Federacja Starej Huty
-
Słysząc to pytanie, Marley zwiesił na moment głowę, uciekając wzrokiem na podłogę. Nie było to coś czym chciał się chwalić. Dresiarze byli jacy byli i dokonali strasznych rzeczy… Ale nie był dumny z tego, że złamał swą własną zasadę - po pierwsze nie zabijaj.
— Długo by opowiadać, a niekoniecznie jest o czym. — Machnął ręką z rezygnacją. — Zgłosiłem się na ochotnika do wyciągnięcia jednej z wojskowych Federacji z dupiastej sytuacji. Stamtąd ona poprowadziła nas do ataku na stadion. — Odpowiedział, przypominając sobie widok płonącego budynku. — …Tyle, nie ma co dużo mówić.
Przypomniał sobie widok Messiego, z otworem po kuli ziejącym z jego ciała. Dobrze wiedział, kto wtedy wystrzelił. Nie mógł jednak przestać myśleć o tym, że znów zniżył się do poziomu podczłowieka, śmiecia jakim był przed laty. I zrobił to w tym samym miejscu. Obiecał… Obiecał sobie być lepszym, dla Elizy. Widział ją, wtedy w podziemiach Stalówki, gdy nacisnął spust. Trafił w Messiego, ale nigdy nie strzelił w jego kierunku. Znów, znów to zrobił… }
Opierając się o ścianę, mimowolnie jego oczy nabiegły łzami.
-
- No, no… Czyli jednak Federacja zna się na rzeczy i jednocześnie poszła z dwóch stron. Szkoda tylko, że to ja byłam przynętą, a ty sobie spokojnie poszedłeś od dupy strony - Skrzywiła się, w ogóle nie zauważając twojej reakcji. Chyba była trochę rozżalona tym, że dała się zaskoczyć jak początkujący stalker, chociaż doświadczenia miała więcej, niż nie jedna osoba z Galery.
- Ech, no nic… Trzeba będzie teraz tu siedzieć i się nudzić. Nawet flaszki nie ma do towarzystwa. -
— Jeden dzień Cię nie zbawi. — Odpowiedział, ocierając ukradkiem oczy. — A zrobi Ci dobrze. Potraktuj to jak L4, wstęp do urlopu.
-
- Jak “el-co”? - Popatrzyła na ciebie zdziwiona - Ty to się dobrze czujesz? Może jednak to ty powinieneś się tu położyć, a ja już wyjść.
-
W odpowiedzi zaśmiał się pod nosem, po czym machnął ręką.
— Pal to licho, po prostu jestem stary, Owca. — Odpowiedział spokojnie, śmiejąc się. — Zapominam o tym, że to powoli już nie jest mój świat.I nie mówił o tym tylko dlatego, że najemniczka nie zrozumiała prostego, w jego mniemaniu, żartu. To co dzisiaj widział w piwnicach… Tamten świat był jaki był. Mar wcale nie był lepszy. Jednak wtedy piwnice bloków Stalowej Woli były miejscem na rowery, nie na zbiorowe groby.
-
- Niech Ci będzie, dziadzia… - Przewróciła oczami - Gdzie śpisz? Jakaś miejscowa lala dała ci wyro i nie tylko?
Zaśmiała się pod nosem, chociaż oboje wiedzieliście, że nie sypiasz z losowymi kobietami i po prostu Owca próbowała się z tobą drażnić.
- A jak nie, to chociaż puknij tą pigułę, bo chyba zaraz zwariuję od leżenia tutaj. -
— Łeh, żeby nie skłamać, to ostatniej nocy byłem tak padnięty, że leżąc pod ścianą czułem się jak w królewskim łożu. — Odparł, wskazując ręką na podłogę. — A ,piguła", która poskładała Cię do kupy, ma już wystarczająco zmartwień na głowie. Poza tym, nie moja liga. Z tak nieogoloną mordą to równie dobrze mogę zarywać do mutanta i to średnia ładnego, ha!
