Miasto Gilgasz.
-
//Nie zauważyłem Twojego ostatniego odpisu, a Ty się wcześniej nie przypomniałeś. Tak, w następnej, teraz będę pamiętać.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Spojrzał się na główną sprawczynię tychże kłopotów.
-A ty? Masz coś na swoją obronę, czy pozwolisz, że uznam ich zdanie za prawdziwe? -
— Jak twoim zdaniem mam pokazać, że nie mam żadnych zdolności magicznych? Powiedz mi, jak się pokazuje coś, czego nie ma? —Spojrzała na zakutego jegomościa wzrokiem pełnym ironii.
-
Szeth “Kotal” Aogad
-Myślę, że właśnie sama wpadłaś we własną pułapkę - odparł. - Odkąd tutaj się zjawiłem, jesteś pierwszą osobą, która wspomina o zdolnościach magicznych. Pytałem, czy masz coś na swoją obronę, a oni - wskazał na marynarzy - stwierdzili jedynie, że oszukujesz. A da się oszukiwać bez magii. Więc, jeżeli za swoją pierwszą linię obrony uważasz powiadomienie, że nie masz zdolności magicznych, to z pewnością je masz i to one stworzyły te zamieszanie. -
Przewróciła oczami, szukając zarozumiałego wywodu zakutego filozofa.
— Panie Mądry, zauważ, że przyszedłeś tu po tym jak pozostali oskarżyli mnie o bycie Magiem i oszukiwanie za pomocą magii. Ta dyskusja nie zaczęła się od momentu twojego przybycia. — Odparła, wzruszając ramionami. -
Spać nie pójdzie, bo już dużo spał, więc może jakiś bar, stołówka lub jakieś inne miejsce, gdzie mógłby posiedzieć i pogadać z kimś?
-
Przyglądałem się dyskusji z boku. Nie miałem nic do powiedzenia, aczkolwiek myślałem że marynarze mają rację. Zachowałem to dla siebie.
-
Vader, Radio, Hades:
//To Wy się dalej bawcie, ja nie przeszkadzam.//
Zohan:
Był kambuz, w końcu każda marynarska brać żegluje nie na pomyślnym wietrze w żaglach, ale żołądku, najlepiej napełnionym jakąś solidną strawą. Niestety, nie było teraz pory posiłku, krzątali się tu jedynie marynarze znoszący prowiant i osoba wyglądająca na kucharza.
Max:
Okręt znalazłeś bez trudu, na całym nadbrzeżu był tylko jeden taki, galera o czarnym kadłubie i żaglach. Odnalezienie kapitana też nie było trudne, gdy wszyscy załoganci odziani byli w niebieskie spodenki i białe bądź pasiaste koszule, on od stóp do głów całe swoje ubrania również miał czarne. -
Podszedł więc do niego, witając się.
- Ah*j! Czy jakoś tak to było. Można się jeszcze załapać na tę niezwykłą podróż? -
//Max rozwaliłeś mnie//
-
Szeth “Kotal” Aogad
-Nie jesteś zbyt przekonywująca, jeżeli miałbym być szczery- odparł sucho. - Dziwi mnie bardziej fakt, że nie chcesz niczego wyjaśniać, chociaż możesz stracić nie tylko złoto. Bo w to, że oszukujesz, jestem skłonny uwierzyć z jednej, prostej przyczyny. -
– Jakiej? – Podniosła jedną z brwi, odrzucając zakutego łba pytającym wzrokiem.
-
Bo jesteś goblinką, a te zawsze są zdradzieckie pomyślałem sobie, ale nic nie mówiłem. Wolałem mieć ze wszystkimi dobre kontakty, żeby ktoś mi w nocy gardła nie poderżnął.
-
Max:
- O ile reprezentujesz sobą cokolwiek wartościowego, na co będę mógł bez żadnych wyrzutów sumienia przeznaczyć złoto z wypłaty to tak. - odparł, przyglądając Ci się przez chwilę. -
- Zabawianie załogantów pasuje?
-
- W jaki sposób? Zresztą, wiesz, że ludzie morza to raczej wybredna publika i powinieneś potrafić pływać, nim się na coś takiego zgodzisz, prawda?
-
Położył przed kucharzem swój prowiant w worku i zapytał go:
– Raczej nie będziesz narzekać, jak przybędzie trochę jedzenia do spiżarni? -
Szeth “Kotal” Aogad
-Płacą mi za ochronę tego okrętu, a jak dobrze pamiętam, złodzieje i oszuści stanowią zagrożenie. -
Zohan:
- A nadaje się to chociaż do jedzenia? -
– Bułki, wędzone mięso raczej da się zjeść, ale lepiej chyba dzisiaj lub jutro, niż za kilka tygodni.