Galera "Czarny Jastrząb"
-
Odkaszlnęła kilkukrotnie, by pozbyć się smaku szmaty z ust. Po tym odwróciła się tak, by być twarzą do Maga i Drowa.
— Dokąd mnie zabieracie?— Zapytała z przestrachem, patrząc na nich. -
Szeth “Kotal” Aogad
W tym momencie entuzjazm Aogada znacząco się zwiększył. Oczywiście, kogoś mógł po prostu ugryźć szczur, lub ktoś chciał ukraść rum, ale wszystkie beczki i butelki już zabrano, ale Kotal o tym nie myślał. Ruszył energicznym krokiem w stronę hałasu. Jeżeli jakieś drzwi stanęły mu na drodze, to się przez nie przebił młotem. I tak okręt skończy na dnie, nie było sensu się nim przejmować. -
//Uprzedzając pytania: Postaci Vadera i Zohana znowu się spotykają, od następnego postu będziecie mogli sobie pogadać, wyważyć drzwi, zabić kogoś i w ogóle, jak prawdziwi kumple.//
-
Odsunął się od drzwi, bo kolejny bełt może przebić drzwi i możliwe, że również i jego. Bełt w brzuchu to niekoniecznie fajna sprawa.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Ze względu na to, że widział tylko najemnika, zwrócił się do niego.
- Problem z drzwiami? -
– Raczej problem z osobnikiem, który jest za nimi.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Tak, rozumiem - Odwrócił się w stronę drzwi. - Otworzyć je? -
– Otworzyć. – odpowiedział i przyszykował się z mieczem na wtargnięcie do środka.
-
//I zatrzymajcie się po otworzeniu drzwi, bo i tak musimy zaczekać na Maksa.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Tylko go nie zabijaj, mam pomysł na niego.
Chwycił mocniej swój młot bojowy, a następnie z ich użyciem spróbował siłą otworzyć drzwi. -
Przy nim pewnie szybko zmienią ocenę na skrajnie inną. Zaczął więc im pomagać.
-
Max:
Wspólnymi siłami dość szybko poradziliście sobie z ustabilizowaniem stanu rannych, więc nie byłeś tu już do niczego potrzebny.
Radio:
- Do naszej kryjówki. Zebrać więcej okrętów i więcej załogi. A później dopaść tę przeklętą galerę. - wyjaśnił krótko Mag, choć jego wyjaśnienie niewiele wyjaśniło. Drow wyjątkowo nie miał nic do dodania.
Vader, Zohan:
Te wpadły do środka niemalże od razu, ale kolejny wystrzelony z kuszy bełt o mało nie trafił jednego z Was. Dostrzegliście, że była to spora kajuta, być może kapitańska, i być może kapitanem był Krasnolud, kryjący się z dwoma jednoręcznymi toporami, tarczą i kuszą, którą usiłował przeładować, za przewróconym stołem. -
— A co takiego w tej galerze jest? Nie ma na morzu innych okrętów z bogactwami?! — Jęknęła, niekoniecznie zadowolona z wizji powrotu na galerę.
-
– WIelkoludzi, raczysz go obezwładnić? – zapytał tego wielkiego z młotem.
-
//No ale panowie.//
-
To wyszedł licząc, że bitwa już się skończyła.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Stworzył kulę ognia, którą następnie zatrzymał nad swoją dłonią.
- Załaduj kuszę, a spalę ci brodę. Rozumiesz? -
Radio:
Drow zaś niekoniecznie zadowolony był z Twoich jęków i niezadowolenia, więc znów zakneblował Ci usta.
- Nie masz lepszych alternatyw. - mruknął pod nosem i zrobił gest, który chyba miał być uśmiechem, ale nie byłaś pewna, czy on w ogóle potrafi się uśmiechać.
Max:
Biorąc pod uwagę, że walka ustała, a trup jednostki piratów zaścielały ich ciała, to jak najbardziej.
//Jeśli nie masz planów albo pomysłów na odpis, to już nie musisz pisać, to był wątek poboczny i zaraz ruszycie do Archipelagu.//
Vader, Zohan:
Zgodnie z przewidywaniem, odrzucił kuszę na bok.
- No cho no tu. - odparł butnie Krasnolud, rozkładając szeroko ramiona. - Bez Magii to tyż taki groźny? -
Tissaen miotała się jeszcze przez moment, ale później uspokoiła się, nie chcąc marnować sił.
“Ja pierdzielę, po co ja się pakowałam na ten pieprzony okręt z tymi pieprzonymi marynarzami w tym pieprzonym mieście, kurna mać.” Skarciła się w myślach. " Mogłam siedzieć na dupie w tej pieprzonej wiosze i innymi durniami, ale nieeeee, musiałam wybrać się gdzieś indziej, zarobić trochę więcej, pożyć trochę bardziej. I na co Ci to kurna było, Tis, co?" -
//No, Vader, chcesz to załatwić czy moja postać ma się za to wziąć?//