-
Owca wysoko podniosła brwi, że mało nie zniknęły pod jej włosami. W końcu je opuściła i sama przesunęła się na najdalszy skraj łóżka od ciebie. Przy tym także odsłoniła połę kołdry.
- No? Co się gapisz jak mutas w gówno? Ładuj się do wyra. -
Mar zmarszczył brwi, jednocześnie blednąc trochę. Nie był pewien, co dziewczyna chciała tym osiągnąć, ale jeżeli chodziło o to o co myślał, że chodziło to…
— Owca, o co Ci biega? — Zapytał, bez wcześniejszego rubasznego tonu. — Ty chyba jeszcze majaczysz, dziewczyno. -
- O rany, wy staruchy, to tylko o jednym… - Przewróciła oczami - Przecież możemy spać razem i jednocześnie się nie pukać. Co, w wojsku nigdy nie byłeś, w piętnaście osób na jednym łóżku nie spałeś?
Pokręciła głową z dezaprobatą.
- Już naprawdę nie mam co robić, tylko ci dupy dawać, jak mnie cycki bolą… -
Przynajmniej nie chodziło jej o to, o czym najpierw pomyślał… Z resztą, skąd on miał wiedzieć, jak ona sama najpierw bredziła o pukaniu piguły?!
— Jak myślisz że im zapaskudzę kołdrę swoją osobą, to majaczysz, dziewczyno. — Odparł, próbując wybrnąć z sytuacji. — Ja jestem umorusany jak Święta Ziemia, dyżurna by mi odcięła łeb przy karku skalpelem, gdyby zobaczyła mnie i mój brudny zad pod pierzyną. Poza tym, Federacja dalej szuka rąk do pracy, bardziej przydam im się z cegłami w rękach niż chrapiąc. -
- Jak tam sobie chcesz - Wzruszyła ramionami - Ale jak mi z tego krzesła spadniesz i se łeb rozbijesz, to przysięgam, że idę na Galerę bez ciebie!
Tymczasem pielęgniarka wyszła na salę, robiąc dzisiejszy obchód. -
— A idź! — Machnął ręką, chwytając plecak i zarzucając go na siebie. — Byleby nie szybciej, niż pani doktor Ci powie! Wysuszę Ci później głowę, jak się dowiem, że próbowałaś się wyrwać przed czasem!
Pożegnał ją i lekarkę machnięciem ręki i ruszył do wyjścia z leczniczy.
-
Stając już za wyjściem kolejnego pomieszczenia długich korytarzy Federacji, stanąłeś jedynie przed kolejnym korytarzem ciągnącym się w nieskończoność do mroku podziemi.
-
Ruszył nim w przód. Każdy korytarz dokądś prowadzi.
-
Nie musiałeś długo szukać, skąpe podziemia Federacji wymagały maksymalnego zagospodarowania przestrzeni. Szybko stanąłeś przed drzwiami jakiegoś magazynu, a sądząc po ilości żołnierzy i ciężaru skrzyń, było to jakieś wyposażenie bojowe.
-
Tutaj przynajmniej mógł zasięgnąć języka o tym, gdzie można wrzucić coś na ząb, bo czuł się jakby jego żołądek był coraz to bardziej gotowy do rozpoczęcia konsumpcji samego siebie. Podszedł do jakiegoś żołnierza, który wydawał się być mniej zajęty by dopytać o jakąś stołówkę.
-
Wskazał ci o przybliżoną drogę, by jakoś odnaleźć się w tym labiryncie sztolni i trafić do kantyny dla żołnierzy. Na miejscu były raptem dwie osoby przy posiłku i kucharz za ladą.
-
Podszedł do kucharza, coraz bardziej czując, że od jego ostatniego posiłku minęło zdecydowanie zbyt dużo czasu.
— Co macie na ruszcie? -
- Kotlet z psa i potrawkę ze szczurów. Jest jeszcze gulasz z kota z wczoraj - Sennie wymamrotał mężczyzna.
- A ja ci mówię, że to był Dawid! - Usłyszałeś podniesiony głos z jedynego zajętego tu stolika.
- Taaaaaa, jasne… Za to ja jutro przelecę żonę komendanta Granatowych.