Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Elarid
  3. Miasto Linest

Miasto Linest

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Elarid
2.3k Posty 7 Uczestników 21.2k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001 Elarid
    napisał ostatnio edytowany przez
    #2242

    - Szlachcic? - zapytał podejrzliwie, patrząc na młodzieńca. Ach, typowe antagonizmy między ludźmi niższych i wyższych stanów, niemal tęsknisz w takich chwilach za swoją ojczyzną, gdzie poza wodzem, jego rodziną, najbliższą świtą i szamanami, znającymi Magię lub nie, wszyscy byli równi.

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • ReichtangleR Niedostępny
      ReichtangleR Niedostępny
      Reichtangle
      napisał ostatnio edytowany przez
      #2243

      - Taak, szlachcic. To chyba nie nic złego prawda? To kto skąd pochodzi nie decyduje o człowiek, ale jego czyny. A zapewniam, że Gavriel to doby człowiek.

      "Jeśli pracujesz na życie, po co zabijasz się pracą?"
      Tuco Benedicto Pacífico Juan María Ramírez

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001 Elarid
        napisał ostatnio edytowany przez
        #2244

        Mruknął coś pod nosem i chwilę jeszcze staliście tak przed bramą, aż w końcu strażnik kiwnął głową i ta otworzyła się i możecie już wjechać do środka.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • ReichtangleR Niedostępny
          ReichtangleR Niedostępny
          Reichtangle
          napisał ostatnio edytowany przez
          #2245

          Wjechała do środka. Będąc wewnątrz rozpoczęła obserwację okolicy. Jak wyglądała wioska, czy nosiła jakieś ślady ataku. Przyjrzała się też mieszkańcom i ich zachowaniu. Czy coś zdradzało że mogą być szantażowani albo być w wojowniczych nastrojach. Byli wystraszeni, zaniepokojeni, źli, przygnębieni?

          "Jeśli pracujesz na życie, po co zabijasz się pracą?"
          Tuco Benedicto Pacífico Juan María Ramírez

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001 Elarid
            napisał ostatnio edytowany przez
            #2246

            Żyjąc na dnie drabiny społecznej, pracując całe dnie, od świtu do zmierzchu, aby z trudem wyżywić siebie, swoje rodziny, często ledwo wiążąc koniec z końcem, mając tylko kilka okazji w całym roku do prawdziwego odpoczynku i zabawy zdecydowanie nie tryskali wokół optymizmem, nie uśmiechali się i nie śpiewali wesołych piosenek. Na pierwszy rzut oka wyglądali jak typowi chłopi, zajęci swoim życiem, swoimi sprawami, których nie obchodziły interesy innych czy wielka polityka. Musiałabyś spędzić tu więcej czasu, aby przyjrzeć im się lepiej i dokładniej, może jakoś wypytać. Wioska zaś była średnich rozmiarów, typowa dla tych stron. Budynki drewniane, kryte strzechą, to głównie chłopskie chaty, ale też obory, kilka stajni, chlewy, kurniki, nie brakowało szop na narzędzia, przydomowych ogródków i większych budynków gospodarskich pełniących funkcje magazynów. Gdzieś dalej była też pewnie kwatera sołtysa. Poza tym do drewnianych murów przylegało kilka ogrodzonych budynków, które musiały być kwaterami lokalnych milicjantów, a dokładnie naprzeciwko bramy tkwiła niewielka karczma, bardziej na potrzeby miejscowych niż podróżnych. Wracając do mieszkańców, nie widziałaś ich też wielu, większość mężczyzn pracowała pewnie w polu lub gdzie indziej, w wiosce zostali sami milicjanci, chorzy, starcy, dzieci i kobiety, choć i część z nich zapewne miała jakieś zajęcia poza palisadą.

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • ReichtangleR Niedostępny
              ReichtangleR Niedostępny
              Reichtangle
              napisał ostatnio edytowany przez
              #2247

              Dowódca straży wspominał o milicjantach, który dawno powinni wrócić do miasta, ale nie zrobili tego. Dlatego przyjrzała się szczególnie im, czy nie zachowują cię…cóż…dziwnie. W międzyczasie zsiadła z konia i zaczęła prowadzić go do wioskowej studni.

