Begin
- 
Eva spojrzała na dziewczynkę i uśmiechnęła się w jej stronę. 
 -Naprawdę?- Skierowała wzrok na swoją rękę i wzruszyła ramionami. -Tam skąd pochodzę prawie wszyscy są tacy bladzi.- Dodała.
 Nie miała pojęcia jak rozmawiać z dziećmi, chociaż swojego czasu miała z nimi dużo do czynienia. Chyba już zapomniała.
- 
bulba 
 — A pan to się wynosi z Krainy czy co? Wygląda pan, jakby się na wojnę wybierał. Mieliśmy tu już takich, co im się wydaje że na wojnie jest fajnie.Kwiatuszek 
 Hotel wypatrzyła bez trudu. W recepcji Usłyszała do nośne chrapanie.Gulasz 
 Po niedługim czasie wypatrzył wóz wypełniony kompletnie pustymi butelkami. Czyżby osobliwa śmieciarka?Vapen 
 — To pani jest z północy? Tak bardzo bardzo? Tam gdzie mieszkają renifery?
- 
-Nie aż tak bardzo.- Blondynka pokręciła głową. -Ale tak.- 
 Spojrzenie Evy tym razem padło na wóz. Uniosła brwi.
 -A ty? Gdzie jedziesz?-
- 
- Wojna to brud, syf, krew, ogień, błoto i spoceni desperaci. Wiem, bo mnie tu przeniosło jak z jednej wracałem. Zamierzam zebrać karty, zabić kilka smoków, zbrzuchacić kilka księżniczek i ogólnie zrobić kilka rzeczy jak ci lalusie w książkach dla młodzieży. Najpierw jest chyba zawsze arc z przygotowaniem do wyprawy i poznaniem swoich talentów, nie? No to teraz właśnie go zaczynam. Tylko ni chuja nie wiem jak znaleźć pierwszego posiadacza karty. 
- 
Gangnam style 
 — No tak. To tłumaczy, czemu pan się pakuje jak na Syberię. Będzie się chciało paju to wszystko tachtać? Można przecież załatwić sobie ubrania bliżej regionu gdzie będą potrzebne.vaoen 
 — Tam gdzie nas konik poniesie! — Zachichotała. — Jedziemy do Kotrii po jedzonko, które potem zawieziemy do Dese. Tak powiedział mi tata.
- 
- Przezorny zawsze ubezpieczony. Poza tym, jeśli będę potrzebował miejsca w plecaku, zawsze mogę coś wyrzucić. 
- 
— Jak na mróz trzaskający. Proszę tylko wyrzucać te rzeczy w odpowiednich miejscach. 
 Kobieta ładnie wszystko poskładała i życzyła miłego dnia.
- 
- Ekologia przede wszystkim i inne takie bzdety. Dzięki wielkie. - Znowu, tak jak pożegnał urzędnika, przyłożył złączony palec wskazujący i środkowy do skroni i wykonał obrót dłonią na znak pożegnania. Taki model odmeldowania stosowała jego kompania, gdyż to dość popularny gest w Korei. Teraz ruszyl na poszukiwania zajazdu czy innego motelu. 
- 
Weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu. 
- 
bulba 
 Było mu nieco ciężko, ale udało mu się wrócić do ‘centrum’, o ile takie nieduże miasteczko może mieć jakieś centrum. Widział dwa hotele, jeden miał w nazwie owieczki, drugi nazwy nie posiadał.Wikuś 
 Wewnątrz hotelu było całkiem ładnie. Jasne ściany, przecięte czasem niebieskimi wzorami, z porozwieszanymi suszonymi kwiatami w oprawkach. Chrapanie najwyraźniej dochodziło z recepcji, o czym Natasha szybko się przekonała. Jasnowłosy mężczyzna leżał na podłodze, tuląc do siebie butelkę.
- 
-Kotria?- Eva mocniej chwyciła mapę, a jej żołądek wydał zaskakująco głośny dźwięk na wieść o jedzeniu. No tak, nie jadła od… Wczoraj. Zamaskowała jednak głód uśmiechem. -Brzmi super! Długo się tam jedzie?- 
- 
Podszedł pośpiesznym krokiem do woźnicy. 
 - Dobry. Czy ten wóz jedzie może do Donii?
- 
Vapen 
 — Z godzinkę? Zależy jak konik pociągnie. Chcesz się z nami przejechać?Gulasz 
 — Do Donii? Nie, ja jadę do Sybil przez Rebel. Zbieram butelki do ponownego napełnienia.
- 
Eva zawahała się. Zostawiła w pokoju resztę swoich rzeczy, w tym jedyną kartę jaką zdobyła. 
 -Jeżeli poczekacie na mnie 10 minut, to z przyjemnością.- Uśmiechnęłam się, najmilej jak umiała.
 A później, niemalże biegiem, ruszyła do hotelu by się “spakować”.
- 
- A wiesz gdzie znajdę kogoś kto jedzie do Donii? 
- 
VAPEN 
 Dziewczynka jej pomachała i zachichotała. Eva dotarła tam całkiem szybko, mijając Susła śpiącego z wódką i jakąś rozkojarzoną dziewczynę. W pokoju nic się nie zmieniło.gulasz 
 — Celowałbym raczej w pusty wóz. Albo taki z książkami.
- 
- Dzięki - podziękował za tę wątpliwej jakości radę i udał się na poszukiwania innego wozu, najlepiej zgodnego z opisem tamtego woźnicy. 
- 
W końcu zauważył wóz zawalony książkami. Woźnica właśnie jedną z nich sklejał. 
- 
Jako duży egdy i kul chłopiec wybrał ten bez nazwy. - Dobry, są jeszcze wolne pokoje? - 
- 
Wzięła więc to co zostawiła (dużo tego nie było), zamknęła pokój i wprost zleciała po schodach do recepcji. 
 Spojrzała na nieznajomą.
 -Dasz mu kiedy się obudzi? Dzięki!- Wcisnęła jej klucz i nie czekając na odpowiedź wybiegła z hotelu, starając się trafić w miejsce gdzie stał wóz.
 Albo przewóz.
 



