Begin
-
Miasto początku, w którym budzi się każdy nowy Joker. Mieszkańcy są bardzo przyjaźni, większość nie ma konszachtów z żadnym ugrupowaniem, przez co to miejsce jest bezpieczną przystanią dla przygłupiego, początkującego podróżnika. Z lokalnego portu statki rzadko wyruszają do innego miasta, najczęściej na krótkie połowy na Morzu Grafitowym. W okolicznych barach zdarza się spotkać osoby z Talii, ale trzeba się przy tym nieco natrudzić albo liczyć na łut szczęścia. -
Bulbasaur
Dokja obudził się na bruku. Obudził go odgłos przejeżdżającego powozu. Słyszał harmider, jednak nikt nie zwracał na niego uwagi. Może wyglądał na już martwego? Albo spitego? Kto by to wiedział. Czuł, że wszystko go boli. Nic mu się nie chciało. Miał wrażenie, że ktoś go strzelił w czoło, ale to chyba nie mogła być prawda, nie?Kwiatuszek
Ojej, to chyba już nie był park, las, czy czym ta dzicz tak miała być. Obudziła się na chodniku. Czuła zapach morza i niemrawy odgłos fal. Nieco głośniej usłyszała odgłos końskich kopyt tuż obok swojej głowy. Ach, była tak zmęczona. -
Przegryzłem wargę, by otrzeźwić umysł. Podniosłem się całą swoją pozostałą siłą do kucek, rozglądając się na boki. Przypomnij sobie, co pamiętasz. Pojazd, opancerzony pojazd, jeden z wielu należących do Oddziałów Ochotniczych Korei Południowej w Iraku. Pakowałem się do niego, miałem wracać na pogrzeb przyjaciela. Nagle hałas, schował się za wozem. Dowódca dostał kulkę w szyję, a potem poczułem odrzut, przywaliłem głową w pojazd i… Dotknąłem swojego czoła, szukając dziury po kuli. Czy ja… Umarłem?
-
Ciężko to określić, niby czuł się jakby nie żył, a jednak chyba żył. Czuł ślad pod kuli pod palcami. Gdzieś zawarczał pies, słyszał nieco przytłumione rozmowy ludzi. Kręciło mu się lekko w głowie.
-
Gula 2.0
LJ obudził się nagle i szybko z dość sporą konsternacją zauważył, że nie tylko nie znajduje się już w galerii, ale że leży w kupie siana skubanej przez osła. Którego pysk znalazł się wyjątkowo blisko głowy chłopaka. Co to mogło być za miejsce? -
Początkowo po otworzeniu oczu, będąc w stanie półprzytomności, chciała po prostu wrócić do snu, nie do końca zdając sobie sprawę z swojej sytuacji. Po chwili dotarło jednak do niej, że chodnik nie jest raczej najlepszym miejscem do spania, więc podniosła się powoli do pozycji siedzącej i rozejrzała się po okolicy przecierając oczy.
-
Wyglądało na to, że była w jakimś porcie. I to takim kompletnie starym. Wokół widziała konie i ludzi zajętych swoimi sprawami. Nie kojarzyła tego miejsca. Było dość ciepło i gwarno.
-
Huh, to dosyć dziwne. Natasha była na jakieś 90% pewna, że w jej wsi nie było portu. Ani dostępu do morza. Ani budynków innych niż kilka niemal identycznych szarych bloków. Po chwili rozglądania się wstała, otrzepała ubrania z ziemi i zabrała się za przeszukiwanie swoich kieszeni. Kto wie, może znajdzie tam jakieś wskazówki na temat swojej lokacji, jak w wielu filmach, w których główny bohater traci tymczasowo pamięć i musi rozgryźć, co się stało. Natasha liczyła jednak nieco bardziej na odnalezienie paczki fajek i zapalniczki. Zrozumienie, gdzie się znajduje, jest dość ważne, ale trzeba mieć jakieś priorytety.
