Miasto Gilgasz.
- 
Przyglądałem się dyskusji z boku. Nie miałem nic do powiedzenia, aczkolwiek myślałem że marynarze mają rację. Zachowałem to dla siebie.
 - 
Vader, Radio, Hades:
//To Wy się dalej bawcie, ja nie przeszkadzam.//
Zohan:
Był kambuz, w końcu każda marynarska brać żegluje nie na pomyślnym wietrze w żaglach, ale żołądku, najlepiej napełnionym jakąś solidną strawą. Niestety, nie było teraz pory posiłku, krzątali się tu jedynie marynarze znoszący prowiant i osoba wyglądająca na kucharza.
Max:
Okręt znalazłeś bez trudu, na całym nadbrzeżu był tylko jeden taki, galera o czarnym kadłubie i żaglach. Odnalezienie kapitana też nie było trudne, gdy wszyscy załoganci odziani byli w niebieskie spodenki i białe bądź pasiaste koszule, on od stóp do głów całe swoje ubrania również miał czarne. - 
Podszedł więc do niego, witając się.
- Ah*j! Czy jakoś tak to było. Można się jeszcze załapać na tę niezwykłą podróż? - 
//Max rozwaliłeś mnie//
 - 
Szeth “Kotal” Aogad
-Nie jesteś zbyt przekonywująca, jeżeli miałbym być szczery- odparł sucho. - Dziwi mnie bardziej fakt, że nie chcesz niczego wyjaśniać, chociaż możesz stracić nie tylko złoto. Bo w to, że oszukujesz, jestem skłonny uwierzyć z jednej, prostej przyczyny. - 
– Jakiej? – Podniosła jedną z brwi, odrzucając zakutego łba pytającym wzrokiem.
 - 
Bo jesteś goblinką, a te zawsze są zdradzieckie pomyślałem sobie, ale nic nie mówiłem. Wolałem mieć ze wszystkimi dobre kontakty, żeby ktoś mi w nocy gardła nie poderżnął.
 - 
Max:
- O ile reprezentujesz sobą cokolwiek wartościowego, na co będę mógł bez żadnych wyrzutów sumienia przeznaczyć złoto z wypłaty to tak. - odparł, przyglądając Ci się przez chwilę. - 
- Zabawianie załogantów pasuje?
 - 
- W jaki sposób? Zresztą, wiesz, że ludzie morza to raczej wybredna publika i powinieneś potrafić pływać, nim się na coś takiego zgodzisz, prawda?
 - 
Położył przed kucharzem swój prowiant w worku i zapytał go:
– Raczej nie będziesz narzekać, jak przybędzie trochę jedzenia do spiżarni? - 
Szeth “Kotal” Aogad
-Płacą mi za ochronę tego okrętu, a jak dobrze pamiętam, złodzieje i oszuści stanowią zagrożenie. - 
Zohan:
- A nadaje się to chociaż do jedzenia? - 
– Bułki, wędzone mięso raczej da się zjeść, ale lepiej chyba dzisiaj lub jutro, niż za kilka tygodni.
 - 
- Niech będzie. Wrzuć to gdzieś do spiżarni. I nie próbuj podjadać, mam oczy dookoła głowy, gdy chodzi o jedzenie.
 - 
- No więc ewentualnie będzie jedna osoba mniej do płacenia i chociaż wtedy ich zabawię. Co takiego lubią? Sztuczki z kartami? Fajerwerki (jak ich nie ma w tym świecie, to zignoruj ten wpis)? A może opowieści o morskich przygodach wraz ze swojego typu obrazkami przedstawiającymi to, o czym się opowiada?
 - 
- Co rozumiesz przez te “obrazy”?
 - 
Wrzucił żarcie do spiżarni i rzucił szybko okiem na to, co tam jest i co go czeka w misce na najbliższe tygodnie.
 - 
//Jak pierwszy raz żałuję, że nie ma pojęcia hologramu…
Wyczarował koło siebie niewielkiego, zgniłego kota.
- Takie. Mogą służyć jako wprowadzenie do klimatu opowieści. Niestety jednak mój wachlarz jest nieco ograniczony do właśnie podobnych rzeczy. Ale i tak pewnie przodować będą straszne historie. - 
Odetchnęła z poirytowaniem, po czym zeszła z krzesła, ale stojąc, wciąż opierała się o nie.
— Nie jestem oszustką — Szła w zaparte.