Galera "Czarny Jastrząb"
-
Zohan:
Nikt inny nie miał zamiaru odpuścić, a po chwili walki pirat zdołał zranić towarzyszącego Ci marynarza, choć daleko temu do śmiertelnej rany. Chwilowo Twój przeciwnik skupił się właśnie na nim, wyprowadzając cios, który dobije go bez trudu, ale w ten sposób się odsłonił. Twoja decyzja czy spróbujesz zatrzymać cios, żeby uratować życie temu marynarzowi, czy może pozwolisz mu zginąć, aby teraz skorzystać z okazji i zabić pirata.
Max:
Udało się, ale jeden w ten sposób oszalały pirat to raczej niewiele.
- Postaraj się zostawić kilku przy życiu i umyśle zdrowym na tyle, żeby mogli odpowiedzieć na kilka pytań, gdy ta bitwa się skończy. - powiedział kapitan, najwidoczniej będąc teraz pewnym, że dzięki Twojej Magii wygracie to starcie bez trudu.
Radio:
- Czaszka? - powtórzył, i choć wcześniej wydawał się znudzony, teraz zaczął przeszukiwać zwłoki martwych strażników, aby z kieszeni jednego z nich wydobyć klucz, którym otworzył drzwi Twojej celi. - Pójdziesz ze mną. Jeśli to, co mówisz, to prawda, to zostaniesz nagrodzona. A jeśli nie… - powiedział i nie musiał kończyć, piraci to nieprzyjemne typy, a on był do tego Drowem, Mroczne Elfy nie należały do łagodnych i litościwych istot.
Vader:
Cios w nogi nie był konieczny, bo w końcu złamałeś jego obronę, wbijając mu młotem głowę w szyję, przez co padł trupem niemalże na miejscu. -
Tissaen przełknęła ślinę, w głębi duszy modląc się o to, by kapitanowi nie strzelił go głowy pomysł ukrywania nigdzie czaszki.
Zrzuciła z siebie (z pomocą drowa czy bez niej) poluzowane więzy i stanęła na równe nogi.
— Kajuta kapitana jest w tamtą stronę. — Przybrała poważny wyraz twarzy i wskazała palcem kierunek, w którym znajdowała się kajuta, w której przecież miała “przyjemność” spędzić krótką chwilę. -
//Może jednocześnie utrzymywać stado i używać naraz magii szaleństwa na niewielkiej grupce osób? Nie jestem już pewien jak tu to działa przez inny pbf…
-
//Może, ale wymaga to większej koncentracji, i jeśli zostanie rozproszony, to obie iluzje znikną. No i w ten sposób szybciej straci swoją energię.//
-
Psia krew, w takiej sytuacji nie ma czasu na rozmyślanie czy warto, czy nie warto ratować marynarza. Zablokował cios, a następnie sam wyprowadził cios w atakującego.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Nie czekając na nagłą chwałę, ruszył dalej, już w kierunku wrogiego okrętu, jeżeli tutaj załoga Czarnego Jastrzębia zyskiwała przewagę. Natomiast, w tej drodze do celu, nie zamierzał wachać się nawet przez chwilę, jeżeli udałoby mu się wejść w drogę jakiemuś przeciwnikowi, którego mógłby chwycić i po prostu wyrzucić za burtę. Co też spróbował zrobić, jeżeli nadażyłaby się okazja, od tak, dla czystej satysfakcji własnej. -
//Maks, czekam tu już tylko na Ciebie.//
-
Użył więc tego czaru szaleństwa na większej ilości wrogów. Głównie na tych, którzy mogli wygrywać z jego sojusznikami lub zwyczajnie wyglądali na lepszych od reszty.
-
Zohan:
Udało Ci się wykonać oba manewry i nie tylko uratowałeś życie swojemu chwilowemu towarzyszowi broni, ale i wyprowadziłeś cios, który dotkliwie zranił Waszego oponenta. Pewnie sam skonałby w mniej niż kwadrans, ale marynarz uznał, że nie ma co czekać, i sam go dobił.
