Miasto Gilgasz.
-
— Właściwie to mam lepszy pomysł. — Podeszła do stojącego w wyjściu zakutego łba, patrząc na niego z zadartą do góry głową: — Każdy zachowa to, co uczciwie ugrał i nie będzie fałszywie oskarżał innych graczy. — Założyła ręce na piersi. Jeżeli łeb chciałby jej tylko coś zrobić, była gotowa do uniku.
-
Czyli, że pierwsze dni zapowiadają się dobrze pod względem jedzenia, a później będzie pewnie gorzej. No nic, wyszedł ze spiżarni i udał na jakąś świetlicę czy coś.
-
///Kuuba, a Radio też mam zostawić na pokładzie? Bo nie robi nic, żeby dołączyć do załogi w evencie.///
-
// Podpowiedź: To są pieniądze Tissaen i ona ich nie odpuści nawet, gdy będzie martwa. Wyrzucisz ją, ona po nie wróci. //
-
///Czyli możemy zrobić tak, że teraz cię wyrzucę, a ty się jeszcze wkradniesz się na pokład, spoko?///
-
// Dokładnie o czymś w ten deseń myślałem. //
-
///No to przechodzimy do działania, dla fabuły.//
Szeth “Kotal” Aogad
W odpowiedzi ją chwycił (lekko poirytował go fakt, że przy tym musiał się nieźle schylić) i wyszarpnął z jej rąk wygraną, odrzucając ją marynarzom. Następnie ją stąd wyprowadził, prowadząc ją prosto do portu, poza okręt. -
// “Dla fabuły!” Brzmi jak jakiś nowy okrzyk żołnierzy, którzy najpewniej zginą atakując mało strategiczny cel. //
Tissaen nie miał zamiaru pogodzić się z stratą takiej ilości złota: wyrywała się, klnęła na zakutego łba, a nawet starała się go ugryźć. Wszystko, by móc odzyskać niemałą sumę.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Przy tej sytuacji cieszył się, że ma na sobie pancerz, przynajmniej zakażenia nie złapie. Wzmocnił chwyt, żeby mu nie uciekła i kroczył dalej, by postawić ją w porcie. -
Jednak odłożyłem lutnię, straciłem ochotę do grania a i do czego nie było grać. Poszedłem za moim kompanem “odprowadzającym” goblinkę do portu. Co miałem innego robić? Czasami warto plątać się pod nogami, ciekawych rzeczy można się dowiedzieć.
-
Max:
- Szykuje się miesiąc samego pływania, o eksploracji już nie mówiąc, więc zgoda, przyjmę Cię do załogi. Co chcesz wiedzieć?
Zohan:
Zastałeś tam co najmniej ciekawą scenę, która przedstawiała konkretny kawał zakutego w blachę najemnika, któremu towarzyszył jakiś człowiek, który to wyciągał za fraki niepozorną Goblinkę, a choć ta usiłowała się bronić, to raczej nie mogła zrobić zbyt wiele.
Radio, Vader, Hades:
Żelazny uścisk, przewaga masy, wzrostu, siły i pancerza zrobiły swoje, Kotal bez trudu wyniósł Goblinkę na główny pokład, skąd mógł sprowadzić ją po trapie na dół lub zwyczajnie przerzucić przez burtę na nadbrzeże. -
– O co poszło? – zapytał z uśmieszkiem na ustach jakiegoś marynarza.
-
- Będzie jakieś żarcie lub miejsce do spania dla mnie? Więcej do szczęścia nie potrzebuję.
-
Zohan:
- Ta mała chyba postanowiła oszukać naszych chłopaków w kartach albo kościach i teraz nowy najemnik, co go kapitan wynajął, wynosi ją za fraki z pokładu.
Max:
- Wychodzę z założenia, że niedożywiony najemnik macha toporem gorzej, niż ten z pełnym brzuchem, z motywacją też u niego lepiej, więc tak, wikt i opierunek masz zagwarantowany, tak jak każdy inny na pokładzie. -
Szeth “Kotal” Aogad
Wybrał pierwszą opcję i puścił ją dopiero wtedy, kiedy stanął nogami na pewnym, stabilnym gruncie. -
- Jak rozumiem wychodzisz też z założenia, że nie każdy zna twój okręt i wie, gdzie ma miejsce do spania od razu po wejściu na niego, racja?
-
– Coś tak czułem, że będą z nią jakieś kłopoty. Ja bym ją zaszlachtował, a truchło wyrzucił gdzieś na głębokich wodach.
-
//I tak niewiele mogę zdziałać, więc czyń odpisy, Fatalisto. //
-
//ja nie mam nic do dodania//
-
Vader:
Nie było to tak efektowne jak wyrzucenie jej do morza, w końcu w basenie portowym woda była płytka, ale marynarzom, których uratowałeś przed stratą gotówki w zupełności wystarczyło.
Max:
- Załoga zna, z nimi możesz porozmawiać, powinni wskazać Ci drogę. Wyglądam na takiego, co ma aż tyle wolnego czasu, żeby każdego prowadzić za rączkę?
Zohan:
- Ty to z takich, co się nie pierdolą, hę? W sumie dobrze, takich chyba nam najbardziej będzie potrzeba.
Hades:
//A gdzie bojowa muzyczka? Buuuuu! Barda za burtę! Buuuu!//