Światło Świtu
-
Ubrani w skórzane kapoty i płaszcze, uzbrojeni w szable, jednoręczne miecze i tym podobną broń, portowi strażnicy mieli pilnować porządku, a nie odpierać zmasowane inwazje Mrocznych Elfów, więc ulegli Wam bardzo szybko, Ty nie zostałeś nawet draśnięty ani się nie zmęczyłeś, a pośród Drowów zauważyłeś ledwie kilku martwych i rannych. Zostawiwszy kilkanaście Mrocznych Elfów do opanowania portu, ruszyliście dalej, napotykając pierwszy problem tuż po wyjściu z doków. Najpierw powietrze przeciął głośny skrzek, przypominający dźwięki wydawane przez drapieżne ptaki, a później na niebie zauważyliście sylwetki trzech Gryfów. Dwa z nich były stosunkowo niewielkie, a na pewno mniejsze od tego ostatniego, przenosiły na swoim grzbiecie jeźdźca oraz łucznika lub kusznika, którzy nie strzelali wiele, ale na pewno celnie, zmuszając wszystkich do znalezienie schronienia. To był jednak niewielki problem, dałoby się ich zestrzelić za pomocą kusz, o wiele groźniejszy był trzeci Gryf, o wiele większe bydlę, dodatkowo z głową, grzbietem, szyją i karkiem chronioną przez pancerz. Na jego grzbiecie siedział pojedynczy jeździec, od stóp do głów zakuty w stal, z mieczem długim w jednej, a tarczą w drugiej dłoni, niewiele mniej groźny od swojego wierzchowca. Gdy bestia zleciała na dół, rozszarpując dwa pechowe Drowy, a jego jeździec skrócił trzeciego o głowę, tak rycerz, jak i Gryf wbili w Ciebie swoje spojrzenia, uznając za najgroźniejszego spośród atakujących.
-
- Stalą zwalczaj zło, hartem tęp niewierność. Kurt Halstein zgłasza swój oddział do służby. - Przypomniał sobie motto swojej dywizji, dość sławnej swoimi czasy i kpiącym głosem wygłosił ją wystrzeliwując dwie kule ognia w obie mordy gryfa. Nie pamięta czy widział coś takiego kiedyś, ale na pewno nie lubi ognia. Przygotował się do walki, bardziej na uniki, niż obronę, przypominając sobie wszystkie informacje o gryfach jakie miał i tym bardziej o ich jeźdźcach. Jak to najłatwiej zapierdolić?
-
Stwór od razu wybił się w górę jednym machnięciem skrzydeł, a kilkoma kolejnymi wzleciał jeszcze wyżej, aby zapikować w Twoją stronę. Pamiętałeś, że po zabiciu jeźdźca Gryf walczy jeszcze bardziej zaciekle, więc lepiej zacząć od niego, a później zatłuc konserwę. Jeśli zaś chodzi o słabe punkty, to najlepiej było atakować od tyłu czy w boki zwierzęcia, inne części ciała, w tym brzuch, były chronione. Możesz też spróbować zaatakować skrzydła, ale nawet jeśli go uziemisz, to wpadnie wtedy w jeszcze większy szał.
-
Wypuścił szeroką falę ognia w kierunku gryfa, żeby ukryć się w niej i ruszył do przodu pędem, chcąc w momencie pikowania wykonać przewrót w przód, by na pewno uniknąć obrażeń. Gryfy, może i są niezłomne, ale nie są na tyle głupie, by wjebać się ryjem w ziemię, więc zawróci w finalnej fazie, gdy nie zobaczy Sendemira przy ziemi. Wtedy przyzwie włócznię z pierścienia, na kształt oszczepu z postrzępionym ostrzem, by zwiększyć krwawienie Gryfa. A jak pokaże swój bok, to oberwie kulami ognia. Z tyłu ma się wykrwawiać, z boku jarać. Wtedy ruch będzie mu sprawiał ból, a zwiększenie wysiłku i zaciśnięcie mięśni spowoduje wykrwawienie w szybszym tempie. Jak dobrze pójdzie, to może nawet zrzuci jeźdźca.
-
//Jeszcze raz, tylko mniej akcji w poście, daj mi też szansę, żeby jakoś to skomentować.//
-
// No jak mniej? “chmura” ognia, bieg i przewrót w przód, po czym rzut włócznią gdy gryf będzie wracał do normalnej pozycji na niebie. Reszta to tylko plany i myśli Sendemira.
