Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Zapomniany Front
  3. Formularze

Formularze

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Zapomniany Front
35 Posty 8 Uczestników 323 Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001 Elarid
    napisał ostatnio edytowany przez Kubeł1001
    #8

    Imię: Thomas.
    Nazwisko: Kemp.
    Pseudonim: Wszyscy, rodzice, koledzy, nauczyciele czy towarzysze broni, mówili na niego Tom, ale teraz nie ma nikogo, kto by się tak do niego zwracał. Za to wiele pseudonimów nadali mu inni. W imperialnych meldunkach określają go mianem Ducha lub Zjawy, prości wieśniacy z okolicy wolą takie określenia jak Potwór z Lasu, Duch Lasu, Monstrum z Lasu, Mgielny Upiór i tym podobne.
    Płeć: Mężczyzna.
    Rasa: Człowiek.
    Wiek: Trzydzieści lat.
    Narodowość: Belgavar.
    Przynależność: Teoretycznie wciąż Belgavar, ale możliwe, że po wojnie za swoje zasługi zostanie rozstrzelany przez swoich ziomków.
    Typ armii i pełniona funkcja:
    Ranga: Nigdy nie awansował ze stopnia szeregowego, a obecnie nie ma to dla niego znaczenia.
    Oddział: Kiedyś kilkunastu innych partyzantów, obecnie działa sam.
    Charakter: Dobrze wiesz, że zagram tutaj jak ostatni zwyrodnialec. Ale i tak w grze, bo postać będzie też ambiwalentna.
    Biografia: Thomas urodził się na belgavarskiej prowincji. Choć był prostym człowiekiem, a zawsze ciągnęło go bardziej do lasów otaczających jego wieś, ojciec był bowiem drwalem, a i większość innych mieszkańców osady zajmowała się przemysłem drzewnym, to jednak odebrał niezbędne wykształcenie, pracą trudniąc się tylko w czasie wolnym od szkoły. Mimo to, gdy obowiązek nauki przystał go obowiązywać, wybrał pracę w ojcowskim zawodzie. Świat go nie nęcił, był prostym człowiekiem, co już powiedziałem, las, jego dobra, siekiera i chata z bali mu wystarczały. Swoje życie wiódł dość beztrosko, miał nawet plany na przyszłość, kilka dziewczyn na oku, możliwość zatrudnienia się w wielkiej firmie potrzebującej takich solidnych drwali jak on, ale wtedy przyszła wojna. No, może nie tak od razu, ale w kraju wiedziano, na co trzeba się szykować, więc prowadzono pobór. Nie interesowano się tylko ochotnikami, ale każdym, kto miał odpowiednie predyspozycje zdrowotne i fizyczne. Pech chciał, że padło też na zdrowego i sprawnego Thomasa, który poszedł w kamasze, chociaż niezbyt tego pragnął. Spędził na szkoleniu początek wojny i większość zawieszenia broni, wtedy trwały też manewry, a pod koniec pozornego pokoju przerzucono go na front wraz z resztą oddziału. Gdy wojna wróciła, walczyli dzielnie, choć większość oddziału Thomasa stanowili oddani sprawie patrioci, on zaś strzelał, zabijał i wykonywał rozkazy, bo chciał przeżyć i wrócić do domu, gdy to wszystko się skończy. Ostatecznie ich pozycje upadły, mogli spowolnić marsz Imperium, ale nie go zatrzymać. Większość belgavarskich żołnierzy zginęła, a innych wzięto do niewoli. Thomas uniknął tego losu, bo zwyczajnie uciekł. Zdezerterował. Nie chciał zginąć ani trafić do imperialnej niewoli, więc tuż przed końcem kampanii uciekł do lasu, gdzie liczył, że zdoła trochę przeczekać, a później na własną rękę wrócić do niezajętych ziem Belgavaru, ukryć się pośród lasów, w domu na prowincji, i tam przeczekać resztę wojny. Oczywiście, chciał, aby jego kraj wygrał, ale po tym, czego się naoglądał, wolał, aby zrobił to bez niego. Podczas swojej podróży do domu natrafił przypadkiem na niedobitków ze swojego plutonu, łącznie z dowodzącym porucznikiem, i kilku innych oddziałów, łącznie około trzydziestu chłopa, wszyscy uzbrojeni. Początkowo się ucieszył, im było ich więcej, tym bezpieczniej, nie groziły ataki wilków czy innych drapieżników, a w razie spotkania imperialnego patrolu łatwiej było się obronić… Tak, szkoda tylko, że tamci, a zwłaszcza charyzmatyczny porucznik, chcieli zostać. Wierzyli, że ofensywa Imperium lada dzień się załamie, a ich kraj oraz jego sojusznicy ruszą do potężnego kontrataku, który przywróci te ziemie macierzy. A oni chcieli pozostać, aby przejść do partyzantki i walczyć z okupantem do rychłego wyzwolenia tych ziem. Thomas nie miał na to najmniejszej ochoty, nie chciał nadstawiać karku, bo sprawę uznawał za straconą, ale dołączył do tamtych. Nie żeby poglądy mu się nagle zmieniły, wiedział, że gdyby odmówił, mogliby go rozstrzelać za zdradę czy coś w tym guście. Działali tak kilka miesięcy, a on nawet polubił to życie: W lesie, których tak kochał, z daleka od okopów i huku dział. Potyczki były rzadkie, krótkie i z reguły zwycięskie, a większość czasu i tak spędzał na odpoczynku. Żyło mu się dobrze też przez lokalnych chłopów, których nie wysiedlono, a którzy też nie chcieli mieć nad sobą okupanta. Nikt co prawda nie odważył się na dołączenie do partyzantów, którzy mieli zapas broni i mogli wyszkolić takiego chłopka, ale oferowali nocleg, ciepłe jedzenie, ubrania, a wiele lokalnych dziewcząt patrzyło na nich jak na bohaterów i wybawców… Taaak, tamten czas nie był dla Thomasa wcale taki zły. Zmieniło się to jednak po upływie tych kilku nieszczęsnych miesięcy. Partyzanci stali się zbyt leniwi, opieszali i, co najważniejsze, nieostrożni. Z tego powodu, gdy pojawiła się imperialna nagonka, z trzydziestu ludzi zostało kilkunastu, a ocaleli, w tym Thomas i dowodzący porucznik, musieli uciekać z oblężonej kryjówki. Zbliżała się noc, a im po piętach deptali imperialcy, więc potrzebowali nowego schronienia. Thomas był jednym z tych, którzy ruszyli na poszukiwania. Kryjówkę znalazł przypadkiem, gdy przechodził obok wielkiego dęba. Było tam ukryte przejście, drewniana zapadnia pokryta liśćmi, ukazująca wejście do tunelu. Jednak nie była używana od dawna, przez co drewno zbutwiało i zgniło, więc gdy Thomas na nie stanął, nawet o tym nie wiedząc, wpadł przez tunel do środka. Posiłkując się latarką, odnalazł niewielkie pomieszczenie, wielkości może chłopskiej izby, jakby wydrążone w ziemi, a jego sklepienie i ściany stanowiły korzenie starego drzewa. Musiał tu kiedyś ktoś mieszkać, Thomas odnalazł obgryzione do cna kości, resztki glinianych lub drewnianych naczyń i sztućców, przegniłe meble, jak stół, krzesło czy kufer, a także poprzedniego właściciela tego miejsca, którego skulony, kompletny i objedzony do czysta przez robactwo i gryzonie, szkielet leżał nieopodal. Na jego szyi partyzant odnalazł dziwny amulet. Zdawał się go przyciągać jakąś dziwną aurą, a nawet gdyby nie, to i tak był cenny, a Thomas wciąż wierzył, że da radę uciec z tego piekła i choćby tym wykupi sobie przejście przez granicę czy kryjówkę. Założył amulet na szyję, schował starannie pod ubraniem, obawiając się chciwości reszty partyzantów, i odszedł z tego miejsca tunelem, którym się tu dostał, a wejście ponownie zamaskował. Nie mówił nikomu o tej kryjówce, inni też nic nie znaleźli, więc rozbili obóz w niewielkim jarze, bez ogniska, z bronią w ręku, obawiając się imperialnego