Szkarłatna Wyspa
-
@Kubeł1001 napisał w Szkarłatna Wyspa:
Zohan:
Piłeś mocniejsze, ale szczyny to też nie były. Smakowało też dość dobrze, czegoś takiego jeszcze nie piłeś, więc pewnie pędzono to z jakichś lokalnych owoców i innych składników.- Chłopaki się zakładają, krążą plotki. - mruknął pod nosem barman po kilku chwilach. - Ponoć kapitan coś znalazł, ale nikt nie wie, gdzie ani czemu ma to służyć. Ale wszyscy wiemy, że będzie się trzeba namachać mieczem, żeby to zdobyć.
— Są trzy opcje: pieniądze, wiedza albo władza. — napił się jeszcze raz i po chwili dodał: — Albo wszystko na raz. Wiedza prowadzi do pieniędzy, a pieniądze do władzy. Ale może być też na odwrót i władza może prowadzić do pieniędzy, a te do wiedzy.
-
Max:
Wciąż pozostawali niewzruszeni i byli tacy przez kilka kolejnych minut, aż wreszcie jeden złamał się i wystąpił naprzód, wyciągając dłoń po złoto.
Zohan:
- Za dużo myślisz jak na najemnika, wiesz? -
- Jaka twoim zdaniem jest szansa na to, że ten wielki, zły i czarny ptak mnie oszczędził tylko dlatego, że mógł we mnie widzieć jednego ze swoich? - spytał się, mając rzecz jasna na myśli swoją czarną maskę i równie ciemny strój. - Albo dlatego, że nic nie robiłem, tylko stałem, a wręcz próbowałem go do siebie zwabić? Wiesz, tak jak zwierzęta. “No chodź malutki” i te sprawy.
-
- Straszne ptaki, ale dziwne ptaki. Raz zabiją więcej, niż są w stanie zjeść, raz nie zabiją nic. Nikt nie wie, o czym myślą.
-
— Kim się stałem, skoro się zaciągnąłem na statek? Najemnikiem, więc teraz myślę jak on. Choć to ja zazwyczaj szukałem ludzi i ich najmowałem do najgorszej i najbrudniejszej roboty.
-
- Jeśli nie zabiją cię tubylcy, rośliny, zwierzęta czy potwory to w kilka lat wzbogacisz się na tyle, że wrócisz do Verden tak bogaty, że znowu będziesz mógł zbierać najemników. I może nawet wysyłać ich tutaj.
-
— Jak wrócę do Verden, to dam sobie na parę lat spokoju i coś otworzę. Na razie jestem tutaj i nawet nie wiem, co mnie jutro czeka.
-
- Uroki życia najemników. Dziś żyjemy, jutro gnijemy.
-
— Ano. — uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie tych wszystkich najemników, których najmował, a ich zadaniem było iście przed siebie i branie na klatę każdą pułapkę.
//Możesz przewijać albo coś.//
-
//Tak właściwie to nie ma sensu przewijać dopóki wszyscy nie zwiedzicie wyspy. Właściwie dla każdego coś zaplanowałem, zanim wyruszycie na wyprawę. Vader jeszcze nie ruszył, ale zakładam, że wie, gdzie powinien isć, Max jest już na tropie, ciebie nakieruję, że powinieneś wrócić i pogadać z kapitanem.//
Widząc, że konwersacja się nie klei, barman odszedł, zajmując się teraz przygotowaniem drinków dla innych klientów, zostawiając cię samego z kubkiem i swoimi myślami. -
Szeth “Kotal” Aogad
Nie miał zbytnio doświadczenia z żadnymi królami, zwłaszcza z królami-magami, a polowanie wydawało się oczywistą czynnością. Dlatego też… zdał się na los, oczami wyobraźni rzucił monetą, a następnie skierował się tam, gdzie wypadło.
///Chociaż powinienem wiedzieć, gdzie iść, to jednak trochę nie mam pojęcia, dlatego zdam się na ciebie, jeżeli ci to nie przeszkadza. Bo nie wiem, który wątek jest istotniejszy dla ciebie./// -
Jakby chcąc nadrobić twoje braki, los zdecydował się, aby wypadł awers monety, a więc czeka cię spacer do władcy tej wyspy, co może być co najmniej pouczającym doświadczeniem.
-
Posiedział jeszcze chwilę i pomyślał o mało ważnych pierdołach. Eh, pora się zbierać. Barmanowi zostawił jedną sztukę złota za to, że chciało mu się z nim gadać i za darmo postawił alkohol, a następnie poszedł tam, gdzie powinien być kapitan.
-
Jak to każdy szanujący się kapitan, nawet jeśli miał tu gdzieś mały pałacyk z tubylczymi nałożnicami, fontanną z rumem i innymi tego typu przyjemnościami, a mógł mieć, to najpewniej był na okręcie i tam też go znalazłeś. Obserwował uważnie linię horyzontu przez lunetę, zapisując później coś na zwoju pergaminu, który był rozciągnięty przez cztery kufle rumu ustawione w rogach zwoju. Zauważyłeś szybko, że tylko jeden z nich był jeszcze pełny. Choć kapitan zdawał się pochłonięty swoim zajęciem, to od razu zauważył twoje przybycie, nawet się nie odwracając.
- I jak wrażenia? -
Szeth “Kotal” Aogad
Przekręcił głowę tak, żeby strzeliło mu w karku, po czym udał się na ten spacer. Pora zobaczyć, czy to kolejny przykład “jego wysokości”, do której trzeba się nachylać, żeby nie przewyższać go o głowę. Przychodziło mu z trudem szanować autorytet, który nie wyglądał na autorytet. -
Dwóch dobrze zbudowanych, uzbrojonych w nabijane krzemieniem maczugi, strażników, zastąpiło ci drogę do jego pałacu, sporego budynku na planie koła, co było wśród lokalnej zabudowy niespotykane. Nie byłeś pewien czy nie odzywają się dlatego, że chcą, żebyś spływał, bo chcą, żebyś odezwał się pierwszy i podał powód swojego przybycia czy po prostu nie mówią po ludzku i mają to wszystko gdzieś.
-
— Pogadałem z barmanem, wypiłem jakiś dziwny alkohol i nic poza tym. Na razie nie jest źle, można powiedzieć, że jest średnio, ale to chyba przez nudę.
-
- Zatęsknisz jeszcze za nudą, dziwnymi alkoholami i tym pyskatym barmanem, zapewniam cię. O ile przeżyjesz, choć ktoś z twoimi referencjami nie powinien mieć problemu. Można powiedzieć, że zabrałem cię na drugi kraniec świata po to, żebyś robił to, czym zajmowałeś się przez większość życia.
-
— To są tutaj jakieś grobowce i opuszczone twierdze? — zapytał, uśmiechając się.
-
- To na pewno, ale my szukamy trochę innego skarbu. Tak czy siak, zamki, pułapki, zagadki i tym podobne, to będzie twoje zadanie. Reszta zadba o to, żebyś dotarł do nich w jednym kawałku, żeby się z nimi uporać.