Światło Świtu
-
Nic takiego nie znalazłeś, w pomieszczeniu zaś zastałeś tylko jedną osobę, ale był to poparzony wcześniej przez Ciebie strażnik, który leżał nieprzytomny na sienniku. Poza tym był tu stół, kilka krzeseł, zapas prowiantu, karty i nieco uzbrojenia, a przede wszystkim również pęk kluczy, czyli to, co interesowało Cię najbardziej.
-
Odciął mu głowę i zaspokoił swoje pragnienie jego krwią, niezbyt smaczną pewnie, ale cóż, lepszej formy wilgoci tu nie znajdzie. Wziął pęk kluczy i ruszył przez loch w bronią w ręku, patrząc na zawartość cel. Może opłaci się uwolnić jeszcze kogoś poza demonem?
-
Nie takie miałeś rozkazy, ale to już w sumie od Ciebie zależy, jak je zinterpretujesz. Aby nie otwierać drzwi cel, mogłeś skorzystać z niewielkiej, odsuwanej szpary na oczy, przez którą widziałeś niewielką celę i jej lokatora, chociaż połowa pierwszych była pusta. Dopiero w którejś z kolei natrafiłeś na kogoś, a dokładniej na Sukkuba, siedzącego smętnie z opuszczoną głową i złożonymi skrzydłami.
//Masz bonus dla najwytrwalszego gracza.// -
- Taka poza nie przysługuje tym, którym dane jest panować. - Wyrzekł chłodno lustrując Sukkuba wzrokiem, któremu bliżej było do Demonicznego Lorda, niż Upadłego. - Nie przystoi ci poddanie się tak niskim istotom jak ludzie, dałaś się odrzeć z dostojeństwa i godności, jesteś porażką Piekieł. - Wyrzekł pustym głosem, który nie osądzał, nie gardził, tylko stwierdzał fakty. - Ale dzisiaj jest dzień, w którym masz okazję powstać z kolan i zyskać jeszcze większą chwałę, niż ta, którą utraciłaś. Dam ci zemstę, na tych którzy cię gnębili, dam ci zasmakować ich krwi. W zamian pokłonisz się przede mną i zwiążemy się Paktem. Tylko, że tym razem to ja będę stroną, która ten pakt egzekwuje. Staniesz u mego boku w drodze po chwałę? - Wygłosił płomienną przemowę, patrząc prosto w oczy demona. Już wiem, co czują demony stojąc nad Upadłymi. Tym razem to jego oczy płonęły potęgą. Tym razem to on miał boską władzę.
-
Sukkub podniósł wzrok, uśmiechając się równie groźnie, co kusząco, ale nie odpowiedział tak, jakbyś tego oczekiwał. Demonica jedynie się zaśmiała. Musiała wiedzieć, kim jesteś, najwidoczniej nie miała ochoty służyć zwykłemu Upadłemu, chłopcu na posyłki, co by jej zwyczajnie ubliżało. A przynajmniej takie sprawia wrażenie.
-
Prychnął. - Masz czas do namyślenia, aż oblężenie się skończy. Albo będziesz służyć mnie, albo zdechniesz pod gruzami. Jako Czempion Trzewi i Pierwszy panienki Azer-Khalit nie mogę pozwolić sobie na półśrodki i stratę czasu. - Odrzekł i zostawił ją tam, dalej szukając więźnia, którego miał stąd uwolnić.
-
Im więcej cel sprawdziłeś, tym większa była Twoja frustracja. Nie wiedziałeś, kim ma być ten Demon, nie dostałeś żądnych wskazówek, a kazano Ci szukać. Najgorsze było to, że straciłeś już prawie nadzieję na odnalezienie go, były tu tylko zwykłe Demony, takie jak Popielniki, Sukkub spotkany wcześniej, Rogate Demony, Impy, Szpony Piekieł, Treserzy czy Złe Oczy. Wydawało się to bardziej menażerią niż lochem, miałeś wrażenie, jakby ludzie trzymali tu Demony, aby na ich eksperymentować lub poznawać skuteczniejsze metody ich zabijania. Dopiero ostatnia cela ukazała kogoś innego, Twój cel. Skąd mogłeś to wiedzieć? Cóż, jego wygląd nie budził wątpliwości. To nie był szeregowy Demon.