              "Jeśli pracujesz na życie, po co zabijasz się pracą?"
              Tuco Benedicto Pacífico Juan María Ramírez

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001 Elarid
                napisał ostatnio edytowany przez
                #2248

                Pozostali zrobili podobnie, aby nie budzić większych podejrzeń. Jeśli chodzi o milicjantów, to nie było ich wielu, poza tymi, których spotkałaś przed bramą, w pobliżu koszar dwóch ćwiczyło się w strzelaniu z łuku do tarcz, a z kwater dochodziły dźwięki jakiejś rozmowy, więc i tam było tylko kilku. Inni mogli być w karczmie lub na polu, na wsi wszystkie ręce zdolne do pracy się liczą, więc możliwe, że lokalni milicjanci, odkąd okolica stała się tak spokojna, pracują na dwie zmiany, gdzie jedni pełnią służbę, a pozostali pracują w polu, a później zamieniają się miejscami.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • ReichtangleR Niedostępny
                  ReichtangleR Niedostępny
                  Reichtangle
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #2249

                  Jeśli nie wypatrzy nic konkretnego, niedługo skończy jej się pretekst do pozostania w tym miejscu, o ile czegoś nie wymyśli. Jeśli miała taką możliwość to przywołała do siebie jedno z kręcących się w okolicy dzieci. Od nich najłatwiej będzie coś wyciągnąć, jako że są jeszcze nieporadne i naiwne, więc nie będą miały powodów by zatajać jakieś fakty. Raczej.

                  "Jeśli pracujesz na życie, po co zabijasz się pracą?"
                  Tuco Benedicto Pacífico Juan María Ramírez

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001 Elarid
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #2250

                    Był to dobry pomysł i raczej dzieci same z siebie mogłyby podejść i porozmawiać, nawet nie próbowały ukryć zaskoczenia. Gorzej, że ich rodzice byli bardziej nieufni względem obcych i dlatego żadne do was nie podeszło.
                    - Nie sądzisz, że to dobry moment, aby udać się do karczmy? - zagadnął cię cicho Auriuss.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • ReichtangleR Niedostępny
                      ReichtangleR Niedostępny
                      Reichtangle
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #2251

                      - Emm…nie wiem. Dlaczego miałby? - spytała speszona, że nie zrozumiała od razu.

                      "Jeśli pracujesz na życie, po co zabijasz się pracą?"
                      Tuco Benedicto Pacífico Juan María Ramírez

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001 Elarid
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #2252

                        - Bo jesteśmy strudzonymi wędrowcami i chcemy chwilę odpocząć. - odparł i dodał ciszej: - I jeśli mamy się czegoś dowiedzieć, to chyba już tylko tam.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • ReichtangleR Niedostępny
                          ReichtangleR Niedostępny
                          Reichtangle
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #2253

                          - Oh tak racjaaa - powiedziała porozumiewawczo. - Chętnie napije się czegoś, a karczmarz chyba nie będzie miał nic przeciwko kolejnej okazji do zarobku. Chodźmy. - Weszła do karczmy, zamówiła piwo i oczekując na zamówienie rozejrzała się po tym pomieszczeniu.

                          "Jeśli pracujesz na życie, po co zabijasz się pracą?"
                          Tuco Benedicto Pacífico Juan María Ramírez

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001 Elarid
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #2254

                            Zostawiwszy konie, twoi towarzysze również weszli do środka. Karczma swoją budową przypominała te z Linest, ale ogólny wystrój był inny. Rzecz jasna była ona o wiele mniejsza, zamiast podłogi miała klepisko, ilość stołów i krzeseł też była mniejsza, były również gorszej jakości. Za ladą stał posiwiały już mężczyzna ze sporą blizną przechodzącą przez twarz, w tym lewe, ślepe, oko. Za nim nie stała wielka szafka z trunkami, ale drzwi i okienko do małej kuchni. Same trunki były zapewne pod ladą, ale przeznaczone bardziej dla podróżnych, większość bywalców lokalu, czyli chłopi z tej wioski i może okolicznych pojedynczych gospodarstw, pili zwykłe piwo, jak i ty, które to nalewał do drewnianych kufli z jednej z kilku sporych beczek. Poza wami i karczmarzem na pewno był ktoś w kuchni, ale sama izba świeciła pustkami, co było zrozumiałe, większość osób pracowała i zauważyłaś tu jedynie kilku grających w kości starców i nieco młodszych lokalnych pijaków, kompletnie już urżniętych.
                            - Dwa srebra. - rzucił do ciebie krótko karczmarz, przerywając ci oglądanie jego przybytku, choć to i tak nie zostało wiele do oglądania. - Im też? - zapytał, ruchem głowy wskazując na twoich kompanów.
                            - Nie, podziękujemy. - odparł pospiesznie starszy mężczyzna, który może i sam z siebie by się napił, ale wiedział z doświadczenia, jak na taki trunek zareagowałby młody panicz, a awantura o nazywanie piwa szczynami nie pomoże wam w tym śledztwie.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • WiewiurW Niedostępny
                              WiewiurW Niedostępny
                              Wiewiur
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #2255