-
Znalazła zapalniczkę, papierosy z dość dużym napisem “jeśli nie masz serca to papierosy ci nue szkodzą” oraz, co bardzo dziwne, kartę do gry z własną podobizną.
-
Otrząsnął się i odsunął łeb zwierzęcia od siebie. Wstał i pokręcił głową, skonfundowany. Otrzepał się z siana i rozejrzał się po miejscu, w którym nagle się znalazł.
-
Priorytety. Zapaliła jednego papierosa, włożyła go do ust, policzyła, ile z nich zostało w paczce i schowała resztę fajek wraz z zapalniczką do kieszeni. Teraz może zająć się kartą. Natasha obróciła ją kilkukrotnie w dłoni doszukując się jakichkolwiek detali, które mogłyby jej pomóc oraz podziwiając, jak zajebiście wygląda na karcie do gry. Gdy już skończyła, wpadła na pomysł, że dość dużą pomocą byłoby także rozgryzienie, gdzie właściwie się znajduje, więc zaczęła w tym celu szukać wzrokiem jakichś znaków z nazwami ulic lub znajdujących się w pobliżu przechodniów, których mogłaby o to zapytać.
-
Gula
Znajdował się na jakimś totalnym zadupiu, którego nie znał. Zabudowa wyglądała mu trochę na niemiecką, ale nie był jakoś szczególnie przekonany. Widział w pobliżu morski brzeg, lecz nawet barwa wody odbiegała od tej, jaką zazwyczaj widywał. Ludzie wokół jakoś nie byli zainteresowani jego obecnością.Kwiatuszek
Co dziwne, ulice nie miały nazw. Przechodniów za to kręciło się sporo. Nic tylko zapytać, skoro żaden z nich sam nie pchał się do rozmowy. -
Nie mogłem sobie pozwolić na słabość w nieznanym miejscu. Wstałem chwiejnie na równe nogi i ruszyłem w kierunku przeciwnym do wycia psa, szukając ręką ściany czy innego oparcia. Gdy je już znalazłem, rozejrzałem się wokół, chcąc dowiedzieć się, gdzie jestem. To nie wygląda na szpital.
-
Szedł ulicą rozglądając się, całkowicie zdezorientowany. Jak i czemu się tu znalazł? I gdzie jest tu? Odetchnął próbując się uspokoić. “Jeśli znajdziesz się w jakimś nieznanym miejscu, rozejrzyj się za jakimś barem,” mówił ojciec. Tak właśnie zrobił
-
Wypuściła z ust nieco dymu papierosowego, złapała fajkę w rękę i podeszła do pierwszej lepszej przechodzącej niedaleko osoby.
-Hej, mógłbyś mi powiedzieć, w jakim mieście teraz jesteśmy? - spytała po rosyjsku. Miała nadzieję, że osoba ta zna rosyjski. Natasha niby znała angielski, ale kłopot polegał na tym, że jeśli jest tak daleko od domu, że ludzie nie znają rosyjskiego, to może mieć niemały problem z powrotem do Vsevny. Jak w ogóle znalazłaby się w tak odległym miejscu po zwykłym spacerze w parku? -
bulba
Nie, miejsce absolutnie nie przypomniało szpitala. Wyglądało raczej na prowincjonalne miasteczko. Słowem, zadupie. Ciekawa sprawa.gula
Po dłuższej chwili spaceru znalazł jakiś bar. Miał wyblakłą nazwę, ale za to był otwarty. Ze środka dochodziła muzyka. Brzmiało na Pink Floyd.Kwiatuszek
Mężczyzna, który się przy niej zatrzymał, zamyślił się na moment i w końcu zaczął mówić. Miał dziwny akcent, ale nie mówił jakoś specjalnie źle.
— Jesteś w Beginie, dziewczyno. Wnioskuję, że pierwszy raz, tak? -
Otworzył drzwi i wszedł do środka wolnym krokiem
-
Begin? Nigdy nie słyszała o takim miejscu, ale nie była specjalnie zdziwiona. Ominęły ją przecież dosłowne lata lekcji geografii. Możliwe, że to całkiem niedaleko Vsevny, prawda? Poza tym, facet ją zrozumiał, co oznacza, że na pewno są w Rosji. Sytuacja od razu stała się odrobinkę lepsza.
