Galera "Czarny Jastrząb"
-
Zohan:
Udało Ci się wykonać oba manewry i nie tylko uratowałeś życie swojemu chwilowemu towarzyszowi broni, ale i wyprowadziłeś cios, który dotkliwie zranił Waszego oponenta. Pewnie sam skonałby w mniej niż kwadrans, ale marynarz uznał, że nie ma co czekać, i sam go dobił.
Vader:
Nie było już żadnych przeciwników na pokładzie, wszyscy zostali zabici, Ork przez Ciebie, ludzie przez marynarzy i drugiego najemnika, a Drow musiał jakoś wypaść za burtę, bo nie widziałeś jego ciała, lub poległ gdzieś indziej.
Max:
Udało się, choć nie pomogłeś tym swoim, nim skończyłeś inkantację zaklęcia, wszyscy próbujący abordażu byli martwi, a pozostali nie kwapili się do pójścia w ich ślady.
Radio:
Drow wyczyścił jeszcze sztylet o ubranie marynarza, a później odciął nim jeden jego fragment. Podszedł do Ciebie, ale zamiast rozwiązać Cię, wszystkie więzy zacisnął jeszcze mocniej, a trzymaną w dłoni szmatę wepchnął Ci do ust, kneblując je. Później sięgnął po kawałek liny z własnego ekwipunku, aby przywiązać ją do Twoich więzów, dzięki czemu mógł przerzucić sobie Ciebie przez ramię jako dodatkowy, choć mało uciążliwy balast. Musiał się stąd jeszcze wydostać, co nie było chyba problemem, nie dla niego, bo jedynie otworzył małe okno w pomieszczeniu, gdzie znajdowała się cela, przywiązał Cię do swoich pleców i przecisnął się na zewnątrz, z nadzwyczajną łatwością chwytając się mokrych desek kadłuba. Obszedł w ten sposób część okrętu niezauważony, aż znalazł się naprzeciw swojej pirackiej łajby. W mgnieniu oka dostał się na jej pokład, ale nie za pomocą skoku, ale ot tak, chyba dzięki jakiejś Magii. Potem rzucił Cię na pokład, a okręt zaczął się powoli oddalać.
Max, Vader, Zohan:
//Dla wyjaśnienia: Tej akcji dotyczącej Radia nie widzieliście.//
Piraci, jak to piraci, szybko stchórzyli, widząc, że nie mają do czynienia z bezbronnym lub chociaż słabo bronionym statkiem handlowym, nie próbowali abordażu, a kilku tych, którzy nie byli atakowani przez magiczne mary, lub może właśnie dzięki nim, przez strach, który powodowały, wydało rozkaz do odwrotu, a okręt powoli zaczął się wycofywać. Marynarze kilka razy krótko wiwatowali, wznosząc też w górę broń czy zaciśnięte pięści, ale nic poza tym. Czekali na decyzję kapitana, który widocznie rozważał czy warto pozostawić tamtych rzezimieszków w spokoju, czy może trzeba się ich pozbyć. W końcu chyba uznał, że nie warto mieć tego zmartwienia na głowie, bo udał się w kierunku sternika.
- Naszych martwych pod pokład, ich za burtę. Rannych zabrać w bezpiecznie miejsce. I przygotować się do abordażu, jeszcze nie skończyliśmy. - powiedział do Was i marynarzy na odchodnym. -
Ups, zawalił… ale jeszcze może to naprawić! Wpierw gwizdnął, tym razem zwyczajnie, a ptactwo odleciało. Kiedy było poza zasięgiem piratów, zniknęło, a on sam przestał trzymać czar.