pościgu. Tej nocy miała miejsce pełnia księżyca, a gdy ten świecił wysoko na niebie, Thomas poczuł się bardzo dziwnie. Odszedł w pobliskie krzaki, aby zwymiotować, a po opróżnieniu żołądka stracił przytomność. Obudził się w zaroślach nieopodal jaru. Bolała go głowa, ale nie licząc tego, czuł się jak młody bóg, a może i lepiej. Ale euforia trwała tylko kilka sekund. Później zauważył, że jest nagi, ma na sobie jedynie amulet, a pod jego paznokciami znajduje się dużo brudu. Na domiar złego dłonie, twarz i klatkę piersiową pokrywała gruba warstwa zakrzepłej krwi. Przerażony partyzant umył się w najbliższym strumieniu. Wtedy ze zdziwieniem zdał sobie sprawę, że krew nie może być jego, bo nie znalazł na ciele żadnej odpowiednio dużej rany. Jeszcze bardziej zdziwiony wrócił na miejsce obozowania swoich towarzyszy broni, licząc na to, że oni, po szykanach na temat jego braków w garderobie, powiedzą mu, co się stało. Ogromnie się zawiódł, bo nikt nie mógł mu udzielić odpowiedzi. Ku jego przerażeniu, wszyscy byli martwi. Ale to nie mogła być robota imperialnych, ich nie zabiły kule czy bagnety, ani nawet eksplozje lub odłamki granatów, tylko jakaś dzika i impulsywna bestia: Ciała były zmasakrowane, ze śladami po kłach i pazurach, często wybebeszone, pozbawione głów czy kończyn lub częściowo zjedzone. Ledwo żywy ze strachu, zebrał ekwipunek po poległych, części munduru, które były kompletne i najmniej brudne we krwi, a potem uciekł, nie urządzając nawet pogrzebu tamtym, za bardzo się bał. Przypadkiem lub celowo, wrócił pod wielki dąb, więc postanowił ukryć się w kryjówce pod jego korzeniami. Próbując się uspokoić, zaczął ponownie przetrząsać kryjówkę. Okazało się, że szkieletu, który był tu wczoraj, już nie było, pozostał tylko zmieszany z ziemią pył. W kufrze odnalazł on stary dziennik, pozbawiony wielu kartek, zapisany wyblakłym pismem. Musiał pochodzić sprzed wielu lat, ale Thomas musiał się na czymś skupić, czymś zająć, w świetle latarki zabierając się do lektury. Kimkolwiek był właściciel tego dziennika, musiał być szaleńcem, a tak przynajmniej myślał Thomas, gdy skończył czytać. Otóż, z tego co wyczytał to poprzedni właściciel amuletu był Wilkołakiem. Była to rodowa klątwa przechodząca z ojca na syna w postaci naszyjnika. Jego założenie nie warunkowało przemiany, chyba że miało się go na sobie podczas pełni, wtedy nie można już było odczynić klątwy. Pierwsza przemiana była niekontrolowana, ale kolejne pozwalały już na zachowanie świadomości, o ile miało się naszyjnik na sobie przez cały czas. Ten konkretny mężczyzna nie chciał przekazać klątwy swoim potomkom, więc na stare lata uciekł daleko od swego miejsca zamieszkania, aż tutaj, i wybudował tę kryjówkę, aby dożyć tu swoich dni bez amuletu, który ukrył, aby nikt inny nie był prześladowany tą klątwą. Na koniec przestrzegał tego, kto znalazł amulet, aby go nie zakładał i zostawił na miejscu lub w jakiś sposób zniszczył. Thomas pomyślał z przekąsem, że ten mężczyzna mógł ukryć naszyjnik pod dziennikiem, aby ewentualny zainteresowany go przeczytał, a nie na dnie kufra, gdzie nie zauważył go po raz pierwszy pośród zwykłych śmieci. Jednak i tak nie uwierzył w tę bajkę i ukrywał się w kryjówce przed Imperium. Zmieniło się to, gdy zaczął słyszeć głos w głowie. Nazwał go Bestią. Ta kazała my wyjść spod ziemi na powierzchnię w czasie nocy, niekoniecznie podczas pełni, i zobaczyć, co się stanie. Pewien, że wariuje, że to przez wszystko, co zobaczył i przeżył w ciągu ostatnich dni, opierał się, ale w końcu miał dość i spełnił życzenie Bestii. I wtedy stało się coś niesamowitego, bo rzeczywiście przemienił się we włochatego potwora. Był równie zdziwiony, co przerażony i zafascynowany, znał wiele legend i opowieści o Wilkołakach, ale nigdy nie brał ich na poważnie, nawet jako dziecko. Teraz sam był jednym z nich. Podczas swojej nocnej przechadzki trafił na przerażony patrol Imperium. On chciał uciec, oni pewnie też, ale jeden wystrzelił i kula musnęła Thomasa w policzek. Ból wyzwolił w nim zwierzęcy instynkt, warknął, obnażając długie kły, i rzucił się do na trzech ludzi. Byli bez szans, on ich rozszarpał, częściowo pożarł, a gdy bitewny szał zniknął, zdał sobie sprawę, co zrobił. Był żołnierzem, przyzwyczaił się do zabijania, a podczas uprawiania partyzantki również do nieczystych zagrań, jak strzał w plecy czy poderżnięcie gardła, ale to było dla niego za wiele. Postanowił dalej czekać w kryjówce, czasem tylko udawał się do okolicznych chłopów, aby prosić i prowiant. Wreszcie postanowił, że musi uciekać, że obława minęła. Uciekł wieczorem, a nocą wpadł w okrążenie. Jakiś patrol go zauważył, przekazał informacje kilku innym i teraz kilkunastu uzbrojonych żołnierzy Imperium otaczało samotnego partyzanta. Wtedy znów odezwała się Bestia, mówiąc Thomasowi, że przemiana to jedyny sposób na uratowanie skóry. Wzbraniał się, ale w końcu ukrył w krzakach swój ekwipunek i ubranie, zostając w samym amulecie na szyi, aby się przemienić. Bestia miała rację. Wyrżnął większość pechowców w ciągu niecałej minuty, byli zaskoczeni, przerażeni i nie widzieli w ciemności tak dobrze jak on. Kilku niedobitków dognał i zabił, nim zdołali przekazać wieści o masakrze do jakiegoś lokalnego garnizonu czy posterunku. Dopiero wtedy zaczął przekonywać się do nowej formy. Zrozumiał, że jako człowiek nigdy by tego nie dokonał, ale jako Bestia był silniejszy, potężniejszy niż ktokolwiek, kto stanie mu na drodze. No i polubił też zabijanie oraz okrucieństwo. Amulet podczas przemiany gwarantował mu wolną wolę, ale i tak wpływał na psychikę, powoli zmieniając umysł człowieka w umysł potwora. Thomas znalazł głęboko w lesie przytulną jaskinię, którą urządził na swoją kryjówkę, i został, dalej walcząc jako partyzant. Dziś, po kilku miesiącach takich działań, stał się lokalnym potworem, zgubą dla żołnierzy wroga, ale i w gruncie rzeczy niewinnych wieśniaków również, a jego krwawy mord, podobno w imię słusznej sprawy, wciąż trwa, tak długo, jak długo Bestia będzie żyć. Już nie w sensie przenośnym, jako głos w jaźni Thomasa, ale jako on sam. Bo to on z czasem stał się Bestią.
    Rodzina: Ma matkę, Elizabeth, i ojca, Arthura, oboje są już w wieku sześćdziesięciu lat. Nie ma od nich wieści, a oni od niego, odkąd wysłano go na front, nie wie nawet, czy w ogóle żyją, oni też pogodzili się już pewnie z najgorszym.