-Aż tak bardzo wyglądam jak turystka? - spytała z lekkim uśmiechem - Ale ta, to mój pierwszy raz. Nie mam pojęcia, skąd się tutaj wzięłam, ani jak wrócić do domu. Macie tutaj jakiś przystanek autobusowy? Budkę telefoniczną? - spytała i zaciągnęła się ponownie swym papierosem. -
gulasz
Widział trochę ludzi rozmawiających głośno przy jednym stole. Przy kontuarze stał barman i robił drinka jakiejś wyjątkowo drobnej dziewczynie o białych włosach.Kwiatuszku
— Nie, przykro mi. Nic takiego nie ma.
Mężczyzna przykucnął, by poprawić węzeł na bucie.
— Nie wydaje mi się, by powrót był tak prosty. -
Vapen
Eva obudziła się na chodniku. Pustym. Leżała sama, może tylko z kotem wygrzewającym się w pobliżu na słońcu. Uderzył ją zapach morza. Gdzie się podziała? Czy to życie po życiu? -
Usiadł na jednym z wolnych miejsc przy barze, najlepiej gdzieś z boku.
- Dobry. - powiedział i odchrząknął cicho - Burbon na lodzie, jeśli mógłby pan być tak miły.
Wtedy go coś ruszyło. Czy miał przy sobie swój portfel? Przeszukał swoje kieszenie, w poszukiwaniu go -
Kobieta podniosła się do pozycji siedzącej, z pewnym niedowierzaniem na twarzy.
-Co do…*- Mruknęła do siebie, wpatrując się w swoje ręce. Czuła pulsującą krew w skroniach, zapewne od napływającej adrenaliny, ale to było niemożliwe. Zabiła się przecież. Pamiętała to doskonale.
Chyba.
W końcu wstała i otrzepała spodnie. Nie była wierząca, ale może to było niebo? A może niepoznana nikomu kraina, do której udają się dusze tuż po śmierci? Spojrzała na kota, uśmiechając się gorzko pod nosem.
-Ty też tu utknąłeś, huh?- Westchnęła cicho i ruszyła przed siebie, chcąc wyjść z uliczki. -
Gula
Barman przyglądał mu się ukradkiem, ale bez słowa nalał burbona. Wszystko toczyło się niezmienionym tempem, najwyraźniej LJ nikogo nie zainteresował na tyle by wytrącić z codziennej rutyny.Vappen
Dotarła do ruchliwszej części miasteczka. Widziała kilka wozów i konie tłoczące się przy kupie siana. Poza tym wypatrzyła kawiarnię, bar i jakiś hotelik. Nikt nie zwracał uwagi na nią ani jej przemyślenia. -
Huh? Nawet przez Vsevny przejeżdżała jakaś linia autobusowa. A to miasto wyglądało na nieco większe od jej małej żałosnej rosyjskiej wioski.
-Czemu niby powrót nie miałby być prosty? Nie macie na tym zadupiu zasięgu czy coś? Żadnych taksówek? Niczego? -
-Dzięki. - napił się trochę i odłożył szklankę.
- Mam niecodzienne pytanie. - zagadał do barmana - Gdzie ja właściwie jestem? Nie wygląda mi to na Miami… -
Jeszcze tego by brakowało, gdyby ktoś zwracał. Stanęła na uboczu, bijąc się z myślami.
Wzięła głębszy wdech. Czy zapytanie się kogokolwiek o to miejsce byłoby czymś dziwnym? Nagle, zaskakując nawet siebie, ruszyła w stronę baru. Może tam czegoś się dowie. A jak nie to… Postara się o to by ktoś postawił jej kolejkę.