Vader:
Nie było już żadnych przeciwników na pokładzie, wszyscy zostali zabici, Ork przez Ciebie, ludzie przez marynarzy i drugiego najemnika, a Drow musiał jakoś wypaść za burtę, bo nie widziałeś jego ciała, lub poległ gdzieś indziej.
Max:
Udało się, choć nie pomogłeś tym swoim, nim skończyłeś inkantację zaklęcia, wszyscy próbujący abordażu byli martwi, a pozostali nie kwapili się do pójścia w ich ślady.
Radio:
Drow wyczyścił jeszcze sztylet o ubranie marynarza, a później odciął nim jeden jego fragment. Podszedł do Ciebie, ale zamiast rozwiązać Cię, wszystkie więzy zacisnął jeszcze mocniej, a trzymaną w dłoni szmatę wepchnął Ci do ust, kneblując je. Później sięgnął po kawałek liny z własnego ekwipunku, aby przywiązać ją do Twoich więzów, dzięki czemu mógł przerzucić sobie Ciebie przez ramię jako dodatkowy, choć mało uciążliwy balast. Musiał się stąd jeszcze wydostać, co nie było chyba problemem, nie dla niego, bo jedynie otworzył małe okno w pomieszczeniu, gdzie znajdowała się cela, przywiązał Cię do swoich pleców i przecisnął się na zewnątrz, z nadzwyczajną łatwością chwytając się mokrych desek kadłuba. Obszedł w ten sposób część okrętu niezauważony, aż znalazł się naprzeciw swojej pirackiej łajby. W mgnieniu oka dostał się na jej pokład, ale nie za pomocą skoku, ale ot tak, chyba dzięki jakiejś Magii. Potem rzucił Cię na pokład, a okręt zaczął się powoli oddalać.
Max, Vader, Zohan:
//Dla wyjaśnienia: Tej akcji dotyczącej Radia nie widzieliście.//
Piraci, jak to piraci, szybko stchórzyli, widząc, że nie mają do czynienia z bezbronnym lub chociaż słabo bronionym statkiem handlowym, nie próbowali abordażu, a kilku tych, którzy nie byli atakowani przez magiczne mary, lub może właśnie dzięki nim, przez strach, który powodowały, wydało rozkaz do odwrotu, a okręt powoli zaczął się wycofywać. Marynarze kilka razy krótko wiwatowali, wznosząc też w górę broń czy zaciśnięte pięści, ale nic poza tym. Czekali na decyzję kapitana, który widocznie rozważał czy warto pozostawić tamtych rzezimieszków w spokoju, czy może trzeba się ich pozbyć. W końcu chyba uznał, że nie warto mieć tego zmartwienia na głowie, bo udał się w kierunku sternika.
- Naszych martwych pod pokład, ich za burtę. Rannych zabrać w bezpiecznie miejsce. I przygotować się do abordażu, jeszcze nie skończyliśmy. - powiedział do Was i marynarzy na odchodnym. -
Ups, zawalił… ale jeszcze może to naprawić! Wpierw gwizdnął, tym razem zwyczajnie, a ptactwo odleciało. Kiedy było poza zasięgiem piratów, zniknęło, a on sam przestał trzymać czar.
- Zatrzymać ich? -
Wytarł głownie miecza o łachmany pirata, a następnie wyrzucił trupa za burtę. Teraz nie pozostało mu nic innego oprócz czekania.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Zabrał się więc na polecenie kapitana za zwłoki przeciwników, które przeszukał, zanim wyrzucił je za burtę. Mogły mieć coś przydatnego. Sam nie był zainteresowany ich rzeczami osobistymi, lecz jeżeli mieliby jakiś składany nożyk, to chętnie by takowy przyjął. Potrzebował własnych sztućców, dla samej zasady. Bo w wojsku miał. Chujowej jakości, ale mówiono, że trzeba dbać jak o swoje życie, więc Aogad dbał o to jak o swoje życie. Drewnianą łyżkę wyniósłby nawet z wojska, gdyby nie to, że się spóźnił i ktoś inny ją sobie przywłaszczył. Kotal obiecał sobie, że znajdzie tego jebańca i odbierze mu jego wojskową łyżkę, nawet jeżeli miałby przepchnąć się przez pół armii Paktu Trzech. Natomiast, po zrealizowaniu pierwszej części zadania, sprawdził swój ekwipunek, czekając na to, aż będzie mógł ruszyć do abordażu. -
//o boże, o kurwa, zapomniałem przeszukać zwłoki. No ale jebać, nie będę edytować odpisu.//
-
//I tak nic ciekawego byś nie znalazł. Czekamy na Radio, tak poza tym.//
-
Co?! Nie tego się spodziewała! Nie miała zamiaru wpaść w jeszcze gorszy burdel. Prędko rozejrzała się po pokładzie.
