Galera "Czarny Jastrząb"
-
Vader, Zohan:
To była w sumie współpraca, której nie spodziewaliście się nawet Wy dwaj, a co dopiero tamci piraci. Tak czy siak, udało się bowiem opancerzony najemnik skutecznie pozbawił przytomności pechowego pirata jednym ciosem, a drugi był tym na tyle rozkojarzony, że dosięgnęła go klinga miecza, a on upadł na pokład, bezskutecznie starając się utrzymać w miejscu wylewające się wnętrzności. Po chwili zdaliście sobie sprawę, że był to już ostatni pirat na pokładzie, pozostali byli martwi, ranni czy unieszkodliwieni w inny sposób lub poddali się.
Max:
Pod pokładem dwóch marynarzy opatrywało tych kilku rannych, którzy odnieśli bolesne, choć niezagrażające życiu urazy. A poza tym nic ciekawego.
Radio:
Inkantacja zakończyła się po kilku minutach, a gdy Mag powiadomił o tym Drowa, ten bez słowa skinął mu głową i chwycił oba spakowane przez Maga worki, które wyrzucił przez okrągły bulaj na zewnątrz, do wody. Nim dobrze zastanowiłaś się, co właściwie usiłował wyczarować Mag, czy się udało i czemu Mroczny Elf wyrzucił do wody książki i zwoje, skoro będą teraz bezużyteczne, to on podszedł do Ciebie, pochwycił i również wyrzucił przez bulaj. Będąc skrępowaną tak dokładnie, nie zdołałabyś się wywinąć i najpewniej byś utonęła, a knebel w ustach skutecznie zatrzymałby wszystkie próby wezwania pomocy. Na szczęście Mroczny Elf mówił prawdę i rzeczywiście byłaś mu potrzebna. Choć wylądowałaś na powierzchni wody, to się nie topiłaś, a po chwili dołączył do Ciebie Mag i Drow. Dopiero wtedy zdałaś sobie sprawę, że znajdujesz się kilka metrów nad powierzchnią wody, a Mag zdaje się utworzył z niej coś na kształt platformy, a później zaczął dalszą inkantację, o wiele szybszą, która nadała kształt jego stworowi. Przez myśl przeszło Ci, że to coś to może być Żywiołak, a przynajmniej o czymś takim mówił kiedyś pewien Mag, którego podsłuchałaś w jakiejś karczmie. Stworzenie usadziło Was sobie na grzbiecie i, najpewniej kierowane wolą Maga, ruszyło naprzód. -
Podziękował najemnikowi skinięciem głowy. I co teraz? Wracać na swój przyjazny statek czy zapuścić się pod pokład i szukać czegoś cennego? Najpierw ocenił ile czasu zostało na to, aby okręt, na którym obecnie się znajduje, zatonął.
-
Choć w ciągu poprzednich kilkunastu sekund Tissaen była pewna swojej śmierci, tak teraz powoli się uspokajała. Choć wciąż była zdana na łaskę drowa i maga, to przynajmniej będzie z dala od obu okrętów, i tego z świrniętym kapitanem i tego, który miał iść na dno. Przede wszystkim teraz miała większe szanse na wykaraskanie się z tej całej sytuacji.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Rozejrzał się po pokładzie, przy okazji kopiąc jedno z trucheł piratów.
- Ktoś dorwał kapitana piratów? - zapytał. - Ktoś go zabił? -
Hm. Podszedł więc do nich:
- Pomóc w czymś? -
– Wydaję mi się, że nie. – rzekł, wytarłszy miecz z juchy.
-
Max:
- Jeśli znasz się na opatrywaniu ran, masz jakieś leki albo potrafisz nastawić złamaną rękę to jak najbardziej. - odparł jeden z nich.
Zohan:
Galera wciąż była wczepiona w okręt swoim taranem, więc ten nabierał wody powoli, choć najniższe pokłady były już zapewne zalane. Tak czy siak, niższe pokłady warto przeszukać, choćby po to, żeby pozbyć się ukrywających się niczym szczury piratów.
