Milan
-
Milan to miasto duchów, zabudową zbliżone do epoki wiktoriańskiej. Odwiedzający czasem tracą zmysły i zdaje się im, że od zawsze tu mieszkali. Niektórzy szaleją na tyle, by stać się mordercami albo trafić na barkę płynącą do Riv. Czasem jedno i drugie. -
Gulasz
- Ani ja. I mam nadzieje że tak pozostanie.
Leszy nie odezwał się. W końcu wyszli z lasu. LJ spostrzegł most prowadzący na drugą stronę rzeki. Za nim było miasto, przywodzące na myśl wiktoriański Londyn. W małej skali.
-
- Ładna okolica. - stwierdził szczerze - Kiedy powiedziałeś że jest nawiedzone, spodziewałem się ruin.
-
— To bym powiedział, że idziemy do ruin. Idziemy do miasta. Ruiny są jeszcze kawałek przed nami.
Przeciagnął się i przemienił w ludzką formę. Wyglądało to równie dziwnie co odwrotna przemiana. -
Pokręcił głową, starając się o tym nie myśleć. Strasznie to męczące, tak nie myśleć o wielu rzeczach. Toteż by te myśli zająć, skupił się na drodze do Milanu.
-
Likho przeciągnął się i ziewnął.
— Nie zanudzają cię te moje pytania? -
- Nie zadajesz ich aż tyle by w ogóle zaczęły być nudne.
-
Pokiwał głową. Gdy przekroczyli most, zapachniało
powiewem jesieniświeżo mielonymi przyprawami i dymem. Minęło ich kilka osób, spoglądając na nich z niezbyt dużym zainteresowaniem.
— To od czego zaczniemy? -
Zastanowił się przez chwilę, rozglądając się po okolicy.
- Chyba od zakwaterowania. Zaraz powinno się robić ciemno -
— Słusznie. Niech no się rozejrzę. O, tam chyba jest jakiś hotelik.
Wskazał ceglany budynek w pobliżu. Miał on szyld “Pod Złamanym Obcasem”. -
Spojrzał się na szyld, zastanawiając się jakiego rodzaju jest to hotelik. Ochoczo wszedł do środka.
-
Był to dość zwyczajny hotel. Likho wszedł tuż za LJem. Jeśli LJ szukał czegoś innego, powinien był wyjaśnić to leszemu albo pójść na poszukiwania sam.
-
Skądże. Tak tylko się zastanowił nad ciekawym szyldem. Podszedł do recepcji tego zupełnie zwykłego hotelu.
-
Za ladą stał facet, który obrzucił ich zaciekawionym spojrzeniem.
— Co tu panów do nas sprowadza? -
- Karty, jak większość podróżnych w Krainie. - skomentował
-
— Ach tak. To chcą panowie pokój?
-
- Tak. - zastanowił się przez chwilę - Ale dwuosobowy. Taki z dwoma łóżkami.
-
Facet zastanowił się przez chwilę, po czym podał mu kluczyk.
-
- Dziękuję. - wziął od niego kluczyk - Wie pan może u kogo w okolicy mogę znaleźć Kartę?
-
— Niezbyt. Jestem tu od niedawna.
-
- No trudno się mówi. - odwrócił się od recepcjonisty i zwrócił się w kierunku Likho - To co, idziemy spać a jutro szukamy kart?
-
— Podoba mi się ten tok myślenia.
-
- No to chodźmy. - sprawdził na kluczyku numer pokoju i udał się do niego
-
Pokój miał dwa łóżka, jednak najwyraźniej poprzedni lokatorzy je złaczyli ze sobą. Z okna ciągnął się widok na rzekę. Wyglądało dość dobrze.
-
On mimo wszystko postanowił odsunąć łóżka. Jednak wolał by ich relacja pozostała czysto przyjacielska.
-
Likho nic nie powiedział i pomógł mu z tym, po czym walnął się na jedno z łóżek.
