Dodge City
-
Dodge City, Miasto Dodge lub po prostu Dodge: Jedno z dwóch pełnoprawnych miast w Oskad, inne to ledwie miasteczka bądź osady, a zarazem ostoja dla przestępców wszelkiej maści, których można spotkać tu rekordową liczbę.
W lokalnym saloonie, Alhambrze, bawią liczni goście: Podróżnicy, górnicy, farmerzy, najemnicy, łowcy głów, łowcy nagród, oficerowie bądź szeregowcy Armii Światowej na przepustce i tak dalej. Gościom umilają czas urodziwe kelnerki, grana na żywo muzyka na fortepianie, bardzo dobre drinki oraz możliwość zagrania w karty i kości. Do tego można oczywiście odpocząć, zadzierzgać nowe przyjaźnie, narobić sobie wrogów, wywołać burdę czy wynająć pokój na noc.
Innym, ważnym w mieście, budynkiem jest sklep, który mimo bycia jedynym, oferuje wszystko: Wodę, trunki, jedzenie, broń, amunicję, sprzęt górniczy i właściwie wszystko inne, co potrzebne do życia bądź przeżycia tutaj lub w okolicy.
Ostatni wart uwagi budynek to biuro szeryfa, który rezyduje tam sam, ewentualnie z kilkoma więźniami zamieszkującymi cele, a takich nie brakuje, bowiem przestępców jest tu od cholery, a chętnych na fuchę Konstabla brakuje.
Miasto swojego czasu łączyła trasa kolejowa z Imperium… Tak właściwie to wciąż łączy, ale pociąg nie wjeżdża do samego miasta, ponieważ w tym celu musiałby pokonać most nad rzeką, a ten ostatnimi czasy się zawalił. Trwa budowa nowego, w czym aktywnie przeszkadza spora grupa Ubairgów, ale praca trwa i wszystko jest na dobrej drodze, aby nowy most stanął w terminie, czyli za kilka tygodni.
Reszta zabudowy miasta to dworzec kolejowy, tablica ogłoszeń i domy mieszkańców miasta, nie uświadczy się tu wiele więcej… -
-
Kuba1001
Ano, dobrze, dobrze, zwłaszcza teraz, gdy żar leje się z nieba tak, że nawet nikt nie pojedynkuje się w samo południe. Jedynymi, których widzisz na ulicy, jest kilku ludzi wchodzących właśnie do saloonu i siedzący pod cieniem z zadaszenia swego biura szeryf, Patric Denton, który na swym bujanym fotelu czyścił swój karabin Harkla.
-
-
Kuba1001
Alhambra była dużym saloonem, w którym oczywiście znajdowało się to, co w każdym innym, a więc barman za długim kontuarem, zaś za nim szafka pełna alkoholi, liczne stoliki i krzesła oraz urodziwe kelnerki, ale poza tym ten saloon oferował to, czego nie miały inne, między innymi przygrywaną muzykę na fortepianie, smaczne jedzenie oraz specjalny stolik do gier hazardowych obsługiwany przez profesjonalnego krupiera. Wnętrze uzupełniały ozdoby w rodzaju obrazów, trofeów myśliwskich i wypchanych zwierząt, a także rozliczna klientela: Łowcy nagród, łowcy głów, najemnicy, hazardziści, przestępcy niższego sortu, ukrywający się skutecznie przed wymiarem sprawiedliwości, górnicy czy zwykli mieszkańcy Dodge.
-
-
-
Kuba1001
Radio:
Barman wzruszył ramionami i postawił przed Tobą kubek, który napełnił żądanym trunkiem, wrzucając tam przy okazji dwie kostki lodu.
‐ Dziesięć miedziaków. ‐ powiedział, a po chwili wybrał z położonych przez Ciebie na ladzie monet właśnie tyle, chowając je do sakiewki.
Vader:
Może i tak, ale koniec końców wkroczyłeś do miasta, co nie uszło uwadze siedzącego na zewnątrz swego biura szeryfa, który to akurat czyścił swoją broń, a więc niezwłocznie ją odbezpieczył, gotów wypalić w Ciebie, jeśli tylko spróbujesz jakichś podejrzanych numerów, jak to Upadły. Bo na takiego w końcu wyglądasz, czyż nie? -
-
-
Kuba1001
Vader:
Odwzajemnił gest, aby później wycelować do Ciebie z karabinu.
