Begin
-
— Ta… — Odbiegła od niego wzrokiem z znudzoną miną. — A o co poszło?
-
— O pierdoły. Nie dogadywaliśmy się po prostu. Tyle. Coś jeszcze?
-
Uśmiechnęła się, unosząc krzywo kącik ust.
— Nie, to wszystko, czego potrzebowałam. — Powoli, nonszalancko odsunęła się od blatu i odeszła w stronę wyjścia z hotelu. — Dzięki. — Rzuciła jeszcze na odchodne, spoglądając na susła z tym samym, jakby zwycięskim uśmiechem. -
Adahy trafiła na zewnątrz. Była nieco pochmurno, ale wciąż całkiem ładnie. Dzieciaki niedaleko grały w piłkę. Gdzieś kot gonił myszkę, kilku mężczyzn rozładowywało wóz. Dokąd Adahy chciała się udać?
-
Warto byłoby udać się na jakieś śniadanie. Być może bar w którym była wczoraj serwował je? Tam poszła.
-
Dotarła tam bez najmniejszego problemu. Wtem zobaczyła, że przy kontuarze rozmawiała humanoidalna… wilczyca? Rozmawiała o czymś z barmanką.
-
Adahy zmarszczyła brwi. To miejsce coraz bardziej ją zaskakiwało, tylko nie potrafiła się zdecydować czy było to zaskoczenie pozytywne czy negatywne. Czas pokaże.
Dosiadła się bez słowa do kontuaru i zmierzyła wilczycę badawczym wzrokiem, jednocześnie przysłuchując się toczonej przez nią rozmowie. -
Wilczyca zastrzygła uszami i spojrzała na Adahy przez moment. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym wróciła rozmowy z barmanką.
— Bardzo mnie cieszy, że Suseł dał ci spokój, bez niego tu jest tak miło i spokojnie~ -
-
“Kizuka”? Pomyślała Adahy, rzucając spojrzeniem na barmankę. Miała na sobie ciemny płaszcz?
-
Wiewiur Zmiana tematu
Radio
Ani wilczyca, ani barmanka takiego nie miały. Gdy przestały gadać o Suśle, zaczęły mówić o tym, jaki piękny jest dzień. Wilczyca wyraźnie też zawstydzała barmankę swoimi komplementami. -
Adahy przewróciła oczami. Dwa zakochane ptaszki, a barmanka ewidentnie zapomniała o tym, kogo powinna obsłużyć. Podparła twarz dłonią i zerknęła na menu, o ile takowe istniało, szukając w nim śniadań.
-
— Polecam jajecznicę na boczku. To menu jest stare, nikomu nie chce się go aktualizować.
-
— Wezmę. — Zgodnie kiwnęła głową.
-
Karczmarka poszła na moment na zaplecze. Wilczyca momentalnie straciła rezon i spojrzała w inną stronę.
-
— Humor nie dopisuje? — Jannet rzuciła wilczycy wyzywające spojrzenie. Rozluźniła całe ciało, opierając je łokciem na kontuarze.
-
Położyła uszy po sobie i wzdrygnęła się. Siedziała cichuteńko. Barmanka przyniosła jedzenie.
-
Adahy zarżała lekko, ale przeniosła swą uwagę z wilczycy na talerz. Jak prezentowało się jej śniadanie?
-
Rafcio lubi arbuzy
Rafi obudziła się na łóżku. Było, co ciekawe, o wiele wygodniejsze od tych na których dotychczas leżała. Poczuła też łaskotki na stopach. Zaskoczyło ją trochę, że poczuła dreszcz na całym ciele. Słyszała łagodny, dziewczęcy chichot. -
Czucie… Tak, tego jej brakowało. Może nie tyle samego czucia, co jakichkolwiek pozytywnych bodźców z niego płynących. A tutaj czuła coś przyjemnego i wygodnego. Niespotykane. Spróbowała otworzyć oczy, by móc rozejrzeć się dookoła, a przynajmniej na tyle na ile pozwoli jej stan. Marzyła, że przynajmniej zdoła złapać kątem oka źródło miłego chichotu jaki słyszała.