                              //Sory za zwłokę, zajmuję się zbyt wieloma rzeczami i to mi z głowy wyleciało ;-;

                              Ferled

                              Młodzieniec właśnie grał w kości z kilkoma ludźmi w jednej z tutejszych tawern. Umilał sobie tym zajęciem czas, oczekując aż Ristelo opracuje plan. Ostatnio mówił że czeka na powrót Durina z potrzebnymi do skoku informacjami. Nie wiedział ile mu to zajmie, więc rozkazał bandzie spędzić miło czas w mieście. Oczywiście każdy ma inną definicję “miło spędzonego czasu”. Dla niego jest to siedzenie w tawernach i zabawa z miejscowymi w hazard. Selena pewnie biega gdzieś po ulicy niedaleko tawerny ograbiając ludzi przy pomocy swojego zwierzyńca. Witold w razie czego siedział przy barze popijając piwo i zerkając ukradkiem w stronę Ferleda. A Gregory pewnie zarabia na życie najbardziej uczciwie. A, no i portal jest w zaułku pomiędzy dwoma domami tuż obok karczmy.

                              Była teraz jego kolej na rzut. Wrzucił kości do środka, upewniając się, że ścianki dotykające dna dadzą mu prowadzenie. Przykrył kubek ręką, magią grawitacji przykleił kości do dna i zaczął nim potrząsać, magią dźwięku emitując odpowiedni odgłos. Po chwili przestał to robić i postawił kubek na stole dnem do góry, opuszczając kostki przy pomocy magii.
                              - O cholera, nie spodziewałem się takiego wyniku! - Starał się wyglądać na szczerze zdziwionego i jednocześnie szczęśliwego. - O, patrzcie, wychodzę na prowadzenie - dodał.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • MaxwellM Niedostępny
                                MaxwellM Niedostępny
                                Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #2256

                                Było popołudnie. Gregory kończył zmianę w jednym z banków w Linest. Pracował w nim już paręnaście ładnych tygodni, bez ambicji, aby nie wzbudzać rozgłosu. Ot, zwykła osoba w okienku.
                                Po zmianie planował ruszyć do swojej drugiej pracy - do domu jakiegoś bogacza. Durin od jakiegoś czasu go nawiedział we snach. Pracujący tam wtedy od dwóch miesięcy Gregory zaproponował mu kuszącą propozycję pomocy specjalisty (psycholog, ale wątpię aby wtedy istnieli). Owym specjalistą był oczywiście ich krasnolud. I tak terapia ciągnie się już dwa miesiące. Durin pewnie rozmawiał z nim teraz w domu, zbierając ostatnie potrzebne informacje. Gregory miał go odeskortować do reszty przez gotowy portal w mieście, a potem zająć swoje stanowisko u bogacza, aby nie wzbudzać podejrzeń.
                                Do tej pory zaś wykonywał swoją pracę w banku.

                                Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • Kubeł1001K Niedostępny
                                  Kubeł1001K Niedostępny
                                  Kubeł1001 Elarid
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #2257

                                  WIewiur:
                                  Nikt nie lubi przegrywać, ale jeszcze nie wszystko było stracone, przynajmniej według tych, z którymi grałeś, bo w końcu nie wiedzieli, że przegrali już w tym samym momencie, gdy zgodzili się na partyjkę.
                                  - Szczęście? - zapytał jeden z nich i wziął od ciebie kości i chuchnął w dłonie. - To teraz patrz na umiejętności! - dodał i rzucił.
                                  //Zostawiam to tak, bo zakładam, że będziesz chciał jakąś wpłynąć na wynik jego rzutu.//
                                  Max:
                                  Miałeś to szczęście, że Linest rozwijało się dynamicznie, ale często brakowało fachowców, więc dla właściciela banku, Hobbita, byłeś niemalże wybawieniem. Nie miałeś co prawda wiele pracy, bo i ruch był niewielki, nie było to przecież miasto na miarę Gilgasz, dawnego Ruhn, Hammer czy innego. Zwłaszcza, że było i niewielu klientów, i niewielu pracowników, tylko ty, Hobbit i jakiś człowiek. Ale akurat teraz do środka weszło trzech mężczyzn, Goblin i Gnoll. Nie wyglądali na bogatych kupców czy mieszczan, którzy korzystali z usług banku najczęściej, ale nie byli też chłopami czy obszarpańcami. Właściwie na myśl przychodziło ci myśl, że to przedstawiciele jakiejś kompanii najemników, bo na takich wyglądali, choćby posturą, choć nie mieli przy sobie wiele broni, nie na widoku. Hobbit rzucił okiem najpierw na nich, potem na ciebie, a później na naładowaną kuszę pod ladą. Napady na banki zdarzały się rzadko, ale kto wie, czy to nie ten pierwszy raz? Rzecz jasna nie byliście zdani na siebie, Hobbit zatrudnił wcześniej najemnika, Krasnoluda, który miał wszystkich na oku, gdy tylko weszli do środka.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • WiewiurW Niedostępny
                                    WiewiurW Niedostępny
                                    Wiewiur
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #2258

