Hrabstwo Nagren
-
Pobiegł, zgodnie z rozkazem, i wrócił po niecałej minucie, taszcząc na barku wciąż szamoczącą się kobietę. Jak na ludzie standardy zapewne piękność, o długich, rudych włosach, zielonych oczach i okazałych kształtach, które dodatkowo podkreślała jej suknia. Trzeba przyznać, że wyglądało to co najmniej zabawnie, gdy waliła pięściami Orka po plecach i krzyczała coś o tym, żeby ją puścić, że jej ojciec da okup i jakieś inne pierdoły.
-
– Zwiąż ją, zapchaj jej mordę i bierz ją na plecy. Ja wezmę coś cennego z tego wozu i spierdalamy jak najszybciej, bo zaraz tu się pewnie te zjebane w kurwę rycerzyki zjadą. – znowu rozkazał, a on sam wziął pod pachę jakąś skrzynkę z zawartością, która według niego jest najcenniejsza, i wrócił przez las do wioski.
-
Wziąłeś to, co wziąłby na Twoim miejscu każdy inny Ork, ceniący nie pierdoły, ale twardą walutę, czyli skrzynię złota, na oko przynajmniej dwieście lub trzysta sztuk, mały majątek. Ork tymczasem, pomimo protestów i próby walki, jakie podjęła kobieta, zdzielił ją w łeb na tyle mocno, by pozbawić przytomności, ale nie wystarczająco silnie, żeby jakoś jej zaszkodzić. Dzięki temu związał ją i zakneblował bez większych trudności. Równie łatwo wróciliście do wioski, choć oboje byliście zmęczeni bitwą i ranni, to jednak adrenalina napędzała Was na tyle, aby powrócić do okupowanej przez Was wioski, gdzie przed samą bandą czekał na Was sam Agrag Wybebeszacz.
- No jaja sobie kurwa robisz. - skomentował tylko, nie komentując tego z czym i kim wróciliście, ale bardziej w jakim składzie. -
//Wspomniałeś o “wojownik, który Cię zdradził już miał Cię dobić” i ma się rozumieć, że to Ork zdradził?//
-
//Coś mi się pomyliło przy pisaniu, miało być “zranił”, nie “zdradził”. I chodziło o jednego z konnych w obstawie wozów.//
-
– To te jebane rycerzyki sobie kurwa jaja robią. – splunął na ziemię. – I jakiś kurwa elficki kurw z nożykami. No ale przynajmniej mamy tutaj tę babę, która wygląda na jakąś kurwa ważną osobistość czy chuj wie co.
-
Klepnął ją i pokiwał głową z uznaniem.
- Noo, łup ładny. Ale co za rycerzyki? I powiedz no, że wszystkich żeście tam utłukli? Bo utłukliście, nie? -
I teraz właśnie nadeszła ta chwila, gdzie będzie musiał powiedzieć, że jeden ludzki fiutek spierdolił.
– Nooo… No, kurwa, nie. Jeden zjeb spierdolił na koniku i dlatego żem wziął tę babę. Jechała sobie dyliżansem, więc pewnie jakaś bogata szmata albo córka spasionego kurwa. -
O dziwo, Agrag nie zareagował widocznym wkurwieniem, nawet nie dał Ci w pysk, więc mogłeś mieć wątpliwości, czy dosłyszał. Nie musiałeś jednak powtarzać, bo sam się odezwał:
- Trza ją pilnować… Weź tego swojego bratko albo innego rozgarniętego chopa, tego, co był z tobą i niech ją gdzieś tu schowają i pilnują. Jak jej się coś stanie, to nabiję Was dupami na palisadę wokół wiochy, jasne? Teraz to się wszyscy zleco, najemniki i ludziki, a my się zesramy, a nie utrzymamy, dlatego ona nam jest potrzebna… I niech Cię kurwa sam Zgładziciel broni, jeśli ona nie jest taka ważna, jak mówisz. -
Zrobił tak, jak mu Agrag rozkazał. Zwołał Zawhdruga i tego drugiego Orka, z którym wrócił, i kazał im się gdzieś schować z tą głupią pizdą. On sam poszedł do wieśniaka, który mu nastawiał nos, i kazał mu szybko się zająć jego raną, a po tym wszystkim dołączył do Orków i tej rudej baby.