Vader:
Ciężko ocenić, bo zabiliście wszystkich, którzy byli akurat na pokładzie, więc może zginął i się z tym nie afiszował, ale mógł też wciąż kryć się gdzieś niżej, ciężko ocenić.
Vader, Zohan:
Gdy marynarze dobijali rannych, upewniając się, że wszyscy piraci na pewno są martwi, a bosmani wydawali rozkazy, przygotowując się do zabezpieczenia pokładu i zejścia niżej, Wy jako pierwsi dostrzegliście dziwne zjawisko, a mianowicie wodnego stwora. Choć obaj widzieliście coś takiego na własne oczy po raz pierwszy, to mieliście wiedzę, która pozwalała Wam ocenić, że to Żywiołak Wody, tworzona z materii żywiołu i czystej Magii kreatura, przyzywana właśnie przez mistrza sztuk tajemnych. Gdy stwór zaczął się oddalać, dostrzegliście Maga w błękitnych szatach, który go stworzył i nim kierował, ale nie tylko, byli też inni pasażerowie: Mroczny Elf, najpewniej ten sam, który jako jeden z pierwszych dostał się na pokład “Jastrzębia” podczas abordażu, a później gdzieś zniknął, a także niewielka, więc dostrzeżona przez Was z trudem, Goblinka, ta sama złodziejka, którą kazał pochwycić kapitan na gorącym uczynku. To, czy współpracowali, a jeśli tak, to na czym ta współpraca polegała, ciężko było się Wam domyślić, ale czy to aby na pewno tak ważne w tej chwili?
Radio:
Po chwili kreatura, sterowana telepatycznie przez Maga, zaczęła gnać przez otwarte morze. Tamci z galery na pewno Was zauważyli, ale jeszcze nie robili nic. Ty zaś mogłaś zastanawiać się, gdzie dokładnie płynęliście i jakie będą Twoje dalsze losy. Gdyby nie knebel w ustach, mogłabyś zapytać o to Mrocznego Elfa, a tak musisz czekać, aż dotrzecie na miejsce lub sam łaskawie się go pozbędzie podczas podróży. Bądź też jakoś się o to upomnieć. -
Upomnieć? Mogłaby, ale bała się. Po tym, co niedawno powiedział jej Drow, bała się jakkolwiek go wpieniać. Jednak więzy były naprawdę nieprzyjemne, a droga zapewne nie będzie krótka…
W kilku, konwulsyjnych ruchach podpełzła do nogi Mrocznego Elfa i oparła się o nią, starając się subtelnie przypomnieć o swoim istnieniu. -
//Ekhem.//
-
Nie będzie teraz rozmyślać po co im ta Goblinka, nie ma na to czasu. Zszedł pod pokład i zaczął się rozglądać za czymś, co może mieć jakąkolwiek wartość. No i jakąś książkę też sobie weźmie, jeżeli znajdzie.
-
- A… Będzie można podawać rzeczy? - spytał się niepewnie.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Chuj. Pizda. No kurwa - rzucił kilkoma przekleństwami, po czym stworzył kulę ognia, spróbował wycelować i rzucił niią w kierunku uciekinierów. Raczej nie trafi, nawet pomimo swojej wiedzy na temat machin wystrzeliwujących pociski na dalekie dystanse, którą zdobył w wojsku. Lecz przynajmniej przeleci gdzieś w ich polu widzenia, przez co zorientują się, że ich ucieczka została zauważona. A jeżeli trafi… no cóż, punkt dla niego. Nie tracąc jednak czasu ruszył pod pokład, by znaleźć więcej piractwa, przy okazji zwracając się jeszcze do jednego z marynarzy.