    Mocne strony: Chłop jak dąb. Dosłownie. Wielki, silny i wytrzymały, tak jak ktoś, kto większość dorosłego życia pracował jako drwal. Za to większość życia w ogóle spędził w lesie, zna się więc na wszelkich zwierzętach, roślinach czy grzybach, wie, co jest jadalne, co nie, co ma jakieś ciekawe właściwości, co lepiej unikać, jakich zwierząt nie należy drażnić, gdzie można je spotkać i tak dalej. Poza tym przeszedł podstawowe szkolenie wojskowe. W walce stawia na swoje przymioty fizyczne i użycie broni, która najlepiej leży mu w ręce, a więc wielkiej siekiery, którą równie dobrze może ścinać tak łby, jak drzewa. Z czasem opanował też walkę nożem, potrafi więc i poderżnąć gardło śpiącemu wartownikowi, jak i wbić mu go prosto w serce po samą rękojeść. Poza bronią białą, doskonale też walczy własnymi pięściami, a i strzelanie z broni palnej opanował dość dobrze, ale tylko, jeśli chodzi o karabiny, karabinki i pistolety. Doskonale opanował to wszystko, co związane z partyzanckim fachem, od skradania się, przez sabotaż, na dywersji skończywszy. Zna się na tworzeniu prostych ziołowych leków, dalece ustępujących zwykłym medykamentom, ale jednak, a także na zakładaniu pułapek i wnyków, tropieniu, polowaniu, skórowaniu, oprawianiu ofiary i przygotowaniu mięsa do spożycia.
    Słabe strony: Jakakolwiek inna broń biała i palna to dla niego czarna magia, podobnie jak materiały wybuchowe, może z wyłączeniem granatów. Szybki czy zwinny to on nie jest. Jego życie to ciągła walka o przetrwanie, jest teraz skazany na samego siebie, wieśniacy się go boją i nienawidzą, a żołnierze Imperium polują na niego, niezależnie czy byłby Wilkołakiem czy zwykłym człowiekiem. Choroba konkretnie pomieszała mu w głowie, ubzdurał sobie choćby to, że wszyscy okoliczni wieśniacy to obywatele Imperium lub kolaboranci, a jego prawdziwych rodaków zabito lub gdzieś wywieziono, co nie jest prawdą (choroba nie oznacza, że ma jakieś zwidy czy coś, ale potrafi sobie coś ubzdurać i uznać to za prawdę, możemy pobawić się też w słyszenie głosu Wilkołaka w głowie, jeśli Cię to kręci, ale bez tego też przeżyję, ewentualnie sam o to zadbam, jeśli będę mieć zielone światło). Choć przeszedł pełny wojskowy trening, umiejętności niebojowe zapomniał, a inne, jak prowadzenia ognia z broni maszynowej, również, bo nie miał na to okazji poza szkoleniem. Z tego powodu musi uważać na rany, sam może je sobie tylko zabandażować i obłożyć maścią z ziół, o których wie, że są lecznicze, a to i tak da niewiele, gdyby wdała mu się gangrena. Choć jest aktywnym partyzantem i walczy w służbie Belgavaru, jego metody najpewniej zagwarantują mu nie odznaczenie i awans, ale ściankę i pluton egzekucyjny za popełnione zbrodnie, więc póki co wykonuje są powinność, ale później będzie musiał wykombinować coś, aby uciec przed sprawiedliwością.
    Specyfikacje: Likantropia, czyli wilkołactwo. To, jak się jej nabawił, wyjaśniono wyżej. Poza zmianą postaci choroba nie daje wiele, acz trzeba przyznać, że drugie ja Thomasa jest wtedy o wiele szybsze, zwinniejsze, wytrzymalsze i silniejsze niż zwykły człowiek, wyostrzeniu ulegają wszystkie zmysły, a zwłaszcza wzrok, słuch i węch. Nie może wtedy używać broni, ze względu na inną budowę dłoni, ale jego siła, w połączeniu z ostrymi kłami i pazurami, doskonale to rekompensuje. Wbrew obiegowej opinii, nie może on w tej postaci kontrolować okolicznych wilków ani przemieniać zwykłych ludzi poprzez ugryzienie i pozostawienie ich przy życiu (mógłby, gdyby nie to, że Kavaller jest smutny i nie pozwolił). Poza tym jest kanibalem. Wielokrotnie pożywiał się ludzkim mięsem jako Wilkołak, a zachowywał wtedy pełną świadomość, więc uznał, że czemu nie miałby smażyć i suszyć ludziny jako prowiantu na drogę?
    Ilość żołdu: To, co mu zostało, szybko wydał, aby u miejscowych chłopów kupić żywność czy ubrania, podobnie jak inni żołnierze z jego oddziału, a resztę zakopał, na lepsze czasy, gdyby udało mu się przeżyć, a na tereny, gdzie obecnie działa, wróciłaby belgavarska władza. Obecnie ma w swojej kryjówce sto imperialików, zrabowanych wrogim żołnierzom czy cywilom, bowiem na ziemiach okupowanych przez Imperium do użycia weszła nowa, typowo imperialna, waluta.
    Wyposażenie:
    - Dwuręczna siekiera.
    - Długi, ząbkowany nóż myśliwski.
    - Osełka.
    - Lornetka.
    - Długi na osiem metrów zwój liny (blisko dwadzieścia kolejnych metrów ma w kryjówce).
    - Szmatki do czyszczenia broni i kneblowania ofiar, których nie chce zabić od razu, ale wziąć z jakiegoś powodu żywcem.
    - Bukłak, a w nim dwa litry wody.
    - Płócienny worek na rozmaite fanty (gdy zmienia postać, zwykle chowa do niego resztę ekwipunku i ubrania).
    - Skórzany worek z zapasami jedzenia: Pół kilograma suszonych grzybów, pół kilograma sucharów, pół kilograma suszonego mięsa. W swojej kryjówce ma kilka kilogramów prowiantu więcej, a zawsze może zaopatrzyć się w coś innego, niż powyższe jedzenie, na wieśniakach, żołnierzach czy świeżej zwierzynie. Żywy się tym, co da mu las i ewentualne wyprawy do cywilizacji, bo racji żywnościowych, chyba że zdobytych na imperialnych, nie widział od dawna.
    - Hełm HP-15 “Villigehelm”.
    - Trzy opakowania bandaży.
    - Dwie strzykawki z morfiną.
    - Rewolwer Tarnoszew M1893.
    - Ładownik do powyższego.
    - Kabura.
    - Osiemnaście naboi.
    - Karabin Szczerniakow M1891.
    - 40 nabojów w łódkach.
    - Granat RFPF-1914 “Botilijka”.
    - Wielokrotnie wspomniany w biografii i innych rubrykach formularza amulet
    Jako działający dość długo na jednym terenie i odnoszący sukcesy, najpierw z oddziałem, później sam, ma też sporo innego wyposażenia, zdobytego na wrogu. W różnych skrytkach w lesie (nie we własnej kryjówce, bo gdyby ta została spalona, miałby jeszcze możliwość pobierania broni i amunicji z innych miejsc) ma łącznie jeszcze dwa rewolwery Tarnoszewa, trzydzieści sześć nabojów do nich, dwa ładowniki, pistolet Hex-13, trzy magazynki do niego, dodatkowy karabin Szczerniakowa, kolejnych czterdzieści naboi w łódkach, cztery granaty Botolijka i trzy granaty Latarniew. Wszystko to, powtórzę jeszcze raz, zdobył na wrogach, stąd fakt posiadania broni, której nie miałby jako normalny żołnierz. O schowany oręż dba, bo ukrył go tak, aby się nie zniszczył, regularnie znosi go do kryjówki w celu konserwacji, a korzysta tylko wtedy, gdy to niezbędne. A w swojej głównej kryjówce pozostawia zwykle większość ekwipunku, przykładowo, gdy idzie na krótki patrol, zostawia cały prowiant i wodę, medykamentów też stale ze sobą nie nosi. Ma też pułapki i wnyki, ale te zwykle rozstawia i sprawdza po kilku dniach, więc nie wpisywałem ich od myślnika, a tylko nadmieniam o tym tutaj.
    Umundurowanie: Niegdyś nosił typowy dla belgavarskiego piechura mundur, ale z czasem, przez charakter jego działań, a także podczas pierwszej przemiany, zniszczył on się na tyle, że zostały mu w sumie tylko porządne buty i pas. Choć mógłby wyposażyć się na zabitych członkach oddziału, to wolał cywilne ubrania, aby mniej rzucać się w oczy i poniekąd zerwać z pewnym etapem w swoim życiu. Dlatego reszta ubioru jest rozmaita, ale to głównie zwykła koszula, proste spodnie, futrzany kożuch i płaszcz podbity futrem, w swojej kryjówce ma też nieco więcej zapasowych ubrań, gdyby te noszone obecnie całkiem się zniszczyły lub byłaby konieczność ich wyprania.
    Wygląd:
    Jako człowiek:
    324fbb4f0f1c7f1e8112d83bb147759e.jpg
    I jako Wilkołak:
    64959.jpg

