Miałeś do dyspozycji pieczywo, mięso, wodę, warzywa i owoce. Zauważyłeś też, że na stole po środku było więcej jedzenia, a także były tam sery, mleko, wina i inne specjały, których u Ciebie brakowało.
Wzruszył ramionami. Laktoza i tak była przeceniona, a alkohol tylko utrudniałby mu robotę chirurga, której trochę jeszcze mógł być zmuszony dzisiaj odwalić. Ukroił sobie kromkę chleba, na którą następnie położył stosunkowo gruby kawałek mięsa, po czym przeszedł do konsumpcji.
Wziął ze stołu pierwszy lepszy jadalny owoc i z nim w ręce opuścił jadalnię. Lubił sobie coś przegryźć przy pracy. Godziło to wprawdzie w jego poczucie dobrych manier, ale skoro miał ograniczony dobór jedzenia chciał mieć chociaż swobodę miejsca jego spożywania.
Człowiek wydawał się oszołomiony. Łypał oczyma na prawo i lewo obserwując pracownię. Zauważyłeś zmianę jego oczu. Nie koloru, ale całych oczu. Wyglądały teraz jak ślepia dzikiej i impulsywnej bestii.
Zaniepokoił się nieco. Miał wprawdzie magię cienia do dyspozycji, ale powstrzymałoby to hybrydy przed zrobieniem rozwałki w laboratorium, gdyby się wymknęła. Wstał i zbliżył się do pacjenta, pozostając jednak poza jego zasięgiem.