Morze Grafitowe
-
Wody, które przenigdy nie zaznają spokoju, wielokrotnie przecinane przez pirackie okręty. Dno tego morza pełne jest trupów i rozrytych przez morskie stwory skarbów. Łatwo do nich dołączyć. Częste sztormy wielce to ułatwiają. -
Wikuś
No i wypłynęli. Morze falowało, gdzieś słychać było mewy, a słońce powoli zachodziło. -
Po chwili siedzenia na łowce postanowiła wstać i przejść się po statku obserwując otaczające go morze. Oczywiście, wzięła z sobą popielniczkę, gdyż nie chciała, by wyrzucono ją za burtę.
-
Nie wyglądało, żeby zbliżała się burza. W oddali widziała światła Beginu i nieliczne łódki w porcie. Z drugiej strony nad głową przelatywały jej ptaki.
-
Oparła się o poręcz i obserwowała z oddali miasto, z którego przed chwilą wypłynęli.
-
W końcu pomału zaczęli skręcać, tak że dostrzeżenie Beginu było trudniejsze. Słońce zaszło i widać było jedynie jego łunę na niebie. Zerwał się mocniejszy wiatr.
-
Wrzuciła resztki papierosa do popielniczki i postawiła ją na podłodze. Oparła głowę na poręczy dalej obserwując horyzont.
Ugh, nie spodziewałam się, że podróżowanie statkiem jest takie nudne. W filmach o piratach zawsze dzieje się coś pełnego akcji, gdy są na otwartych wodach. Nie mógłby nas zaatakować jakiś Kraken czy coś? - narzekała w myślach. -
Wtem woda niedaleko statku zaczęła dziwacznie bulgotać.
-
Początkowo przyglądała się dalej wodzie, próbując zobaczyć, co może powodować bulgotanie. Rozejrzała się po pokładzie, by zobaczyć, czy jakikolwiek z marynarzy także zauważył to, co ona.
-
I wtedy zobaczyła oczy. Same oczy wystające z wody. Marynarze byli zajęci sobą.
-
Po krótkiej chwili gapienia się na oczy pdeszła do najbliżej stojącego marynarza.
-Przepraszam, jestem dość nowa w tej krainie, więc to może być tutaj całkowicie zwyczajne, ale, um, czy z wody powinny wychodzić oczy? -
Jeden z marynarzy podszedł z nią do burty.
— Nie mam pojęcia, co to jest.
Oczy zniknęły w toni i pojawiły się z powrotem. Nieco bliżej. -
-Czy powinniśmy o tym kogoś zawiadomić lub coś w tym stylu?
-
— Może kapitana? On wie wszystko na temat tegk morza.
-
Rozejrzała się po pokładzie szukając wzrokiem kapitana. Miała szczerą nadzieję, że oczy w wodzie nie okażą się ostatecznie niczym zwyczajnym, bo nie chciała wyjść na błazna, poprzez pytanie się go o to.
-
Kapitan po jakiejś chwili przyszedł.
— Znam wiele istot tego morza, jednak ledwie kilka z nich ma takie oczy.
Podniósł z pokładu kamyczek i rzucił go w okolice istoty. Ta kłapnęła szczęką. Był to hipopotam. Ciekawe. -
Natasha przyglądała się przez dłuższą chwilę hipopotamowi. Była dość zaskoczona. Nie była pewna, czego właściwie się spodziewała, ale na pewno nie był tym hipopotam.
-Kurwa, nawet nie wiedziałam, że hipopotamy znaleźć można w morzu. Myślałam, że siedzą w rzekach, czy coś. -
— Musiał się zapodziać. W tym morzu siedzą różne dziwne rzeczy.
-
Na twarzy Natashy pojawiło się widoczne zainteresowanie.
-Z ciekawości, jaka jest najdziwniejsza rzecz, którą do tej pory widziałeś? -
— Niech się zastanowię… Chyba dworzec kolejowy.
-
-Kurwa, co? Jakim cudem znalazłeś dworzec kolejowy na morzu?
-
— Też mnie to zastanawia. Normalnie bym uznał, że to fatamorgana, ale naprawdę taki gdzieś jest. Na dnie morza oczywiście.
-
-Hmmmmmm… Myślisz, że może dworzec przeniósł się tu z mojego świata? Dworzec Joker. A stoi na dnie morza, bo wyrzucono go za burtę za pozbywanie się petów do morza, gdy był w drodze do Seyo - uśmiechnęła się lekko.
-
— Cieszę się, że poczuwasz się do przestrzegania zasad. Mam nadzieję, że nie jest to duży problem?
-
-Nah, spaliłam już jednego papierosa, a za kolejnego się na razie nie biorę, bo w tępie, w jakim się ich na razie pozbywam, zużyję całe zasoby tytoniu tej krainy w tydzień - tutaj zamyśliła się na chwilę - Kurwa, nie pomyślałam nawet o tym, jak kupię nowe papierosy, gdy już skończę tę paczkę. Nie mam przy sobie żadnych pieniędzy.
