Galera "Czarny Jastrząb"
-
Ten post został usunięty!
-
Kurwa, kurwa, że akurat teraz? Nie mógł zaczekać kilku minut?! Szybko, Tissaen. Musiała coś wymyślić, byle nie skończyć za burtą o wiele szybciej niż powinna. Nie mogła wyjść, wpadłaby wprost na tego marynarza… Tak! Czy mogła zmieścić się w którymś z kufrów?! Szybko to sprawdziła, nie bacząc na wygody. Jeśli mieściła się, bez wahania wskoczyła, przymykając za sobą wieko.
-
Zohan:
//Czekam.//
Radio:
Udało Ci się zrobić to w ostatniej chwili. Nie mogłaś domknąć kufra w całości, nie bez wypakowania z niego przedmiotów, na które składały się lunety, mapy i tym podobne. Dzięki temu dostrzegłaś jednak osobę, która weszła do kajuty. Był to zapewne kapitan, mężczyzna około trzydziestki, dobrze, choć nie wybitnie, zbudowany. Ubrany był wyłącznie w czerń, takiego koloru były jego buty, spodnie, pas, koszula, kamizelka i kapelusz, a nawet pochwa na rapier. Wszedł do kajuty jak gdyby nigdy nic i zasiadł od razu przy biurku, otwierając niewielką, oprawioną w skórę książkę, oraz kałamarz pełen atramentu i pióru. Po chwili zaczął pisać w czymś, co mogłoby być jego osobistym dziennikiem czy pamiętnikiem lub dziennikiem pokładowym. -
Goblinka starała się jak najbardziej opanować oddech, by nie poruszać się wcale i milczeć jak ta mysz kościelna. Jeżeli kapitan zdał by sobie sprawę z jej obecności, mogła równie dobrze żegnać się z życiem, a na to nie miała ochoty.
-
//Chyba na wszystkich czekasz.//
-
//Na Maska i Vadera, fakt.//
-
A więc udał się do swojego pokoju, stale pamiętając o tej głowie.
-
//Jeszcze Vader.//
-
//Tamten mój ostatni odpis, który wymazałem, się nie liczy.//
Wziął butelkę wina, jakiś owoc i ruszył tam, gdzie będzie spać.
-
Zohan, Max:
//Obejście problemu, ale niech Wam będzie.//
Trafiliście tam bez większego trudu, znaliście już z grubsza drogę. Wasze prycze pozostawały puste, więc nie ma potrzeby, żeby próbować zabić się już pierwszego dnia.
Radio:
Kapitan pisał coś przez kilkanaście minut, kończąc to zamaszystym ruchem pióra i postawieniem kropki na końcu wpisu. Gdy atrament wysechł, zamknął książkę i odłożył na miejsce, podobnie jak kałamarz i pióro. Dopiero wtedy się odezwał:
- Wyjdziesz z tej skrzyni sama czy mam Ci w tym pomóc? - zapytał, a Ty ze zdziwieniem zdałaś sobie sprawę, że pytanie skierował właśnie do Ciebie. -
Szeth “Kotal” Aogad
Jak już zrobiło się spokojnie, to wybrał się w patrol po galerze, by wiedzieć, czy wszystko jest w absolutnym porządku. -
Słysząc te słowa, całą ją przeszedł przerażająco zimny dreszcz. Domyślił się! Już po mnie, rzucą mnie za burtę! Panikowała, trzęsąc się z strachu, który sparaliżował ją na tyle, że nie było mowy o samodzielnym opuszczeniu skrzyni.
-
Chlipnął sobie trochę z butelki i położył się na pryczy oraz zaczął rozmyślać o tejże podróży, o archipelagu oraz o tym, jakie zagrożenia na niego czekają.
-
Położył się na posłaniu i zaczął udawać, że śpi. Uprzednio usunął swoją iluzję.
-
Vader:
Minąłeś kilku innych wartowników, którzy skinęli Ci głową. Jeśli chodzi o porządek na pokładzie galery, to wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Radio:
- Zapytam jeszcze raz: Wyjdziesz z tej skrzyni sama czy mam Ci pomóc? - powtórzył mężczyzna, nieco mniej spokojnym tonem.
Zohan, Max:
//Uśpić Wam te postaci do jakiejś interakcji z Radiem lub następnego dnia, gdyby do takowej nie doszło?// -
//Zależy. Kto leży koło niego? Jacyś zwykli majtkowie?
-
// ^ //
-
Może jeżeli sama wyjdzie potraktują ją łagodniej, może nawet nie zabiją… Przemogła paraliż i jej głowa powoli wychynęła z skrzyni, podnosząc wieko. Ostrożnie przełożyła jedną nogę przez brzeg, następnie drugą, gotowa do uniku jeżeli tylko kapitan chciałby coś jej zrobić. Przyjrzała się mu. Miał gdzieś przy sobie klucze do kajuty?
-
Max:
//Najemnicy mają oddzielne kajuty, pisałem o tym.//
Radio:
- Nie mogłaś tak od razu? - zapytał i przyjrzał Ci się. - Goblinek na pokładzie jeszcze nie miałem. Kto Cię wynajął?
Nie miał, a jeśli, to nie w jakimś widocznym miejscu. -
//Uśpij.//