-
//Teraz, gdy wiem, że to były tylko myśli, to okej. Następnym razem, żeby nie opóźniać, na czym obaj tracimy, zapisuj to kursywą czy coś.//
Plan był bardzo dobry, ale nie doceniłeś człowieka, który dosiadał bestii, będącego pełnowartościowym wojownikiem, a nie tylko ozdobą na grzbiecie Gryfa. W ostatniej chwili zasłonił bok swojego wierzchowca tarczą, dzięki czemu uratował go przed zranieniem, a może i śmiercią, choć odniosłeś pewien efekt, bo włócznia wybiła mu z rąk tarczę, z której już raczej nie skorzysta. W kolejnym nawrocie posadził on Gryfa kilka metrów przed Tobą, a później bestia zaszarżowała na Ciebie z szeroko otwartym dziobem. -
Zdematerializował włócznię, która wbiła się w tarczę woja i wykonał chyba najbardziej ryzykowny atak w całej swojej karierze. Do lewej ręki przyzwał tarczę, a z prawej wypuścił prosto w dziób bestii kulę ognia rozmiarów otworu, po czym nie przystał ataku, za kulą ognia posyłając promień ognia. Dodatkowo, jeśli było to możliwe, postarał się przyzwać zbroję z pierścienia i przygotował tarczę na przyjęcie szarży. Nie zamierza jej blokować, w momencie ataku podskoczy i przyjmie go na tarczę, by zostać odrzuconym do tyłu. W trakcie tego “lotu” spróbuje złagodzić upadek falami ognia, widział kiedyś magów latających w ten sposób. Nie… Zabicie tego bydlaka byłoby za proste i mało nagradzające. Tak go poranię, że przestanie się ruszać i walczyć, ale nie zdechnie. Potem zdejmę jeźdźca. Następnie, po szturmie zabiorę to dwugłowe bydle na statek, gdzie będę je jednocześnie leczył i torturował. Gdy dotrę do Popielnej Grani, w ramach nagrody poproszę o przemienienie go przez Treserów w coś bardziej odpowiadającego demonicznym standardom. Będę pierwszym Jeźdźcem Demonicznego Gryfa!
-
Poza kulą ognia, przed którą Gryf osłonił się pancerzem na głowie, zamykając dziób, wszystko przebiegło pomyślnie. Przeciwnik zdawał się obmyślać plan kolejnego ataku, gdy tuż przy głowie jeźdźca śmignął bełt z kuszy. Kilka Mrocznych Elfów postanowiło Ci pomóc, choć nie byłeś pewien, czy same chciały odebrać Ci chwałę, czy może takie miały rozkazy, aby utrzymać Cię przy życiu.
-
- Odejść! Tylko go rozjuszycie! - Odkrzyknął do mrocznych elfów. Zaczął flankować orła od prawej strony, przyzywając jednocześnie włócznię na kształt harpuna, przeznaczoną do rzucania. Poszukał z boku bestii jakichś luk w pancerzu czy miejsca gdzie był słabszy i oddał tam rzut. Przy okazji posłał wiązkę ognia w kierunku jeźdźca. Co jak co, ale jest tylko człowiekiem. Może być cholernie odporny, ale gorąc i tak przeszkadza w podejmowaniu rozsądnych decyzji, tym bardziej kiedy palisz się żywcem. Posłał jeszcze kulkę ognia w miejsce, gdzie gryf przyjął tamtą, rozgrzejmy mu skroń jeszcze bardziej. Jeszcze z ludzkich czasów pamiętam, że najgorsza nie była walka, ale ten skwar, przez który każdy centymetr blachy ważył więcej od cielska smoka. Teraz jest moim sojusznikiem.
// Mam pytanie. Czy dzięki demonologii mogę pierdolnąć sobie gdzieś wyjście z piekła i je tak zostawić na określony czas?
-
//Tak, o ile będziesz cały czas w pobliżu, skupiony na utrzymaniu portalu i przyzwaniu konkretnych istot, więc nie da się tego zrobić w warunkach bitewnych.//
Nie mieli zamiaru dyskutować, więc rzeczywiście odeszli. Udało Ci się dotkliwie zranić Gryfa oraz oparzyć tak jego, jak i jeźdźca, a rycerz od razu poderwał skrzydlatą bestię, a ta poleciała szybko, choć nieco chwiejnie, w kierunku zamku. -
Przyzwał ponownie włócznię do siebie i spróbował trafić nią w skrzydło, posyłając przy okazji kilka kul ognia w nie. Musi się rozbić. W ten sposób i jeździec zdechnie i bestia będzie niezdolna do walki. Nie spierdolisz, nie ma kurwa szansy. Jeśli tam dotrzesz, możesz ich powiadomić o mojej małej “wizycie”, a tego nie chcemy.
