Federacja Starej Huty
- 
Wzruszył ramionami. 
 - Odpowiednia - Wymijająco rzucił odpowiedź - To chcesz mojej pomocy czy nie? Nie mamy dużo czasu, a ja się też młodszy nie robię.
 Skinął głową w kierunku już formujących się grup bojowych.
- 
Niechętne westchnięcie wyrwało się z jego ust. 
 — Uznajmy, że chcę. Jak mam Cię nazywać?
- 
- Zwykle mówią mi “Hip”. Którędy idziemy? - Schylił się i wyciągnął z jakiejś dziury dość porządny plecak i coś, co na pierwszy rzut oka przypominało rurę od odkurzacza. Dopiero po chwili można było skojarzyć, że to jakiś samopał, ale na pewno nie był to dość elegancki muszkiet tworzony przez Federałów. 
- 
— Parter. — Odpowiedział, krzyżując ramiona. — Jeżeli kibolom strzeli do głowy coś, czego nie przewidzieliśmy, będziemy mieli szansę na ucieczkę. 
- 
- Uciec? Przed blok? To już wolę im dać dupy - Skrzywił się - Od samego początku trwa tu pojedynek snajperów, wyjście z budynku to samobójstwo. I niech ich szlag, ale dresy lepiej strzelają. 
- 
— A więc piętro, Hipie-Strategu? — Uniósł brew w pytającym geście. 
- 
- Wolę to, niż walkę w piwnicy - Wzruszył ramionami - Nie mi nic gorszego, niż walka w piwnicy. 
- 
— Czyli piętro, kapuję. — Odpowiedział. — W czym jesteś najlepszy? 
- 
- Jak dobrze zapłacą, to we wszystkim - Uśmiechnął się zawadiacko - Ale powiedzmy, że jak nie będziesz zbyt szybko biegać, to plecy będziesz mieć bezpieczne. 
 - (…) a tobie go utnę przy samej dupie i potem go w nią wsadzę! - Usłyszałeś krzyk Owcy, tylko ta końcówka przebiła się przez szum w okolicy, aż wszyscy na chwilę zamarli.
- 
Mar nie był pewien, czy w ogóle chciał wiedzieć o co chodzi. Jego sumienie jednak miało inną opinię na ten temat, wbrew jego woli sugerując mu, że przecież jest w pewnym sensie odpowiedzialny za dziewczynę. Westchnął ciężko i gestem dłoni wskazał Hipowi, że zaraz wróci do rozmowy z nim. Spojrzał w kierunku, z którego dobiegł krzyk, by zobaczyć co się działo. 
- 
Samej dziewczyny widać nie było, jej drobna sylwetka ginęła wśród facetów tak ogromnych, że spokojnie mogliby gołymi rękami bloki wybudzać. 
- 
//federacja starej dupy hehe// 
- 
W tym momencie zdecydowanie żałował pewnych decyzji. 
 — Powiedzmy, że zaraz do was wrócę. Czekajcie tutaj. — Rzucił szybko do Wikinga i Hipa, odchodząc w stronę zamieszania.
- 
Po zbliżeniu się, zauważyłeś, że Owca szaleje ze złości otoczona największymi drabami w całej okolicy. Oni jednak pokładali się ze śmiechu, gdy ta drobne dziewczyneczka groziła im w coraz wymyślniejsze sposoby. Każde jej kolejne piętrowe przekleństwo było kwitowane kolejnymi salwami szczerego śmiechu stalkerów, co jeszcze bardziej ją nakręcało. 
- 
Choć wcale mu się to nie widziało, przybrał na twarz dziarską minę i zawołał, wciskając się pomiędzy wielkoludów. 
 — Owca! Możemy na słowo? — Wycedził przez zaciśnięte zęby, siląc się na to, by ukryć zdenerwowanie w jego głosie.
- 
Urwała w połowie, spojrzała na ciebie nienawistnym wzrokiem, ale wyszła z “kręgu adoratorów”, bardziej przeciskając się pod ich nogami, niż rozpychając się łokciami. Kiedy odeszliście kawałek, wciąż była słychać kolejne śmiechy z tamtej strony. 
- 
Gdy już upewnił się, że mają pewną prywatność, zaczął mówić: 
 — Owca, do cholery! Czy ty nie widzisz tego, jak im się dajesz?! Oni tylko z Ciebie darli coraz większego łacha, a ty dalej swoje!
- 
- A co, mam gnata wyjąć?! Jak zaczęłaś po dobroci, to mnie zlali. A jak zaczęłam im grozić, to się śmiali i mnie wkurwili! - Dziewczyna wciąż praktycznie wychodziła z siebie. 
- 
— I dlatego dawałaś im jeszcze więcej ognia do polewki? — Marowi także z trudem udawało się trzymać własne nerwy na wodzy. — Po pierwsze, opanuj się. Po drugie, albo ogarnij tych albo znajdź se innych trepów, bo inaczej nie wyjdziecie stąd aż kibole sami nie zapukają. 
- 
- A chuja się znasz - Machnęła ręka i odeszła do swojej grupki adoracji, chociaż tym razem nie była aż tak głośna, jak poprzednio. W między czasie wyznaczeni dowódcy podeszli do ciebie. 
 - Już wybraliśmy składy - Odezwał się jeden - Teraz ciągniemy losy, żeby wybrać chodniki.
 