Alkohol najlepszym sposobem rozwiązywania problemów. -
//Jebać, prowadzenie narracji pierwszoosobowej jest ciężkie.
Dokja czytał o podobnych przypadkach w wielu książkach jako młokos. W Korei ten rodzaj literatury był bardzo popularny. Typ umiera i w nagrodę za to, że zdechł chujową śmiercią trafia do świata fantasy. - Żegnaj Dokja, witaj… Nykran! - Po szybkim przemianowaniu się, jako, że wciąż był skołowany, poszukał jakiegoś murku i ławeczki, by tam odpocząć. Przeszperał kieszenie kurtki i spodni, szukając rzeczy jakie zabrał tu ze sobą. W takim świecie, smartfon to dzieło bogów i cholernie duża zaleta. -
Kwiatuszek
Mężczyzna znów zamilkł. Uniósł na moment brwi i westchnął ciężko.
— Rosyjski to taki piękny język. Przepraszam, dziewczyno, ale w takim magicznym zadupiu nie ma prądu, a co dopiero jakiegoś samochodu.Gulasz
— Miami? To jest to miasto, gdzie działa Słoneczny patrol?
Barman zaśmiał się. Dolał komuś piwa i podszedł bliżej.
— Jesteś w Beginie. Można powiedzieć, że to dosyć daleko od Miami. Powrót trochę potrwa.pineapple apple vappen
Dotarła do baru. Wewnątrz była grupka ludzi przy stole, jakaś białowłosa dziewczyna z drinkiem przy kontuarze i siedzący na uboczu, trochę zagubiony facet o wyglądzie szarmanckiego bohatera powieści romatycznej.bulba
Niestety, nie miał przy sobie telefonu. A nie! Jednak miał, ale miał dość słabą baterię. No i nie było zasięgu. Ani wifi. -
Wyłączył go, by bateria się nie zmarnowała i kontynuował przeszukiwania, chcąc znaleźć cokolwiek innego. Sam smartfon jest przydatny, nawet na handel, ale może znajdzie coś jeszcze. Nóż czy inny rodzaj broni byłby w cenie.
-
Nie ma tutaj prądu ani samochodów? Natasha przez chwilę stała w ciszy układając w głowie kolejne pytanie. Z każdą kolejną chwilą sytuacja ta wydawała się coraz dziwniejsza. Przez chwilę dziewczyna zastanawiała się nawet, czy mężczyzna sobie z niej nie żartuje, ale to, co mówił, wydawało się być zgodne z prawdą. Do tej pory nie widziała przecież żadnych urządzeń elektronicznych. Zamiast samochodów widziała i słyszała wszędzie dookoła same konie.
-Magicznym? Okej, czy mógłbyś wyjaśnić mi gdzie niby leży ten cały Begin, skoro najwyraźniej utknął w jebanym średniowieczu bez żadnego prądu? -
- Begin? - powiedział zaskoczony. Zastanawiał się gdzie może znajdować się miasto o tak specyficznej nazwie, kiedy coś do niego dotarło i to z hukiem. Rozejrzał się jeszcze raz po barze i zapytał z lekką dozą trwogi w głosie.
- B-Begin. Ten Begin? Miasto w tym dziwnym, karcianym świecie o którym opowiadał mi ojciec? -
Stanęła w wejściu, nie mogąc zdecydować się co zrobić następnie. Podchodzenie do nieznanych osób, szczególnie na trzeźwo, nie współgrało z jej naturą. Z drugiej strony zaś, zdawała sobie sprawę że nie może trwać w niewiedzy w nieskończoność. Przygryzła wargę i podeszła do baru.
-Przepraszam.- Spojrzała na barmana, swoim typowym, pozbawionym emocji, wzrokiem.
Kątem oka jeszcze raz ogarnęła całe pomieszczeniem, ot na wszelki wypadek. -
Gula i Vapen
— Cóż, to zależy kim był twój ojciec.
Barman odwrócił się i odszedł obsłużyć dziewczynę, która właśnie przyszła. Poza nim nie bardzo ktokolwiek się przejmował dziewczyną.