-
Przerażony wieśniak jakoś pogodził się ze swoim losem lub dobrze to udawał, ale fakt faktem, że ręce mu nie drżały, gdy oczyścił i zdezynfekował Twoją ranę, a później pokrył ją jakąś śmierdzącą maścią i nałożył świeży opatrunek. Pilnujący kobiety Orkowie woleli rozmawiać w niewybrednych słowach o jej urodzie, popijać gorzałki i opowiadać o swych przygodach, niż naprawdę jej pilnować, ale nie ma co im się dziwić, solidnie zakneblowana i związana… Miałaby szansę uciec tylko wtedy, gdyby była Magiem.
-
Narhbub daruje sobie chlanie. Chce mieć trzeźwy umysł i musi przypilnować tych dwóch zielonych debili, jak zaleją pałę, bo jeszcze zgwałcą tego babsztyla, a tego nie chce.
– Spróbujcie tylko mi tu, kurwa, coś odjebać z nią, to wam jaja odetnę i na miejsce gał powciskam, kurwa. – usiadł i poruszał ramieniem, aby złagodzić ból. -
Obaj prychnęli pod nosem, ale widziałeś, że nie mają zamiaru kwestionować Twoich rozkazów, zwłaszcza że wiedzieli, do czego jesteś zdolny i mogli podejrzewać, że nie są to tylko czcze pogróżki.
-
I dobrze. Niech wiedzą, że taki Ork jak on nie będzie się pierdolić w tańcu.
– Ty. – spojrzał na Orka, który był z nim na wyprawie. – Jak cię wołają? -
- Vrabok. A co?
- A to, że nie będzie mówił do Ciebie ciągle “Ty”, kutasia torbo. - odrzekł Twój bratko. - Jasne?
- No tera to ta… -
//bratko nie żyje jak coś. Tak, wiem, że trudno zapamiętać jak robi się tyle odpisów, ale nie byłym sobą, gdybym się nie przyjebał.//
– Dobra, Vrabok. Ja żem Narhbub, a ten tutaj to Zawhdrug. I nie napierdolcie się teraz, kurwa, bo będziecie się zataczać, a nie jej pilnować, kurwa.
-
//To, że jeden zginął, to pamiętam. Ale ten Zawhdrug to nie jest drugi bratko? A jeśli nie to kto?//
- A co tu pilnować? - odparł Ork ze zdziwieniem. - Nie ucieknie przecie sama, a nikt jej pomagać nie będzie.
- Ta… Kto w ogóle jest, hę? -
//Taki kumpel z dziecięcych lat. Prawie jak bratko.//
– Napadliśmy na karawanę z rycerzykami i tą pizdą w dyliżansie. Jeden ludzki fiuuut spierdolił na koniku, ale przynajmniej tę kurwę Vrabok złapał i liczymy na to, że jest coś warta i uda się jakoś wychujać tych ludzików albo przynajmniej wziąć okup za nią i będziemy mieć na chwilę spokój.
-
//KKK.//
- Aaa! - powiedział krótko, a jego oblicze nagle rozjaśniło zrozumienie, co u Orków zdarza się rzadko.
- E tam, ja to bym kurwa taki pewny nie był, chopy. - mruknął Vrabok. - Już żem kiedyś brał taką inną dla okupu i jakby Zgładziciel mi maczugi nie prowadził to ja nie wim, czy ja bym z tego żywy wyszedł. -
– Weź myśl pozyty… pozytywistycz-nie. – wypowiedzenia tego słowa sprawiło mu trudność, ale jest pewien, że ci obaj nie wiedzą, co ono znaczy. – No kurwa, będzie dobrze z nią. A jak nie, to spierdolimy z nią i wyruchamy ją!