Miasto Gilgasz.
-
Szeth “Kotal” Aogad
I tam też go poprowadził. -
Radio:
Już miał odpowiedzieć, a jego odpowiedź pewnie by Cię nie zadowoliła, gdy do środka weszli dwaj nowi spragnieni hazardu, tym razem na pewno nie marynarze, brak im było charakterystycznych dla nich strojów, to pewnie jacyś najemnicy, którym kapitan zaoferował pracę na pokładzie lub miejscu, do którego chce płynąć. Jeden był człowiekiem, drugi jakąś pierdoloną abominacją, której jednak pełną aparycję skrywała maska i zbroja.
Vader, Hades:
Zastaliście tam pięciu marynarzy i małą Goblinkę, która do załogi nie należała, wywnioskowaliście to nawet bez stroju, jaki nosiła, bo kobiet, niezależnie od rasy, nie przyjmowano nawet do załogi. Chyba grali wcześniej w kości czy inną grę losową, ale teraz zaczęli jakąś burzliwą dyskusję, którą przerwało im Wasze wejście. -
- Oho, chyba się im wynik gry nie spodobał - podszedłem bliżej, aby lepiej usłyszeć kłótnię.
-
– No to zadowolę się tym czasie czym innym. Ja już nie przeszkadzam, bo pewnie jeszcze dużo pracy przed tobą. – zakończył rozmowę i poszedł pod pokład.
-
// Opis wyglądu postaci Vadera to najlepsze co przeczytałem dzisiejszego dnia. //
Nie skomentowała przybycia nowych graczy, jedynie oparła się na krześle i założyła ręce na piersi, uparcie broniąc swojego stanowiska. Nie miała najmniejszego zamiaru oddawać zdobytego złota. Posłała marynarzowi pogardliwe spojrzenie.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Zbliżył się do nich.
-Pojawił się jakiś problem? -
Zohan:
Wróciłeś tam bez żadnych trudności. Gdzie udasz się teraz? Do swojej kajuty czy w jeszcze inne miejsce?
Vader, Hades, Radio:
- A Ciebie co to obchodzi?! - warknął jeden z marynarzy, ale drugi położył mu dłoń na barku i skarcił wzrokiem. Najwidoczniej ten drugi wiedział, że lepiej Cię nie denerwować, zwłaszcza jeśli będziecie skazani na siebie przez jakiś miesiąc lub dłużej na pokładzie tego okrętu.
- Przypadkiem uratowaliśmy tą małą z rąk kilku bandziorów w porcie. - odparł ten drugi marynarz. - Przyszła tu z nami, bo oferowała nam grę w kości i tego typu gry hazardowe. Szkoda tylko, że po jakimś czasie zaczęła kantować i orżnęła nas z całego złota. Chcemy je odzyskać, to chyba proste, nie? -
//Będę w następnej turze odpisów?
-
//Nie zauważyłem Twojego ostatniego odpisu, a Ty się wcześniej nie przypomniałeś. Tak, w następnej, teraz będę pamiętać.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Spojrzał się na główną sprawczynię tychże kłopotów.
-A ty? Masz coś na swoją obronę, czy pozwolisz, że uznam ich zdanie za prawdziwe? -
— Jak twoim zdaniem mam pokazać, że nie mam żadnych zdolności magicznych? Powiedz mi, jak się pokazuje coś, czego nie ma? —Spojrzała na zakutego jegomościa wzrokiem pełnym ironii.
-
Szeth “Kotal” Aogad
-Myślę, że właśnie sama wpadłaś we własną pułapkę - odparł. - Odkąd tutaj się zjawiłem, jesteś pierwszą osobą, która wspomina o zdolnościach magicznych. Pytałem, czy masz coś na swoją obronę, a oni - wskazał na marynarzy - stwierdzili jedynie, że oszukujesz. A da się oszukiwać bez magii. Więc, jeżeli za swoją pierwszą linię obrony uważasz powiadomienie, że nie masz zdolności magicznych, to z pewnością je masz i to one stworzyły te zamieszanie. -
Przewróciła oczami, szukając zarozumiałego wywodu zakutego filozofa.
— Panie Mądry, zauważ, że przyszedłeś tu po tym jak pozostali oskarżyli mnie o bycie Magiem i oszukiwanie za pomocą magii. Ta dyskusja nie zaczęła się od momentu twojego przybycia. — Odparła, wzruszając ramionami. -
Spać nie pójdzie, bo już dużo spał, więc może jakiś bar, stołówka lub jakieś inne miejsce, gdzie mógłby posiedzieć i pogadać z kimś?
-
Przyglądałem się dyskusji z boku. Nie miałem nic do powiedzenia, aczkolwiek myślałem że marynarze mają rację. Zachowałem to dla siebie.
-
Vader, Radio, Hades:
//To Wy się dalej bawcie, ja nie przeszkadzam.//
Zohan:
Był kambuz, w końcu każda marynarska brać żegluje nie na pomyślnym wietrze w żaglach, ale żołądku, najlepiej napełnionym jakąś solidną strawą. Niestety, nie było teraz pory posiłku, krzątali się tu jedynie marynarze znoszący prowiant i osoba wyglądająca na kucharza.
Max:
Okręt znalazłeś bez trudu, na całym nadbrzeżu był tylko jeden taki, galera o czarnym kadłubie i żaglach. Odnalezienie kapitana też nie było trudne, gdy wszyscy załoganci odziani byli w niebieskie spodenki i białe bądź pasiaste koszule, on od stóp do głów całe swoje ubrania również miał czarne. -
Podszedł więc do niego, witając się.
- Ah*j! Czy jakoś tak to było. Można się jeszcze załapać na tę niezwykłą podróż? -
//Max rozwaliłeś mnie//
-
Szeth “Kotal” Aogad
-Nie jesteś zbyt przekonywująca, jeżeli miałbym być szczery- odparł sucho. - Dziwi mnie bardziej fakt, że nie chcesz niczego wyjaśniać, chociaż możesz stracić nie tylko złoto. Bo w to, że oszukujesz, jestem skłonny uwierzyć z jednej, prostej przyczyny. -
– Jakiej? – Podniosła jedną z brwi, odrzucając zakutego łba pytającym wzrokiem.