— Czego ci potrzeba? — Uśmiechnął się przyjaźnie. -
Ten post został usunięty! -
bulba
Znalazł scyzoryk i dziwną kartę do gry. Wyglądała, jakby uprzednio była jego zdjęciem. Osobliwa sprawa. Widział coś takiego piereszy raz w życiu.Kwiatuszek
— Do tego przydałby się jakiś w kij dobry fizyk, moja droga. Begin leży poza światem, z którego przybywasz. -
- Lawrence. Lawrence Norrys. (//Muzyka przestałą grać a cały bar zamilkł) Ja jestem L. J., jego najstarszy syn.
-
Zimny dreszcz przeszył jego plecy, gdy zobaczył, że to karta, gdyż przypomniało mu to o jego dawnym życiu. Schował ją do kieszeni razem ze scyzorykiem, telefon do osobnej. Pierwsze, co muszę znaleźć to informacje. Gdzie jestem, czemu się tu znalazłem i o ciul w tym świecie chodzi. Drugie, to źródło pożywienia i miejsce do spania. Trzecie, miejscowe ubrania, by nie wyróżniać się w tłumie. Zacznijmy od informacji… To miejsce musi mieć jakiś ratusz, pałacyk miejscowego szlachcica, chatę wodza czy dom sołtysa. Zaczepił losowego przechodnia. - Dobry, którędy do siedziby władz miasta? -
-
Po tych słowach nastąpiła kolejna chwila ciszy, w czasie której Natasha znowu próbowała rozgryźć, czy mężczyzna żartuje. W międzyczasie skończyła palić papierosa i pozbyła się jego resztek rzucając je na ziemię a następnie zdeptując.
-Okej, mógłbyś rozwinąć tę myśl? Bo do tej pory wszystko, co powiedziałeś zawierało minimalną liczbę pożytecznych informacji i z każdą kolejną odpowiedzią staję się tylko bardziej zdezorientowana. Jakim cudem to miasto może kurwa leżeć poza światem, z którego przybywam? - spytała nieco podirytowana. -
//gule atakuje banda jego dzieci
-
gulasz
— Ach tak. Coś mi to mówi, ale nie wiem dokładnie. Nie jestem gejem, więc to nie była nowinka dla mnie.Kwiatuszek
Skrzyżował ręce na piersi.
— Szlag by to trafił. Nigdy nie potrafię tego nikomu dobrze wyjaśnić. Otóż znajdujemy się w czymś, co zwykliście nazywać światem równoległym. Do którego najwyraźniej przypadkowo trafiłaś. Nie jesteś pierwsza.wietkong
— Uhhh… wydaje mi się, że tam. Ale ja tu tylko przejazdem.
Wskazał mu któryś z budynków, nieszczególnie się wyróżniający. -
- Co? Albo dobra, nie ważne. Powiedz mi tylko, bo nie jestem pewien czy wszystko dobrze pamiętam. Jeśli chcę stąd uciec muszę zebrać całą talię jakiś kart, prawda? Gdzie je mogę zdobyć?
-
Eva powoli wypuściła powietrze z płuc, próbując się uspokoić, po czym sama spróbowała odwzajemnić uśmiech.
Wyszedł dość sztucznie, ale cóż.
-Może zabrzmi to jak bełkot szaleńca, ale… Co to za miejsce? Nie pamiętam nic, ponad to że…- “Umarłam” dokończyła w myślach. Dzielenie się historią jej życia było ostatnią rzeczą jaką chciała się teraz zrobić. -
Ruszył w kierunku budynku. Nawet jeśli typ wskazał mu złą lokację, to i tak będzie to jakiś początek rozmowy z miejscową ludnością. Przez krótką interakcję z miejscowym odkrył już, iż albo posługują się koreańskim, albo jego słowa są tłumaczone na ich język, a ich na koreański.