                                    Ferled
                                    //Jeśli zrobienie tego jak chcę jest niemożliwe, zwyczajnie to zignoruj.//
                                    Nic nie odpowiedział, zamiast tego wolał działać. Zaklęciem, oczywiście w niewidoczny dla nich sposób, chciał by jedna z losowych kostek oponenta miała środek ciężkości położony w takim miejscu, by szansa na wypadnięcie przydatnej liczby była wysoka. I chciał by to zaklęcie utrzymywało się cały czas. Sam nie chce oszukiwać zbyt często i zamierza teraz pilnować by przepaść punktowa nie była zbyt wysoka. Da nawet wyjść oponentowi na prowadzenie. Albo spróbuje złapać go teraz na “oszustwie”. Uzależni to chyba od reakcji przeciwnika na rzut.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • MaxwellM Niedostępny
                                      MaxwellM Niedostępny
                                      Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #2259

                                        Aż żal byłoby zostawić tutejszych bankierów, skoro tak marnie z nimi. Do tego, skoro skok się zbliża, więc nie zdąży wyszkolić nowego…
                                        Wtem, do banku weszła podejrzana grupa. Początkowo miał ich za lichwiarzy, ale faktycznie, bliżej im do najemników… Cały czas trzymał ręce pod ladą, aby mieć łatwy dostęp do kuszy, gdyby jednak bliżej mi było do bandytów. Do tego, wyciągnął dyskretnie nóż spod koszuli, na dole jednego z dwóch pasów, aby nie było za bardzo widać (jeżeli oczywiście ktoś mógł widzieć jakoś dobrze jego tors).
                                         – Witamy w Naszym banku! – zakrzyknął, siląc się na entuzjazm, aby przełamać tę ciszę. – Zapraszam Panów do okienka! Jakaś pożyczka? Założenie lokaty? Kredyt? – zgadywał, chcąc zwabić ich do siebie, jakoś zainteresować. Dłonie rzecz jasna dalej pod ladą; jedna na kuszy, druga z nożem (jeśli mógł go oczywiście dobyć).

                                      Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001 Elarid
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #2260

                                        Abby:
                                        Podróż trochę trwała, ale Elfy musiały nad tobą rzeczywiście czuwać, bo ani razu nie miałeś żadnej nieprzyjemności, ani bandytów, ani potworów, ani dzikich zwierząt. Dzięki temu pojawiłeś się pod miejską bramą w jednym kawałku i z całym dobytkiem.
                                        - Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta? - zapytał jeden z kilku pełniących wartę pod bramą strażników, wygłaszając typową formułkę.
                                        Wiewiur:
                                        Wynik z rzutu kości był niewiele mniejszy od twojego, wszystko zależało od tego, jak ułoży się ostatnia, ile oczek wypadnie… I, rzecz jasna przypadkiem, wypadło tyle, że tamten przegrał dosłownie o włos. Może to, jak i fakt, że nie gracie o wielkie stawki, sprawiło, że jedynie machnął na to ręką i oddał kości kolejnemu graczowi, nie wszczynając żadnej awantury.
                                        Max:
                                        Mógłby, jak najbardziej, inna kwestia, czy będzie to w ogóle potrzebne, choć lepiej założyć, że tak, będziesz w ten sposób gotów do konfrontacji, a jeśli ta nie nastąpi, to chociaż się przyjemnie zdziwisz.
                                        Tamci spojrzeli po sobie i Goblin wraz z Gnollem ruszyli w twoim kierunku, pozostali zostali pod drzwiami, nie ruszając się wiele z miejsca.
                                        - Nieeee, szefuńciu, my to co innego… Skoro macie tyle złota, to pewnie jest ono bezpieczne, nie? I da się schować w takim bezpiecznym miejscu co innego, niż monety? I ile by to kosztowało?

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • AbbeyA Niedostępny
                                          AbbeyA Niedostępny
                                          Abbey Black Wonderland
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #2261

                                          — Aramis de la Espoir, pochodzę z okolic tego miasta i przybyłem na handel.
                                          Chyba nie zostało mu zbyt dużo do przehandlowania, skoro z własnej głupoty w sumie zaprzedał tym leśnym diabłom.

                                          Ze mną jest jak z polską biurokracją, złożysz wniosek 5 razy a i tak mi wypadnie z głowy.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy