Dzikie Pogranicze
-
Nie protestował, Ty zaś znalazłeś jakąś gospodę, raczej niewielką, w której pełno było nawianego pyłu oraz wypchanych zwierząt w ramach ozdoby, a nad kontuarem wisiał rozdziawiony łeb sporego Orka, być może łup samego karczmarza, bo choć nie był już on w sile wieku, to widziałeś po jego posturze, że wciąż potrafiłby solidnie zdzielić, nie miał też dwóch palców u lewej dłoni, a twarz szpeciły rozmaite blizny. Reszta klienteli nie wyglądała równie ciekawie, to najemnicy, kupcy i awanturnicy z Verden i Nirgaldu, widziałeś więc, że na Dzikim Pograniczu naprawdę łączą się wpływy i kultury obu tych miejsc.
-
Podszedł do kontuaru i zapytał barmana:
– Przyszedł tu chwilę wcześniej Krasnolud? -
Zaprzeczył, kręcąc głową.
- A widzisz tu jakiegoś? - zapytał, a zapytał słusznie, bo w lokalu nie widziałeś żadnego niskiego gbura z brodą i toporem. -
Przecież ten Krasnolud miał znaleźć jakąś karczmę i wynająć pokoje, a on gdzieś polazł i go nie ma…
– No nic, poczekamy. Trzy kufle piwa, z czego jedno musi być naprawdę mocne. -
Może zawieruszył się po drodze albo Was wystawił? Mógł też szukać miejsca w innej karczmie, nie miałeś przecież pewności, czy są tu wolne pokoje, w końcu panował tu spory tłok. Karczmarz bez słowa spełnił Twoją prośbę, stawiając przed Tobą trzy kufle, wszystkie takie same, ale widać, że zawartość jednego była o wiele ciemniejsza niż w pozostałych, więc to pewnie to było tym mocniejszym, jak chciałeś.
- Dziesięć złota za wszystko. - odparł karczmarz. - Coś jeszcze? -
Jeżeli wystawił, to trudno. Jeżeli zawieruszył się gdzieś, to pójdzie go potem poszukać. Jeżeli zawędrował do innej karczmy, to też go poszuka. Teraz chce chociaż na chwilę odpocząć, bo walka i marsz potrafią zmęczyć. Wyciągnął dziesięć monet i zapłacił karczmarzowi za piwo.
– Na razie nic. – już miał odchodzić z kuflami piwa, ale w ostatniej chwili się zatrzymał. – Mam pytanie. Ile dni zajęłoby nam, aby dostać się do najbliższego miasta? -
- A to zależy czy mówisz o jakimś miasteczku z pogranicza, takim jako to, czy może jakimś pełnoprawnym mieście w Verden albo Nirgaldzie.
-
– Pełnoprawne miasto. Miasteczka z pogranicza mnie nie interesują.
-
- Kiedyś było Gibelest, ale już go nie ma… Wielka armia Paktu Trzech je zniszczyła. Teraz trzeba będzie iść aż do Cesarstwa, chyba że chcecie zawadzić o państwo Mrocznych Elfów… Prywatnie nie lubię kreatur i Wam radzę podobnie, ale wyglądacie mi na najemników, więc mogę Wam wspomnieć, że pewnie szukają takich jak Wy do jakiejś roboty, walczą przecież z Krasnoludami, Elfami i Cesarstwem, choć jak im idzie to nie wiem, dawno nikt nie miał żadnych wieści na ten temat.
-
– Ta… z Elfami… – zaśmiał się. – Tam raczej nie pójdę.
Odszedł od karczmarza i usiadł z kuflami przy jakimś stoliku.
– Jeżeli ten nasz mały “przyjaciel” nie przyjdzie albo go nie spotkamy, to załapiemy się na jakąś karawanę. -
- Aż tak masz gdzieś to wszystko, o czym mówił? - zapytał Leif, dosiadając się ze swoim kuflem. - Nie mówię, że zarobimy na tym tyle, że będziemy żyć jak królowie resztę życia, ale nie ukrywam, że cholernie mnie to ciekawi.
-
– Mówię tylko, co zrobimy, jeżeli on nie przyjdzie. Chętnie bym się więcej o nim dowiedział oraz o jego zleceniu.
-
Pokiwał głową, bo pewnie sam miał podobne odczucia. Kilka minut siedzieliście w milczeniu, sącząc piwo, gdy do karczmy wszedł Krasnolud, chwilę stojąc w progu i się rozglądając, a później kierując się wprost do Waszego stolika, gdy tylko dostrzegł, że przy nim siedzicie. Bez słowa zajął miejsce obok i chwycił stojący wolno kufel, który opróżnił na raz do połowy.
- Kurwa, pojebane to wszystko. - mruknął pod nosem. - To już z trzecia karczma, do której wchodzę, bo we wszystkich mówią mi, że już wolnych pokoi nie ma… Jak tak dalej pójdzie, to nawet do stajni nas nie wezmą. -
– Może w tej zapytaj czy są wolne pokoje? My nie pytaliśmy, więc może jakieś są.
-
- Ta, można by spróbować… A Wy swoją robotę załatwiliśta, hę?
-
– Tak. Suchary, suszone mięso i trochę warzyw i owoców. Starczy to na jakiś czas.
-
- Mhm. - mruknął tylko i posiedział chwilę w milczeniu, kończąc w tym czasie piwo. Później udał się do karczmarza, ale wrócił szybko i raczej wkurwiony, więc pewnie i tu nie znajdziecie noclegu.
-
– Nie ma wolnych pokoi czy rzucił taką cenę, że aż się zdenerwowałeś?
-
Krasnolud tylko machnął ręką.
- Ano ni ma, kurwa jego mać. Powoli nam siem karczmy kończo. -
Postukał palcami w stolik i zaczął myśleć. Bez wynajętego pokoju może być kiepsko, bo spędzanie nocy na ulicy może być niebezpieczne, a pchanie się komuś na siłę może przysporzyć kłopotów.
– Musimy poszukać w innych karczmach. – wziął kilka dużych łyków piwa. – Nie wiem, co zrobimy, jeżeli nic nie znajdziemy.