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • Kubeł1001K Niedostępny
      Kubeł1001K Niedostępny
      Kubeł1001 Elarid
      napisał ostatnio edytowany przez Kubeł1001
      #9

      Imię: Nazar.
      Nazwisko: Rykow.
      Pseudonim: Jeszcze się żadnego nie dosłużył.
      Płeć: Czy naprawdę zagrałem kiedyś kobietą?
      Rasa: Człowiek.
      Wiek: Dwadzieścia siedem lat.
      Narodowość: Imperium.
      Przynależność: Imperium.
      Typ armii i pełniona funkcja: Imperialowik. Giejder
      Ranga: Kapral.
      Oddział: Piętnastu wyposażonych podobnie lub identycznie co on żołnierzy, dowodzących przez starszego sierżanta Władimira Iwanowicza Bułganina, weterana, który spędził wiele lat w armii, a mimo to nie dosłużył się wyższej rangi, co jest przedmiotem plotek i zakładów szerzących się po oddziale.
      Charakter: Gra.
      Biografia: Chcecie pasjonującej i porywającej historii pełnej miłości, dynamicznej akcji, humoru, nagich piersi, eksplozji i dobrego zakończenia? Cóż, w takim razie sprawdźcie jakąś inną Kartę, bo ta nie opływa w żaden z wymienionych wcześniej elementów.
      A na serio: Nazar urodził się w rodzinie z tradycjami, bowiem praktycznie każdy męski potomek rodziny Rykowów służył w armii Imperium, jego ocjeci wciąż pozostawał ważną personą, generałem w stanie spoczynku, który nie mógł już wrócić do pracy w armii, ale wciąż miał liczne kontakty, przyjaciół i inne znajomości. Oczywiście Nazar nie miał zamiaru przynieść rodzinie hańby, więc również wstąpił do wojska na krótko przed wybuchem wojny. Już wtedy wykazywał się nadzwyczajnymi umiejętnościami, które nie przeszły bez echa. Pozwoliło mu to uniknąć szykan ze strony innych, a ojcowi skandalu, bo rzeczywiście miał powód do zostania Giejderem. No, ale nie tak od razu. Do czasu rozejmu był zwykłym piechurem, Ale już wtedy wyróżniał się zdolnościami strzeleckimi, wyczuciem czasu eksplozji granatu czy niesamowitą odwagą, gdy poprowadził swój oddział do ataku na wrogie pozycje, mimo że połowa żołnierzy, w tym dowódca, zginęli. Z tych, którzy przeżyli i nie zostali konkretnymi kalekami, wybrano najlepszych, w tym Nazara, którego awansowano na kaprala, a następnie przeniesiono ich do jednostki Gejderów, gdzie przez prawie cały rozejm, nie licząc miesiąca na odpoczynek, intensywnie szkolili się w nowych technikach walki, odpowiednich dla danej formacji. Później znów rozpętał się konflikt, a oddział Nazara, tak jak i pozostałe jednostki Gejderów z jego dywizji, rzucono jako szpicę do kolejnych natarć na belgavarskie pozycje.
      Rodzina: Ojciec, Iwan, lat pięćdziesiąt siedem, i matka, Aleksandra, pięćdziesiąt sześć lat. Ma też brata, Rodiona, porucznika w wywiadzie, starszego o dwa lata.
      Mocne strony: Doskonale wyszkolony szturmowiec i grenadier, potrafi zdobywać każdy okop czy umocnienie, a że wie jak je zdobywać, to potrafi ich również bronić. Tyczy się to tak zdobytych transzei wroga, jak i własnych, które są właśnie zagrożone wrogim szturmem. Już jako nastolatek był uczony obsługi broni palnej, więc obecnie jest mistrzem w celnym i szybkim strzelaniu z pistoletów i karabinów, a przy odrobinie treningu poradziłby sobie i z inną bronią palną, bardzo szybko się uczy. Jest też silny i wytrzymały, aby zdobywać okopy w walce wręcz, w której sprawdza się dość dobrze, mimo że nie ma gabarytów trzydrzwiowej szafy, to pięściami, kolbą karabinu i bagnetem walczy bardzo dobrze. To samo tyczy się obrzucania granatami oponentów, tak w ataku, jak i obronie.
      Słabe strony: Nie potrafi kierować żadnym pojazdem ani go naprawić, a choć obsługa każdej broni palnej po treningu brzmi nieźle, to nie oznacza, że po godzinie będzie tłukł do wrogów z ciężkiego karabinu maszynowego. Każdy ma jakieś ograniczenia. Inną bronią białą nawet nie próbuje walczyć, użycie saperki jako oręża wydaje mu się czymś abstrakcyjnym, tak jak rozmaite maczugi i inna broń okopowa wszelkiej maści. Nie jest zbyt szybki czy zwinny, co w unikaniu ognia raczej nie pomaga. Nie potrafi pływać i ma lęk wysokości.
      Specyfikacje: Nic szczególnego.
      Ilość żołdu: 695 (cenę wszystkich, przynajmniej tych wypisanych w odpowiednich tematach, przedmiotów, podałem niżej i chyba się nie jebnąłem, ale nie jestem pewien, więc możesz przeliczyć jeszcze raz).
      Wyposażenie:
      - Maska przeciwgazowa TLR-15 (400 Imperialików).
      - Dwa filtry do niej (100 Imperialików).
      - Latarka (30 Imperialików).
      - Opakowanie baterii (5 Imperialików).
      - Awaryjna racja żywnościowa i zapas wody (80 Imperialików).
      - Dwa opakowania bandaży (20 Imperialików).
      - Jedno opakowanie tabletek odtruwających (20 Imperialików).
      - Strzykawka morfiny (50 Imperialików).
      - Hełm CH-1915 “Kierenyj” (100 Imperialików).
      - Bagnet NDWW-10 (20 Imperialików).
      - Karabin Szczerniakow M1907 (2000 Imperialików).
      - 40 nabojów w łódkach (80 Imperialiów).
      - Pistolet Hex-13 (400 Imperialików).
      - Dwa magazynki do pistoletu (50 Imperialików).
      - Cztery granaty RFPF-1914 “Botilijka” (200 Imperialików).
      - Trzy granaty RFPF-1912 “Latarniew” (750 Imperialików).
      - Pudełko zapałek.
      - Paczka papierosów.
      - Notes.
      - Długopis.
      - Ołówek.
      - Osełka do bagnetu.
      - Kabura na pistolet.
      - Pochwa na bagnet.
      Umundurowanie: Typowe dla danej klasy.
      Wygląd:
      ca391f71188e58860097b926ba9a7e95.jpg

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • Vergest Ist DeithV Niedostępny
        Vergest Ist DeithV Niedostępny
        Vergest Ist Deith Zapomniany Front
        napisał ostatnio edytowany przez
        #10

        Pirata akceptuję, a z wilkołakiem jeszcze zaczekam. Dostaniesz informacje na pw. A co do Giejdera - jego rodzina nosi imiona niemiecko brzmiące, kiedy to w Imperium dominuje Cardenhaard, u którego imiona brzmią rosyjsko. To jacyś emigranci z Anschreitu?

        Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • Kubeł1001K Niedostępny
          Kubeł1001K Niedostępny
          Kubeł1001 Elarid
          napisał ostatnio edytowany przez
          #11

          Kurwa, znowu mi Wilkołaka szkalują, no nie wytrzymie. A gdyby byli to co wtedy?

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • Vergest Ist DeithV Niedostępny
            Vergest Ist DeithV Niedostępny
            Vergest Ist Deith Zapomniany Front
            napisał ostatnio edytowany przez
            #12

            Po szkalowaniu, wilkołak i chłopiec-okopowiec dostają akcepta.

            Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • MaxwellM Niedostępny
              MaxwellM Niedostępny
              Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
              napisał ostatnio edytowany przez Maxwell
              #13

              Imię: Ines
              Nazwisko: Graischtadt
              Pseudonim: Brak
              Płeć: Arystokracja nie uznaje tego przyziemnego określenia!
              Rasa: Arystokracka, czyli krótko mówiąc jest nadczłowiekiem.
              Wiek: 19
              Narodowość: Anschreit
              Przynależność: Przymierze Zachodnioveleradzkie
              Typ armii i pełniona funkcja: Ansheer, Grenadier
              Ranga: Szeregowiec
              Oddział: W grze
              Charakter: W grze
              Biografia: Ines pochodzi z, jak można się domyślić czytając poprzednie rubryki, rodziny arystokratycznej w Anschreicie. Nie jest ona jednak jakoś typowa, a na pewno nie teraz, kiedy głową rodu jest Heinrich Graischtadt - patriota jakich mało, wychowujący swoje pociechy własnie w tym duchu. Do tego ze względu na to, że ma parę dość biegłych w przedsiębiorczości synów, nie musi się martwić o brak gotówki spowodowanego wojną i w spokoju nawołuje do poboru lub postawienia się Imperium. Sam jest niestety dość stary i przez to sam nie może walczyć. Nie znaczy to, że zostawi swoją kochaną ojczyznę samą sobie. Posłał do woja parę swoich dzieci, które tak mocno jak on kochają ten kraj, a nawet w jakiś sposób się tym interesowały. W ten sposób Ines trafiła na front, ale od początku.
              Od młodu można było zobaczyć, że mocno miłuje swój kraj. Czy to przez wielką radość, jaką okazywała podczas różnych świąt narodowych. Do tego widać było, że małą coś ciągnęło do pirotechniki. Zaczęło się niewinnie, od zainteresowania chemią, jednak w wieku nastoletnim tworzyła już pierwsze fajerwerki i materiały wybuchowe. Kiedy wojna się zakończy, to planuje ją studiować. Jednak obowiązki ją wezwały. Kiedy ojciec powiedział, że chce część z nich posłać do wojska, zgodziła się. Co prawda z lekkim lękiem, bo część jej znajomych już została zwolniona przez poważne obrażenia i nagadali jej co nieco, ale wierzyła że jej się może poszczęści, bo w porównaniu do nich trenowała od paru lat. Właściwie ojciec ją szkolił wraz ze znajomym wojskowym, jakby przeczuwali nadejście tej wojny.
              Rodzina: Podam ojca i tych, co też poszli do woja, ale na inne pozycje

              • Heinrich Graischtadt (56)
              • Halina Graischtadt (50)
              • Heinz Graischtadt (21) - Szeregowy
              • Gertruda Graischtadt (24) - Szeregowy
              • Klaus Graischtadt (18) - Szeregowy

              Mocne strony:
              + Dobrze obeznana w chemii, pirotechnice i własnoręcznej produkcji granatów -ani razu jej się nie powiodło!
              + Podstawowe szkolenie wojskowe, w tym obsługa karabinu i granatów
              + Dość mocny i pewny rzut, który potrafi dobrze odmierzyć, jakby miała miarkę w głowie
              + Niemalże machinalnie odbezpiecza granaty, nawet pod silnym stresem

              Słabe strony:
              + Nie jest dość silna, zwinna, ani przystosowana do walki wręcz. Ledwo co uniesie swój granat, ale i tak może nim dość dobrze rzucić
              + To, że zna się na obsłudze broni nie znaczy, że strzelanie idzie jej to jakoś nad wyraz dobrze, podobnie jak i celowanie

              Specyfikacje: Brak
              Ilość żołdu: 1 685 marek anschreickich
              Wyposażenie:

              • Jeden M1915 Ferion Ladung 6x
              • Lammer 1898 i cztery magazynki do niego
              • Maska przeciwgazowa GM-1915 "Gumiak"z jednym filtrem
              • Dwa opakowania bandaży
              • Jedno opakowanie tabletek odtruwających
              • Jedna strzykawka morfiny
              • Latarka i opakowanie baterii
              • Pięć" zestawów", z których może zrobić własnoręcznie robione granaty
              • HP-15 “Villigehelm”
              • Racje żywnościowe na trzy dni

              Umundurowanie: Klasyczne
              Wygląd:

              Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                Vergest Ist DeithV Niedostępny
                Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                #14

                Po omówieniu paru spraw na pw, akceptuję.

                Jedna kula - jeden Imperialista!
                https://www.youtube.com/watch?v=fLVbt82YlhY

                Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • Kubeł1001K Niedostępny
                  Kubeł1001K Niedostępny
                  Kubeł1001 Elarid
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #15

                  W tym tempie będziemy mieli więcej postaci niż odpisów :V

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                    RadiotelegrafistaR Niedostępny
                    Radiotelegrafista Metro 2035
                    napisał ostatnio edytowany przez Radiotelegrafista
                    #16

