Galera "Czarny Jastrząb"
- 
Szeth “Kotal” Aogad 
 - Tak, rozumiem - Odwrócił się w stronę drzwi. - Otworzyć je?
- 
– Otworzyć. – odpowiedział i przyszykował się z mieczem na wtargnięcie do środka. 
- 
//I zatrzymajcie się po otworzeniu drzwi, bo i tak musimy zaczekać na Maksa.// 
- 
Szeth “Kotal” Aogad 
 - Tylko go nie zabijaj, mam pomysł na niego.
 Chwycił mocniej swój młot bojowy, a następnie z ich użyciem spróbował siłą otworzyć drzwi.
- 
Przy nim pewnie szybko zmienią ocenę na skrajnie inną. Zaczął więc im pomagać. 
- 
Max: 
 Wspólnymi siłami dość szybko poradziliście sobie z ustabilizowaniem stanu rannych, więc nie byłeś tu już do niczego potrzebny.
 Radio:
 - Do naszej kryjówki. Zebrać więcej okrętów i więcej załogi. A później dopaść tę przeklętą galerę. - wyjaśnił krótko Mag, choć jego wyjaśnienie niewiele wyjaśniło. Drow wyjątkowo nie miał nic do dodania.
 Vader, Zohan:
 Te wpadły do środka niemalże od razu, ale kolejny wystrzelony z kuszy bełt o mało nie trafił jednego z Was. Dostrzegliście, że była to spora kajuta, być może kapitańska, i być może kapitanem był Krasnolud, kryjący się z dwoma jednoręcznymi toporami, tarczą i kuszą, którą usiłował przeładować, za przewróconym stołem.
- 
— A co takiego w tej galerze jest? Nie ma na morzu innych okrętów z bogactwami?! — Jęknęła, niekoniecznie zadowolona z wizji powrotu na galerę. 
- 
– WIelkoludzi, raczysz go obezwładnić? – zapytał tego wielkiego z młotem. 
- 
//No ale panowie.// 
- 
To wyszedł licząc, że bitwa już się skończyła. 
- 
Szeth “Kotal” Aogad 
 Stworzył kulę ognia, którą następnie zatrzymał nad swoją dłonią.
 - Załaduj kuszę, a spalę ci brodę. Rozumiesz?
- 
Radio: 
 Drow zaś niekoniecznie zadowolony był z Twoich jęków i niezadowolenia, więc znów zakneblował Ci usta.
 - Nie masz lepszych alternatyw. - mruknął pod nosem i zrobił gest, który chyba miał być uśmiechem, ale nie byłaś pewna, czy on w ogóle potrafi się uśmiechać.
 Max:
 Biorąc pod uwagę, że walka ustała, a trup jednostki piratów zaścielały ich ciała, to jak najbardziej.
 //Jeśli nie masz planów albo pomysłów na odpis, to już nie musisz pisać, to był wątek poboczny i zaraz ruszycie do Archipelagu.//
 Vader, Zohan:
 Zgodnie z przewidywaniem, odrzucił kuszę na bok.
 - No cho no tu. - odparł butnie Krasnolud, rozkładając szeroko ramiona. - Bez Magii to tyż taki groźny?
- 
Tissaen miotała się jeszcze przez moment, ale później uspokoiła się, nie chcąc marnować sił. 
 “Ja pierdzielę, po co ja się pakowałam na ten pieprzony okręt z tymi pieprzonymi marynarzami w tym pieprzonym mieście, kurna mać.” Skarciła się w myślach. " Mogłam siedzieć na dupie w tej pieprzonej wiosze i innymi durniami, ale nieeeee, musiałam wybrać się gdzieś indziej, zarobić trochę więcej, pożyć trochę bardziej. I na co Ci to kurna było, Tis, co?"
- 
//No, Vader, chcesz to załatwić czy moja postać ma się za to wziąć?// 
- 
Szeth “Kotal” Aogad 
 Odrzucił swój młot w bok, a następnie odpiął hełm i odrzucił go w ręce towarzysza.
 - No, dawaj na pięści, jak facet na faceta. Spróbuj sięgnąć po broń, a ja sięgnę po magię.
 ///Kuba, pojawiasz się i znikasz.///
- 
Radio: 
 Nic to nie dało, jedynie powodowało otarcia, a przez to ból, na nadgarstkach. Żywiołak tymczasem oddalał się coraz bardziej i w końcu tonąca łajba piratów i galera zniknęły za horyzontem.
 //Zmieniamy temat, później dodam i Ci zacznę. Opuszczasz ten temat, ale nie wątek, spokojnie.//
 Zohan, Vader:
 Krasnolud, początkowo zdziwiony, przyjął wyzwanie, odrzucając swoją broń i wychodząc zza stołu, od razu stawiając gardę.
 - No, kurwa. Bo co? Duży? Wienkszych już żem kładł, bydlaku. Cho no tu!
- 
//W sumie to nie mam teraz nic do dodania.// 
- 
//Skoro tak to czekam tylko na Vadera.// 
- 
Szeth “Kotal” Aogad 
 Zbliżył się w kierunku Krasnoluda, a następnie ustawił się w pozycji do walki wręcz, lekko uginając nogi i czekając, aż Krasnolud w końcu zachowie się jak Krasnolud i spróbuje obić mu twarz. Dopiero wtedy przeszedł do ataku i przyłożył się bardziej, niż do walki z Orkiem, odskakując w bok, a następnie wściekle atakując pięściami z góry i z boku. Z dołu raczej nie warto było wyprowadać ciosów.
- 
Co ciekawe, Krasnolud nie padł po jednym ciosie. Po dwóch czy trzech również nie. Walka z nim była o wiele dłuższa, niż mógłbyś myśleć, a choć w końcu posłałeś go solidnym ciosem na deski pokładu, to musiałeś się przy tym nieźle namęczyć i przy okazji oberwać kilka razy. 
 