- Zatrzymać ich? -
Wytarł głownie miecza o łachmany pirata, a następnie wyrzucił trupa za burtę. Teraz nie pozostało mu nic innego oprócz czekania.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Zabrał się więc na polecenie kapitana za zwłoki przeciwników, które przeszukał, zanim wyrzucił je za burtę. Mogły mieć coś przydatnego. Sam nie był zainteresowany ich rzeczami osobistymi, lecz jeżeli mieliby jakiś składany nożyk, to chętnie by takowy przyjął. Potrzebował własnych sztućców, dla samej zasady. Bo w wojsku miał. Chujowej jakości, ale mówiono, że trzeba dbać jak o swoje życie, więc Aogad dbał o to jak o swoje życie. Drewnianą łyżkę wyniósłby nawet z wojska, gdyby nie to, że się spóźnił i ktoś inny ją sobie przywłaszczył. Kotal obiecał sobie, że znajdzie tego jebańca i odbierze mu jego wojskową łyżkę, nawet jeżeli miałby przepchnąć się przez pół armii Paktu Trzech. Natomiast, po zrealizowaniu pierwszej części zadania, sprawdził swój ekwipunek, czekając na to, aż będzie mógł ruszyć do abordażu. -
//o boże, o kurwa, zapomniałem przeszukać zwłoki. No ale jebać, nie będę edytować odpisu.//
-
//I tak nic ciekawego byś nie znalazł. Czekamy na Radio, tak poza tym.//
-
Co?! Nie tego się spodziewała! Nie miała zamiaru wpaść w jeszcze gorszy burdel. Prędko rozejrzała się po pokładzie.
-
Max:
Już odszedł, więc nie odpowiedział. Musisz pójść za nim, aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, lub podjąć decyzję we własnym zakresie.
Vader, Zohan, Max:
Trupy, w praktyce nie posiadające nic przydatnego czy cennego, wylądowały za burtą, a rannych zaniesiono pod pokład. Jak okazało się ze słów jednego z marynarzy, który przy okazji zaszedł również do pomieszczenia pełniącego funkcję celi więziennej, pełniący tam wartę strażnicy także byli martwi, a po goblińskiej złodziejce nie było ani śladu. Nikt jednak się tym za bardzo nie przejmował, galera, o wiele szybsza od okrętu piratów, coraz bardziej zmniejszała odległość, aż w końcu wbiła się swoim taranem na dziobie w burtę jednostki. Na pokład posypała się salwa bełtów z kusz, strzał z łuków i oszczepów, a później ruszyli pierwsi marynarze, niekiedy odważnie przeskakując na pokład drugiej jednostki, a kiedy indziej wykorzystując w tym celu liny, haki czy trapy, aby uniknąć przypadkowego wpadnięcia do wody.
Radio:
Nie widziałaś nic ciekawego, jedynie pospiesznie przygotowujących się do walki piratów różnych ras. Mroczny Elf nie dał Ci szansy na dalsze obserwowanie załogi okrętu czy bitwy, bo ta na pewno niedługo się odbędzie, kątem oka dostrzegłaś, jak galera, na której byłaś więziona, goni piratów i zbliża się z każdą chwilą, więc dogonienie przez nią tej łajby będzie tylko kwestią czasu, bowiem podniósł Cię i przerzucił sobie przez ramię, a później udał się pod pokład, kierując się do jakiegoś pomieszczenia, czy też komnaty, bowiem uderzył kilka razy pięścią w drzwi.
- Montalin! - krzyknął, ponownie stukając. - Montalin, otwórz te cholerne drzwi! - dodał, a te może by się nie otworzyły, gdyby nie gwałtowne uderzenie, którego siła prawie powaliła Mrocznego Elfa na kolana. Miałaś przeczucie, że to galera staranowała właśnie okręt piratów, a Drow, kimkolwiek był, kapitanem, pierwszym oficerem czy zwykłym załogantem, najwidoczniej nie widzi sensu w bezpośredniej walce. -
Trapy, haki i liny… Lina wydaje się chyba jednak najlepszą rzeczą, aby dostać się na drugi statek. Schował miecz w pochwę, aby mu nie wypadł z rąk do wody, i złapał za linę, a następnie przeskoczył. Szybko wyciągnął swoją broń i przygotował się na walkę z jakimś piratem.