-
— Może w Seyo trafisz na podobne. Wyobraź sobie, że nikt nie ma tu pieniędzy.
-
-Czekaj, co? Jak to nikt nie ma tutaj pieniędzy?
Teraz, gdy o tym pomyślała, to Andreas wspominał chyba wcześniej o tym, że dużą zaletą tej krainy jest brak problemu z pieniędzmi. Nie musiała płacić też za mapę, kufel piwa i kawę. -
— A, twórczyni świata po prostu je zniosła.
-
-Czekaj, czyli wszystko jest tutaj za darmo? Czemu ja próbuję w ogóle się stąd wydostać?
W sumie to Natasha do tej pory nie zastanawiała się nad tym, czemu zależy jej tak na zebraniu wszystkich kart. Po prostu powiedziano jej, że musi to zrobić, jeśli chce wrócić do domu, dlatego zaczęła to robić nie myśląc o tym zbyt wiele. Musiała przyznać, że brak pieniędzy był rzeczą bardzo kuszącą. -
— Wielu właśnie ma ten pierwszy rozpęd ze zbieraniem, kiedy myśli, że nie ma wyboru. Otóż… wybór jest. Po zebraniu kart można sobie sprawić coś naprawdę ładnego i zostać w Krainie.
-
-Sprawić sobie coś ładnego? Myślałam, że jak ktoś zbierze wszystkie karty, to po prostu przeniesie go z powrotem na Ziemię?
-
— Nie, wtedy możesz sobie spełnić jakieś tam życzenie. A że dużo wybiera sobie powrót do domu, to jakoś się utarło.
-
Obraziła ponownie w myślach Andreasa i jego chujowe wyjaśnienia.
-Kurwa, te nowe informacja stawiają dosłownie wszystko w nowym świetle. I zdecydowanie nie pomagają w podjęciu decyzji, czy chcę tu zostać, czy wrócić do domu. -
Cóż, z jednej strony sama wtedy w dość jasny się wyraziła, że zamierza wrócić do domu. Zresztą Andreas najwyraźniej nie lubił jej z wzajemnością.
— Zrobisz, co wyda się w twoich oczach słuszne, droga Natasho. -
Niestety, Natasha nie posiada zdolności patrzenia na sytuację w bardziej obiektywnym świetle, więc to Andreas pozostał dla niej w pełni winny. Co za dupek.
-Ta, mam nadzieję. Czy wiesz może, czy istnieją jakieś ograniczenia, co do tego życzenia? -
— Osobiście nie sprawdzałem. Więc nie wiem.
Powoli widziała na horyzoncie pomarańczową łunę miasta, które najwyraźniej jeszcze nie spało. -
Kiwnęła głową słysząc odpowiedź kapitana i spojrzała na pojawiające się na horyzoncie miasto.
-O, przy okazji, czy wie pan o jakichś kartach w Seyo? Coś, od czego mogłabym zacząć poszukiwania? -
— Na pewno warto zacząć od Shizuo. To taki wysoki blondyn, zazwyczaj łatwo go znaleźć po tym, ile hałasu narobi.
-
Zanotowała imię mężczyzny w pamięci.
-Okej, nie powinnam chyba już panu przeszkadzać, skoro zbliżamy się już do Seyo. Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania - uśmiechnęła się lekko. -
Zdjął na moment kapitańską czapkę i nawet lekko się ukłonił.
-
Nie była do końca pewna, jak odpowiedzieć na ukłon, dlatego sama lekko się ukłoniła. Oparła się o poręcz i obserwowała zbliżające się powoli miasto czekając, aż dobiją do portu.
-
Zmiana tematu
-
Ksiu
Zasnął dosyć szybko. Odpłynęli.
Kiedy się obudził, lekko go mdliło. Słyszał szum morza i rechot tego drugiego marynarza.
-
- Jezu, aż mi się desant w Saharze Zachodniej przypomina… - Złapał się za brzuch i wykonał kilka ćwiczeń oddechowych, by pozbyć się nieprzyjemności.
-
Nikt mu na to nie odpowiedział. Było słonecznie i dość spokojnie. Śmiechy ucichły. Ojciec Eveline i ten drugi marynarz rozmawiali.
-
Przysłuchał się rozmowie i rozejrzał się wokół.
-
Widział w oddali wybrzeże, od którego się oddalali. Mężczyźni rozmawiali o jakiejś kobiecie, chyba barmance, którą Dokja napotkał.
-
I co o niej mówili?
-
— Ładna dupa jest. Temu twojemu zięciowi też by mogła ładnie popalić.
Kapitan znów się zaśmiał. -
- Ale z charakteru wredna. Chociaż kapitanowi lizała dupę równo, to można podbijać myślę.