                    Imię: Dieter
                    Nazwisko: Kunstmann
                    Pseudonim: Jeszcze nie zyskał sobie takiego.
                    Płeć: Mężczyzna
                    Rasa: Człowiek
                    Wiek: 20 lat
                    Narodowość: Cesarstwo Anschreitu
                    Przynależność: Wojskowe Przymierze Zachodnioveleradzkie
                    Typ armii i pełniona funkcja: Ansheer - Wiliżer
                    Ranga: Szeregowy
                    Charakter: Dieter jest osobą uważnie obserwującą swoje otoczenie oraz zachowanie innych. Nie przepada, a raczej nie potrafi otwarcie mówić o swoich emocjach, dlatego najczęściej upuszcza je za pomocą papieru. Przekłada problemy innych ponad swoje, nierzadko bagatelizując swoje zmęczenie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Z wigorem przykłada się do realizacji "wielkich dzieł’ dopóki odczuwa, że są one warte poświęcenia. Często popada w długotrwałe, zawiłe refleksje, nad którymi może rozmyślać całymi dniami. Jeszcze nigdy w życiu nie zakochał się, a wszystkie przykłady tego uczucia zna z książek i poezji, a te często mogą być oderwane od rzeczywistości.
                    Biografia: Kraniec Cesarstwa. Przemysł nie sięgał tu, a głównym środkiem utrzymania się dla miejscowych było rolnictwo i hodowla zwierząt. Tych także ubywało z roku na rok, gdyż ludzie wyjeżdżali do bardziej zindustrializowanych regionów w poszukiwaniu lepszego życia. Jednak Josef Kunstmann nie zamierzał ruszać się z miejsca. Jego rodzina z dziada pradziada mieszkała na tej samej ziemi, zajmując się tym samym zawodem, a co więcej ciesząc się opinią najlepszych stolarzy w okolicy.
                    Tutaj przyszedł na świat syn Josefa, Dieter. Malec od początku został otoczony troskliwą opieką matki, bo kogo by innego? Tata spędzał całe dnie w warsztacie, zarabiając pieniądze na utrzymanie rodziny, więc maluszek nie narzekał na brak atencji z strony rodzicielki.
                    Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy trzy lata później, nawet wyrośnięty i rozumny chłopaczek zyskał siostrzyczkę - Rozę, Rózię. Mama nie mogła mu teraz poświęcać całej swojej uwagi, a i szybko dorastał, więc stało się to, co się stać musiało; trzyletni Dieter zaczął poznawać świat na własną rękę.
                    Zaczęło się od własnego domu. Należało dokładnie zwiedzić każdy kąt. Tajemnicze półki, w których mama trzymała swoje mniej i bardziej ładne kiecki, ciemne kąty, w których na gapę okupowały miejsce pająki, a także strych i piwnicę, gdzie kryły się dawno zapomniane artefakty. Chociaż do piwnicy tak naprawdę jeszcze bał się wchodzić, dlatego na razie przekładał tą ekspedycję.
                    Po tym przyszedł czas na zwiedzanie podwórka, a ono było całkiem spore, bo warsztat Kunstmannów był kiedyś o wiele większy i mieścił się w szopie, która je zajmowała, choć dzisiaj była sypiącą się ruiną. Jej także Dieter nie ominął, ba, organizował do niej całe wyprawy! To ona była jego tajemniczym zamkiem, ale bez księżniczki, którą znał z czytanych hurtem książek. Szukał tu pułapek i tajnych przejść, kryjących się w tym, co w rzeczywistości było jedynie labiryntem zbutwiałych desek i niszczejących beczek. Poza szopą, na ważnym punktem na dworze była także jabłonka rosnąca nieco dalej. Chłopczyk wielokrotnie próbował przeskoczyć z jej gałęzi na dach, ale gdy wreszcie zdobył się na skok, to zakończył go zwichnięciem kostki, wizytą w szpitalu i srogą burą od mamy. Od tego czasu jabłonka stała się miejscem omijanym szerokim łukiem.
                    Ostatnim krokiem w dziecięcych podróżach Dietera było wszystko to, co znajdowało się za sztachetami płotu. Pola, na których szumiały kłosy złotego zboża. Inne gospodarstwa. Las, a w nim potok, szemrzący źródlaną wodą. Dziesięcioletni chłopak spędzał tam cały wolny czas, jaki zostawał mu po obowiązkach domowych i zajęciach szkolnych. Otoczenie było przedmiotem jego ciągłej fascynacji. Tam, gdzie inni widzieli najnormalniejszą w świecie rzecz, on potrafił zatrzymać się, przypatrzeć i wpaść w zadumę; “Czemu te głazy są położone jeden na drugim? A dokąd skacze żaba? Do pracy?”. W tym czasie w sąsiedztwie nie było zbyt wielu innych dzieci, więc miał wiele czasu na takie rozmyślania, w których czasami towarzyszyła mu siostra.
                    To była właśnie jedna z takich wizyt nad strumieniem, gdy Dieter zaczął podejrzewać, że Rózia nie jest do końca zdrowa.
                    Kroki stawiała jakby ostrożniej, szukając stopą gruntu, często nie widziała tego, co jej brat dokładnie wskazał palcem. Chłopak z początku się dziwił, ale później wpadł na pomysł by przeprowadzić test, który raz na zawsze dowiedzie czy to z Rózią jest coś nie tak czy to on baranieje. Ustawił siostrę na “stanowisku”, a sam czmychnął między drzewa i przebiegał od jednego do drugiego, oddalając się coraz bardziej. Z początku dziewczynka bez większych problemów odgadywała skąd wystawała dłoń brata, ale im ten uciekał dalej i dalej, tym bardziej myliła się albo w ogóle nie była w stanie wskazać go. W końcu siadła i rozpłakała, przyznając do tego, że wszystko co widzi, jest coraz bardziej rozmazane.
                    Gdy Dieter wspomniał o tym przy rodzinnej kolacji, rodzice nie zlekceważyli informacji. Już nazajutrz wybrali się do lokalnej przychodzi, gdzie stwierdzono, co się działo; Roza cierpiała na tą samą przypadłość co jej babka - jej organizm nie syntezował jednego z kluczowych białek, którego brak w jej przypadku odpowiadał za powolny, stopniowy zanik wzroku, postępujący aż do całkowitej ślepoty. Istniało możliwość leczenia za pomocą dożylnego podawania białka, lecz pozyskanie go było niezwykle kosztowne, a zdecydowanie zbyt kosztowne jak na Kunstmannów.
                    Mimo wszystkiego głowa rodziny, Josef, nie zamierzał poddać się bez walki i zezwolić chorobie na to, by odebrała wzrok jego córce. Sprzedał dużą część ziemi i harował jak wół dla każdego, drobnego grosza. Dieter także musiał szybciej wydorośleć, bo z dnia na dzień jego pomoc w warsztacie ojca stała się niezbędną. Skończyły się jego wielogodzinne wędrówki po okolicy i sielankowe rozmyślania nad rzeczami nieważnymi, bo zaraz po szkole musiał biec i pracować, a wraz z tym jak dorastał zwiększał się zakres jego obowiązków. Nie był to dobry czas dla jego psychiki. Zostało mu odebrane to, co tak ukochał, ale nie buntował się, wiedział że siostra jest dla niego ważniejsza, dlatego wyrażał milczącą zgodę na wycieńczającą pracę do nocy. Nie był typem osoby, która głośno wyrażałaby swoje emocje… a przynajmniej nie ustami.
                    Tęskniąc za prostym, sielankowym dzieciństwem, Dieter wrócił do niego w słowach, a słowa te tworzyły wiersze. Z czasem nie tylko wspominał w nich strumień i las i pole, ale także zaczął przelewać na papier swe uczucia wobec życia, sytuacji jakie go spotykały i bliskich mu osób. Pisał na temat wszystkiego, o rzeczach prozaicznych jak i tych, które wydawano w księgach filozofów. Edukował się, pracował, pisał. Edukował się, pracował, pisał. Edukował się, pracował, pisał coraz lepiej i z coraz większą świadomością tego, co pisze. I tak zlatywała mu rutyna, do momentu przeddnia jego osiemnastych urodzin.
                    Dieter pamięta to jak dziś. Była późna noc, lecz on nie spał, mozolnie przelewał wtedy słowa na papier. Wiersz mówił o jesiennym liściu, który właśnie oderwał się od drzewa.
                    Przyszedł Dzień Wielkiej Jesieni. — Grzmiał tytuł.

                    Liść spękany odrywa się od gałęzi…

                    Opada w dół, o tak, o niewiele.
                    Później znów wyrusza w podróż, rzucony wiatrem
                    W wielkim świata kościele
                    Pojawia się na scenie, a las teatrem.

                    Choć aktor, to szybko kostium zmienia
                    Wylatuje ponad korony drzew
                    Tańczy balety w porożu stworzenia
                    Na ziemię ściąga go zimny zew

                    Pchany wciąż przede siebie, staw przelotuje
                    Widzi w tafli stado, co razem z nim tańczy
                    Dookoła niego mnóstwo całe lawiruje
                    Jak chmara wędrownej szarańczy

                    Jednak tłum przynosi z sobą wybraną
                    W prędkości liść z liściem w liść złączony
                    Liść kochany, liść kochaną
                    Emocji wymiar niezmierzony!

