Miasto Gilgasz.
-
-
-
– Mógłbym się rozejrzeć po okręcie i znaleźć swój kąt?
-
Szeth “Kotal” Aogad
-Jak rozumiem, mam patrolować tę przestrzeń, którą mi pokazałeś, tak? Znaczy się, by inni chętni, którzy nie należą do waszej załogi, niczemu nie zaszkodzili? - Szedł nadal za Mincantym. - Czy jednak mam z tym większy spokój i moja robota zaczyna się dopiero, jak pojawi się jawne zagrożenie, w postaci piratów, czy potworów morskich? -
Pewnie należeli do jakiejś większej i silniejszej grupy, z którą tamci nie chcieli zadzierać. Tissaen podeszła do nich z skrzyżowanymi ramionami, nie okazując wdzięczności za ratunek, a raczej dumnie zadzierając głowę.
— Dzięki, ale sama bym sobie poradziła. — -
Ray:
Udało się, ale nim miecz go trafił, ten szybko się odsunął, a pęd ciosu pognał Cię naprzód. Może i zdołałbyś się jeszcze zatrzymać, gdyby nie to, że mężczyzna na dodatek podstawił Ci nogę, przez co wyłożyłeś się jak długi, a on bez trudu zdzielił Cię mieczem w plecy.
- Nie było tak źle, choć mogło być lepiej. - skomentował krótko. - Wstawaj.
Hades:
//Teraz tak.//
Zohan:
- Oczywiście. Idź na pokład, a tam jakiś marynarz wskaże Ci drogę.
Vader:
- Jesteśmy dość niezależni, nie lubimy, jak ktoś za bardzo plącze nam się pod nogami, więc Twoje zadanie zaczyna się wtedy, gdy pojawi się jakieś prawdziwe zagrożenie. Ale jakbyś zauważył coś podejrzanego, to nie musisz wcale z tym czekać, ale powinieneś zgłosić to kapitanowi czy jednemu z oficerów.
Radio:
- Właśnie widzieliśmy, kurdupelku. - odparł jeden z ludzi. - Ale woleliśmy nie czekać, aż zaczniesz. W ogóle to co taka mała osóbka robi w takim wielkim mieście? -
Szeth “Kotal” Aogad
-Rozumiem. -
Kiwnął głową i poszedł na pokład. Tam zapytał jakiegoś marynarza czy mu pokaże, gdzie będzie spać.
-
Podszedłem więc do kapitana.
- Miło cię poznać kapitanie. Znalazłem twe ogłoszenie dotyczące wyprawy. Chciałbym zaoferować moją skromną pomoc jako bard, mogę umilać podróż marynarzom grając różne melodie… O ile nie mam choroby morskiej, nigdy nie miałem okazji płynąć statkiem. Mieczem też w miarę dobrze macham. I jak, zgadza się pan? -
— Załatwia pewne interesey. — Odpowiedziała wykrętnie, po czym wyciągnęła z kieszeni kości i zręcznie zaczęła obracać nimi między palcami.
— Zagracie, panowie? — -
Vader:
- Jeszcze jakieś pytania?
Zohan:
Pokiwał głową i zaprowadził Cię tuż poniżej główny pokład, gdzie znajdowało się kilka pokojów, w każdym po sześć koi.
- Tu będzie mieszkać część najemników. Jakbyś chciał się zaciągnąć, to daj znać, marynarze mają inne kwatery. I nie pozabijacie się we śnie czy coś. - powiedział półżartem, a półserio. - I jeszcze jedno: Jeśli masz chorobę morską, rzygi sprzątasz sam, a wszystko, co nimi trwale uszkodzisz, odkupujesz. Jasne?
Hades:
- Nie minął nawet kwadrans, a jesteś już trzecim najemnikiem, który chce się zaciągnąć na tę łajbę. Tak jak w wypadku innych, mógłbym się zgodzić. Chcesz poznać szczegóły na temat misji i wynagrodzenia?
Radio:
- Chętnie, ale niedługo wypływamy w dalekie strony i nie mamy zbytnio czasu. - odparł tamten, a Ty coraz wyraźniej w ich stroju rozpoznawałaś typowe marynarskie uniformy. - Ale hazard na pokładzie nie jest zakazany. Chcesz wpaść na kilka partyjek nim odpłyniemy? -
Szeth “Kotal” Aogad
-To wszystko, dziękuję ci Mincanty. -
Marynarzy można by ładnie ograć, szczególnie jeżeli zaczną wszyscy starać się o wygraną, by zaimponować kolegom z pokładu.
— Tylko musicie mi pokazać, gdzie ta wasza krypa. — -
//Tym razem zaczekam na resztę.//
-
– Zobaczy się. – podziękował i wszedł do najbliższego pokoju.
-
//Tego odpisu od Hadesa to się najwidoczniej nie doczekam.//
Vader:
Skinął głową i oddalił się.
- Gdybyś jeszcze czegoś potrzebował, to daj znać, znajdziesz mnie przy stanowisku balisty. - dodał na odchodnym i odszedł.
Radio:
- Jeszcze raz nazwij nasz okręt krypą, a nawet się nie obejrzysz, jak wrzucimy Cię do morza w płóciennym worku. - odparł jeden z marynarzy, a jego ton głosu i wyraz twarzy mówiły Ci, że mówił jak najbardziej serio, a przynajmniej był zdenerwowany Twoimi słowami. Niemniej, cała trójka poprowadziła Cię do jednego z doków, gdzie zauważyłaś sporą galerę, o czarnych żaglach i kadłubie, a na jej pokładzie i nadbrzeżu obok - marynarzy zajętych swoją pracą, jak sprawdzenie olinowania czy ożaglowania lub załadowanie zapasów na pokład.
Zohan:
Mały pokoi, a w nim sześć koi i okrągły bulaj, czyli okno, wychodzące na zewnątrz, i to by było na tyle. Był też duży, zapewne wspólny, kufer, przymocowany do podłogi, aby w razie sztormu czy gwałtownych manewrów nie pozabijał nikogo, ale to koniec, jeśli chodzi o dodatkowe udogodnienia. -
Szeth “Kotal” Aogad
Teraz miał trochę rzeczy do wykonania, ale najpierw udał się do miejsca, gdzie przypadło mu spać. Po drodze zostawił swój prowiant u okrętowego kucharza, nie będzie przecież targał kilkudniowych zapasów na plecach. -
//Tutaj akurat czekam na resztę.//
-
Dreszcz ją obleciał, gdy marynarz wspomniał worek. Taka kara za tak niewinny żart? Bez przesady.
Za to galera wzbudziła w niej podziw. Podobały jej się kolory, jakie dobrano dla kadłuba i żagli. Miała grać na pokładzie, to też rozejrzała się za kładką, by na ten pokład wejść. -
Jeszcze nie wyruszają, a spać mu się nie chcę, więc poszedł na pokład i przysiadł gdzieś, gdzie nie przeszkadzałby marynarzom w ich pracy.