Miasto Gilgasz.
-
Odetchnęła z poirytowaniem, po czym zeszła z krzesła, ale stojąc, wciąż opierała się o nie.
— Nie jestem oszustką — Szła w zaparte. -
Szeth “Kotal” Aogad
-A ja nie jestem pewien, czy z tego miejsca jestem w stanie cię tak rzucić, żebyś uderzyła głową w mury Hammer - odparł. - Więc załatwiłbym to tu i teraz. Chyba, że masz lepszy pomysł, który nie będzie splunięciem w twarz załodze tego okrętu. -
Zohan:
Choć widziałeś różne świeże mięso, sery, owoce i warzywa, to pewnie będą one stanowiły Wasz jadłospis tylko w ciągu kilku pierwszych dni, góra tygodnia, a później przerzucie się na to, czego jest najwięcej, i co się nie psuje tak szybko, a więc chleb, suchary, wędzone ryby, suszone mięso, a może zdołacie to też uzupełnić jakimiś świeżymi owocami morza. Obietnica lepszego, świeżego, jadła, czeka na Was dopiero po przybyciu na miejsce, pierwsze wyspy, gdzie są jakieś jadalne rośliny i zwierzęta.
Max:
- Lepsze takie, niż tkliwe ballady. Masz świadomość, że po drodze wpadniemy na piratów czy morskie potwory, prawda? A gdy zacznie się bitwa, nie zawsze będzie ktoś, kto uratuje Twoją skórę. -
- Wystarczy, że wróg nie będzie zdawał sobie sprawy, że ten kraken co do nich płynie nie jest prawdziwy i po sprawie. Albo sam się jakoś obronię.
-
Wciąż przyglądając się całej sytuacji wziąłem lutnię do rąk. Żeby tak bójka bez dobrej, skocznej muzyki? O ile do takowej dojdzie.
-
— Właściwie to mam lepszy pomysł. — Podeszła do stojącego w wyjściu zakutego łba, patrząc na niego z zadartą do góry głową: — Każdy zachowa to, co uczciwie ugrał i nie będzie fałszywie oskarżał innych graczy. — Założyła ręce na piersi. Jeżeli łeb chciałby jej tylko coś zrobić, była gotowa do uniku.
-
Czyli, że pierwsze dni zapowiadają się dobrze pod względem jedzenia, a później będzie pewnie gorzej. No nic, wyszedł ze spiżarni i udał na jakąś świetlicę czy coś.
-
///Kuuba, a Radio też mam zostawić na pokładzie? Bo nie robi nic, żeby dołączyć do załogi w evencie.///
-
// Podpowiedź: To są pieniądze Tissaen i ona ich nie odpuści nawet, gdy będzie martwa. Wyrzucisz ją, ona po nie wróci. //
-
///Czyli możemy zrobić tak, że teraz cię wyrzucę, a ty się jeszcze wkradniesz się na pokład, spoko?///
-
// Dokładnie o czymś w ten deseń myślałem. //
-
///No to przechodzimy do działania, dla fabuły.//
Szeth “Kotal” Aogad
W odpowiedzi ją chwycił (lekko poirytował go fakt, że przy tym musiał się nieźle schylić) i wyszarpnął z jej rąk wygraną, odrzucając ją marynarzom. Następnie ją stąd wyprowadził, prowadząc ją prosto do portu, poza okręt. -
// “Dla fabuły!” Brzmi jak jakiś nowy okrzyk żołnierzy, którzy najpewniej zginą atakując mało strategiczny cel. //
Tissaen nie miał zamiaru pogodzić się z stratą takiej ilości złota: wyrywała się, klnęła na zakutego łba, a nawet starała się go ugryźć. Wszystko, by móc odzyskać niemałą sumę.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Przy tej sytuacji cieszył się, że ma na sobie pancerz, przynajmniej zakażenia nie złapie. Wzmocnił chwyt, żeby mu nie uciekła i kroczył dalej, by postawić ją w porcie. -
Jednak odłożyłem lutnię, straciłem ochotę do grania a i do czego nie było grać. Poszedłem za moim kompanem “odprowadzającym” goblinkę do portu. Co miałem innego robić? Czasami warto plątać się pod nogami, ciekawych rzeczy można się dowiedzieć.
-
Max:
- Szykuje się miesiąc samego pływania, o eksploracji już nie mówiąc, więc zgoda, przyjmę Cię do załogi. Co chcesz wiedzieć?
Zohan:
Zastałeś tam co najmniej ciekawą scenę, która przedstawiała konkretny kawał zakutego w blachę najemnika, któremu towarzyszył jakiś człowiek, który to wyciągał za fraki niepozorną Goblinkę, a choć ta usiłowała się bronić, to raczej nie mogła zrobić zbyt wiele.
Radio, Vader, Hades:
Żelazny uścisk, przewaga masy, wzrostu, siły i pancerza zrobiły swoje, Kotal bez trudu wyniósł Goblinkę na główny pokład, skąd mógł sprowadzić ją po trapie na dół lub zwyczajnie przerzucić przez burtę na nadbrzeże. -
– O co poszło? – zapytał z uśmieszkiem na ustach jakiegoś marynarza.
-
- Będzie jakieś żarcie lub miejsce do spania dla mnie? Więcej do szczęścia nie potrzebuję.
-
Zohan:
- Ta mała chyba postanowiła oszukać naszych chłopaków w kartach albo kościach i teraz nowy najemnik, co go kapitan wynajął, wynosi ją za fraki z pokładu.
Max:
- Wychodzę z założenia, że niedożywiony najemnik macha toporem gorzej, niż ten z pełnym brzuchem, z motywacją też u niego lepiej, więc tak, wikt i opierunek masz zagwarantowany, tak jak każdy inny na pokładzie. -
Szeth “Kotal” Aogad
Wybrał pierwszą opcję i puścił ją dopiero wtedy, kiedy stanął nogami na pewnym, stabilnym gruncie.