‐ Odejdź. Dodge to nie jest dobre miejsce dla Upadłych… Niezależnie czy mam na myśli ludzi, czy Ciebie.
Radio:
Towarzystwo? Cóż, dwóch z pewnością było mocno podpitymi górnikami, którzy beztrosko wlewali w siebie jeszcze więcej alkoholu i przegrywali wydobyte złoto, kolejny wyglądał Ci na jednego z traperów, ludzi lasu i buszu, co można sądzić po jego zarośniętej i ogorzałej twarzy oraz odzieniu ze skór i futer różnych zwierząt. Inny był na pewno jednym z wielu kowboi, a ostatni wyglądał niczym prawdziwy szuler: Elegancko ubrany, schludny wąsik i kozia bródka, złoty zegarek na łańcuszku, monokl na lewym oku i czerwona mucha. Trzeba wspominać, że najlepiej radził sobie właśnie ten ostatni? -
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Wybacz, nie spodziewałbym się. ‐ odparł, ale wciąż miał Cię na muszce. ‐ Skoro tak to witam w Dodge, ale proszę, żebyś na siebie uważał. Na innych w sumie też.
Radio:
Problem był taki, że w karty patrzył się cały czas, z reguły jednym okiem, ale to wystarczało. Zmieniło się to w chwili, gdy rzucił je na stół wraz z resztą graczy i przy okrzykach niedowierzania oraz protestów zgarnął całą stawkę miedziaków i srebrników ze stołu. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Trafiłeś pod niego już po chwili, więc teraz nic tylko przywiązać konia i ruszyć do środka.
Radio:
//Czekam i czekam na tego Vadera… No nic, najwyżej dołączy w trakcie, jeśli zechce.//
Wreszcie znalazł się, zachęcony odpowiednią dawką alkoholu we krwi i namowami kolegów, kowboj, który został ostatnim fraje… zawodnikiem. W ten sposób uzbieraliście komplet, a krupier powodził wzrokiem po wszystkich.
‐ Opłata za wstęp wynosi dziesięć miedziaków. ‐ wyjaśnił, tasując karty i wskazując Wam na stojący na stole pojemnik, przeznaczony na owe opłaty, które pewnie były jedną z form zdobywania wypłaty przez mężczyznę. -
-
-
Kuba1001
Radio:
Zrobili to samo, czekając na swoje karty, które to krupier zaczął każdemu rozdawać. Gdy skończył, wycofał się na kilka kroków, aby nie być posądzonym o zaglądanie w czyjeś karty, życząc przy okazji zdawkowej “miłej gry.”
Vader:
Cóż, saloon, jak saloon… A może nie do końca? Ten tutaj był o wiele lepszy niż wszystkie, do których miałeś okazję zaglądać, swoje robiły urodziwe tancerki oraz kelnerki, dobrze jedzenie, jeszcze lepsze trunki, stół do pokera i kości z profesjonalnym krupierem oraz grana na żywo muzyka na fortepianie. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Mało by brakowało, a musiałbyś sam się obsłużyć, bo na Twój widok tak zbladł, że chyba był o krok od zawału serca.
Radio:
Ciężko powiedzieć, bo nie znasz kart innych, tylko swoje: Król kier, dama pik, walety pik i karo, oraz asa trefl. Jedynie nowo przybyły kowboj zdradził emocje wyrazem twarzy, a był on nietęgi. -
-
-
Kuba1001
Radio:
//A w co innego gra się w westernach? Pewno, że w pokera.//
Vader:
Nie byłeś pewny czy Ci uwierzył, czy chciał uwierzyć, ale wywołało to taki efekt, że ani nie skrzyknął reszty bywalców baru do zastrzelenia Cię, ani sam nie sięgnął po trzymaną pod ladą broń, jaką powinien mieć każdy barman.
‐ Oczywiście, rozumie pan chyba, że łatwo się pomylić, prawda? ‐ zapytał, ocierając pot z czoła szmatką, którą wyjął z kieszeni. ‐ Coś podać? -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
W sumie to nie, bo Szeryf już był, a amaksjańska reguła się tu nie sprawdzała i zabicie go wcale nie da Ci automatycznie gwiazdki noszonej na ubraniu. Możesz co najwyżej zostać Konstablem, obecna sytuacja miasta sprawia, że wzięliby naprawdę byle kogo, nawet kogoś z tak zakazaną gębą. Niemniej, jak na razie odpoczywasz, a i nikt nie miał na razie ochoty wykorzystać tego, aby Cię okraść.
-
-
-