-
-Ta, na razie ssiesz w wyjaśnianiu mi wszystkiego. Ale okej, powiedzmy, że wierzę w to, że podczas spaceru w parku przeniosło mnie do innego świata, tylko dlatego, że na razie nie ma żadnych dowodów przeciwko temu. Jak mogę się stąd wydostać? I po co zostałam tu przeniesiona? I co stało się z osobami, które trafiły tu przede mną? - Natasha zalała mężczyznę falą pytań po czym, nim zdążył udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi, uciszyła go ruchem ręki i wyciągnęła z kieszeni kartę z swoim wizerunkiem - I czemu znalazłam przy sobie to coś?
Nie miała pojęcia, czemu przypadkowy przechodzień miałby wiedzieć cokolwiek na temat zawartości jej kieszeni, ale warto było zapytać. -
gulasz i vapen
— No do tego to trzeba zapierdalać po całej Krainie i szukać tych wszystkich ludzi. Pewno w kieszeni masz swoją kartę. Różne osoby w krainie mają swoje. Mi się nie chciało.
Barman odwrócił się do dziewczyny i pierwsze co zrobił, to bardzo przeprosił za prowadzenie dwóch rozmów naraz.
— Ludzie… ludzie pojawiają się tu z różnych przyczyn. Mam sąsiada co się powiesił i tak tu trafił. Średnio mu się to podoba, ale jest jak jest.Kwiatuszek
Mężczyzna odwrócił i mruknął coś pod nosem w sobie znanym języku. Biorąc pod uwagę ton, mógł on po prostu zakląć.
— Nie będę tutaj stał i się produkował, gdy ktoś tego nie docenia. Idę na kawę. Możesz iść ze mną i wtedy ci wyjaśnię albo poszukać kogoś innego.bulbasaur
Wyglądało to na jakiś budynek rządowy. Jaki dokładnie? Nie wiadomo. Mógł sobie bez trudu wejść i sprawdzić. -
Więc wszedł do środka, rozglądając się uważnie za jakąś recepcją czy czymś takim.
-
- Tak jak opowiadał ojciec… - wypuścił powietrze i wychylił duży łyk ze swojego drinka.
- Masz jakiś pomysł gdzie mógłbym zacząć szukać? -
Eva spojrzała na barmana zaskoczona, korzystając jednoczesne z tego co podsłyszała w rozmowie mężczyzny z drugim i włożyła rękę do kieszeni. Być może jej karta gdzieś tam się kryła, kto wie?
Odchrząknęła.
-Dziękuję.- Powiedziała, raczej uprzejmie. -Nie mam szans na darmowego drinka, huh?-
Na trzeźwo się tego nie dało.
-Trafiają tu ludzie tylko po śmierci? Coś w stylu krainy umarłych?- -
Natasha zmarszczyła brwi i mruknęła coś pod nosem na tyle cicho, by mężczyzna jej nie usłyszał. Mimo wszystkich wad, które dziewczyna mu przypisywała, był on chętny do wyjaśnienia jej wszystkiego. Poza tym, wciąż była dość mocno zmęczona po swojej pobudce na chodniku, więc kawa brzmiała teraz wyjątkowo przyjemnie.
-Czemu nie, pójdę z tobą - zadeklarowała chowając kartę z powrotem do kieszeni. -
gula i vapen
Barman uśmiechnął się, lekko poirytowany. Tym razem najpierw odpowiedział Evie.
— Oczywiście, że masz szansę. Na co masz ochotę?
Spojrzał w stronę LJ i ukradkiem wskazał drugą dziewczynę, która dotychczas siedziała cicho i piła drinka, obserwując ich poczynania.bulba
Napotkał tam dziwnego chłopaka z rogami. Podniósł on zmęczone spojrzenie na Dokję i westchnął.
— Czego panu potrzeba?Kwiatuszek
Mężczyzna ruszył więc spokojnym marszem do pobliskiej kawiarenki. Znalazł jakiś stolik i rozwiesił na krześle swój płaszcz.
— Na co masz ochotę? Pójdę zamówić.