbami, karabinami i obrzynami przy pasku, żeby wystrzelać Was jak te dzikie kaczki, gdybyście coś kombinowali. Tymczasem ten, który zszedł z konia, podszedł do Liwiusza i po niechętnych uściskach dłoni, obaj oddalili się na kilkanaście kroków, aby tam coś w spokoju przedyskutować. -
Rose w odpowiedzi na niezbyt przychylne pozy ewentualnych przeciwników, bądź sojuszników, również skierowała swą dłoń ku kaburze z bronią, samej będąc gotowej na ewentualny uskok w bok.
-
//To ja zaczekam w końcu na Maksa czy coś. O ile ma zamiar jeszcze tu pisać.//
-
//Będę rzadziej pisał. Z na lapku się psuje, a na telefonie niezbyt mam ochotę odpisywać… To się tyczy całości, nie tylko tego tematu jakby co.//
Widząc zbliżających się ludzi, szybko schowała się w domu. Może nie było to jakoś mądre posunięcie, ale typowe dla niej…
-
Wiewiur:
Widząc uśmieszki na ich twarzach oraz szeptane od ucha do ucha rozmowy czy lekkie trącanie łokciem, widać było, że spodobałaś się wszystkim bandytom i teraz pewnie każdy na ochotnika zgłosi się do służby na gospodarstwie.
Max:
To czy takie niemądre nie jest wcale takie pewne, w końcu Rose mogłaby się obronić, Ty już mniej, no i nie wiadomo, jakby zareagowali na kogoś takiego jak Ty… No, ale skryłaś się w domu i nie musisz obawiać się bandytów. Na razie. -
W tej chwili Rose naprawdę zaczęła żałować, że akurat teraz Jannet chciało się znikać na cholera wie jak długo. Oj, gdyby tylko ją zobaczyli, zamiast tak sobie szeptać, puszczali by pawia na myśl o siedzeniu z nią w gospodarstwie…
Blondynka w odpowiedzi na niezbyt czyste myśli i rozmowy bandytów, stała dalej w miejscu, rozglądając się gdzieś dookoła, udając że ich nie widzi i ma gdzieś ich tematy rozmów. -
I tak jakoś minął ten kwadrans, który zajął hersztowi bandy i Liwiuszowi na dogadanie się. Po wszystkim każdy odszedł w swoją stronę, ale Krwawa Dłoń chyba nie zamierzała się stąd jeszcze zabierać.
- Zostawią nam dwóch swoich ludzi, żeby nas pilnować, ale będą nam też pomagać. I połowę ewentualnych łupów zostawiamy w jakiejś skrzyni czy coś, a potem oddajemy je bandytom, którzy przyjadą tu raz w miesiącu, żeby odebrać swoją część. - poinformował Cię mężczyzna po zakończonej rozmowie. - I postaraj się być dla nich miła, jeśli nie chcesz, żeby ich koledzy wszystkich nas wystrzelali. -
//Uznać, że moja usłyszała? Bo mam pytanie i jednocześnie kojarzę, że tu nie wszędzie są drzwi i nie wiem czy akurat są wejściowe. Chyba, że sam już nie pamiętasz, to poszukam informacji.
-
//Można uznać, że usłyszała. Co to za pytanie?//
-
- Będą jakkolwiek podporządkowani tobie, czy mają wolną rękę? - dopytała się na wszelki, dalej się nie wychylając, ale też jednocześnie zadbała o to, aby ją usłyszał.