Miasto Gilgasz.
-
Szeth “Kotal” Aogad
-Przynajmniej ty znalazłeś wygodne położenie - odpowiedział. - A co do opowieści, to mam czas. Chyba, że nie chcesz się teraz z nią dzielić. -
- Podzielę się. Zaczęło się od tego, że poszedłem do pewnego miasta. Byłem nieźle zmęczony, więc naturalną koleją rzeczy ruszyłem do karczmy. W końcu po kilku minutach wypatrzyłem szyld karczmy. Wszedłem do środka, normalna karczma. Zapłaciłem karczmarzowi za pokój, wchodzę do niego, a w środku kopulują się dwie osoby. Patrzą na mnie, ja zaś szybko wychodzę. Po kilku minutach wychodzą, byle jako ubrani i przepraszają. Pytam się ich: “Co k*rwa robicie w moim pokoju”, a oni na to: “To nasz pokój idioto”. Poszedłem do karczmarza niezmiernie wk**wiony, pamiętaj iż byłem bardzo zmęczony. Pytam się o co tu do cholery chodzi, a ten mówi z że zaraz zobaczy. Okazuje się, że to córka i syn karczmarza, którzy mieli jeden klucz do wszystkich pokoi. Kazirodztwo, no żeby tak siostra z bratem? Obrzydlistwo. Sprawa się wyjaśniła, kładę się w łóżku. Śpię spokojnie i następnego dnia wstaję. Musiałem grosza zarobić, więc karczmarzowi proponuję prosty układ - ja gram na mej lutni, on mi płaci. Gram kilka godzin, aż w końcu tracę siłę. Zwróciłem uwagę na to, że córka karczmarza patrzyła się na mnie bez przerwy. Chyba wciąż miała ochotę na bara bara. Myślę sobie, czemu by nie skorzystać. Po krótkiej rozmowie ruszamy do pokoju. Kilka chwil później do pokoju wchodzi jej ojciec. Szukał jej, bo miała mu pomóc w czyszczeniu naczyń. Oj, zdenerwował się gdy nas zobaczył. Oskarżył mnie o gwałt i pobiegł zawiadomić brata, aby mnie zbił. Ja szybko biorę moje rzeczy i skaczę przez okno… Ląduje na płaskim dachu i postanawiam zostać na nim jedną lub dwie noce, bo ojciec i brat dziewuchy mnie szukali. Jedzenia na szczęście mi starczyło, ale strasznie niewygodnie się spało. I tak oto spałem na dachu.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Obawy Kotala, że ma do czynienia z prymitywną wieśniacką jednostką potwierdziły się, a wraz z tym na twarzy pojawiło się pewne obrzydzenie. Na szczęście było to ukryte pod maską, więc mógł doskonale maskować swoje emocje.
-To… interesująca historia - odparł. - Jeżeli będzie czas na to, to może i ja się jakąś podzielę z tobą. -
- Dobrze wiedzieć - odparłem. Już miałem dość rozmowy, ale fałszywie się uśmiechałem.
-
///Kuba, pozostawiam to tobie.///
-
//Co ja mam niby zrobić? Rozejdźcie się czy coś to wtedy zadziałam.//
Radio:
- A mnie i tak to wszystko śmierdzi, więc oddajesz nam trzy czwarte wygranej i wynosisz się z pokładu, jasne?
Zohan:
- Ja mam trochę książek, reszta nie czyta, bo nie potrafi, nie lubi lub przez czytanie podczas kołysania okrętem dostają mdłości. Mogę Ci coś wypożyczyć, jeśli będziesz aż tak się nudzić. -
– Więc wypożyczę sobie od ciebie. Nawet teraz.
-
///Czekam aż sobie pójdzie.///
-
//1. wskazałeś mi mój pokój, dlaczego miałbym z niego wyjść?
2. Ja napisałem ostatni post adekwatny do naszej interakcji, odpiszNo chyba że jestem aż takim baranem i czegoś nie rozumiem//
-
///No to mamy impas, Hades, bo okręt stoi, a my nie mamy nic do roboty.
Karty, lub coś do gry wziąłeś? Bo jak nie, to możemy Radio odwiedzić./// -
//nic do gry nie posiadam, odwiedzenie Radio brzmi jak dobry pomysł//
-
///To zaproponuj jakąś rozrywkę i idziemy.///
-
///To zaproponuj jakąś rozrywkę i idziemy.///
-
//post ci się zdublował//
- Właściwie nie mam nic do roboty, co powiesz na obejście statku? Może poznamy jeszcze inne osoby, które trafiły na tą wyprawę.
-
Szeth “Kotal” Aogad
-Ta, skoro chcesz. Mogą być na pokładzie, albo w części okrętu, gdzie załoganci spędzają wolno czas. Gdzie chcesz najpierw? -
Momentalnie na twarzy Tissaen wymalowało się oburzenie i wściekła irytacja bezczelnym zachowaniem marynarza, choć przy jej mikrej figurze zapewne nie wyglądało to wybitnie groźnie.
— Zapomnij, nie oddam uczciwie zarobionego złota! — Mówiąc to przysunęła monety bliżej siebie. -
- Udajmy się wpierw na pokład - wstałem z łóżka.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Pokiwał głową i ruszył, by zaprowadzić tam tego człowieka. -
Hades, Vader:
Na pokładzie wciąż ta sama krzątanina marynarzy, nic ciekawego.
Zohan:
- Później, gdy wypłyniemy. Muszę dopilnować załadunku, mam też kilka innych spraw na głowie do załatwienia w mieście przed rejsem.
Radio:
- Albo oddajesz złoto i zatrzymujesz część, a potem wychodzisz na nadbrzeże albo zabieramy wszystko i pozbywamy się Ciebie prosto w morze, Twój wybór. -
— Mogę Ci oddać co najwyżej… sześć. Sześć sztuk złota i nic więcej. — Odpowiedziała, nie dając za wygraną.