- Powiadom kapitana, że kilka osób zdołało uciec i nic z tym nie zrobimy. Wyjaśnię wszystko, jak wrócimy na Czarnego Jastrzębia. -
Radio:
Spojrzał na Ciebie, a choć nie był to wzrok współczucia, to nie miał też w sobie już tej mrożącej krew w żyłach wściekłości. Mimo to musiał zignorować Twoje nieme prośby, bo marynarze zdali sobie sprawę, że uciekacie, i spróbowali Was zatrzymać. Szczęśliwie im się to nie udało, salwy z łuków i kusz spadały do wody daleko od Żywiołaka, nieco bliżej była ognista kulą, którą wyczarował jeden z nich, ale na szczęście i ona chybiła celu, wzniecając obłoki pary tam, gdzie trafiła. Dopiero po kilku minutach, gdy oddaliliście się odpowiednio daleko, Mroczny Elf wyjął Ci wreszcie szmatę z ust.
Max:
Pokiwali głowami, nieco zdezorientowani. Może spodziewali się po Tobie jakichś magicznych zdolności leczących? Niewielu ludzi, którzy nie uprawiali Magii, znało się na niej dostatecznie dobrze, dla wielu Mag potrafił niemalże wszystko. Tak czy siak, zgodzili się, bo każda pomoc była potrzebna, może i nikomu nie zagrażała śmierć, ale jednak lepiej, jeśli unikną kalectwa, zwłaszcza jeśli przed Wami jeszcze długa podróż.
Zohan:
Tam nie znalazłeś nic ciekawego. Kajuty załogi to smród i śmieci, nic ciekawego. Spiżarnia była już pełniejsza, ale nie było tam nic interesującego, może poza dużym zapasem grogu lub rumu, który szybko zaczęli wynosić marynarze, jacy zeszli po Tobie pod pokład. Były jeszcze jedne drzwi, szczelnie zamknięte, których nie zdołałeś otworzyć. Już miałeś sobie dać spokój, gdy nagle wbił się w nie bełt, choć od drugiej strony, bo widziałeś tylko grot, który przebił się przez drzwi.
- Żywcem mnie nie weźmiesz, mały chujcu! - usłyszałeś, zapewne gdy ten ktoś przeładowywał kuszę. - Kurwa Twoja mać!
Vader:
Rzeczywiście, pudło, ale teraz masz chociaż pewność, że wszyscy piraci z tej łajby poczuli przez Ciebie niemały strach. Podobnie skończyły się próby kilku uzbrojonych w łuki i kusze marynarzy. Ten zagadnięty przez Ciebie pokiwał głową i bez słowa ruszył biegiem na pokład galery. Pod pokładem pirackiego okrętu nie znalazłeś wiele i już właściwie miałeś albo sobie odpuścić, albo spróbować zwinąć beczkę rumu ze spiżarni, bo kajuty załogi i ładownie świeciły pustkami, gdy usłyszałeś serię przekleństw z niedaleka, choć nie byłeś pewien, kto i czemu je wypowiedział. -
Odkaszlnęła kilkukrotnie, by pozbyć się smaku szmaty z ust. Po tym odwróciła się tak, by być twarzą do Maga i Drowa.
— Dokąd mnie zabieracie?— Zapytała z przestrachem, patrząc na nich. -
Szeth “Kotal” Aogad
W tym momencie entuzjazm Aogada znacząco się zwiększył. Oczywiście, kogoś mógł po prostu ugryźć szczur, lub ktoś chciał ukraść rum, ale wszystkie beczki i butelki już zabrano, ale Kotal o tym nie myślał. Ruszył energicznym krokiem w stronę hałasu. Jeżeli jakieś drzwi stanęły mu na drodze, to się przez nie przebił młotem. I tak okręt skończy na dnie, nie było sensu się nim przejmować. -
//Uprzedzając pytania: Postaci Vadera i Zohana znowu się spotykają, od następnego postu będziecie mogli sobie pogadać, wyważyć drzwi, zabić kogoś i w ogóle, jak prawdziwi kumple.//
-
Odsunął się od drzwi, bo kolejny bełt może przebić drzwi i możliwe, że również i jego. Bełt w brzuchu to niekoniecznie fajna sprawa.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Ze względu na to, że widział tylko najemnika, zwrócił się do niego.
- Problem z drzwiami? -
– Raczej problem z osobnikiem, który jest za nimi.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Tak, rozumiem - Odwrócił się w stronę drzwi. - Otworzyć je?