//Pozostałe, właśnie takie szeregowe, Demony, pewnie kiedyś opiszę w Bestiariuszu, teraz mam tylko ich nazwy i grafiki z wyglądem.// -
- Panienka Azer`Khalit kazała mi cię uwolnić. - Wygłosił i otworzył jego celę, odsuwając się, tak by nie narazić się demonowi. - Demony w celach to Pańska własność? - Spytał, chcąc przy okazji zagarnąć albo dla siebie, albo dla bezpośrednio swojej Pani, trochę sług.
-
- Pionki. - wykrztusił Demon, podnosząc się powoli z podłogi, na której siedział, prężąc długą i kościstą sylwetkę na blisko dwa metry wysokości. - Wszyscy jesteście ledwie pionkami. - dodał i opuścił celę, kierując się niespiesznym krokiem ku wyjściu.
-
- Na zewnątrz trwa oblężenie. Mroczne elfy to nasi sojusznicy, zaprowadzę Pana na odpowiedni statek i dołączę do reszty w walce. - Wyrzekł bardzo grzecznie Sendemir, jednak była to grzeczność wymuszona. Miał ochotę pierdolnąć demonowi za traktowanie go jak pionka, ale nie dość, że jeśli by spróbował, to automatycznie spierdoli misję jaką dostał, co sprawi, że Panienka będzie niezadowolona i go ukarze, to jeszcze ten demon nie wygląda na kogoś, kogo można łatwo zabić, nawet po osłabieniu pobytem w celi. Postanowił na razie grać rolę usłużnego posłańca.
-
//Dam Ci szansę, żebyś tu wrócił, jeśli będziesz chciał przygarnąć jakiegoś Demona, ale prosiłbym, żebyś się z tym trochę jeszcze wstrzymał, aż je opiszę i dodam do Bestiariusza.//
Demon kompletnie zignorował Twoje słowa, udając się schodami na górę. Może i faktycznie grał Ci na nerwach i był kimś potężnym, ale jednak na zewnątrz trwała regularna bitwa i wypadałoby zadbać o to, żeby nie zginął, bo sam już przyznałeś, że masz świadomość, jak skończy się porażka. -
// Ja wszystkie zamierzam przygarnąć, a szczególnie te sukkuby.//
Szedł za demonem, robiąc za jego bodyguarda. Chwilę przed tym jak wyszli na zewnątrz przyzwał zbroję, włócznię i tarczę, na tyle szeroką i grubą, by móc zasłaniać demona przed atakami. - Najlepiej by było kierować się do portu. - Wyrzekł. -
//No i chuj, trzeba zabrać się za te opisy…//
Jak na kogoś, kto swoje w celi odsiedział, a przy tym i tak nie wyglądał na okaz zdrowia, szedł dość żwawo, o wiele szybciej niż Ty, a pod koniec nawet pobiegł ku wyjściu, zapewne ciesząc się z wolności. Dosłownie kilka schodów dzieliło Cię od wyjścia, gdy nagle potężny podmuch energii, bo raczej nie wiatru, posłał Cię niemalże na sam dół. -
Po pierwsze, od razu się podniósł zasłaniając tarczą przed ewentualnym atakiem. Po drugie, rozeznał sytuację z gotową bronią. Jeśli przez sekundę nic nie podążyło za nim na dół, ruszył na górę i ponownie rozeznał się w sytuacji, szukając wzrokiem i słuchem demona jak i źródła energii. A to miała być taka przyjemna robótka… Aż się Doły przypominają, kiedy musiałem gołymi kopytami przez pole kolców iść i dobić maga stali, bo cały pancerz ze mnie zdarł…
-
Na zewnątrz zauważyłeś Demona, jakby wyższego jeszcze o pół metra, a także bardziej… żywego? Ciężko to ubrać w słowa, ale wciąż był chudy, to już nie wychudzony, nawet jego cera była nieco jaśniejsza. Początkowo nie rozumiałeś, co się stało. Dopiero później zauważyłeś, że w promieniu dziesięciu metrów od niego leżały trupy tak Mrocznych Elfów, jak i Stalowych. Spojrzałeś na jednego z pechowych Drowów i ze zdziwieniem pomyślałeś, że wygląda niczym mumia: zasuszone zwłoki, jakby ktoś wyssał z nich całą krew, całe płyny, całe… życie. Domyślałeś się, że trupy, które skrywają teraz zbroje i hełmy, wyglądają podobnie. Po tym pozostali ludzie najwyraźniej wycofali się wgłąb zamku, a Mroczne Elfy odsunęły się od Demona tak daleko, jak się dało, widocznie przerażone, a choć niektóre podniosły kusze czy jatagany, to żaden nie był na tyle głupi, aby spróbować ich teraz użyć.