-
Max:
Już odszedł, więc nie odpowiedział. Musisz pójść za nim, aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, lub podjąć decyzję we własnym zakresie.
Vader, Zohan, Max:
Trupy, w praktyce nie posiadające nic przydatnego czy cennego, wylądowały za burtą, a rannych zaniesiono pod pokład. Jak okazało się ze słów jednego z marynarzy, który przy okazji zaszedł również do pomieszczenia pełniącego funkcję celi więziennej, pełniący tam wartę strażnicy także byli martwi, a po goblińskiej złodziejce nie było ani śladu. Nikt jednak się tym za bardzo nie przejmował, galera, o wiele szybsza od okrętu piratów, coraz bardziej zmniejszała odległość, aż w końcu wbiła się swoim taranem na dziobie w burtę jednostki. Na pokład posypała się salwa bełtów z kusz, strzał z łuków i oszczepów, a później ruszyli pierwsi marynarze, niekiedy odważnie przeskakując na pokład drugiej jednostki, a kiedy indziej wykorzystując w tym celu liny, haki czy trapy, aby uniknąć przypadkowego wpadnięcia do wody.
Radio:
Nie widziałaś nic ciekawego, jedynie pospiesznie przygotowujących się do walki piratów różnych ras. Mroczny Elf nie dał Ci szansy na dalsze obserwowanie załogi okrętu czy bitwy, bo ta na pewno niedługo się odbędzie, kątem oka dostrzegłaś, jak galera, na której byłaś więziona, goni piratów i zbliża się z każdą chwilą, więc dogonienie przez nią tej łajby będzie tylko kwestią czasu, bowiem podniósł Cię i przerzucił sobie przez ramię, a później udał się pod pokład, kierując się do jakiegoś pomieszczenia, czy też komnaty, bowiem uderzył kilka razy pięścią w drzwi.
- Montalin! - krzyknął, ponownie stukając. - Montalin, otwórz te cholerne drzwi! - dodał, a te może by się nie otworzyły, gdyby nie gwałtowne uderzenie, którego siła prawie powaliła Mrocznego Elfa na kolana. Miałaś przeczucie, że to galera staranowała właśnie okręt piratów, a Drow, kimkolwiek był, kapitanem, pierwszym oficerem czy zwykłym załogantem, najwidoczniej nie widzi sensu w bezpośredniej walce. -
Trapy, haki i liny… Lina wydaje się chyba jednak najlepszą rzeczą, aby dostać się na drugi statek. Schował miecz w pochwę, aby mu nie wypadł z rąk do wody, i złapał za linę, a następnie przeskoczył. Szybko wyciągnął swoją broń i przygotował się na walkę z jakimś piratem.
-
Jeżeli uderzenie tak silnie wstrząsnęło okrętem, to na pewno został uszkodzony na tyle, by pójść na dno. Na pewno! A wizja spędzenia najbliższych kilkunastu godzin w wodzie bądź na pokładzie łajby kapitana-świra, gdzie pewnie mają ją za piratkę, również nie była zachwycająca. Spróbowała, wierzgając i wyginając się, uwolnić swoje nogi z więzów.
-
//Ekhem.//
-
On natomiast pozostał na okręcie szefa, w możliwie bezpiecznym miejscu na pokładzie. Ilu wrogów było przy burtach?
//Wiadomo tu coś o syrenach?