                    Ale to tylko marzenia liścia zmęczonego
                    Co już prawie, ale jeszcze nie oderwany
                    Jeszcze czeka dnia obiecanego
                    Gdy zostanie do wolności powołany

                    Liść spękany odrywa się od gałęzi…

                    Gdy okalał wzrokiem papier, szukając mankamentów do poprawy, drzwi łączące dom z warsztatem otworzyły się raptownie. W drzwiach, w migotliwym świetle starej żarówki stał ojciec, blady jak śnieg. Jego lewa dłoń zlewała się krwią, a druga panicznie ją ściskała.
                    Nie zdążyli do szpitala na czas. Powód śmierci? Wykrwawienie, wypadek przy pracy z piłą mechaniczną. Wyprawiono skromny, lecz w pełni wystarczający pogrzeb. Tego samego dnia Rita i jej dzieci, pełnoletni już Dieter i o trzy lata młodsza Roza zasiedli razem. Na moment trzeba było pozbyć się smutku po ojcu i podjąć decyzję; skąd wziąć pieniądze na leczenie Rozy? Dieter był zdecydowanie przeciwny zaciąganiu pożyczek, ale nie chciał też, by stara matka szła do pracy. W tej sytuacji złożył ofiarę z samego siebie.
                    Porzucił szkołę i przez dwa kolejne lata próbował desperacko uratować rodzinną stolarnię. Bezskutecznie. Przychody malały i malały, aż w końcu młodzieniec nie miał innego wyboru, jak wyprzedać narzędzia, a połowę budynku zagospodarować pod pokoje do wynajęcia dla bogaczy, którzy wyjeżdżali na wieś dla wypoczynku.
                    Kunstmannowie zostali bez grosza. Pieniędzy ledwo starczało na podstawowe środki, niezbędne do przeżycia, nie mówiąc o leczeniu Rozy. Wtedy Dieter podjął ciężką dla niego decyzję wbrew swojej matki i siostry. Pewnej nocy spisał list i w ciszy wymknął się, zaciągając do wojska. Przeszedł podstawowe ćwiczenia i wsiadając do ciężarówki z sercem na ramieniu wyruszył na front.

                    Rodzina:

                    • Matka, Rita Kunstmann, lat 48. - Poczciwa kobieta, wyglądająca na starszą, niż wskazywałby na to jej wiek. Wiecznie zabiegana, a to gotując, a to utrzymując dom w porządku, a to piorąc. Wbrew pozorom potrafi się obchodzić z “męskimi sprawami” lepiej niż niejeden mężczyzna, samodzielnie dokonując większości napraw domowych. Jest niezwykle ciepła, czuła i matczynna, czasami przyrabia na boku jako niańka do dzieci. Jest niezwykle zatroskana o Ritę i Dietera i czeka na każdy list syna z frontu.

                    • Siostra, Roza Kunstmann, lat 17. - Młoda, chorowita dziewczyna. Pomimo swoich problemów zdrowotnych stara się pomagać matce jak tylko potrafi, nawet jeżeli w niektórych momentach nie widzi zupełnie niczego Przez chorobę straciła wzrok w jednym z oczu, a widzenie drugim okresowo pogarsza się i polepsza. Marzyła o zostaniu skrzypaczką, ale słaba sytuacja finansowa rodziny nie pozwoliła na to. Jest silnie zżyta z bratem, boleśnie odczuła jego wyjazd na wojnę.

                    Mocne strony:

                    • Wbrew temu, co mówią o poetach stereotypy, to Dieter jest silnym i przyzwyczajonym do ciężkiej pracy człowiekiem. W przeszłości długimi godzinami siedział w warsztacie ojca, pomagając mu w czym tylko mógł, a po jego śmierci próbował ratować biznes, harując za dwóch. W ten sposób przyzwyczaił się do długotrwałego wysiłku.

                    • Jest dosyć wygimnastykowany i zwinny. Może daleko mu do cyrkowego akrobaty, lecz na pewno pod tymi względami przewyższa typowego Mullera.

                    • Praca w stolarni nauczyła go wielu umiejętności, które mogą okazać się przydatne na froncie; budowa i naprawa mebli, reperowanie i konserwowanie wielu przedmiotów. Zręcznie posługuje się młotkiem i gwoździami.

                    Słabe strony:

                    • Dieter dopiero co zaciągnął się do wojska. Nie przebył jeszcze swojej pierwszej, prawdziwej bitwy, nie używał broni w realnej walce. Trochę czasu minie, nim przyzwyczai się do okopowej codzienności.

                    • Choć przebył trening, tak jego pierwsze wymierzenie kuli w wrogiego żołnierza jeszcze nie miało miejsca. Zabicie człowieka może źle się odbić na jego zdrowiu psychicznym, które i tak nie jest w najlepszym stanie.

                    • Nie potrafi kierować pojazdami mechanicznymi (chyba, że za taki uznamy rower), ani nie posiada wiedzy na temat mechaniki, samodzielnie nie naprawi silników, prądnic i im podobnych urządzeń.

                    • Nie potrafi pływać. Utrzymywać się na wodzie owszem, pływać nie.

                    Specyfikacje: W młodości zwichnął kostkę, poza tym nic, o czym sam by wiedział.

                    Ilość żołdu: 515 marek anschreickich (Pozostałe 2500 odesłał siostrze).

                    Wyposażenie:
                    - Krótkie spodenki letnie
                    - Zrolowany koc
                    - HP-15 “Villigehelm”
                    - GM-1915 “Gumiak”
                    - 3 filtry do maski przeciwgazowej
                    - 3 opakowania bandaży
                    - Opakowanie tabletek odtruwających
                    - Granat wz. 1915
                    - Karabin KbP wz.1865/1880 Achenwall
                    - 10 Ładowników (50 nabojów do karabinu)
                    - Goplander wz. 1887
                    - Norder wz. 1914
                    - PSp. Practer wz.1896 “Lambda”
                    - 3 łódki amunicji pistoletowej
                    - Trzy granaty dymne
                    - Zestaw do czyszczenia broni
                    - Stary, pokryty patyną zegarek kieszonkowy, pamiątka rodzinna.
                    - Portmonetka z zdjęciem rodziny sprzed dziesięciu lat
                    - Trzydniowa racja żywnościowa
                    - Kajet
                    - Długopis
                    - Ołówek (Tak, Dieter także para się szkicowaniem).
                    - Paczka zapałek
                    - Zestaw sztućców (łyżka, łyżka do herbaty, nóż, widelec) przysłany przez matkę Dietera, martwiącą się o to, że jej syn nie będzie miał czym jeść.
                    - Niewielka piłka do drewna

                    Umundurowanie:
                    - Wojskowa maciejówka
                    - Bluza wz. 1915
                    - Pas główny
                    - Drelichowe spodnie
                    - Owijacze
                    - Trzewiki
                    - Kostkowy tornister M1901
                    Wygląd:
                    obal kielona

                    "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                    Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                      Vergest Ist DeithV Niedostępny
                      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #17

                      Akceptuję.

                      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                        RadiotelegrafistaR Niedostępny
                        Radiotelegrafista Metro 2035
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #18

                        Yee.

                        "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                        Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #19

                          Najwidoczniej startujesz w nowej lokacji.

