Galera "Czarny Jastrząb"
-
– WIelkoludzi, raczysz go obezwładnić? – zapytał tego wielkiego z młotem.
-
//No ale panowie.//
-
To wyszedł licząc, że bitwa już się skończyła.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Stworzył kulę ognia, którą następnie zatrzymał nad swoją dłonią.
- Załaduj kuszę, a spalę ci brodę. Rozumiesz? -
Radio:
Drow zaś niekoniecznie zadowolony był z Twoich jęków i niezadowolenia, więc znów zakneblował Ci usta.
- Nie masz lepszych alternatyw. - mruknął pod nosem i zrobił gest, który chyba miał być uśmiechem, ale nie byłaś pewna, czy on w ogóle potrafi się uśmiechać.
Max:
Biorąc pod uwagę, że walka ustała, a trup jednostki piratów zaścielały ich ciała, to jak najbardziej.
//Jeśli nie masz planów albo pomysłów na odpis, to już nie musisz pisać, to był wątek poboczny i zaraz ruszycie do Archipelagu.//
Vader, Zohan:
Zgodnie z przewidywaniem, odrzucił kuszę na bok.
- No cho no tu. - odparł butnie Krasnolud, rozkładając szeroko ramiona. - Bez Magii to tyż taki groźny? -
Tissaen miotała się jeszcze przez moment, ale później uspokoiła się, nie chcąc marnować sił.
“Ja pierdzielę, po co ja się pakowałam na ten pieprzony okręt z tymi pieprzonymi marynarzami w tym pieprzonym mieście, kurna mać.” Skarciła się w myślach. " Mogłam siedzieć na dupie w tej pieprzonej wiosze i innymi durniami, ale nieeeee, musiałam wybrać się gdzieś indziej, zarobić trochę więcej, pożyć trochę bardziej. I na co Ci to kurna było, Tis, co?" -
//No, Vader, chcesz to załatwić czy moja postać ma się za to wziąć?//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Odrzucił swój młot w bok, a następnie odpiął hełm i odrzucił go w ręce towarzysza.
- No, dawaj na pięści, jak facet na faceta. Spróbuj sięgnąć po broń, a ja sięgnę po magię.
///Kuba, pojawiasz się i znikasz./// -
Radio:
Nic to nie dało, jedynie powodowało otarcia, a przez to ból, na nadgarstkach. Żywiołak tymczasem oddalał się coraz bardziej i w końcu tonąca łajba piratów i galera zniknęły za horyzontem.
//Zmieniamy temat, później dodam i Ci zacznę. Opuszczasz ten temat, ale nie wątek, spokojnie.//
Zohan, Vader:
Krasnolud, początkowo zdziwiony, przyjął wyzwanie, odrzucając swoją broń i wychodząc zza stołu, od razu stawiając gardę.
- No, kurwa. Bo co? Duży? Wienkszych już żem kładł, bydlaku. Cho no tu! -
//W sumie to nie mam teraz nic do dodania.//
-
//Skoro tak to czekam tylko na Vadera.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Zbliżył się w kierunku Krasnoluda, a następnie ustawił się w pozycji do walki wręcz, lekko uginając nogi i czekając, aż Krasnolud w końcu zachowie się jak Krasnolud i spróbuje obić mu twarz. Dopiero wtedy przeszedł do ataku i przyłożył się bardziej, niż do walki z Orkiem, odskakując w bok, a następnie wściekle atakując pięściami z góry i z boku. Z dołu raczej nie warto było wyprowadać ciosów. -
Co ciekawe, Krasnolud nie padł po jednym ciosie. Po dwóch czy trzech również nie. Walka z nim była o wiele dłuższa, niż mógłbyś myśleć, a choć w końcu posłałeś go solidnym ciosem na deski pokładu, to musiałeś się przy tym nieźle namęczyć i przy okazji oberwać kilka razy.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Dobry wojownik z niego - stwierdził, po czym go podniósł i przerzucił przez ramię. - Ja wygrałem, więc nalezy do mnie. Teraz wracamy na górny pokład. - Zanim wyszedł zabrał swoją broń stąd i licząc, że towarzysz nie zostawi tu jego hełmu, ruszył na górny pokład. -
Mag, wojownik i na dodatek po pysku potrafi dać. Nieźle. Schował swój miecz do pochwy i pośpiesznie przeszukał kajutę kapitana w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby być wartościowe. Po przeszukaniu i ewentualnym znalezieniu czegoś wrócił na na swój, lecz nie jego, statek.
-
Wróciwszy z łupami, czyli Krasnoludem i złotym sygnetem z jakimś połyskującym w świetle materiałem, trafiliście znów na pokład galery, która z wolna zaczął się wycofywać dzięki pracy wioślarzy i w końcu wznowiliście swój rejs ku właściwemu celowi, jakim był Archipelag Sztormu.
//Ale nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął Wam w jeszcze innym miejscu. Zmiana tematu, wciąż waham się nad nazwą, ale dam znać jakby co.//