— Dobrej nocy. -
- Dobranoc. - rozebrał się, poukładał ubrania by się nie pogniotły i również poszedł spać.
//W reakcję poproszę
-
Usnął, a w swym śnie znalazł się jakby w lochu. Usłyszał dziwny hałas.
-
Chyba nie był typem aż takiego ryzykanta, ale zależy to od hałasu. Jak on brzmiał?
-
Jakby dzwonienie łańcuchów i… odbijanie piłeczki?
-
Jeśli to duchy grające w ping ponga, to nie mógł tego przegapić. Powoli i ostrożnie ruszył w kierunku przedziwnego dźwięku.
-
Wydawało mu się przez moment, że rzeczywiście widzi ducha, ale jednak nie. Zobaczył za to Kiarę, przykutą do ściany i odbijającą piłeczkę tenisową. Dziewczyna wyglądała na znużoną i poobijaną.
-
Przerażająca tortura. Podszedł do dziewczyny i spróbował uwolnić ją z kajdan.
-
Ledwie potrafił nimi ruszyć. Kiara chyba nawet tego nie poczuła. Zaklęła.
— Pierdolone wampiry. -
- To wampiry cię tu zamknęły? - zapytał, ale chyba niepotrzebnie - Wiesz gdzie znajdę klucz?
-
Dziewczyna odetchnęła.
— Jeszcze zaczynam słyszeć głosy. Chyba za mocno mi wpieprzyli.
Zaśmiała się kwaśno. -
Z niej nic nie wyciągnie. Samemu ruszył na poszukiwania klucza.
-
— Kto śmiał mi rozmowę przerywać?!
Usłyszał skądś srogi głos. -
Trochę go to pytanie przeraziło. Zamiast odpowiadać, postanowił się schować i to jak najszybciej.
-
Korytarzem przeszedł wkurzony facet z laską w ręku. Kiara zamarła, gdy przechodził. Na moment zrobiło się cicho. W oddali LJ słyszał kłótnię.
-
Skradając się, ruszył w kierunku w którym poszedł mężczyzna
-
Nagle naprzeciw facetowi wyszła jakaś osobliwa ekipa. Humanoidalny kocur z myszą na ramieniu oraz kowboj zastawili drogę wkurzonemu facetowi. Co najciekawsze, to mysz miała najwięcej do powiedzenia.
-
Przysłuchiwał się tej przedziwnej rozmowie z zainteresowaniem w ukryciu
-
Facet wyglądał na wkurzonego, jednak bezczelna mysz usiłowała go przekonać, że ma mocniejszą głowę. Jakieś zrządzenie losu sprawiło, że koleś dał się przekonać na konkurs w piciu i zniknął z myszą. Kot i kowboj ruszyli dalej korytarzem.
-
“Dziwne”, pomyślał. W poszukiwaniu klucza cofnął się w kierunku miejsca z którego przyszedł człowiek o lasce.
-
Idąc w tamtą stronę szedł niemal krok w krok z kotem i kowbojem. Zatrzymali się przed celą Kiary. Kot jak gdyby nigdy nic wyciągnął, a raczej wyrwał drzwi z zawiasów.
-
W takim razie zatrzymał się, zaciekawiony dalszych akcji ze strony kota.
-
Wyszło na to, że kot i kowboj przyszli właśnie po Kiarę. Kot usiłował zdjąć jej łańcuchy, zamiast tego wyrwał je ze ściany, chyba niezbyt świadom swojej siły. Udało im się zdjąć z niej łańcuchy wspólnymi siłami. Kot wziął od razu dziewczynę na ręce i ruszył do wyjścia. Rzucił coś o tym, że Kizuka ich przysłała.
-
Poszedł za nim, wyraźnie zaciekawiony całą sytuacją
-
Wyszli oni jakimś dziwnym wyjściem do jaskini, gdzie w oddali widział jezioro lawy. Sen zaczął się rozmywać, gdy Kiara dziękowała im za pomoc. Obudził się nagle w środku nocy i usłyszał jakieś szepty.