Miasto Linest
-
//nie pamiętam czy mam przy sobie jakieś jedzenie
-
Ferled
A więc postanowione. Uda się do tej przy największej karczmie, łatwiej będzie mu się tam ukryć niż w innych miejscach. No i łatwiej będzie mu coś przydatnego skombinować… Jeszcze jedna sprawa. Jak daleko od portalu znajduje się ta karczma?
-
Hmm… Na warcie jest tylko jedna osoba… Wytworzył powiew wiatru, mający ruszyć krzakami gdzieś daleko od obozu. Blisko położenia jego samego, ale nie na tyle żeby go wykrył. Jeśli zainteresuje to strażnika, to ruszy po cichu naokoło, zbliżając się do namiotu. Nie jakoś bardzo frontalnie.
-
Abby:
//Możemy uznać, że tak, żeby nie przedłużać.//
Wiewiur:
Na oko to jakieś sto metrów, choć biegnąc uliczkami możesz zmniejszyć tę odległość wydatnie, nawet do siedemdziesięciu lub sześćdziesięciu.
Max:
Odwrócił się na chwilę przelotnie, szybko tracąc zainteresowanie. Nie zdołałeś pokonać całej odległość do celu, ale szczęśliwie w porę skryłeś się w zaroślach, nim tamten zdołał cię zauważyć. -
Postanowił więc znaleźć sobie odpowiednie miejsce, usiąść, zjeść i polamentować nad życiem. Chciał jeszcze zamówić trochę piwa, ale się powstrzymał.
-
Na tym też zleciał ci czas oczekiwania na powrót Elfa. Gdy wrócił, miał na sobie dokładnie ten sam strój, choć wzbogacony o solidny płaszcz z kapturem, który zapewne przyda się w drodze, tak aby ochronić się przed deszczem i mrozem, jak i ukryć swoją tożsamość, jeśli będzie trzeba. Poza tym miał przy sobie podróżny worek, zapewne z prowiantem na drogę i tego typu przedmiotami, a także dwa miecze jednoręczne przy pasie, kołczan pełen strzał i łuk na plecach, sztylet przy pasku i drugi, w cholewie buta, oraz kilka noży do rzucania.
- Jestem gotów, możemy wyruszać. -
Przełknął ślinę i zebrał się w sobie. Postarał się nie pokazywać po sobie stanu przedzawałowego. No dobra, może nie przedzawałowego. Aramis po prostu był podenerwowany. Skinął głową. I ruszył z tym całym elfem.
-
- Tamci powiedzieli ci gdzie albo kogo szukać? Tak na dobry początek?
-
Zmusił swój umysł do działania, ale po chwili poddał się i pokręcił głową.
— Sam się dziwię. -
- Dziwisz się, że ich opuściłem? - parsknął i zamyślił się na chwilę, marszcząc czoło. - Znam kilku ludzi, którzy mogą wiedzieć coś na ten temat. Jak na złość, żaden z nich nie mieszka tutaj ani w okolicy. Ale i tak warto się do nich wybrać, bo jeśli gdzieś ma zbierać się armia najemników, to oni powinni być o tym poinformowani. Ruszamy?
-
Pokiwał głową. Z każdą chwilą myślał, że mądrzej było po prostu zmienić las. Postarał się jednak nie załamać. Jeśli przez te pieprzone elfy ma zginąć, to na pewno nie na zawał.
-
Możesz o tym też myśleć jak o kolejnej, lub w zasadzie pierwszej, przygodzie, ale z drugiej strony co to za przygoda pod przymusem?
//Zmiana tematu. Nie jestem jeszcze pewien gdzie, ale zacznę i dam ci znać, gdy będziesz na miejscu.// -
@Kubeł1001 napisał w Miasto Linest:
Reich:
Pokiwał głową.- To jeden ze scenariuszy, moim zdaniem najgorszy. Tak czy siak, powinniśmy mieć się teraz na baczności.
Vader:
Niezbyt ciekawa, głównie lasy, pola i małe wioski. Jedyną swego rodzaju atrakcją mogły być ruiny pobliskiego Ruhn, dawnej stolicy Cesarstwa, ale zapuszczanie się tam może być kiepskim pomysłem. Po tym jak Armia Światła oczyściła to miejsce jako pierwsze w swej krucjacie, która zawiodła ją aż pod mury Heresh, było względnie bezpieczne, ale pewnie miejscowi uraczyliby cię niejedną opowieścią o bandytach, niedobitkach Armii Paktu, potępionych duszach wymordowanych mieszkańców miasta i tak dalej.
