Hrabstwo Nagren
-
//Ilu jeszcze Orków zostało i ile jest wozów?//
– Przeszukajcie szybko wozy i spierdalamy zaraz stąd. – rozkazał, a on sam się oparł o koło od wozu, aby nabrać sił. Dostanie w ramię i napierdalanie błyskawicami na pewno go zmęczyło.
-
//Jeden wóz z zapasami i jedna dorożka. Orków było sześciu, łącznie z Tobą, zginęło trzech.//
Gdybyś w kolejnych starciach zwracał bardziej uwagę na to, co dzieje się wokół Ciebie, to zapewne musiałbyś przejmować się tylko zużywaniem energii magicznej. Dobrze też byłoby jakoś opatrzyć tę ranę, choćby prowizorycznie, jeśli nie chcesz wykrwawić się jak ostatnie prosię w drodze powrotnej. Twoi podwładni tymczasem zabrali się za przeszukiwanie wozów, Na jednym z nich znaleźli co prawda nieco wina, ale po kilku łykach stwierdzili zgodnie, że były to dobre może dla ludzi i Elfów szczyny, a także kilka niewielkich kuferków i szkatułek ze złotymi monetami lub złotą i srebrną biżuterią, często wzbogaconą o kamienie szlachetne, perły czy bursztyn. Nie żeby któryś z Was docenił wartości estetyczne tego łupu, ale są inni, którym może się to spodobać, a Wy w zamian będziecie mogli zyskać niemałą sumę twardej, złotej waluty. Reszta przedmiotów była całkowicie bezwartościowa, jakieś książki, ubrania, głównie suknie i tym podobne pierdoły. Natomiast dorożka, gdzie ktoś najpewniej przebywał cały ten czas, była zamknięta od środka, a jeden z Orków posłusznie czekał z toporem w gotowości na Twój rozkaz, czy ją otworzyć, czy lepiej już sobie odpuścić, zgarnąć łupy i spieprzać. -
Pośpiesznie wziął jakąś koszulę z wozu i sobie ją ciasno owinął wokół rany, aby chociaż zmniejszyć krwawienie.
– Otwórzcie tę jebaną dorożkę. Pewnie jakiś zawszony szlachcic tam siedzi, a taki to pewnie dużo wie o tej zasranej okolicy. -
Ork dwoma ciosami topora zniszczył zamknięte od wewnątrz drzwi i wyrwał to, co z nich zostało. Zajrzał do środka, zapewne nie spodziewając się oporu, a gdy ponownie wychylił głowę, przedstawiała ona przerażający widok, z trzema niewielkimi, jak na Twoje, typowo orcze, standardy, ale wciąż zabójczymi, nożami sterczącymi z szyi, z których ran obficie lała się krew, oraz jednym, który był wbity prosto w prawe oko. Ork czuł pewnie tylko ból i wściekłość, ale nie można zaprzeczyć, że umierał, krwawiąc tak obficie. Mimo to zdołał jeszcze sięgnąć do wnętrza dorożki, dostając kilka kolejnych noży w klatkę piersiową, z której wywlekł obwieszonego taką bronią Elfa, od razu skręcając mu kark. Wypuścił trupa z rąk, ale chwilę później sam upadł obok niego, gdy wyzionął ducha. Kimkolwiek był elfi nożownik, zapewne jedynie służył za ochronę innej osoby, która wciąż powinna być w środku.
- Ja tam nie włażę. - powiedział od razu jedyny Ork, który przeżył ze wszystkich swoich towarzyszy, opierając sobie dwuręczny topór na barku. -
– Ty tam w środku! Wyłaź albo spalę tę dorożeczkę razem z tobą w środku! – jeżeli tamten Ork nie chce wejść, a on na pewno nie wejdzie ranny, a szczególnie, że tamten w środku pewnie będzie się próbował jakoś bronić, to liczy na to, że go przestraszy i sam wyjdzie.
-
Owszem i okazało się, że jest to ludzka kobieta w niebieskiej sukni, tyle ustaliłeś, bo rzeczywiście wyszła, ale drugimi drzwiami, uciekając ile sił w nogach przed Waszą dwójką.
-
– Biegnij za nią, kurwa! – pchnął Orka, aby ruszył ten zielony zad i za nią pobiegł. On z poharatanym ramieniem nie będzie latać za jakąś ludziną.
-
Pobiegł, zgodnie z rozkazem, i wrócił po niecałej minucie, taszcząc na barku wciąż szamoczącą się kobietę. Jak na ludzie standardy zapewne piękność, o długich, rudych włosach, zielonych oczach i okazałych kształtach, które dodatkowo podkreślała jej suknia. Trzeba przyznać, że wyglądało to co najmniej zabawnie, gdy waliła pięściami Orka po plecach i krzyczała coś o tym, żeby ją puścić, że jej ojciec da okup i jakieś inne pierdoły.
-
– Zwiąż ją, zapchaj jej mordę i bierz ją na plecy. Ja wezmę coś cennego z tego wozu i spierdalamy jak najszybciej, bo zaraz tu się pewnie te zjebane w kurwę rycerzyki zjadą. – znowu rozkazał, a on sam wziął pod pachę jakąś skrzynkę z zawartością, która według niego jest najcenniejsza, i wrócił przez las do wioski.
-
Wziąłeś to, co wziąłby na Twoim miejscu każdy inny Ork, ceniący nie pierdoły, ale twardą walutę, czyli skrzynię złota, na oko przynajmniej dwieście lub trzysta sztuk, mały majątek. Ork tymczasem, pomimo protestów i próby walki, jakie podjęła kobieta, zdzielił ją w łeb na tyle mocno, by pozbawić przytomności, ale nie wystarczająco silnie, żeby jakoś jej zaszkodzić. Dzięki temu związał ją i zakneblował bez większych trudności. Równie łatwo wróciliście do wioski, choć oboje byliście zmęczeni bitwą i ranni, to jednak adrenalina napędzała Was na tyle, aby powrócić do okupowanej przez Was wioski, gdzie przed samą bandą czekał na Was sam Agrag Wybebeszacz.
- No jaja sobie kurwa robisz. - skomentował tylko, nie komentując tego z czym i kim wróciliście, ale bardziej w jakim składzie. -
//Wspomniałeś o “wojownik, który Cię zdradził już miał Cię dobić” i ma się rozumieć, że to Ork zdradził?//
-
//Coś mi się pomyliło przy pisaniu, miało być “zranił”, nie “zdradził”. I chodziło o jednego z konnych w obstawie wozów.//
-
– To te jebane rycerzyki sobie kurwa jaja robią. – splunął na ziemię. – I jakiś kurwa elficki kurw z nożykami. No ale przynajmniej mamy tutaj tę babę, która wygląda na jakąś kurwa ważną osobistość czy chuj wie co.
-
Klepnął ją i pokiwał głową z uznaniem.
- Noo, łup ładny. Ale co za rycerzyki? I powiedz no, że wszystkich żeście tam utłukli? Bo utłukliście, nie? -
I teraz właśnie nadeszła ta chwila, gdzie będzie musiał powiedzieć, że jeden ludzki fiutek spierdolił.
– Nooo… No, kurwa, nie. Jeden zjeb spierdolił na koniku i dlatego żem wziął tę babę. Jechała sobie dyliżansem, więc pewnie jakaś bogata szmata albo córka spasionego kurwa. -
O dziwo, Agrag nie zareagował widocznym wkurwieniem, nawet nie dał Ci w pysk, więc mogłeś mieć wątpliwości, czy dosłyszał. Nie musiałeś jednak powtarzać, bo sam się odezwał:
- Trza ją pilnować… Weź tego swojego bratko albo innego rozgarniętego chopa, tego, co był z tobą i niech ją gdzieś tu schowają i pilnują. Jak jej się coś stanie, to nabiję Was dupami na palisadę wokół wiochy, jasne? Teraz to się wszyscy zleco, najemniki i ludziki, a my się zesramy, a nie utrzymamy, dlatego ona nam jest potrzebna… I niech Cię kurwa sam Zgładziciel broni, jeśli ona nie jest taka ważna, jak mówisz. -
Zrobił tak, jak mu Agrag rozkazał. Zwołał Zawhdruga i tego drugiego Orka, z którym wrócił, i kazał im się gdzieś schować z tą głupią pizdą. On sam poszedł do wieśniaka, który mu nastawiał nos, i kazał mu szybko się zająć jego raną, a po tym wszystkim dołączył do Orków i tej rudej baby.
-
Przerażony wieśniak jakoś pogodził się ze swoim losem lub dobrze to udawał, ale fakt faktem, że ręce mu nie drżały, gdy oczyścił i zdezynfekował Twoją ranę, a później pokrył ją jakąś śmierdzącą maścią i nałożył świeży opatrunek. Pilnujący kobiety Orkowie woleli rozmawiać w niewybrednych słowach o jej urodzie, popijać gorzałki i opowiadać o swych przygodach, niż naprawdę jej pilnować, ale nie ma co im się dziwić, solidnie zakneblowana i związana… Miałaby szansę uciec tylko wtedy, gdyby była Magiem.
-
Narhbub daruje sobie chlanie. Chce mieć trzeźwy umysł i musi przypilnować tych dwóch zielonych debili, jak zaleją pałę, bo jeszcze zgwałcą tego babsztyla, a tego nie chce.
– Spróbujcie tylko mi tu, kurwa, coś odjebać z nią, to wam jaja odetnę i na miejsce gał powciskam, kurwa. – usiadł i poruszał ramieniem, aby złagodzić ból. -
Obaj prychnęli pod nosem, ale widziałeś, że nie mają zamiaru kwestionować Twoich rozkazów, zwłaszcza że wiedzieli, do czego jesteś zdolny i mogli podejrzewać, że nie są to tylko czcze pogróżki.