-
Westchnął. Dlatego należy się trzymać z dala od tych demonów z samej góry hierarchii, moc, pycha i pogardą do istoty żywych to nie za dobre połączenie, szczególnie kiedy unika się walonego kryzysu dyplomatycznego. Podzielił swoim ciałem demona od Drowów, bardziej dla ich dobra, a nie demona. - Prosiłbym o brak ingerencji w czasie naszych działań tutaj i ogólne unikanie zbliżania się do widocznego za mną Lorda. Rodzinom nieszczęśników i ich oddziałom zostaną wypłacone odszkodowania. Przepraszam za to, był to efekt uboczny zaklęcia. - Najbardziej dyplomatycznie i wymijająco jak mógł przedstawił sytuację Drowom. Nie powinni się wkurwić zbytnio o śmierć kamratów, skoro obiecał im kasę, to chciwe skurwysyny. W trakcie przemowy osłaniał swoje tyły demonem, nie chciał dostać stalowym bełtem w potylicę.
-
O dziwo rzeczywiście nie zareagowali próbą zamordowania Cię lub jego i rozeszli się, aby zabrać się za łupienie czy dobijanie wrogów, którzy pozostali w zamku.
- To było zbędne, pionku. - mruknął Demon i przyjrzał Ci się bliżej, jeśli w ogóle był w stanie. Zamyślił się na chwilę, zwieszając głowę, po czym znów ją podniósł, patrząc na Ciebie. - Klęknij. -
Chciał powiedzieć kilka rzeczy, ale tak szybko jak otworzył twarz, zamknął ją. Wykonał polecenie demona klękając na dwóch kolanach i spuszczając głowę. Albo mnie teraz zapierdoli za interwencję, albo obsypie złotem za uwolnienie go. Co byś nie robił, śpiesz się, muszę cię odeskortować albo żądać ci przynajmniej jedną ranę przed śmiercią, by nie umrzeć jak pizda.
-
- Jesteś tylko pionkiem. Oni wszyscy byli pionkami, a ci, którzy nie zginęli, też nimi są. Ten świat to jedynie wielka szachownica, a większość z marnych istot na niej to pionki. Ty też nim jesteś. I nim będziesz, do końca swej marnej egzystencji. Chyba że dołączysz do mnie. Jeśli to zrobisz, uczynię Cię kimś więcej. To ja steruję wszystkimi figurami. I Ciebie mogę uczynić królem na ich czele.
-
Długo zastanawiał się nad odpowiedzią. Jego głowę zaprzątały różne myśli, od przywiązania do aktualnej właścicielki, przez pragnienie potęgi po strach przed nieznanym. Czuł coś dziwnego w sercu, coś co powoli pochłaniało wszystkie wątpliwości, sentymenty i resentymenty, zostawiając tylko logikę, instynkt i kalkulacje. W jego żyłach pierwszy raz od transformacji popłynęła zimna krew. Długo myślał nad odpowiedzią, aż uniósł głowę, by spojrzeć prosto w oczy demona. - Król jest słaby, nie posiada zdolności bojowych, nie może zmartwychwstać i po jego śmierci wszystko przepada, więc jest w centrum uwagi. Jeśli mam jakikolwiek wybór, wolę zostać Hetmanem. - Wyrzekł bez żadnej mimiki na twarzy, z pustymi oczami. Wiedział, że nie należy zadawać pytań o powody demona, Upadli nie mają prawa ich znać. - Na mocy Paktu jestem aktualnie własnością panienki Azer’Khalit. Jeśli nie skrzywdzicie jej, przyjmę warunki. - Wyrzekł po chwili. Jeśli demon proponował mu coś takiego, Sendemir musiał być rzeczywiście cenny. Na tyle cenny, że opłacało się go wyrwać siłą. Ostatnia cząstka przywiązania i wymuszonej? miłości do właścicielki odezwała się przez niego.