-
Jeżeli uderzenie tak silnie wstrząsnęło okrętem, to na pewno został uszkodzony na tyle, by pójść na dno. Na pewno! A wizja spędzenia najbliższych kilkunastu godzin w wodzie bądź na pokładzie łajby kapitana-świra, gdzie pewnie mają ją za piratkę, również nie była zachwycająca. Spróbowała, wierzgając i wyginając się, uwolnić swoje nogi z więzów.
-
//Ekhem.//
-
On natomiast pozostał na okręcie szefa, w możliwie bezpiecznym miejscu na pokładzie. Ilu wrogów było przy burtach?
//Wiadomo tu coś o syrenach? -
//Zareaguj odpowiednio do sytuacji, czyli do tego, że galera ich dogoniła, staranowała i zaczął się abordaż, jeśli nie chcesz dostać odpisu, który nic do gry nie wniesie.//
-
//Ah. Teraz zauważyłem, że to pod odpisem do mojego jest do wszystkich… Za niedługo zmienię.
-
//KKK.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Kiedy otworzyła się tylko przed nim bezpieczna droga na wrogi pokład, w postaci solidnego trapu, to tam ruszył, by przydać się marynarzom Czarnego Jastrzębia. Wcześniej nie próbował, gdyż wiedział, ile waży w tej zbroi i wolał nie ryzykować wpadnięcia do wody. Jak tylko udało mu się dostać na wrogi okręt, to wykonał szerokie uderzenie młotem, mające na celu nie tylko przestraszenie piratów, ale też podężne uderzenie w głowę jednego z nich. -
//Jak Max edytuje post lub napisze nowy, to odpisuję.//
-
Bum.
-
Zohan:
Trafiłeś na pokład wrogiej jednostki jako jeden z pierwszych, więc mogłeś wybierać i przebierać w przeciwnikach. Warto jednak zauważyć, że oni nie dali Ci większego wyboru, bo od razu rzuciło się na Ciebie dwóch ludzi, jeden z jednoręcznym mieczem, a drugi z parą długich sztyletów, atakując wspólnie: Jeden wymierzył zamaszysty cios na wysokości Twojej szyi, który mógłby skrócić Cię o głowę, a drugi wykonał dwa szybkie pchnięcia w brzuch.
Vader:
Wszyscy zdołali wykonać unik i pierzchli. Najwidoczniej tylko tamten Ork zdawał się widzieć w Tobie godnego przeciwnika, reszta uciekała ile sił w nogach na Twój widok, szukając ratunku w innych częściach okrętu lub zwierając się w walce z pozostałymi marynarzami.
Max:
Wbrew pozorom niewielu, szala zwycięstwa coraz bardziej przechylała się na Waszą stronę, a marynarze i najemnicy coraz bardziej spychali piratów na środek pokładu.
Radio:
Nic to nie dało, może poza rozdrażnieniem Mrocznego Elfa, który chwycił linę tak, aby Twoja twarz znalazła się na wysokości jego przerażających, czerwonych oczu.
- Jesteś mi potrzebna, więc pozwolę Ci żyć. A jeśli okażesz się użyteczna, może dam Ci nawet szansę nie tylko na przeżycie i powrót do Gilgasz, ale i na zemstę na kapitanie tej galery i wzbogacenie się jego kosztem. Dlatego, dla swojego dobra, współpracuj i nie irytuj mnie, bo łatwo wpadam w szał, a wtedy mogę zrobić, czego będę później żałować. Jasne?
Nie musiał dodawać, że miał na myśli zabicie Cię w amoku. Tymczasem drzwi lekko się uchyliły, Drow już miał tam wejść, czekał jedynie na Twoją krótką odpowiedź. Jeśli była to zapowiedź współpracy, to mógł tak od razu, całe to porwanie było w tej sytuacji zbędne, prawda? -
Zbędne?! Ono było bardziej niż kurwa zbędne! Jedynym plusem tego, że Tissaen była teraz o wiele bardziej przerażona niż wkurwiona, było to, że nawet nie pomyślała o wygarnięciu tego w twarz Drowa.
Cała blada jak papier, pokiwała głową.