Galera "Czarny Jastrząb"
-
Upomnieć? Mogłaby, ale bała się. Po tym, co niedawno powiedział jej Drow, bała się jakkolwiek go wpieniać. Jednak więzy były naprawdę nieprzyjemne, a droga zapewne nie będzie krótka…
W kilku, konwulsyjnych ruchach podpełzła do nogi Mrocznego Elfa i oparła się o nią, starając się subtelnie przypomnieć o swoim istnieniu. -
//Ekhem.//
-
Nie będzie teraz rozmyślać po co im ta Goblinka, nie ma na to czasu. Zszedł pod pokład i zaczął się rozglądać za czymś, co może mieć jakąkolwiek wartość. No i jakąś książkę też sobie weźmie, jeżeli znajdzie.
-
- A… Będzie można podawać rzeczy? - spytał się niepewnie.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Chuj. Pizda. No kurwa - rzucił kilkoma przekleństwami, po czym stworzył kulę ognia, spróbował wycelować i rzucił niią w kierunku uciekinierów. Raczej nie trafi, nawet pomimo swojej wiedzy na temat machin wystrzeliwujących pociski na dalekie dystanse, którą zdobył w wojsku. Lecz przynajmniej przeleci gdzieś w ich polu widzenia, przez co zorientują się, że ich ucieczka została zauważona. A jeżeli trafi… no cóż, punkt dla niego. Nie tracąc jednak czasu ruszył pod pokład, by znaleźć więcej piractwa, przy okazji zwracając się jeszcze do jednego z marynarzy.
- Powiadom kapitana, że kilka osób zdołało uciec i nic z tym nie zrobimy. Wyjaśnię wszystko, jak wrócimy na Czarnego Jastrzębia. -
Radio:
Spojrzał na Ciebie, a choć nie był to wzrok współczucia, to nie miał też w sobie już tej mrożącej krew w żyłach wściekłości. Mimo to musiał zignorować Twoje nieme prośby, bo marynarze zdali sobie sprawę, że uciekacie, i spróbowali Was zatrzymać. Szczęśliwie im się to nie udało, salwy z łuków i kusz spadały do wody daleko od Żywiołaka, nieco bliżej była ognista kulą, którą wyczarował jeden z nich, ale na szczęście i ona chybiła celu, wzniecając obłoki pary tam, gdzie trafiła. Dopiero po kilku minutach, gdy oddaliliście się odpowiednio daleko, Mroczny Elf wyjął Ci wreszcie szmatę z ust.
Max:
Pokiwali głowami, nieco zdezorientowani. Może spodziewali się po Tobie jakichś magicznych zdolności leczących? Niewielu ludzi, którzy nie uprawiali Magii, znało się na niej dostatecznie dobrze, dla wielu Mag potrafił niemalże wszystko. Tak czy siak, zgodzili się, bo każda pomoc była potrzebna, może i nikomu nie zagrażała śmierć, ale jednak lepiej, jeśli unikną kalectwa, zwłaszcza jeśli przed Wami jeszcze długa podróż.
Zohan:
Tam nie znalazłeś nic ciekawego. Kajuty załogi to smród i śmieci, nic ciekawego. Spiżarnia była już pełniejsza, ale nie było tam nic interesującego, może poza dużym zapasem grogu lub rumu, który szybko zaczęli wynosić marynarze, jacy zeszli po Tobie pod pokład. Były jeszcze jedne drzwi, szczelnie zamknięte, których nie zdołałeś otworzyć. Już miałeś sobie dać spokój, gdy nagle wbił się w nie bełt, choć od drugiej strony, bo widziałeś tylko grot, który przebił się przez drzwi.
- Żywcem mnie nie weźmiesz, mały chujcu! - usłyszałeś, zapewne gdy ten ktoś przeładowywał kuszę. - Kurwa Twoja mać!
Vader:
Rzeczywiście, pudło, ale teraz masz chociaż pewność, że wszyscy piraci z tej łajby poczuli przez Ciebie niemały strach. Podobnie skończyły się próby kilku uzbrojonych w łuki i kusze marynarzy. Ten zagadnięty przez Ciebie pokiwał głową i bez słowa ruszył biegiem na pokład galery. Pod pokładem pirackiego okrętu nie znalazłeś wiele i już właściwie miałeś albo sobie odpuścić, albo spróbować zwinąć beczkę rumu ze spiżarni, bo kajuty załogi i ładownie świeciły pustkami, gdy usłyszałeś serię przekleństw z niedaleka, choć nie byłeś pewien, kto i czemu je wypowiedział. -
Odkaszlnęła kilkukrotnie, by pozbyć się smaku szmaty z ust. Po tym odwróciła się tak, by być twarzą do Maga i Drowa.
— Dokąd mnie zabieracie?— Zapytała z przestrachem, patrząc na nich. -
Szeth “Kotal” Aogad
W tym momencie entuzjazm Aogada znacząco się zwiększył. Oczywiście, kogoś mógł po prostu ugryźć szczur, lub ktoś chciał ukraść rum, ale wszystkie beczki i butelki już zabrano, ale Kotal o tym nie myślał. Ruszył energicznym krokiem w stronę hałasu. Jeżeli jakieś drzwi stanęły mu na drodze, to się przez nie przebił młotem. I tak okręt skończy na dnie, nie było sensu się nim przejmować. -
//Uprzedzając pytania: Postaci Vadera i Zohana znowu się spotykają, od następnego postu będziecie mogli sobie pogadać, wyważyć drzwi, zabić kogoś i w ogóle, jak prawdziwi kumple.//
-
Odsunął się od drzwi, bo kolejny bełt może przebić drzwi i możliwe, że również i jego. Bełt w brzuchu to niekoniecznie fajna sprawa.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Ze względu na to, że widział tylko najemnika, zwrócił się do niego.
- Problem z drzwiami? -
– Raczej problem z osobnikiem, który jest za nimi.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Tak, rozumiem - Odwrócił się w stronę drzwi. - Otworzyć je? -
– Otworzyć. – odpowiedział i przyszykował się z mieczem na wtargnięcie do środka.
-
//I zatrzymajcie się po otworzeniu drzwi, bo i tak musimy zaczekać na Maksa.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Tylko go nie zabijaj, mam pomysł na niego.
Chwycił mocniej swój młot bojowy, a następnie z ich użyciem spróbował siłą otworzyć drzwi. -
Przy nim pewnie szybko zmienią ocenę na skrajnie inną. Zaczął więc im pomagać.
-
Max:
Wspólnymi siłami dość szybko poradziliście sobie z ustabilizowaniem stanu rannych, więc nie byłeś tu już do niczego potrzebny.
Radio:
- Do naszej kryjówki. Zebrać więcej okrętów i więcej załogi. A później dopaść tę przeklętą galerę. - wyjaśnił krótko Mag, choć jego wyjaśnienie niewiele wyjaśniło. Drow wyjątkowo nie miał nic do dodania.
Vader, Zohan:
Te wpadły do środka niemalże od razu, ale kolejny wystrzelony z kuszy bełt o mało nie trafił jednego z Was. Dostrzegliście, że była to spora kajuta, być może kapitańska, i być może kapitanem był Krasnolud, kryjący się z dwoma jednoręcznymi toporami, tarczą i kuszą, którą usiłował przeładować, za przewróconym stołem. -
— A co takiego w tej galerze jest? Nie ma na morzu innych okrętów z bogactwami?! — Jęknęła, niekoniecznie zadowolona z wizji powrotu na galerę.
-
– WIelkoludzi, raczysz go obezwładnić? – zapytał tego wielkiego z młotem.