                          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • WiewiurW Niedostępny
                            WiewiurW Niedostępny
                            Wiewiur
                            napisał ostatnio edytowany przez Wiewiur
                            #20

                            Imię: Natasza
                            Nazwisko: Łupaszenko
                            Pseudonim: Brak
                            Płeć: Kobieca
                            Rasa: Ludzka
                            Wiek:
                            19
                            Narodowość: Jedyna słuszna, Imperialna!
                            Przynależność: Panveleradzki Związek Wszechimperialny
                            Typ armii i pełniona funkcja:
                            Imperialowik
                            Strelok
                            Ranga:
                            Szeregowy
                            Oddział:
                            Brak jako takiego
                            Charakter:
                            W grze
                            Biografia:
                            Iwan był prostym farmerem, który pracował poczciwie na farmie. Jego żona, Alina właśnie gotowała się do rozpoczęcia pracy naukowca. Niestety, plany mężczyzny pokrzyżowało pojawienie się korporacji rolnej, która szybko zagarnęła sobie okoliczne pola i ten chcąc nie chcąc, musiał do niej dołączyć. Za to plany kobiety zostały zniweczone przez niechcianą ciążę, która nadeszła znikąd. Wiedziała też, że to oznacza koniec jej, nawet nie zaczętej, kariery. Mimo wszystko urodziła jednak dziecko. Na tym oczywiście problemy się nie kończą. Tak jak wcześniej normalna praca Iwana w zupełności wystarczała rodzinie by się utrzymać, tak dziecko, nawet jedno, generuje znacznie większe koszty. W związku z tym mężczyzna zaczął brać nagodziny i przyjmować na swe barki coraz cięższą pracę, by zapewnić swojej rodzinie godne warunki. W tym czasie w domu, Alina musiała zajmować się dzieckiem, które zniweczyło jej karierę życiową. Co prawda obdarzała małą miłością i uwagą, jednak doprawiała to czasem monologami o zniszczonym życiu.
                            Po roku Alina pogodziła się już ze swoją sytuacją i próbowała podejść do dziecka normalnie, na chłodno. Nie zawsze jej wychodziło, ale grunt że się starała, prawda! I tak w sumie upłynęło Nataszy dzieciństwo. Oczywiście jak już nieco podrosła to, ku zdziwieniu matki, zaczęła interesować się nie lalkami, a samochodzikami.
                            Nadeszły dla młódki czasy szkolne i rozwój różnych zainteresowań. Matka przybrała teraz inną strategię, chciała by to jej córka osiągnęła w życiu sukces, który jej odebrała. Próbowała zarazić małą pasją do nauk ścisłych, co po części jej się udawało. Wynik w szkole jednak jasno wskazywały, że jej najulubieńszym zajęciem jest w-f i imperialny. Wśród chłopięcej części społeczności wiodła prym, prawie nie istniejąc w tej damskiej. W późniejszych szkołach nawet jej dokuczano, jednak ojciec podtrzymywał swą pociechę na duchu, praktycznie całe jej życie. Co prawda w domu bywał rzadko, ale kiedy już był, udowadniał na każdym kroku jak bardzo swoją córeczkę kocha.
                            Po szkole średniej przyszedł czas na studia, a jako iż miała ona zadowalające wyniki, to z dostaniem się na nie, nie miała problemu. Wbrew prośbom matki, wybrała się na wojskowość. Pech jednak chciał, że w tym czasie ogłoszono mobilizację. Natasza starała się być na to obojętna, miała w końcu studia do skończenia. Wybuch wojny sprawił, że szybko zapomniała o swej nauce i ruszyła zapisać się do armii, patriotyzm wygrał nad rozsądkiem.
                            Nie spodziewała się, że roczne szkolenie będzie dla niej takie męczące. Najchętniej od razu ruszyła na pierwszą linię, stąd też każdy dzień dłużył jej się niemożebnie. Zwłaszcza, że trochę już o wojskowości wiedziała, a i na sprawność fizyczną nie miała co narzekać. Nie mniej, rok upłynął, czas iść na front!
                            O dziwo, nie zniosła tego tak źle jak myślała. W porównaniu do członków z jej oddziału, dla których stała się jedynym stabilnym ramieniem i raz po raz wyciągała ich z wojennej depresji, starając się być mimo wszystko radosną i uśmiechniętą. Jedyny promyk radości wśród okopowej depresji.
                            Rodzina:
                            - Matka – Alina Łupaszenko
                            - Ojciec – Wina Łupaszenko
                            Mocne strony:
                            + Jak każdy żołnierz – wysportowana, wytrzymała, zręczna
                            + Od siebie może jeszcze dodać to, że ma całkiem celne oko
                            + Z cechą powyżej idealnie łączy się też fakt, że skutecznie opanowuje swój oddech i drżenie rąk, co tylko sprzyja skutecznemu oddawaniu strzałów
                            + Stosunkowo szybko i sprawnie przeładowuje i i rygluje karabin
                            Słabe strony:
                            - Jest zbyt słaba na używanie broni ciężkiej
                            - W związku z tym, w walce z bliska też często może być na przegranej pozycji
                            - W związku z powyższym miewa też nieco problemów z granatami – zwyczajnie nie zawsze dolatują tam, gdzie dolecieć miały
                            - Ciężko u niej też z kontrolą odrzutu przy dłuższych seriach broni automatycznych
                            Specyfikacje:
                            Zabijanie nie sprawia jej żadnej trudności, ani nie obciąża psychiki w sposób negatywny – zwyczajnie sprawia jej to nieco radości. Przy tym brak jej jakichkolwiek innych cech psychopaty czy innej niezrównoważonej psychicznie osoby.
                            Ilość żołdu:
                            1 705 imperialików
                            Wyposażenie:
                            Karabi - Helther M1895 z bagnetem (1250 imperialików)
                            10 łódek z amunicją (100 imperialików)
                            Pistolet - Samsonow-Wiegitariow M1901 (100 imperialików)
                            5 ładowników (60 imperialików)
                            Nóż - NDWW-10 (20 imperialików)
                            Granaty - RFPF-1914 “Botilijka” sztuk 4 (200 imperialików)
                            Maska przeciwgazowa - TLR-15 (400 imperialików)
                            4 filtry (200 imperialików)
                            CH-1915 “Kierenyj” ( 500 imperialików)
                            Pokrowiec zwykły ( 300 imperialików)
                            4 racje żywnościowe(3 darmowe i 1 kupna(80 imperialików))
                            2 bandaże (20 imperialików)
                            Jedno opakowanie tabletek odtruwających (20 imperialików)
                            Latarka (30 imperialików)
                            3 opakowania baterii (15 imperialików)
                            Umundurowanie:
                            Standard
                            Wygląd:

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                              Vergest Ist DeithV Niedostępny
                              Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #21

                              Akceptuję

                              Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001 Elarid
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #22

                                Wilkołak właśnie zdechł.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                  RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                  Radiotelegrafista Metro 2035
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #23

                                  Jestem zainteresowany kontekstem tego zdania.

                                  "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                                  Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                                  Kubeł1001K 1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • theslowestfootintheeastT Online
                                    theslowestfootintheeastT Online
                                    theslowestfootintheeast Aftermath 2035
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #24

                                    Umarł na śmierć.

                                    My rule is never to show any mercy to women.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • Kubeł1001K Niedostępny
                                      Kubeł1001K Niedostępny
                                      Kubeł1001 Elarid
                                      odpowiedział Radiotelegrafista o ostatnio edytowany przez
                                      #25

                                      @Radiotelegrafista napisał w Formularze:

                                      Jestem zainteresowany kontekstem tego zdania.

                                      Moja postać która wciąż czeka na start.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                        Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                        Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #26

                                        Nie ma żadnego wilkołaka. Wilkołaka wymyśliliście wy.

                                        Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • theslowestfootintheeastT Online
                                          theslowestfootintheeastT Online
                                          theslowestfootintheeast Aftermath 2035
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #27

                                          Nie ma wilkołaka, jest za to głód, zimno i przedstawiciele politbiura. Witamy na Łotwie.

                                          My rule is never to show any mercy to women.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy