Federacja Starej Huty
-
Samej dziewczyny widać nie było, jej drobna sylwetka ginęła wśród facetów tak ogromnych, że spokojnie mogliby gołymi rękami bloki wybudzać.
-
//federacja starej dupy hehe//
-
W tym momencie zdecydowanie żałował pewnych decyzji.
— Powiedzmy, że zaraz do was wrócę. Czekajcie tutaj. — Rzucił szybko do Wikinga i Hipa, odchodząc w stronę zamieszania. -
Po zbliżeniu się, zauważyłeś, że Owca szaleje ze złości otoczona największymi drabami w całej okolicy. Oni jednak pokładali się ze śmiechu, gdy ta drobne dziewczyneczka groziła im w coraz wymyślniejsze sposoby. Każde jej kolejne piętrowe przekleństwo było kwitowane kolejnymi salwami szczerego śmiechu stalkerów, co jeszcze bardziej ją nakręcało.
-
Choć wcale mu się to nie widziało, przybrał na twarz dziarską minę i zawołał, wciskając się pomiędzy wielkoludów.
— Owca! Możemy na słowo? — Wycedził przez zaciśnięte zęby, siląc się na to, by ukryć zdenerwowanie w jego głosie. -
Urwała w połowie, spojrzała na ciebie nienawistnym wzrokiem, ale wyszła z “kręgu adoratorów”, bardziej przeciskając się pod ich nogami, niż rozpychając się łokciami. Kiedy odeszliście kawałek, wciąż była słychać kolejne śmiechy z tamtej strony.
-
Gdy już upewnił się, że mają pewną prywatność, zaczął mówić:
— Owca, do cholery! Czy ty nie widzisz tego, jak im się dajesz?! Oni tylko z Ciebie darli coraz większego łacha, a ty dalej swoje! -
- A co, mam gnata wyjąć?! Jak zaczęłaś po dobroci, to mnie zlali. A jak zaczęłam im grozić, to się śmiali i mnie wkurwili! - Dziewczyna wciąż praktycznie wychodziła z siebie.
-
— I dlatego dawałaś im jeszcze więcej ognia do polewki? — Marowi także z trudem udawało się trzymać własne nerwy na wodzy. — Po pierwsze, opanuj się. Po drugie, albo ogarnij tych albo znajdź se innych trepów, bo inaczej nie wyjdziecie stąd aż kibole sami nie zapukają.
-
- A chuja się znasz - Machnęła ręka i odeszła do swojej grupki adoracji, chociaż tym razem nie była aż tak głośna, jak poprzednio. W między czasie wyznaczeni dowódcy podeszli do ciebie.
- Już wybraliśmy składy - Odezwał się jeden - Teraz ciągniemy losy, żeby wybrać chodniki. -
— Dobra, w takim razie dawajcie. — Odpowiedział, nie zaskoczony tą metodą wyboru. Podszedł do reszty, by wyciągnąć swój los.
-
Kolejno wyciągaliście patyki różnej długości. Jako że brakło Owcy, to jej został ostatni los i dostała jej się piwnica. Tobie przypadł parter.
-
— Nie ma źle, nie będę musiał wchodzić z zakupami po schodach. — Wzruszył ramionami, śmiejąc się. Odszedł z powrotem do Wikinga i Hipa.
— Dostaliśmy parter, czy nam się to podoba czy nie. — Poinformował ich.
-
- Lepsze to, niż piwnica - Wiking splunął - Chociaż jak patrzę na tych “dziarskich” federałów, to nie mam do końca pewności…
Wskazał ruchem głowy na przydzielonych żołnierzy, gdzie nie było takiego, co by nie miał założonego opatrunku. A kilku wyglądało jak mumie ze starych filmów. -
— Ci i tak mieli więcej szczęścia. — Mar stwierdził ponuro. — Jesteście gotowi do wyruszenia?
-
Pomruki i pokiwania głowami wskazały, że są gotowi. Inni także już zaczęli się zbierać i omawiać zgrubne plany. W pewnej chwili do pomieszczenia weszło dziesięć osób w o wiele lepszym sprzęcie. Nie był to widok jak wojskowych, nawet na Galerze były lepsze zabawki, ale i tak wyglądali nie najgorzej. Nawet pomimo faktu, że większość z nich była ciężko ranna.
- Specjalsi - Mruknął Hip - Chyba musimy iść, pewnie już się przygotowują do wymarszu. -
— I to nie pierwszego. — Dodał od siebie Mar, sprawdzając gotowość swojego samopału do działania. Po tym kiwnął głową na pozostałą dwójkę i ruszył w kierunku wyjścia. — Chodźcie, ferajna.
-
Broń była gotowa do strzału, a wy staliście przed drzwiami wyjściowymi na klatkę schodową. Pierwsi ludzie już zaczęli wychodzić i rozmieszczać się na stanowiskach.
- Tylko żebyś mi tam nie zdechł, nie mam zamiaru tachać twojego trupa do domu - Rzuciła ci w przelocie Owca i już po chwili zostałeś sam ze swoimi ludźmi. -
— I nawzajem, Owca. — Odpowiedział jej, choć wątpił, by z tak drobnej dziewczyny zostało cokolwiek, gdyby kibole położyli na niej swoje łapska. Nie chciał nawet o tym myśleć. — Nie daj się zabić. — Dodał już ciszej, pod nosem.
Nie chcąc pozostawać w tyle za pozostałymi zespołami, sam poprowadził swoich “podopiecznych” na parter, będąc w każdej chwili gotowym na to, że za najbliższym załomem będzie musiał zabić człowieka albo zostać zabitym.
-
Przed tobą znajdowały się dwa mieszania z przebitymi ścianami, prowadzące do pierwszej narożnej klatki. Wasz cel znajdował się w drugiej z nich, w czasie spokoju spacer na jakieś dwie minuty. Teraz ta trasa mogłaby zająć nawet cały dzień.