Pokiwała głową i od razu się tym zajęła.
- W czym mogę służyć? - zapytał karczmarz, przysadzisty mężczyzna po czterdziestce, ze sporą blizną ciągnącą się przez prawie całe czoło i nad prawym okiem, gdy tylko podeszłaś do kontuaru.
Keter “Magister” Escepek
Te opowieści byłyby zapewne bardzo interesujące, a kontakt z tymi siłami dałby mu okazję do tego, by przypomnieć sobie, jak się walczyło włócznią, ale racja. Okolica LInest nie była zbytnio ciekawa. Wręcz idealna okolica do tego, by ktoś taki jak on mógł na spokojnie rozwijać swoje pomysły. Zwłaszcza ten jeden, który planował zrealizować z tamtymi towarzyszami, którzy zniknęli z jego życia.Amnesia Kelobi
- Przyda się miejsce noclegowe i posiłek dla dwóch osób - odparła. - To jeden ze scenariuszy, moim zdaniem najgorszy. Tak czy siak, powinniśmy mieć się teraz na baczności.
-
Zależy, co rozumieć przez “ciekawa”, bo choć było spokojnie, nie bywało nudno. Ostatnio dość głośnym echem odbiły się ataki kilku Wilkołaków w okolicy, co prawda zatrzymanych przez miejską straż i łowców nagród, ale i tak nie było to coś, co widzi się codziennie.
Zmarszczył na chwilę czoło i skinął ci głową.
- Da się załatwić. Za wszystko będzie czterdzieści złota, za każdą następną noc pięć złota od łebka. -
Ferled
No więc ruszył w stronę tablicy ogłoszeń, przy największej karczmie w Linest.
-
Max:
Odwrócił się na chwilę przelotnie, szybko tracąc zainteresowanie. Nie zdołałeś pokonać całej odległość do celu, ale szczęśliwie w porę skryłeś się w zaroślach, nim tamten zdołał cię zauważyć.Niech to! Wychodzi na to, że musi spróbować czegoś mocniejszego. Spróbował swoją magią zgasić obozowe ognisko, ewentualnie porozrzucać patyki, jeśli nie było zapalone. Może to pozwoli mu się zakraść bliżej, co wręcz obok namiotu?
-
Wiewiur:
Odnalazłeś to miejsce bez problemu. Kilku działających tu najemników, zwłaszcza niejaki Kalandil, Elf, łowca potworów, skutecznie osuszało ją z co bardziej intratnych zleceń, ale i tak nieco ich zostało. Grunt, że możesz dzięki nim zrealizować swój plan.
Max:
Na pewno zwróciłeś tym uwagę strażnika, który podszedł do ogniska i mruknął coś pod nosem. Nie byłeś pewien co, ale zaczął rozpalać je ponownie, zrzucając to pewnie na nagły podmuch wiatru, więc śmiało możesz spróbować podkraść się teraz bliżej namiotu. -
Keter “Magister” Escepek
Ach, Wilkołaki. Włochaci radykalni miłośnicy czworonogów. Nic godnego uwagi, lecz skoro na tym ograniczało się życie miasta, to i też skierował się do jednej z karczm, żeby chociaż posłuchać opowieści miejscowych. Lub spytać się o to całe wydarzenia.Amnesia Kelobi
Odliczyła z mieszka złota kwotę, po czym dała ją barmanowi.
-- Liczę, że łóżka są od siebie oddzielone. -
W jednej z karczm panował raczej umiarkowany ruch. Jedynymi klientami byli miejscowi, a przynajmniej żaden nie wyglądał na podróżnika.
- I taki pokój się znajdzie. Coś jeszcze?
-
Keter “Magister” Escepek
Zwrócił się do barmana, żeby opłacić sobie jeden kielich piwa, po czym usiadł przy jakimś stoliku i słuchał. Chyba, że bycie Polomonem tutaj oznaczało, że dyskusja nie będzie normalna, niestety. Cholerni rasiści, nigdy nie widzieli stworzenia o sześciu rękach i inteligencji większej niż u większości?Amnesia Kelobi
-- Znajdzie się w okolicy coś do roboty? Coś dla najemników?