-
Za którymś razem trafiłeś, a jeździec wraz z podniebnym wierzchowcem spadli do morza, przy odrobinie szczęścia roztrzaskując się na skałach, a jeśli nie to, to zapewne utoną i wyzioną ducha bez Twojej dalszej pomocy.
-
KURWA KURWA KURWA! ROZKAZUJĘ CI, MASZ SIĘ ROZJEBAĆ O SKAŁY I PRZEŻYĆ DO CZASU AŻ BĘDĘ MÓGŁ CIĘ ZMIENIĆ W WIERZCHOWCA! GŁUPI PTASZOR! Wkurwił się niemiłosiernie na świat. Odesłał cały ekwipunek do pierścienia, z powrotem dobywając to, co wziął ze sobą ze zbrojowni. Poszedł zobaczyć tarczę, jaką upuścił przeciwnik, coś ciekawego? Po tym akcie, wkurwiony dołączył do walki, tak jak to robił wcześniej, nie używając magii i oszczędzając się, ale był znacznie bardziej brutalny.
-
Nic, tarcza jak tarcza. Gniew, choć dobry, bo napędzał Cię w walce, to był jednak bezpodstawny lub było na niego za wcześnie, ponieważ nawet jeśli tamten Gryf zdechł, a ciężko mieć co do tego wątpliwości, to w zamku musiało być ich o wiele więcej, w tym młode osobniki i pisklęta, tym podatniejsze na tresurę.
-
I tak był wkurwiony. Duma łowcy czy coś. Nazbieram sobie w chuj jajek i pisklaków, będę je sobie ogrzewał i będę walonym Ojcem Gryfów. Była Matka Smoków, będzie Ojciec Gryfów skurwysyny. Te moje też będą miały rogi i ziały ogniem, w końcu będą Upadłe. W takim razie porzucił wrogą tarczę, później jako pamiątkę weźmie sobie łeb tamtego jeźdźca. Kontynuował walkę w taki sam sposób, trochę mniej wkurwiony, czekając na “to coś”, co pozwoli mu wykonać misję. Na razie i tak pokazał swoją wartość solując Jeźdźca Gryfów, nie można mieć do niego pretensji.
-
I dlatego nie musisz gnać przed siebie, niech inni idą na szpicy i giną. Zresztą, zauważyłeś już wiele martwych Drowów, głównie zabitych pod samą bramą zamku, za pomocą kusz, acz ostrzał już ustał, kilku śmiałków wdrapało się na mury, unieszkodliwiło strażników i otworzyło Wam bramę.
-
Jeśli była to tylko brama muru, dalej brał udział w ataku, czekając na dostanie się do głównej budowli. Jeśli zaś dostali się już do środka, oddzielił się od głównych sił, na podstawie swoich wspomnień starając się znaleźć drogę do najgłębszych lochów. Jako broń wyciągnął tylko krótki miecz Będzie lepszy do cichej roboty i skradał się tylko, spędzając czas w cieniu. Nie ma co alarmować wroga o dotarciu już tu, lepiej się ich powoli pozbywać, aż do dotarcia do celu.
-
Może i Ty miałeś takie zamiary, ale Mroczne Elfy niekoniecznie, a nawet i bez tego nie zdołały pozbyć się wszystkich strażników, przez co na górnych kondygnacjach zamku zaroiło się od łuczników i kuszników, a wszędzie indziej zaczęli pojawiać się lekkozbrojni piechurzy z dużymi tarczami, włóczniami i mieczami, a po nich także pełnoprawni wojownicy w pełnej płycie, z mieczami dwuręcznymi lub długimi do kompletu z tarczą. Przeciwników było tak wielu, że najpewniej będziesz musiał wyrąbać sobie drogę, jeśli chcesz dostać się do lochów.
-
Jeśli byliby to lekcy piechurzy, mógłby po prostu wykonać Ognisty Bieg, czyli nawalać falami ognia na około i szarżować z tarczą i mieczem przed siebie po prostu wyrąbując sobie drogę i wypalając wszystko wokół. Ale tego tu nie zrobi, bo trudno przepchnąć bandę konser dwa na dwa metry nawet będąc upadłym. Ponownie przyzwał swój pełny zestaw i postarał się zrobić z włóczni coś na kształt Glewi i z jej pomocą i dużej ilości fal ognia, przyłączył się do ataku, przed możliwymi salwami zasłaniając się tarczą, utworzoną tak by była szeroka na całe jego ciało. Ogólnie starał się uformować najtwardszy i najbardziej stabilny pancerz jaki mógł. Walczy z konserwami, to będzie walonym otwieraczem. Starał trzymać blisko elity mrocznych elfów, ale nie przy nich. Chciał trochę sławy dla siebie, a w sumie to chciał jej w chuj. Z DROGI KURWY, OJCIEC IDZIE!